„Rodzina odcięła się ode mnie, bo zostałam panną z dzieckiem. Uznali, że przynoszę wstyd im i mojemu bratu, księdzu”

Smutna kobieta w ciąży fot. iStock by Getty Images, Cunaplus_M.Faba
„Rodzice od razu dali mi do zrozumienia, że nie mam u nich czego szukać z dzieckiem. Przecież mój brat jest w seminarium! Co by było, gdyby wyszło na jaw, że siostra przyszłego duchownego urodziła bachora bez ślubu? To byłby skandal na całą wieś”.
/ 17.06.2024 11:15
Smutna kobieta w ciąży fot. iStock by Getty Images, Cunaplus_M.Faba

Z moją Martynką od samego początku nie było lekko. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, mój świat stanął na głowie. Studiowałam na trzecim roku, mieszkałam samotnie w wielkim mieście i kompletnie nie miałam pojęcia, jak sobie poradzić. Mój facet, Marek, pocieszał mnie, że damy sobie radę, że inni ludzie mierzą się z większymi trudnościami i jakoś im się wiedzie.

Zostałam sama jak palec

Zaraz po tym, jak udało mu się zdobyć tytuł magistra, spakował manatki i poleciał na Sardynię, do swojego wujka. Na początku jeszcze przysyłał mi parę groszy, a nawet wmawiał, że ma zamiar do mnie wrócić. Potem po prostu urwał kontakt i słuch o nim zaginął.

Rodzice od razu dali mi do zrozumienia, że nie chcą mnie widzieć na wsi z bękartem przy boku. Mój brat akurat był w seminarium, więc jak by to świadczyło o rodzinie, gdyby wyszło na jaw, że siostra przyszłego księdza ma dziecko z nieprawego łoża? Skandal na całą wieś!

Wysyłanie kobiety na studia to jak utopienie forsy w bagnie, zawsze to powtarzałem – skwitował ojciec. – Na co szło tyle szmalu? Przecie dzieciaka mógł jej zrobić choćby ten Józek, co dniami i nocami wystaje pod marketem i pije piwo!

Moja matka martwiła się jedynie koniecznością udania się do innej parafii na spowiedź, aby uniknąć rozprzestrzenienia się plotek na wsi. Poczułam się nieco urażona tą sytuacją, choć nie aż tak mocno, jak można by przypuszczać. Dobrze wiedziałam, jacy są moi rodzice, więc byłabym naiwna, gdybym oczekiwała innego rozstrzygnięcia tej sprawy. Postawiłam zatem warunek: przez kolejne trzy lata będą pokrywać koszty wynajmu mieszkania dla mnie w Toruniu, a w zamian ja zniknę z ich życia – to chyba sprawiedliwa propozycja, prawda?

Moja mama wpadała od czasu do czasu, w końcu Toruń przyciąga różne dziwadła. Ilekroć się zjawiała, widziałam, jak zerkała ukradkiem na wnuczkę. Nieważne, czy z nieprawego łoża, dziecko było śliczne jak z obrazka – oczęta jak węgielki, ciemne loczki, trzeba nie mieć za grosz serca, żeby pozwolić zmarnować się takiemu słodziakowi. Aledla niej „zasady” były ważniejsze niż zwykła ludzka przyzwoitość i jedyne, na co mogłyśmy liczyć z Martynką, to coroczne przelewy na święta, żebyśmy z głodu nie pomarły i miały na opłatek. To, że nie miałyśmy z kim się tym opłatkiem podzielić, to już nie miało większego znaczenia, a może to pokuta za grzechy – kto to tam wie.

Zostawili nas na pastwę losu

Wsparcie finansowe od rodziców i tak szybko się skończyło, co nie jest żadnym zaskoczeniem. Mieli przecież ważniejsze sprawy na głowie – musieli zorganizować przyjęcie z okazji tego, że Janek został księdzem! Nie było lekko, ale dałam radę: ukończyłam studia wyższe z wyróżnieniem i dostałam niezłą posadę. Ostatecznie udało mi się całkowicie oczyścić buty z tego całego wiejskiego szamba i stać się wreszcie „miastową”, czyli kimś, z kogo mój ojciec zawsze kpił. Ale jak to mówią – ten się śmieje, kto się śmieje ostatni…

Gdy rodzice zorientowali się, że syn ma ich w nosie, a oni nie młodnieją, ni stąd, ni zowąd naszła ich chęć na bliższą znajomość z wnusią. Wpadli więc na genialny pomysł, żebym wysłała do nich Martynę na ferie zimowe. Byli oburzeni, kiedy powiedziałam „nie”!

– Moja córka to nie jakaś paczka – wytłumaczyłam tacie. – Jak chcecie ją zobaczyć, to wpadnijcie do nas sami, tylko dajcie mi wcześniej znać, to załatwię wam nocleg w hostelu.

Nawet na noc nas nie przyjmiesz?! – nie mógł uwierzyć ojciec.

Szczerze mówiąc, byłam przekonana, że samo pokrycie kosztów noclegu to już wystarczający gest z mojej strony...

Co? To ja mam babcię? – Martynka nie kryła zaskoczenia, gdy usłyszała, że moja mama przyjedzie do Torunia. – Taką prawdziwą babcię?

„No cóż, jeśli za prawdziwą uważasz taką, która dekadę temu zostawiłaby cię na pastwę losu i nawet by nie mrugnęła okiem, to jak najbardziej” – przeszło mi przez myśl, ale tylko lekko uniosłam ramiona.

Pozwólmy każdemu przeżywać życie po swojemu, to jego wybór. Gdy spotkaliśmy się w weekend, byłam totalnie zaskoczona, jak szybko i dobrze mojej mamie udało się dogadać z wnuczką. Najwyraźniej dopiero teraz, po tylu latach, obudził się w niej instynkt macierzyński, bo za nic nie mogę sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek traktowała mnie w taki sposób. Zawsze tylko: daj jeść kurom, zerwij trawę dla królików, posprzątaj ze stołu… A teraz nagle takie niespodzianki, nawet wybrała się z Martynką do kina i na lody.

Moja córeczka była zachwycona babcią

Nasze życie biegło utartym torem – byłyśmy zdane tylko na siebie, z wyjątkiem paru dni w ciągu roku, kiedy moja mama przyjeżdżała odwiedzić nas w Toruniu. Ach, jak mogłam zapomnieć! Jeden jedyny raz, gdy Martyna miała około piętnastu lat, babcia zabrała ją na wycieczkę nad Bałtyk. Tata zaś okopał się na swojej wsi, uparty i nieużyty jak zawsze.

– On musi doglądać gospodarstwa – wyjaśniała matka.

Co z tego, że mieli kiedyś spore areały? Teraz na emeryturze zajmowali się jedynie drobiem.

W pewnym momencie matka mnie zagadnęła:

– No a co u ciebie słychać, córciu? Z nikim się nie spotykasz? Za mąż czasem nie idziesz?

Nie dałam się zbić z pantałyku i odgryzłam się:

A co, ksiądz dobrodziej się dopytuje?

Tak to właśnie z tymi ludźmi ze wsi jest – dasz im palec, a oni zechcą odgryźć rękę. Jasne, że nie żyłam jak w celibacie, w końcu w przeciwieństwie do mojego brata nie planowałam zostać zakonnicą. Ale to nie ich interes. Gdybym na swojej drodze spotkała jakiegoś niesamowitego faceta, to kto wie, może dałabym się namówić na coś poważniejszego, ale na szczęście los mnie przed tym uchronił.

Gdy tata umarł, byłam przez dwa tygodnie na jakimś kursie w Belgii, więc stwierdziłam, że kwestia pogrzebu rozwiązała się sama. Strasznie się wkurzyłam, gdy Martyna pojechała bez pytania mnie o zgodę, ale skończyła już osiemnaście lat, więc zasłaniała się swoją dorosłością i nie miało sensu robić jej wyrzutów, zwłaszcza gdy mleko się już rozlało. No ale w ten sposób córa stworzyła precedens i odtąd przynajmniej połowę wakacji przesiadywała na wsi u babuni.

– Córuś, co za frajda tracić wakacje w takiej dziurze na wsi? – starałam się dociec. – Babcia ci za to płaci czy jak?

– Podoba mi się na wsi – nastolatka tylko wzruszała ramionami. – Można łazić po lesie i zbierać grzyby albo pływać łódką. No i babcia już jest wiekowa i nie daje sobie rady ze wszystkim tak dobrze jak dawniej.

Zainwestowała w syna

Zgodnie z tym, co opowiadała Martyna, Janek przebywał na akcji charytatywnej, niosąc pomoc ubogim dzieciom. Najwidoczniej miał tyle roboty, że nawet nie znalazł chwili, by do matki zadzwonić albo pojawić się na pogrzebie taty. Ze mną też nie miał kontaktu od momentu, gdy zaszłam w ciążę.

– Przyganiał kocioł garnkowi – rzuciła Martyna, cytując jedno z ulubionych powiedzonek mojej mamy.

Chciałam być dobra dla mamy, to jej zaoferowałam, że zapłacę za jakąś panią do pomocy w domu. Ale gdzie tam, oburzyła się, że jeszcze nie jest z nią aż tak źle, żeby się jej jakieś obce babsko po chacie szwendało i za nią sprzątało. Mówi, że niewiele jej trzeba do szczęścia, a z tym, co musi ogarnąć, to na razie sama sobie poradzi i pomocy nie potrzebuje. I jeszcze dorzuciła, żebym jej życiem nie dyrygowała, bo ona nigdy swojego nosa w moje sprawy nie wtykała. No i masz, jeśli chodzi o czułości i sentymenty. A teraz wyszło na jaw, że jak mnie zostawiła samą sobie, to wcale nie dlatego, że miała mnie gdzieś i olała własną córkę, tylko wspaniałomyślnie pozwoliła mi być niezależną. No super, normalnie, tylko się cieszyć.

Martyna ukończyła studia i poślubiła swojego chłopaka, z którym była już od czasów zdawania matury. Wynajęli mieszkanie nieopodal mojego, dzięki czemu dość często się spotykałyśmy. Z ulgą stwierdziłam, że jej decyzja była rozsądniejsza od mojej, chociaż kto wie, co przyniesie los. Miałam nadzieję, że odnajdzie szczęście w małżeństwie i jej życie będzie wyglądało lepiej niż moje.

Postanowiłam też, że gdy zostanę babcią, będę dla swoich wnuków idealna i zupełnie inna niż moja własna matka. Tymczasem dziś Martyna zadzwoniła z wiadomością, że wpadnie do mnie wieczorem. Ledwo przekroczyła próg, a już oznajmiła mi, że razem ze swoim mężem Kamilem planują przeprowadzkę na wieśBabcia od dawien dawna namawiała ich, aby wprowadzili się do niej, a dzisiaj zadzwonili do Kamila z urzędu gminy, że szukają kogoś na stanowisko szefa wydziału geodezji...

To był taki wielki, stary dom

Cóż to będzie za różnica w porównaniu z ciasnotą mieszkania w wieżowcu. A do tego tuż za płotem las i rzeczka – niczym w sielankowych marzeniach.

Martyna, czyś ty oszalała? – spytałam. – Chcesz się wyprowadzić na takie wygwizdowo? Najbliższe kino – dwadzieścia kilometrów, teatr – pięćdziesiąt, sklepy policzyć na palcach jednej ręki. Szkoły dla dzieciaków z marnym poziomem nauczania. A jakby tego było mało, ten budynek to gruzowisko, sypał się w drobny mak już, kiedy byłam malutką dziewczynką.

– Odświeżymy i wyremontujmy ten dom – Martyna niedbale machnęła ręką.

– Jesteś pewna, że masz do niego prawo? Bo jak nie, to narobisz się jak wół, a potem ksiądz Janek wpadnie z powrotem z misji i każe wam się wynosić w cholerę.

Kompletnie nie docierało to do jej młodej główki. Ledwo skończyła studia, a głupia jak but i naiwna jak małe dziecko. Kocha wieś, las i przyrodę, marzy o grządkach, babci chce pomagać i odciążyć ją na stare lata. No nic, przekona się na własnej skórze, jak to będzie.

– Moja stopa nigdy więcej tam nie stanie. Zbyt wiele mnie kosztowało wydostanie się z tamtego miejsca, żebym teraz miała tam wracać – oświadczyłam.

– To nawet nas nie odwiedzisz?!

– Nie ma takiej opcji – odparłam. – Brzydzę się tym miejscem i ty pewnie też je znienawidzisz.

Starałam się jak mogłam, żeby dać jej szansę na godniejszą egzystencję, a teraz ona pakuje się z powrotem w to błoto, z którego ledwo co się wygrzebałam. I jeszcze wciąga w to bagno swojego faceta, skazując moje przyszłe wnuki na wegetację w tym smrodzie i stagnacji? A może już pora, żebym opowiedziała jej ze wszystkimi detalami, w jaki sposób moi rodzice się z nami obeszli?

Jolanta, 43 lata

Czytaj także:
„Córka zadaje się z facetem, który nie ma nawet matury. Jak tak dalej pójdzie, z tym obszarpańcem skończy pod mostem”
„Czułam się winna, że matka na starość jest sama. Chciałam wziąć ją do siebie, ale ona nie miała zamiaru mnie słuchać”
„Teściowa ustala mi harmonogram dnia, listę zakupów i dietę. Jak tak dalej pójdzie, to w łóżku też mnie zastąpi”

Redakcja poleca

REKLAMA