„Rodzina męża traktowała mnie jak intruza. Tylko syn szwagierki był dla mnie miły. Wynagrodziłam mu to z nawiązką”

Flirtująca kobieta fot. iStock by GettyImages, Mixmike
„Nazwał mnie ciotką! No cóż, miał w sumie rację... Gorzej, że nie tylko nią byłam, ale i tak właśnie wyglądałam. Fryzura w kompletnym chaosie, twarz bez makijażu, sweter rozciągnięty przez lata prania i dziecko przy mojej spódnicy. A przecież nie byłam stara, miałam dwadzieścia cztery lata”.
/ 12.01.2024 21:15
Flirtująca kobieta fot. iStock by GettyImages, Mixmike

Jak tylko zdałam maturę, postanowiłam wyjść za mąż. Zamiast korzystać z beztroski młodości, zgubiłam się w obowiązkach domowych i oddałam opiece nad dziećmi.

Gdy rozstawałam się z Olkiem, niewielu ludzi mogło uwierzyć, że za mną aż piętnaście lat małżeńskiego życia. Mimo trzydziestu czterech lat na karku i dwójki dzieci, wciąż wyglądałam na nastolatkę.

Choć oboje pochodziliśmy z tego samego miasta, nasze drogi skrzyżowały się nad morzem. Z moją mamą zatrzymałam się w wakacyjnym ośrodku, gdzie Olek pracował jako ratownik oraz "pan od sportu". W wieku siedemnastu lat byłam atrakcyjna i zgrabna, więc nie dziwne, że zwrócił na mnie uwagę.

Co mnie zdziwiło to to, że matka nie była przeciwna spotkaniom swojego jedynego dziecka z, mimo wszystko, dorosłym mężczyzną. Olek był nauczycielem wychowania fizycznego w szkole i zajmował się handlem sprzętem sportowym, a dzięki czemu jego sytuacja materialna była bardzo dobra. Jego zarobki zrobiły ogromne wrażenie na mojej ambitnej matce. Chciała mnie szybko i bogato wydać za mąż.

Byłam grzeczna i miła

Odniosła sukces, ale nie dlatego, że zaakceptowała Olka, ale dlatego, że rzeczywiście się w nim zakochałam. Stworzyliśmy parę , a po zdaniu matury postanowiliśmy się pobrać. Jeszcze przed egzaminem zamieszkałam  z Olkiem, ale ukrywałam to przed ciekawskimi znajomymi oraz nauczycielami. Nie chciałam mieć problemów w szkole, zwłaszcza że i tak już miałam na głowie kłopoty z rodziną Olka.

Nie wiem czemu, ale zarówno mama jak i siostra mojego partnera od początku mnie nie ubiły. Byłam grzeczną, nieśmiałą dziewczyną, która ciągle przepraszała za swoje istnienie. Podejrzewam, że moja teściowa z niechęcią przyjęłaby każdą kobietę, która pokusiłaby się o "odebranie jej synka". Tymczasem jego siostra była zwyczajnie zazdrosna.

Cóż, właśnie wchodziłam w dorosłość, byłam młoda i świeża jak wiosenny poranek, a ona zaledwie tydzień przed naszym spotkaniem obchodziła czterdzieste urodziny. Gdy Olek oznajmił mi, że ma siostrę w tym wieku, nie mogłam w to uwierzyć. Ale to była prawda, przyszedł na świat, kiedy Ewka była już nastolatką, miała dwanaście lat.

Zastanawiałam się, jak mogłabym się z nią dogadać? W końcu jej syn był o trzy lata młodszy ode mnie! Rafał wydawał się być jedyną osobą w rodzinie mojego męża, która nie żywiła wobec mnie niechęci. Nawet jeśli zastanawiał się, czemu zdecydowałam się na związek z jego wujkiem, nigdy nie mówił tego na głos. W końcu to był chłopiec zafascynowany komputerami, przy których spędzał większość czasu. Jego pokój wyglądał jak warsztat serwisowy; już jako dziecko naprawiał sprzęt swoim przyjaciołom.

Zapuściłam się

Widywałam się z nim sporadycznie, kilka razy w roku, podczas ważniejszych rodzinnych świąt. Zawsze cieszyły mnie nasze rozmowy, bo mieliśmy podobny gust muzyczny. Szczerze mówiąc, czułam większą bliskość z nim niż z mężem, który był ode mnie starszy o jedenaście lat...

Ale musiałam szybko dojrzeć – tuż po ślubie zaszłam w ciążę i urodziłam synka. Dominik zajął główne miejsce w moim życiu, i to w pełnym tego słowa znaczeniu. W tym samym czasie Olek zrezygnował z nisko opłacanej posady nauczycielskiej, aby poważniej zająć się sprzedażą sprzętu sportowego. W czasie, gdy on rozwijał działalność i otwierał sklep, ja siedziałam w domu z dzieckiem.

I to był czas, kiedy przestałam o siebie dbać. Dominik był co chwilę chory, a ja nie miałam nawet czasu umyć włosów, nie wspominając już o malowaniu się. Dodatkowo przytyłam kilka kilogramów. Kiedyś byłam zadbana i szczupła, ale po urodzeniu dziecka stałam się tą matką, która dojada po dziecku kaszki, a później jeszcze je obiad z mężem.

Nic dziwnego, że przytyłam, skoro szukałam ulgi w słodyczach w momencie, gdy obowiązki domowe były dla mnie zbyt przytłaczające. Nie jestem nawet pewna, kiedy przestałam być seksowna, nie tylko dla innych mężczyzn, ale również dla mojego własnego. A to tylko pogłębiało moje poczucie frustracji.

Wiedziałam, że tylko czekały, aż mnie rzuci

Pewnego dnia wybrałam się z Dominikiem do miasta załatwić różne sprawy. Nie było to łatwe, toczyłam prawdziwą walkę – wyczerpana, spocona i zmęczona, robiłam wszystko, co w mojej mocy, aby wnieść wózek po schodach do jednego z urzędów. Mój dwuletni wówczas syn krzyczał ile sił w płucach. Nagle podszedł do mnie młody mężczyzna, przejął ode mnie wózek i bez problemu wniósł go na piętro. Zaskoczona zauważyłam, że to Rafał...

– Dasz sobie radę dalej? – zapytał jeszcze, a ja skinęłam głową. Jasne.

– W takim razie będę leciał, na razie! – zawołał i odwrócił się do wysokiej, długonogiej kobiety.

Ta chyba zaczęła się zastanawiać, kim jestem. Zanim się oddalili, dotarł do mnie jeszcze głos Rafała:

To jest moja ciotka.

Stałam tam nieco onieśmielona, z malutkim dzieckiem u moich nóg. Oni natomiast odeszli, emanując młodością i zakochaniem. Bez zmartwień, bez problemów. "Mogłabym być na jej miejscu – pomyślałam w tamtym momencie. – W końcu mam tylko dwadzieścia cztery lata, a wyglądam jak... ciotka!".

Od tamtego momentu, zaczęłam stopniowo pogrążać się w depresji. Nie byłam w stanie zająć się sobą, bo niedługo potem znowu zaszłam w ciążę, na świat przyszła Weronika, a ja zaniedbałam się jeszcze bardziej. Co prawda udało mi się zrzucić kilka kilogramów, ale mój wygląd był nadal daleki od ideału. Cały czas zmęczona, ubierałam się w praktyczne ciuchy, które łatwo było wyprać w pralce i nie potrzebowały prasowania. Nie miałam zwyczajnie energii, aby stawać przy desce i prasować swoje rzeczy, kiedy już wyprasowałam mnóstwo koszul męża i ubranek dla dzieci.

W trakcie jednego z rodzinnych spotkań z przerażeniem uświadomiłam sobie, że wiekowo zaczynam doganiać Ewkę! Szczególnie, że szwagierka niespodziewanie rozkwitła, kiedy cztery lata po rozwodzie poznała nowego partnera. Mimo że miałam już dwójkę dzieci, Ewa wciąż traktowała mnie z pogardą, teraz z lekko ironicznym podtekstem. Dosłyszałam nawet, jak rozmawiała z matką na temat tego, kiedy Olek się mną znudzi...

– Już nie ma tej jędrnej pupy, która mogłaby go przy niej utrzymać!

Ich złośliwe śmiechy słyszałam jeszcze długo potem. W tamtym czasie Rafała nie było i muszę przyznać, że kiedy dowiedziałam się, że wyjechał na staż studencki, poczułam ulgę. Wcześniej nie przywiązywałam do niego większej uwagi, ale później zaczęłam czuć wstyd... Nie chciałam, aby zobaczył mnie w takim stanie. Poczułam się odstawiona na margines. Wydawało mi się, że on ma przed sobą piękną przyszłość, a moje życie właśnie dobiegło końca.

Przeprowadziliśmy się niedawno do większego lokum poza miastem, a wszystkie organizacyjne sprawy – odwożenie dzieci do szkoły czy na różne zajęcia – spadła na mnie. Czasem miałam poczucie, że jestem taksówką. Nawet jeśli wybieraliśmy się z Olkiem na jakąś imprezę, z góry zakładał, że to ja będę siedzieć za kółkiem. Nie mogłam więc w pełni się bawić,  tylko on się relaksował, deklarując na lewo i prawo, że jego żona nie ma za wiele do roboty, podczas gdy on sam ciężko pracuje.

Moja teściowa ze szwagierką z nieukrywaną radością rozpowiadały wśród krewnych plotki, jakoby poślubiłam Olka tylko dla jego majątku. Pewnego razu, podczas jednej z imprez, Ewa za dużo wypiła i utraciła kontrolę nad sobą. Nazwała mnie intruzką, która za pomocą swojego atrakcyjnego tyłu wtargnęła do ich rodziny.

– Teraz nawet nie wyglądasz dobrze, tylko przynosisz Olkowi wstyd! – obrzuciła mnie nieprzyjemnym komentarzem.

Rzuciłam okiem na Olka, ale on udawał, że nie słyszy, mimo że siedział blisko. Nie wziął mnie w obronę! Tak mnie to wkurzyło, że płacząc, wybiegłam na zewnątrz w samym swetrze. Nie chciałam, żeby pozostali goście dostrzegli moje łzy. Było dość zimno, chłód kłuł moją skórę, mimo to nie czułam potrzeby tam powracać.

Niespodziewanie poczułam, że ktoś zakłada mi na ramiona płaszcz. Na początku pomyślałam, że mój mąż w końcu się poczuł, lecz to był Rafał!

– Przykro mi z powodu mojej mamy i babki. Wydaje mi się, że po prostu ci zazdroszczą – stwierdził próbując mnie pocieszyć.

– A z jakiego niby powodu? – odparłam zaskoczona.

– Nie zauważyłaś, jak bardzo pociągającą kobietą jesteś? – odpowiedział, kompletnie mnie zaskakując.

Nie przypuszczałam wcześniej, że siostrzeniec Olka postrzega mnie jak kobietę! Ja sama zresztą nie czułam się już w ten sposób. Wydawało mi się, że bardziej przypominam jeden z domowych sprzętów, jak pralkę czy zmywarkę. Później doszłam do wniosku, że prawdopodobnie rzucił te słowa tak sobie, aby sprawić mi przyjemność.

W końcu zdecydowałam się przeciwstawić mężowi i przestałam jeździć na rodzinne spędy, podczas których spotykały mnie tylko upokorzenia. Był wściekły, ale przecież nie mógł mnie zmusić.

Z perspektywy czasu mogłam być uważniejsza, bo już wkrótce wyszło na jaw, że Ewa postanowiła po cichu usunąć mnie z rodziny. Wystarczyło, że poznała z Olkiem swoją nową znajomą, świeżo upieczoną rozwódkę. Powiedziała mu, że koleżanka nie ma z kim grać w tenisa. Pierwsze spotkanie zorganizowała ona, ale kolejne były już ich inicjatywą.

Rafał uznał, że będzie zeznawać

Kiedy odkryłam, że mój mąż ma romans, załamałam się. Sytuacja wyglądała na poważną. Olek zachowywał się jak odrętwiały, przestał zauważać mnie i nasze dzieci. W końcu, po kilku miesiącach, podczas których starałam się jakoś naprawić nasze małżeństwo, on zdecydował się opuścić dom. To już całkowicie mnie załamało. Nie poprawiało sytuacji to, że męża odebrała mi kobieta starsza ode mnie starsza o osiem lat...

Ewa triumfowała, przekonując wszystkich, że nigdy nie byłam odpowiednią partnerką dla Olka. Jedyne co mnie w tym wszystkim pocieszało, to fakt, że po rozwodzie prawdopodobnie nigdy już nie spotkam się ani z nią, ani z równie niemiłą teściową.

Sprawa nie była łatwa, ponieważ Olek bardzo chciał udowodnić, że nie wniosłam nic do naszej rodziny czy wspólnego majątku. Ewa i teściowa złożyły zeznania przeciwko mnie i posunęły się tak daleko, że przekonały mojego męża do wezwania na świadka również jego siostrzeńca.

Rafał zdecydował się na składanie zeznań, co mnie zasmuciło. Zastanawiałam się ciągle – „Jakie złe rzeczy może powiedzieć na mój temat?” Wiedziałam jednak, że może mieć do powiedzenia wiele. W końcu matka i babcia od długiego czasu manipulowały nim i nastawiały przeciwko mnie kłamstwami i wymyślonymi historiami, bez najmniejszego poczucia wstydu!

Ale Rafał przyszedł i powiedział... prawdę! Mój mąż, z oczami szeroko otwartymi ze zdumienia, słuchał, jak jego własny siostrzeniec przedstawia realia naszego życia rodzinnego. Opowiedział o moim losie, psychicznym znęcaniu się męża nade mną, oraz moim poświęceniu dla rodziny i dzieci.

– To ja ci dałem twój pierwszy komputer! – krzyknął z pretensją Olek do Rafała, kiedy opuściliśmy salę rozpraw.

– Bardzo chętnie oddam ci za niego pieniądze! – odgryzł się ten.

Sąd w końcu przyznał mi alimenty od mojego męża, i to dość duże. Dostałam także alimenty na dzieci. Bez żalu zostawiłam spore mieszkanie poza miastem, przenosząc się do wynajętego, dwupokojowego mieszania. Poczułam, że zaczyna się nowy etap w moim życiu.

Odkąd nie musiałam już zaprzątać sobie głowy ciągłym wożeniem wszędzie dzieci, bo wszystko było blisko, zyskałam czas tylko dla siebie. Zdecydowałam się zapisywać na pływanie i treningi na siłowni, postanowiłam też zmienić fryzurę. W ciągu dwunastu miesięcy udało mi się wrócić do formy i poczułam się o wiele młodsza, co wywołało u moich dzieci wyraźny podziw. Wreszcie stwierdziły, że powinnam odświeżyć też swoją garderobę.

Poszliśmy więc do sklepu, gdzie świetnie się bawiliśmy, przymierzając różne rzeczy. A gdy wśród entuzjastycznych oklasków przymierzałam następną sukienkę w rozmiarze 38, pytając syna i córkę, czy na pewno dobrze w niej wyglądam, usłyszałam męski głos za swoimi plecami:

Wyglądasz rewelacyjnie!

Był to Rafał, którego nie widziałam od rozprawy. Nie jestem pewna dlaczego, ale zawstydziłam się nieco pod jego wzrokiem.

Widziałam to w jego oczach

Weronika i Dominik ucieszyli się na widok wujka, nie mogli się nim nacieszyć i nagadać. Z tej całej radości postanowiliśmy razem wybrać się na lody.

– Czy ja ci w ogóle wtedy podziękowałam? – zapytałam, wracając myślami do tamtych chwil na sali rozpraw.

– Nie musisz. Według mnie Olek jest kompletnym idiotą – powiedział tak cicho, aby dzieci nie usłyszały.

Odwrócił się do mnie i nachylił do mojego ucha, aż poczułam na swojej szyi ciepło jego oddechu. Niespodziewanie ogarnęło mnie pragnienie… No cóż, nie planowałam tego, ale kiedy w tamtym momencie spojrzałam na Rafała, dostrzegłam w jego oczach identyczny płomień.

Przez kolejne tygodnie starałam się opierać temu uczuciu, przekonana, że nie mamy do niego prawa. W końcu mój ex–mąż to stryj Rafała, byliśmy już jakiś sposób spokrewnieni. Jego matka z mojej szwagierki miałaby się zmienić w... w teściową?

– Przestań zastanawiać się nad moją rodziną i tym, co powiedzą – Rafał cierpliwie mnie przekonywał. – Bez względu na to, co postanowisz, i tak ocenią to negatywnie, ale przecież masz prawo do szczęścia! Rób to, co podpowiada ci serce.

Tak więc zastosowałam się do tego, co mówiło, a wyznało mi, że to Rafał jest moją miłością.

Dzieciaki to zaakceptowały. Piętnastoletni Dominik i dwunastoletnia Weronika, bez problemu poradzili sobie z tą niełatwą sytuacją. Rafał, który jest ich kuzynem, chce wziąć ze mną ślub i stanie się w ten sposób ich ojczymem.

– Możemy dalej mówić do ciebie po imieniu? – upewnili się, a moja mała córeczka szepnęła mi do ucha: – Kocham tatę, ale z Rafałem wyglądacie fajniej.

Wygląda na to, że Ewa nie podzielała tej opinii, skoro nawet nie pojawiła się na naszym weselu. Nie przejęłam się tym za bardzo. Kiedy była moją szwagierką, próbowałam nawiązać z nią bliskie relacje, ale z jej strony była tylko wrogość. To rzeczywiście bolało. Teraz jest moją teściową, ale nie mam zamiaru zabiegać o jej sympatię. Po latach spędzonych w cieniu despotycznego męża, który ciągle udowadniał mi, jak mało jestem warta, w końcu czuję się spełniona.

Czytaj także:
„Zgodziłam się na małżeństwo z rozsądku. Teraz rozsądek podpowiada, żeby wywalić tego hulakę na bruk”
„Moja siostrunia uknuła intrygę, żeby odebrać mi spadek. Chciwa jędza jeszcze mnie popamięta”
„Zięć robi z mojej córki maszynę do rodzenia dzieci. Twierdzi, że będzie zapładniał do skutku, aż Zośka urodzi mu syna”
 

Redakcja poleca

REKLAMA