„Rodzice wyklęli Kasię, bo zaszła w ciążę z moim synem. Biedaczka nie miała się gdzie podziać, więc przyszła do mnie”

teściowa pociesza synową fot. Adobe Stock, agnieszka_marcinska
„Opowiedziała mi o swoim ojcu, który jako gorliwy katolik nie mógł przeżyć, że puściła się >>z byle kim<<, jak określił mojego syna, w dodatku przed ślubem. Byłam oburzona. Nie wierzyłam, że takie rzeczy wciąż dzieją się w XXI wieku”.
/ 15.04.2022 06:21
teściowa pociesza synową fot. Adobe Stock, agnieszka_marcinska

Syn był za granicą, a jego dziewczyna przyszła do mnie po pomoc. Nie wahałam się ani chwili!

– To dla ciebie, mamo! – wcisnęła mi w ręce bukiet róż, a ja patrzyłam na nią zdezorientowana. Jakie to święto miałabym obchodzić 5 marca?

Przede mną stała moja synowa. No, prawie synowa, bo ślub zaplanowali na któreś święta, żeby Staś zdążył podrosnąć. Może nawet razem z chrzcinami.

– Dla mnie? – zdziwiłam się.

– Dziś jest Dzień Teściowej. Ponieważ do Dnia Matki jeszcze trochę czasu, stwierdziłam, że najpierw obejdziemy Dzień Teściowej. Chciałam podziękować…

Oczywiście, że pomogę! To chyba jasne?

Mój  Michał akurat skończył 26 lat. Aż trudni uwierzyć! Praktycznie wychowałam go sama, ponieważ nie zgodziłam się na ślub z przymusu, to znaczy z powodu ciąży, i związek się rozpadł. Jedyny kontakt z tatusiem to comiesięczne alimenty. Michałowi powiedziałam, że ojciec wyjechał. Nie wiem, czy uwierzył, w każdym razie z czasem przestał drążyć temat.

Finansowo był więc zabezpieczony, dopóki się uczył. Ja zarabiałam zawsze średnią krajową, więc nie było źle, tym bardziej że po śmierci babci dostałam w spadku małe mieszkanko w starej kamienicy. Nic więcej do szczęścia nie potrzebowałam. W miłość i tak nie wierzyłam. Oczywiście poza miłością matczyną. Michała wychowałam najlepiej, jak umiałam. Skończył studia, potem wyjechał za granicę, na szczęście wrócił. Dla niej.

– Mamo, to Kasia. Kochamy się i kiedyś pobierzemy – powiedział po powrocie.

Nie znałam jej wcześniej. Jest trochę młodsza od Michała, kilka miesięcy wcześniej skończyła studia i zaczęła staż w urzędzie pracy. Byłam wdzięczna Kasi za to, że jest, bo dzięki niej odzyskałam syna. Nie wyobrażam sobie pustki wokół mnie.

– Masz się czym martwić! – pocieszały mnie koleżanki z pracy. – Dziecko odchowane, a ty się pustką przejmujesz! Zyskałaś przynajmniej czas dla siebie.

Pewnego wieczoru pod koniec lata stanęła przede mną zapłakana Kasia z niedużą walizką w ręce.

– Jestem w ciąży i nie mam dokąd pójść, strasznie się pokłóciłam z rodzicami, nie wrócę do domu. Czy mogę tu przenocować? – wyrzuciła z siebie jednym tchem.

„To dziś, w tym naszym liberalnym świecie, takie sytuacje jeszcze się zdarzają? Nie do wiary, że rodzice, jak lata temu, mogą się odwrócić od córki, dlatego że jest w ciąży!” – pomyślałam z oburzeniem. 

Kasia wyraźnie wzięła moje milczenie za objaw wahaniaZ rezygnacją spuściła głowę. Nie miała dokąd pójść. Michał był akurat w Londynie; musiał pozamykać swoje sprawy przed powrotem Polski.

– Pani jest zaskoczona, przepraszam. Nie chcę się narzucać. Potem coś z Michałem znajdziemy. Pomyślałam, że może…

– Jasne, wejdź – przerwałam jej. – Zostań tak długo, jak chcesz.

Zaprowadziłam ją do pokoju Michała. Prawie natychmiast się położyła.

Mam nadzieję, że wreszcie się pogodzą

Dopiero następnego dnia opowiedziała mi o swoich rodzicach, którzy zaplanowali dla niej inną przyszłość. O ojcu, który jako gorliwy katolik nie mógł przeżyć, że jego ukochana jedynaczka zaszła w ciążę z „byle kim”, jak się miał wyrazić, w dodatku – o zgrozo! – przed ślubem.

– Czy pani wie, że oni chcieli mnie wysłać do jakiegoś domu samotnej matki czy gdzieś? – miała łzy w oczach. – Splamiłam honor rodziny! Dziękuję, że mogłam tu zostać. Michał dużo mi o pani opowiadał. I ja od razu pomyślałam, żeby tu przyjść.

Pogłaskałam ją po głowie. Byłam zbulwersowana, ale próbowałam tłumaczyć jej rodziców zdenerwowaniem.

– Wiem, że nie tak miało być. Dopiero zaczęłam staż, nie mam umowy na stałe, Michał też jeszcze nie znalazł tu pracy. Ale w życiu nie wszystko da się zaplanować, prawda? – patrzyła na mnie z nadzieją.

Została u mnie. Miesiąc później wrócił Michał. Mieszkaliśmy we troje aż do rozwiązania; Staś urodził się 1 lutego. Potem bardzo chcieli pójść na swoje, czyli do mieszkania, które wynajęli. Nie miałam im tego za złe. Wiadomo, młodzi tak wolą.

Potem szybko przyzwyczaiłam się do życia w pojedynkę, ale już nie narzekam na samotność, bo choć minął rok, to dzieci o mnie pamiętają. Michał dużo pracuje, ale Kasia co dzień dzwoni albo wpada.

– Dzień Teściowej? Nawet nie wiedziałam, że takie święto istnieje! – wyznałam jej  tamtego dnia, kryjąc wzruszenie. – Wiedziałam tylko, że są kawały o teściowych...

– One na pewno mamy nie dotyczą – powiedziała Kasia, całując mnie w policzek.

Fajnie, że widzi we drugą mamę. Jednak z całego serca chciałabym, żeby jej rodzice się z nią pogodzili (młodzi nadal czekają na to ze ślubem i chrzcinami). I żeby cieszyli się ich szczęściem. Jak ja.

Czytaj także:
„Wygrałam los na loterii, bo pokochał mnie młodszy facet. Potem zakazany owoc stracił swój smak”
„Martwię się o swoją córkę. Wypruwa sobie żyły dla niepełnosprawnego synka, ale całkiem zapomina przy tym o sobie”
„Kamila związała się z szemranym typem, który wciskał jej kit o życiu księżniczki. Odkryłam, że to gołodupiec i krętacz”

Redakcja poleca

REKLAMA