„Wygrałam los na loterii, bo pokochał mnie młodszy facet. Potem zakazany owoc stracił swój smak”

Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih
„Poczułam się nie tylko zdradzona, ale też upokorzona, nagle dotarło do mnie, że to było od początku niemożliwe – Łukasz i ja. Może coś go we mnie zafascynowało intelektualnie, ale natura ciągnie wilka do lasu. W tym przypadku – natura popchnęła go w ramiona”.
/ 11.04.2022 07:00
Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih

Wieczór. Łukasza jak zwykle nie było w domu. Oglądałam telewizję, zrobiłam sobie kanapkę. Dla niego już nie, bo ostatnimi czasy odmówił jedzenia chleba. Testował jakąś nową dietę, którą łączył z ćwiczeniami na siłowni pięć razy w tygodniu.

Oczywiście, wolałabym, żeby spędzał więcej czasu ze mną, ale kiedy o tym wspominałam, śmiał się i przypominał mi, że zakochałam się w nim ze względu na jego ciało.

– Wiesz, że to nieprawda! – zawsze dawałam się sprowokować.

– No wiem, wiem – nadal się ze mnie śmiał. – Ale nie powiesz, że mój tyłek nie miał dla ciebie znaczenia!

Zwykle wtedy i ja się uśmiechałam, bo miał dużo racji. Poznaliśmy się – niespodzianka! – w klubie fitness, przy czym ja byłam tą spoconą czterdziestoparolatką z kompleksami na punkcie wagi i braku kondycji, a on – amatorem wspinaczki, której sekcja działała tuż obok.

Choć o jedenaście lat młodszy, ale to on jako pierwszy zapytał, czy to problem. To było tuż po tym, jak całowaliśmy się chyba z piętnaście minut na podziemnym parkingu, do którego zeszliśmy razem po zajęciach.

Wiedziałam, co ludzie o nas myśleli. Zastanawiali się pewnie, dlaczego taki młody, wysportowany facet związał się z babką ponad dekadę starszą, bez wystrzałowej figury ani chociażby pokaźnego majątku. Prawda była taka, że po prostu byliśmy bratnimi duszami. Rozumieliśmy się bez słów, patrzyliśmy tak samo na świat, marzyliśmy o tych samych rzeczach.

No, przynajmniej przez jakieś pół roku od pierwszego pocałunku. Bo potem, mimo że Łukasz się do mnie wprowadził i wszystko w sumie nadal wyglądało idealnie, zaczęłam się czuć w tym związku coraz bardziej samotna.

Ale nigdy nawet nie pomyślałam o rozstaniu. Minęły dwa lata i chociaż czasami miałam wrażenie, że mocno się od siebie oddaliliśmy, to na myśl o tym, że mielibyśmy kiedykolwiek się rozstać, wpadałam w stan lękowy.

Tamtego wieczoru sięgnęłam po wino, nalałam sobie kieliszek, wypiłam może z pół, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. To był obcy mężczyzna. Odruchowo oceniłam go jako przystojnego, chociaż z dychę starszego ode mnie.

Wysoki, siwy, z elegancką brodą, w jasnym płaszczu, wyglądał jak tajny agent podczas sekretnej misji albo adwokat, który przyszedł poinformować mnie, że mój zmarły w Ameryce wuj zostawił mi w spadku fortunę.

– Pani Aleksandra? – zapytał i zanim zdążyłam się zdziwić, skąd zna moje imię, sam się przedstawił. – Mam na imię Ryszard. Jestem mężem kobiety, z którą ma romans pani partner, Łukasz. Czy… możemy porozmawiać? – spytał poważnym tonem.

Przyznam, że najpierw się roześmiałam, sądziłam, że to jakiś głupi żart. Ale on wciąż miał kamienną twarz. Przestałam się więc śmiać i odsunęłam się bez słowa, by mógł wejść do przedpokoju. Nawet nie zdjął płaszcza, nie wszedł też dalej do mieszkania. Mówił z bolesnym grymasem ust i wzrokiem wbitym gdzieś w ścianę za mną:

– Klara, moja żona, chodzi na wspinaczkę, tam poznała Łukasza. Niech pani tak nie patrzy – skrzywił się jeszcze bardziej. – Żona jest ode mnie młodsza o szesnaście lat, ma trzydzieści dziewięć. Z tego, co wiem, jest w wieku pani partnera. No, widzi pani, sporo wiem o ich związku…

„Związku”? Łukasz był w związku ze mną!

Chciałam krzyczeć na tego elegancika, wyrzucić go z domu, powiedzieć, żeby nie siał zamętu, ale nie odezwałam się słowem. Bo wiedziałam, że mówi prawdę.

– Od kiedy to trwa? – zapytałam, z trudem panując nad drżeniem głosu.

– Ja zorientowałem się pięć tygodni temu – przyznał – ale mój detektyw mówi, że to może być kwestia wielu miesięcy. Nie musi mi pani wierzyć na słowo. Mam zdjęcia – uprzedził.

Chciałam je zobaczyć, do końca mając nadzieję, że zaszła jakaś pomyłka i to nie mojego Łukasza na nich zobaczę. Ale to był on. Mój ukochany, moja bratnia dusza. Klara była ładna, młodsza ode mnie o te jedenaście lat, zgrabniutka, atrakcyjna.

Poczułam się nie tylko zdradzona, ale też upokorzona, nagle dotarło do mnie, że to było od początku niemożliwe – Łukasz i ja. Może coś go we mnie zafascynowało intelektualnie, może przywiązał się do mnie emocjonalnie, ale natura ciągnie wilka do lasu. W tym przypadku – natura popchnęła go w ramiona młodszej i atrakcyjniejszej.

– Czego pan chce? – zapytałam w końcu Ryszarda. – Co ja mam zrobić?

– To, co pani zechce – odpowiedział i w jego oczach odbiło się współczucie.

– Ja się rozwodzę. Powiem żonie dzisiaj, jak wrócę od pani. W sumie, nie musiałem do pani przyjeżdżać, to nie moja sprawa, żeby panią informować, ale… pomyślałem, że to będzie fair. Że gdybym był na pani miejscu, to chciałbym, żeby ktoś mi powiedział prawdę.

– No i trochę chce pan skomplikować życie kochankowi żony – dodałam z krzywym uśmiechem.

– Fakt – przyznał. – Ale to chyba dość naturalne, prawda?

Zamierzał wyjść, ale go zatrzymałam. Nie chciałam być w takiej chwili sama. Poprosiłam, żeby wypił ze mną wino. Zgodził się i przyniosłam butelkę. A godzinę później – drugą.

Najpierw rozmawialiśmy o nich. Klara i Łukasz – jak się poznali, czy coś zauważyłam i kiedy. Opowiedziałam Ryśkowi, że właściwie to nie jestem zaskoczona, bo od dłuższego czasu czułam, że Łukasz był coraz dalej ode mnie.

– To samo u mnie – przytaknął, dolewając nam wina. – Myślałem, że to ta różnica wieku. Wiesz – już byliśmy na „ty” – że nie nadążam za młodszą kobietą.

– Ja też! – wykrzyknęłam. – Ciągle czułam się tak, jakbym musiała go doganiać! Oglądałam to co on, czytałam to co on, żeby być na bieżąco z trendami. W sumie to ja się musiałam ciągle dostosowywać do niego, nigdy na odwrót.

Co chwila któreś z nas mówiło „ja tak samo!”

Może doświadczenia par z dużą różnicą wieku zwykle są po prostu podobne? Przy trzeciej butelce wina przestaliśmy wałkować temat romansu Klary i Łukasza. Zrobiło nam się wesoło, zaczęliśmy wspominać coś z lat, które przypadały na nasze dzieciństwo.

– To były czasy! – Ryszard podniósł kieliszek jak do toastu. – Było ciężko, zimno i nieraz bez papieru toaletowego, ale przez to jesteśmy ostatnim twardym pokoleniem! Nasze zdrowie, Olu!

Stuknęłam się z nim kieliszkiem, a potem zaczęliśmy rozmawiać o dzieciach. On miał dwoje, z pierwszą żoną, już dorosłych. Ja miałam syna, którego urodziłam wcześnie i też już odchowałam.

– Klara absolutnie nie chciała dzieci – rzucił. – Miała na nie wręcz jakąś fobię. A Łukasz?

– Nie wiem – przyznałam. – Jest jeszcze młody, może od początku wiedział, że nie będzie ze mną zawsze i planował dzieci później? Teraz to widzę, traktował nasz związek jak przygodę, jakiś etap w życiu, ale to nie było dla niego to, co dla mnie…

Zrobiło mi się smutno i Ryszard mnie przytulił. To było miłe. Takie ludzkie, ciepłe. On chyba też to poczuł, bo położył dłoń na mojej głowie, żeby mocniej mnie przytulić. W tym momencie zazgrzytał zamek i w przedpokoju pojawił się Łukasz.

Na widok wina na stole i Ryszarda z wciąż napełnionym kieliszkiem, mój luby zrobił pytającą minę, ale grzecznie powiedział „dobry wieczór” i wyciągnął dłoń. Było jasne, że nie miał pojęcia, kim był nasz gość.

– Chyba już pójdę, Ola – Rysiek się podniósł, a ja zamarłam; nie chciałam zostawać sama z Łukaszem!

– Czekaj, masz tu mój numer, zadzwoń… yyy… jutro – powiedziałam szybko i zrozumieliśmy się bez słów.

Jutro. Po tym, jak on powie żonie, że się z nią rozwodzi, a ja porozmawiam z Łukaszem o jego zdradzie… Ale nie zadzwonił następnego dnia. Dopiero prawie po tygodniu, kiedy Łukasz już się wyprowadził, a ja mało nie zwariowałam z samotności i nerwów.

– Przepraszam, byłem kompletnie rozbity… – przyznał. – Ale już po wszystkim, pozew jest w sądzie, Klara wyprowadziła się przedwczoraj. Słuchaj, Ola, tak sobie pomyślałem… Żadnej presji, wiem, że to trochę głupie, ale… nie miałabyś ochoty na jeszcze jedną butelkę wina?

Może na początku tej historii ktoś mógł pomyśleć, że będzie ona o związku z młodszym mężczyzną, upadkach i wzlotach takiej relacji. Ale to był tak naprawdę tylko wstęp, bo prawdziwa historia miłosna zaczęła się w momencie, kiedy poznałam męża kochanki mojego chłopaka.

Z Ryszardem jestem już szósty rok. To mój partner, przyjaciel i człowiek, któremu ufam bardziej niż sobie. Jego dzieci i mój syn się lubią, spędzamy razem rozmaite okazje. O Łukaszu praktycznie zapomniałam, wiem, że on i Klara nie byli potem razem, najwyraźniej zakazany owoc stracił swój smak.

Ale mimo wszystko nie przekreśliłabym mojego związku z nim. Jestem mu nawet w jakiś sposób wdzięczna – przecież to tylko dzięki niemu (i jego zdradzieckiej naturze, ale to szczegół) poznałam mężczyznę mojego życia!

Czytaj także:
„Mąż wyjechał do pracy za granicę, a ja zdradziłam go na wiejskim festynie z kolegą ze szkoły. To nie może się nigdy wydać”
„Była żona mojego męża zachorowała na raka, na nas spadła opieka nad ich córką. Pasierbica zrobiła nam z życia piekło”
„Córka na czas studiów miała zamieszkać u mojej siostry. Szwagier wyrzucił ją z domu, bo... nie chodzi do kościoła”

Redakcja poleca

REKLAMA