„Rodzice traktują mnie jak swoją polisę na starość. Zainwestowali we mnie, więc mam ich niańczyć aż do śmierci”

młody mężczyzna fot. Getty Images, ONOKY - Eric Audras
„– Tak, wiem, jestem niewdzięcznikiem – skończyłem za ojca. – Ale może nadszedł czas, abyście dostrzegli, że nie żyję tylko po to, żeby realizować wasze plany. Nie mam swojego życia. – Wychowałaś potwora! – ojciec tym razem skierował swoje zarzuty w stronę matki, całkowicie pomijając fakt, że również miał swój wkład w ten proces”.
/ 14.03.2024 14:30
młody mężczyzna fot. Getty Images, ONOKY - Eric Audras

Kiedy tata wziął ślub z mamą, przekroczył już pięćdziesiątkę. Mama była od niego młodsza, ale zbliżała się do czterdziestki. Teraz rozumiem, jakim szczęściem było to, że przyszedłem na świat zdrowy. Ta niezwykła sytuacja od najmłodszych lat utrudniała mi życie. Prędko zdałem sobie sprawę, że moja rodzina jest nieco inna.

– Maciek, twój dziadek przyszedł po ciebie! – krzyczały inne dzieci, kiedy widziały mojego tatę.

Nie robiły tego ze złośliwości – mój ojciec wyglądał po prostu starzej niż wielu dziadków, którzy przychodzili po swoje wnuki.

– To nie jest mój dziadek, to jest mój tata! – odpowiadałem z irytacją.

Brakowało mi beztroski

Ciągle czułem ten rodzaj krępującego zawstydzenia, że mój ojciec nie był taki jak inni ojcowie. Moja mama także różniła się od matek moich rówieśników. Nie chodziło nawet o to, że mamy moich kolegów były od niej młodsze, ale o to, że były takie naturalne, przeciętne, serdeczne, a moja... Zawsze idealnie ubrana, chłodna, formalna i perfekcyjna. Nie pamiętam, aby kiedykolwiek przytuliła mnie do siebie, gdy byłem brudny, spocony, zmachany od zabawy. Zawsze najpierw starannie oczyściła mnie za pomocą chusteczek higienicznych. Nie miałem też dziadków, którymi mogłem się pochwalić, tak jak robili to moi koledzy.

– Spędziłem ferie na wsi i były niesamowite! – mówił Witek. – Razem z babcią dokarmialiśmy kaczki, a z dziadkiem wybieraliśmy się nad jezioro, gdzie nauczyłem się pływać.

– A moja babcia uszyła dla mnie cudowną sukienkę – dodała Zośka. – Byłyśmy też na rolkach, bo moja babcia jest niesamowita!

W takich sytuacjach odsuwałem się na boczny tor i udawałem, że to nie jest dla mnie interesujące, ale prawda jest taka, że smuciło mnie, że nie mogłem podzielić się własnymi historiami. Rodzice mojego taty zmarli, zanim się urodziłem, a rodzice mojej mamy byli już zbyt starzy, żeby spotkania z nimi kojarzyły mi się z przyjemnymi wspomnieniami. Wręcz przeciwnie. Rzadkie wizyty u nich wydawały mi się prawdziwą męką.

– Pamiętaj, musisz zachowywać się dobrze – zawsze mówiła mama. – Nie możesz robić hałasu czy biegać, to męczy dziadków.

W efekcie tego musiałem siedzieć niewzruszony przy stole i biernie brać udział w nudnych dyskusjach. To, że ja byłem zmęczony nie obchodziło nikogo. Co prawda, dziadkowie zawsze obdarowywali mnie dużą ilością słodyczy i jakimiś pieniędzmi, ale zdecydowanie wolałbym cieszyć się wspólną, beztroską zabawą. Wówczas nie miałem pojęcia, że sytuacja może się jeszcze pogorszyć.

Troska rodziców była przesadna

Zegar tykał, ja dorastałem, a moi rodzice stawali się coraz starsi. W pewnym momencie przestaliśmy się nawzajem rozumieć. "Nie doceniasz nas" – to zdanie od ojca słyszałem coraz częściej.

– Zrobiliśmy dla ciebie wszystko, a ty nie chcesz spędzić z nami czasu – mówił, gdy prosiłem o zgodę na weekendowy wyjazd ze znajomymi.

– To ryzykowne, Maciusiu – matka starała się mnie przekonać. – Nie masz pojęcia, jak bardzo bym się martwiła, że coś ci się może przydarzyć. Pamiętaj, jesteś dla mnie najważniejszy – dodawała argument, który według niej kończył dyskusję.

Więc siedziałem z nimi, nudząc się na śmierć. To fakt, troszczyli się o mnie, więc nie czułem braku niczego, oczywiście pomijając normalne relacje rodzinne, o których słyszałem tylko od przyjaciół. Mogli cieszyć się grą w piłkę z ojcami, brać udział w spływach kajakowych, rozmawiać o dziewczynach, a swoim matkom zwierzać się z tego, co ich dręczy, co się nie udało, czego spróbowali po raz pierwszy – czy to dotyczyło seksu, miłości, czy pierwszych doświadczeń z narkotykami.

Kiedy ja próbowałem podzielić się z nimi czymś, zasięgnąć rady, spotykałem się z barierą, pełnymi oburzenia spojrzeniami i szeregiem zakazów. "Wciąż masz na to czas", "teraz najistotniejsza jest edukacja", "zajmujesz się bzdurami", "nie jesteś świadomy, jak to jest szkodliwe" – tyle mieli do przekazania.

Trudno było nam się porozumieć

Ostatecznie przestałem próbować nawiązać z nimi porozumienie. Uświadomiłem sobie, że to jest bez sensu. Przepaść, która nas dzieliła, była nie do przebycia. Oddzielały nas dwie generacje, ale przecież nie byli moimi dziadkami. Byli to wykończeni, starzy rodzice, przytłoczeni obowiązkami, troską, nadzieją pokładaną w synu, niezdolni do odprężenia się i cieszenia z bycia rodzicem. 

Dla nich byłem wszystkim, byłem prezentem od losu. Dlaczego tego nie odczuwałem? Czułem się jakby mnie przygarnęli, a potem żałowali, ponieważ zrozumieli, że dzieci to przecież duże obciążenie, stały bałagan i nieustający powód do zmartwień – szczególnie kiedy nie są one lustrzanym odbiciem swoich spokojnych rodziców.

Zacząłem się oddalać od nich, zanurzać się w świecie gier, filmów sensacyjnych, a następnie sportu. Treningi stały się dla mnie sposobem na uwolnienie od nadmiernej opiekuńczości rodziców, ich ciągłych narzekań, denerwujących nakazów i zakazów.

Nie byli dla mnie wzorem do naśladowania

Trener koszykówki szybko dostrzegł mój problem i delikatnie mnie prowadził. Byłem pod wrażeniem nie tylko jego kondycji fizycznej, ale również życiowej mądrości. W krótkim czasie stał się dla mnie mentorem.

Czułem dumę, że znalazłem w nim mądrą, starszą – ale nie za bardzo – osobę, która pomagała mi zrozumieć skomplikowane sprawy życiowe. Starałem się go naśladować, marząc, że kiedyś będę taki jak on: silny, zdolny do radzenia sobie, aktywny. I że będę prowadził życie zupełnie odmienne od tego, które prowadzili moi rodzice, spędzając czas przed telewizorem lub na nudnych, bezowocnych dyskusjach.

Możliwe, że moi rodzice zauważyli, że inna osoba stała się dla mnie autorytetem, dlatego postanowili odzyskać moje zainteresowanie.

Wspólne wakacje były koszmarem

Zaproponowali mi wyjazd do Portugalii na zakończenie liceum. Miałem dużo nadziei związanych z tą podróżą, ale niestety spełniły się moje obawy.

Na początku przeprowadziliśmy długie rozmowy na temat wyboru kurortu, który według mamy musiał mieć strefę SPA. Następnie rozpoczęły się nieskończone wycieczki po sklepach, które miały na celu uzupełnienie mojej letniej garderoby. Efekty tych zakupów były żałosne, wręcz śmieszne. Widok taty w modnych ubraniach i czapce, która miała zakrywać łysinę, a mamy w bikini w panterkę, był nieco żenujący. Już wtedy wiedziałem, że te dwa tygodnie spędzone wspólnie na wakacjach będą kolejnym niepowodzeniem. Brak luzu, brak spontaniczności...

Miałem rację. Wciąż obserwowany czułem się niezręcznie. Zazdrosnym okiem patrzyłem na grupy młodych ludzi, którzy swobodnie przemieszczali się po plaży z plecakami i karimatami. Pili najtańsze wino i jedli bagietki, ale byli wolni. Ja, siedząc na tarasie hotelu, delektowałem się wyśmienitą sangrią, ale musiałem zrezygnować z szaleństwa w klubach i z nocnego spaceru po uroczych uliczkach. Nawet próby wypłynięcia na morze nie powiodły się.

– Uważaj na te podwodne prądy, nie zdążysz się zorientować, a one cię pochłoną i zginiesz – oznajmił ojciec z pewnością w głosie.

– Możesz skorzystać z basenu – zaproponowała matka.

Na widok buntowniczego błysku w moich oczach, dodała w typowy dla niej sposób:

– Wiesz przecież, że dla mnie jesteś całym światem. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby ci się coś przydarzyło, mój drogi synu! Kocham cię tak bardzo.

W końcu nie wytrzymałem

Miałem już dość tego ich "masz pozwolenie, nie masz pozwolenia", "to jest przyzwoite, to jest nieprzyzwoite". Byłem zmęczony słuchaniem, jak mówią, że jestem ich wszystkim, a jednocześnie niewdzięcznym dzieckiem. Odliczałem dni do końca mojego pobytu i cicho się uśmiechałem, wyobrażając sobie ich zdziwione twarze, kiedy im powiem, że wybieram się na studia do Berlina. Chciałem studiować jak najdalej od nich, cieszyć się niezależnością, marzyłem o tym, aby w końcu podejmować własne decyzje i doświadczać na własną rękę sukcesów i porażek.

Na całe szczęście byłem w stanie podjąć taką decyzję, nie martwiąc się o finansową opinię rodziców. Odejście mojego dziadka od strony matki kilka lat temu zaowocowało pewną sumą pieniędzy, którą przekazał mi, jako swojemu jedynemu wnukowi, z zamiarem jej przeznaczenia na kształcenie po osiągnięciu pełnoletności.

Byli wściekli

Stąd, kiedy po powrocie z tych koszmarnych wakacji poinformowałem rodziców o swojej decyzji, doszło do wybuchu.

– Jak ty to sobie wyobrażasz? – mama była wstrząśnięta. – Nie masz sumienia!

Przez ostatnie lata stała się nerwowa i łzawa. Ciągle miała pretensje do wszystkich, o wszystko.

– Czy po tym, co dla ciebie zrobiliśmy, zostawisz nas samych? – ojciec był wściekły.

– To jest nieakceptowalne!

Z czasem stawał się coraz bardziej autokratyczny i uparty. Jako para byli trudni do strawienia.

– Nie potrzebuję już waszej aprobaty – odparłem, tonem nieco radosnym. – Jestem pełnoletni.

– Ty jesteś...

– Tak, wiem, jestem niewdzięcznikiem – skończyłem za ojca. – Ale może nadszedł czas, abyście dostrzegli, że nie żyję tylko po to, żeby realizować wasze plany. Nie mam swojego życia.

– Wychowałaś potwora! – ojciec tym razem skierował swoje zarzuty w stronę matki, całkowicie pomijając fakt, że również miał swój wkład w ten proces.

– Maciusiu, zrób coś – jęczała matka, rozmazując łzami swój makijaż. – Z każdym dniem jesteśmy coraz starsi, liczyliśmy na twoje wsparcie, opiekę...

Tym razem nie ustąpiłem

Po tych słowach nastała cisza. Czas wypełniony oczekiwaniem na moją porażkę. W ich spojrzeniach dostrzegałem iskrę nadziei, że jak zawsze ustąpię, poddam się ciężarowi poczucia winy i wdzięczności. Za istnienie, które mi ofiarowali. Za to, że jestem dla nich wszystkim.

Zaczęło mnie zastanawiać, czy od chwili, kiedy przyszedłem na świat, nie byłem dla nich rodzajem polisy na starość. Czyżby myśleli egoistycznie, że wszystko, co zainwestowali we mnie, powinno im się zwrócić z zyskiem? Uświadomiłem sobie, że mój ojciec jest już po siedemdziesiątce i jego zdrowie coraz bardziej się pogarsza. Moja matka niby "trzyma się", stara się wyglądać młodo, ale widziałem, że stopniowo gubi się w rzeczywistości. Nie potrafi obsługiwać nawet nowego telefonu komórkowego, więc jak mogłaby sobie radzić z życiem bez mojej obecności?

Widok przyszłości napawa mnie strachem. Nie posiadam starszego brata czy siostry, na których mogłabym polegać. Jestem samotny. Zamiast rozkoszować się młodością, odkrywać nowych ludzi i świat, zakładać rodzinę, będę zmuszony poświęcić swój czas i troszczyć się o starzejących się rodziców, którzy stają się coraz bardziej niesamodzielni. I czuję, jak rośnie we mnie bunt.

Czy ktoś zapytał mnie o moje zdanie? Czy ktoś pozwolił mi wybrać? To przecież oni postanowili na tak późne macierzyństwo i ojcostwo, więc dlaczego to ja mam ponosić konsekwencje? Na krawędzi dojrzałości nie jestem gotów do tak dużych zobowiązań. Kocham swoich rodziców, ale ich oczekiwania są zdecydowanie zbyt duże. Jeśli jestem ich darem od przeznaczenia, dlaczego muszę za to płacić? Dlaczego ciągle muszę im dziękować za to, że się urodziłem? Oczekują, że będę ich niańczył aż do śmierci, rezygnując ze swojego życia, które jeszcze dobrze się nie zaczęło. Tak nie może być.

Czytaj także: „To miał być wyjątkowy prezent, ale nie podołałem. Zamiast weselnych dzwonów usłyszałem nadjeżdżający anielski orszak”
„Dziadkowie mnie wydziedziczyli przez plotkę mojej siostry. Intrygi tej łajdaczki nie powstydziłby się twórca fantasy”
„Nie miałam prawa głosu w sprawie swojego wesela. Wszystko zaplanowała teściowa, łącznie z bielizną na noc poślubną”

Redakcja poleca

REKLAMA