„Dziadkowie mnie wydziedziczyli przez plotkę mojej siostry. Intrygi tej łajdaczki nie powstydziłby się twórca fantasy”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Moja siostra Magda od dawna opowiadała jej, że mam w życiu ogromne problemy, jestem zadłużona i tylko czekam, aż wpadnie mi w łapy spadek w postaci nieruchomości, żeby jak najszybciej sprzedać go za bezcen i pozbyć się wszystkich rodzinnych pamiątek”.
/ 12.03.2024 19:15
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61

Nie wierzę, że własna siostra mogła zrobić mi takie świństwo. I to w imię czego? Pieniędzy? Mieszkania w centrum miasta bez kredytu? No tak, dla niektórych to może najważniejsze rzeczy na świecie.

Magda zawsze szła po trupach do celu

Od najmłodszych lat byłyśmy z siostrą jak ogień i woda. Ona – przebojowa, głośna, towarzyska i aż nazbyt pewna siebie. Ja – cicha, wycofana, skupiona na celach. Często czułam się niesprawiedliwie traktowana przez naszych rodziców czy dziadków. Z jednej strony to ja byłam zawsze tą bezproblemową, grzeczną, obowiązkową i poukładaną, a ona tą siejącą zamęt, buntującą się i sprawiającą problemy, a jednak i tak miałam wrażenie, że to wobec niej wszyscy żywią cieplejsze i bardziej szczere uczucia.

Magda była trudna, ale miała też niezwykły talent do zjednywania sobie ludzi. Najpierw doprowadzała kogoś do szału, a godzinę później rozbawiała tę samą osobę do łez. Wiedziała, jak podejść ludzi, miała charyzmę i jakiś urok osobisty, co dawało jej w życiu dużo więcej niż moja solidność i pracowitość.

To też mnie frustrowało: ja potrafiłam się uczyć przez cały tydzień i dostać czwórkę z odpowiedzi, a ona tak czarowała nauczyciela, że dawał jej piątkę, mimo że właściwie niewiele wiedziała. Miałam wrażenie, że wszystko przychodzi jej łatwiej, mimo że znacznie mniej się stara. Niestety, tak właśnie wyglądał świat: premiował i doceniał osoby takie jak moja siostra, a mnie wiecznie spychał na dalszy plan, bo byłam „solidna, ale niewidoczna”.

– Madzia została królową balu na studniówce! Jest chyba najpopularniejszą dziewczyną w szkole – chwaliła się koleżankom z pracy matka, jednocześnie zupełnie pomijając, że na tej samej studniówce ja dostałam nagrodę za najlepszą frekwencję.

Przez długi czas bardzo mnie to bolało, ale niestety musiałam się oswoić z faktem, że zawsze będę schowana w cieniu siostry – dopóki tylko będę się znajdować w jej otoczeniu. Po szkole szybko się wyprowadziłam się z domu i nieco ograniczyłam kontakty z rodziną. Nie byliśmy w żadnym jawnym konflikcie, ale po prostu chciałam się od nich zdystansować i zobaczyć, jak będzie mi się żyło zupełnie na własną rękę – w świecie, w którym ludzie znają tylko mnie i nie mogą porównać mnie do mojej siostry.

Po prostu robiłam swoje

Życie bez obciążenia w postaci mojej rodziny okazało się być wyzwalające, chociaż niestety szybko przekonałam się, że i w dorosłym świecie, i w środowisku zawodowym, nadal uwielbiane są osoby o charakterze i usposobieniu mojej siostry. Zawsze pilnie się uczyłam i wykonywałam porządną, rzetelną robotę bez zająknięcia, a jednak awansowały koleżanki, które głośniej krzyczały o tym, jak to są zapracowane, lepiej się sprzedawały i oczarowywały towarzystwo olśniewającymi stylizacjami i okrągłymi słówkami.

– Nie mogę tego znieść! Czy naprawdę ludzie, którzy ciężko pracują i mają kompetencje, nie mają szans z pozerami i krzykaczami? – żaliłam się któregoś wieczoru przyjaciółce.

– To straszne, ale tak to chyba wygląda... – westchnęła. – Niestety, w dzisiejszym świecie musisz umieć się zareklamować i rozpychać łokciami.

Ja nie umiałam. Ale oczywiście umiała Magda, która mimo rzucenia studiów i braku jakiegokolwiek dyplomu, wkręciła się do jakiejś agencji reklamowej, gdzie szybko pięła się po szczebelkach kariery. Umiała to, czego ja nie potrafiłam: poprosić o awans, zagrozić odejściem, gdy czuła się niedoceniana i zadbać o swoje. Nietrudno się więc domyślić, że szybko zaczęła zarabiać znacznie więcej ode mnie, czym, naturalnie, stale zachwycali się nasi krewni.

– Aj, z tej Madzi to zawsze ziółko było, ale proszę, umie sobie dziewczyna w życiu poradzić – chichotali z podziwem dziadkowie.

– To prawda, o Magdę się nie martwię, wszędzie sobie poradzi. Tylko ta nasza Asia taka wycofana, niezaradna... – wzdychała matka z udręczoną miną.

Doprowadzało mnie to do szału, bo przecież radziłam sobie w życiu bez ich pomocy. Pewnie, nie chwaliłam się drogimi torebkami i luksusowymi wakacjami tak, jak moja siostra, ale sama opłacałam mieszkanie i wszystkie rachunki i nigdy nie prosiłam rodziców o żadne pieniądze. A jednak to z Magdy byli dumni, a nie ze mnie. No cóż, po raz kolejny doceniona została osoba, która robi wokół siebie więcej szumu...

Magda dbała o swoje interesy

Pomimo dobrych zarobków i bezpiecznej pracy, Magda i tak nieustannie narzekała. Dalej jej było wszystkiego mało, ceny mieszkań były drogie, a szampan w nadmorskim kurorcie za ciepły...

– Taka jest ta gospodarka, że kupić mieszkanie w dzisiejszych czasach równa się z cudem! – jęczała.

– Ano tak... – przyznałam jej rację. – Ale trudno, trzeba się cieszyć z tego, co się ma. Stać cię przecież na wygodne życie – pocieszałam ją.

– No dobra, ale czy mieszkanie nie jest podstawową potrzebą? Mam całe życie mieszkać w wynajmowanym? – żaliła się.

– Wiele ludzi na świecie tak żyje i nie narzeka – skwitowałam.

– Nie ma opcji, nie będę co końca życia ładować komuś w kieszeń, a już nie daj Boże wychowywać dzieci w mieszkaniu, z którego w każdej chwili można mnie wyrzucić! – zarzekała się.

Wzruszyłam tylko ramionami i zmieniłam temat. Fakt, rodziców nie było stać na kupno mieszkań dla nas, ale jakoś nigdy nad tym nie ubolewałam. Starałam się cieszyć tym, co mam i nie dać się wkręcić w szaleńczą pogoń za kupowaniem, posiadaniem i zarabianiem coraz to większych pieniędzy.

Miałam jednak z tyłu głowy, że dziadkowie obiecali nam kiedyś, że przepiszą na mnie i na Magdę swoje mieszkanie w bardzo dobrej dzielnicy stolicy. Osiemdziesiąt metrów kwadratowych w odnowionej kamienicy było nie lada gratką. Oczywiście, nie wyczekiwałam momentu, w którym nieruchomość stanie się moja, bo przecież to było równoznaczne z odejściem dziadków z tego świata, ale wiedziałam, że gdzieś tam kiedyś będę miała jakieś małe zabezpieczenie.

„Jeśli podzielimy się mieszkaniem, skapnie nam co najmniej po kilkaset tysięcy... Można już z tego kupić kawalerkę w małej miejscowości, a może mieć na solidny wkład własny w coś innego”, myślałam czasem. W życiu nie spodziewałam się, że padnę ofiarą intrygi Magdy...

Wszystkiego dowiedziałam się od kuzynki

Pewnego dnia otrzymałam telefon od dalekiej kuzynki, która była prawniczką. Była zawstydzona, jakby miała mi do powiedzenia coś wyjątkowo niezręcznego.

– Asia, słuchaj, ja tylko chciałam ci powiedzieć, że... Twoi dziadkowie zgłosili się do mnie z prośbą o wydziedziczenie cię. Chodzi o spadek w postaci tego mieszkania... – mówiła nieśmiało i łagodnie Karolina.

– Co ty opowiadasz? Niby dlaczego? Przecież to jakieś bzdury! – oburzyłam się natychmiast.

– Niestety nie... Słuchaj, ja nie jestem co do tego przekonana i, oczywiście, jeśli ja tego nie zrobię, to mogą sobie znaleźć innego prawnika, ale coś mi tu śmierdzi. Czuję się w obowiązku, żeby ci o tym opowiedzieć... – westchnęła i streściła mi swoją niedawną rozmowę z moją babcią.

Otóż babcia zadzwoniła do Karoliny bardzo rozjuszona. Okazało się, że moja siostra Magda od dawna opowiadała jej, że mam w życiu ogromne problemy, jestem zadłużona i tylko czekam, aż wpadnie mi w łapy spadek w postaci nieruchomości, żeby jak najszybciej sprzedać go za bezcen i pozbyć się wszystkich rodzinnych pamiątek.

– Mówiła, że ponoć wyznałaś, że nie zależy ci na żadnych sentymentach i że już wyliczasz, ile mogłabyś wziąć za kolekcję przedwojennej biżuterii babci... To zupełnie nie brzmiało mi jak ty, więc postanowiłam, że to zweryfikuję, ale niestety, dziadkowie dali się chyba zupełnie omotać Magdzie – oznajmiła kuzynka.

– Nie wierzę! Co za bzdury! Przecież to wszystko jakieś absolutne kocopoły! Ona po prostu chce zagarnąć to mieszkanie dla siebie, bo wiecznie jej wszystkiego mało! – wściekałam się.

– Wiesz, dziadkowie są już coraz starsi, może trochę niedomagają, może łatwo ich sobie okręcić wokół palca, szczególnie gdy ma się do tego taki talent jak Magda, ale słuchaj, jeśli pójdą z tym do innego prawnika, to ja ci pomogę... – zaproponowała wielkodusznie Karolina.

– Dziękuję ci bardzo, możliwe, że skorzystam. Dziękuję też, że zadzwoniłaś, ale muszę już kończyć. Chyba czas, żebym poważnie rozmówiła się ze swoją siostrą... – odparłam gniewnie i zakończyłam rozmowę, po czym wybrałam numer tej przebrzydłej zdrajczyni.

Jeszcze mnie popamięta!

Czytaj także:
„Mąż zdradził mnie z byłą i przypadkiem zrobił jej dziecko. Wyrzucił mnie ze swojego życia jak zepsutą zabawkę”
„Po śmierci męża okazało się, że zdradzał mnie na prawo i lewo. Wszyscy wiedzieli oprócz mnie i nie pisnęli słowa”
„Związek na odległość to jakaś pomyłka. Wymarzony facet był tuż obok, a traciłam czas na byle kogo”

Redakcja poleca

REKLAMA