„Rodzice przy rozwodzie podzielili nas jak sprzęt kuchenny. Obrzydzałam życie kochankom ojca, by odzyskać mamę i brata”

Smutne młode rodzeństwo fot. iStock by Getty Images, Galina Zhigalova
„W przeddzień mojej przeprowadzki postanowiłam zawrzeć z bratem pewną umowę. – Słuchaj, mam taki pomysł. Ja będę odganiać wszystkie kobiety, które pojawią się w życiu taty, a ty odstraszysz każdego faceta, który spróbuje poderwać mamę. Co ty na to?”.
/ 07.10.2024 22:00
Smutne młode rodzeństwo fot. iStock by Getty Images, Galina Zhigalova

Razem z Jankiem przyszliśmy na świat jako bliźnięta. On jest ode mnie młodszy o jakieś dwie minuty, ale za to zdecydowanie częściej wykazuje skłonność do zapominania o różnych rzeczach, obrażania się o byle co, notorycznego spóźniania się i wielu innych cech, które niekoniecznie stawiają go w dobrym świetle.

Z drugiej strony jestem absolutnie przekonana, że gdyby ktoś go zapytał o to, jaka jestem jako siostra, bez chwili wahania powiedziałby, że mam słabą pamięć, robię z igły widły, nigdy nie przychodzę na czas i również posiadam mnóstwo innych, niezbyt pozytywnych cech. Ogólnie mówiąc, mimo że nie przypominamy siebie nawzajem jak dwie krople wody, to nasze charaktery są niemal identyczne.

Wciąż się kochają, nie mam wątpliwości

Chodziliśmy wtedy obydwoje do piątej klasy szkoły podstawowej, jednak nadal dzieliliśmy jeden pokój. Mama co prawda wspominała, że już najwyższa pora, abyśmy mieli swoje własne miejsca do spania, ale wiązało się to po pierwsze z remontem naszego poddasza, a po drugie… zarówno ja, jak i Jasiek nie chcieliśmy za bardzo się rozdzielać. Zawsze mieliśmy jakieś tematy do przegadania i łatwiej było nam to robić, śpiąc w jednym pokoju. Zupełnie jak tego dnia, kiedy już leżeliśmy w swoich posłaniach, a w zasadzie w jednym piętrowym łóżku. Ja spałam na górze, a mój braciszek na dole. Byłam już prawie pogrążona we śnie, gdy nagle Janek odezwał się do mnie:

Z naszymi rodzicami coś jest nie tak.

Zaskoczył mnie tym tematem. Usiadłam na pościeli.

– O co ci chodzi?

– Serio nie dostrzegłaś, że od tygodnia nie odzywają się do siebie?

– Przecież to nic nowego. Czemu miałoby to być zastanawiające?

– Tym razem jednak – w tonie jego głosu wyczułam zdecydowanie – sprawa wygląda poważnie.

– O czym dokładnie mówisz? – byłam zdezorientowana.

Doszły mnie słuchy, że myślą o rozwodzie.

Przyznaję, że w tamtej chwili totalnie odebrało mi mowę.

– Daj spokój, przecież są w sobie zakochani po uszy. Nie opowiadaj bzdur, bo coś wygadasz.

– Przekazuję tylko to, co zauważyłem.

– W takim razie przestań się w nich wpatrywać.

Czułam wściekłość. W moim otoczeniu mnóstwo rówieśników doświadczyło rozwodu rodziców – za nic nie chciałam dołączyć do tego grona. Co więcej, miałam pewność, że Janek opowiada bzdury. Nie pierwszy raz puszczał wodze fantazji i plótł trzy po trzy. Możecie być pewni, że dzieci na bank wyczują, czy rodzice darzą się prawdziwą miłością, czy tylko grają. Moi naprawdę się kochali, ale jednocześnie coś im przeszkadzało w porozumieniu.

Tylko co to było?

Jako mała dziewczynka nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego dwoje ludzi ma problem z osiągnięciem porozumienia. Dopiero gdy wydoroślałam, zdałam sobie sprawę, że prawdziwą przeszkodą okazywała się nadmiernie rozdmuchane ego: „Czemu ja mam być tą osobą, która pójdzie na ustępstwa? Niech to ona (lub on) wykona pierwszy ruch”, „Możliwe, że nie jestem bez winy, ale wcale nie musiał (musiała) mi tego wytykać, a już na pewno nie w obecności moich rodziców, którzy i tak nie cenią mnie zbyt wysoko”, „No tak, czemu moi rodzice bardziej przepadają za nią (nim) niż za mną?”… i niezliczona ilość podobnych wątpliwości, zastrzeżeń, pytań oraz mniej lub bardziej naciąganych żali.

Po tylu wspólnie spędzonych latach, nasi rodziciele wciąż nie pojęli, że aby utrzymać zdrowe i zgodne małżeństwo, potrzebne są kompromisy. Kolejną rzeczą, której nie udało im się opanować, było puszczanie w niepamięć dawnych urazów i wybaczanie sobie nawzajem. Przeciwnie, pozwalali by drobne, codzienne żale narastały w ich głowach. Po długim czasie niewyrzucone do kosza, przysłoniły widok na ich małżeńską przyszłość. W rezultacie obydwoje zaczęli wspominać o rozwodzie. Dziś nie dojdziemy już do tego, które z nich pierwsze wypowiedziało to słowo w gniewie, ale pewnej niedzieli, po rodzinnym obiedzie, rodzice zatrzymali nas przy stole.

– Joasiu, Janku, chcielibyśmy powiedzieć wam coś ważnego – odezwała się mama.

Ja i tata, brat i mama. Dlaczego tak?

Przeczuwałam, że zanosi się na coś ważnego. W jej oczach widziałam delikatny blask łez, a dłonie ewidentnie jej drżały, choć próbowała nad nimi zapanować. Mam absolutną pewność, że gdyby tato wtedy powiedział: „Wstrzymaj się, nie zgadzam się na to. Kocham cię i nie chcę, abyśmy się rozdzielali” – to nasza rodzina uniknęłaby tych wszystkich perturbacji. On jednak milczał jak zaklęty. Jemu również ręce się trzęsły, także usiłował zamaskować łamiący się głos, ale nie potrafił wykrztusić tego „wstrzymaj się”.

– Pragniemy was poinformować – tata kontynuował temat przerwany przez mamę – że zdecydowaliśmy się zakończyć nasz związek. Ja razem z Joasią przeprowadzimy się do mieszkania odziedziczonego po dziadkach, a Janek zostanie tutaj z mamą.

– A czemu nie na odwrót? – dociekał mój brat, który zawsze lubił namieszać.

Taka jest nasza decyzja – mama szybko ucięła dyskusję. – Nie ma sensu tego dalej roztrząsać.

No i faktycznie, po upływie miesiąca nasza rodzinka rozdzieliła się na dwie części. Tata był za bardzo pobłażliwy wobec Janka, a mama wobec mnie, więc stwierdzili, że dla naszego dobra lepiej będzie się nami „podzielić” w taki sposób. Oczywiście wszystko to robili w trosce o nas.

Wszystko zostało ustalone przez rodziców: podział mebli, harmonogram spotkań ze mną i bratem, finansowanie edukacji i innych kosztów związanych z opieką. Jednak nie uwzględnili naszej opinii. A ta znacznie różniła się od ich stanowiska. Nie chodziło już nawet o ratowanie ich związku, bo przecież jasne było, że popełniają błąd. Tu szło również o nas – nie byliśmy przygotowani na rozłąkę. Na litość boską, jesteśmy bliźniakami! Czyżby nasi rodzice nie pojmowali, co to oznacza?

Musieliśmy jakoś to zorganizować

Tak więc w przeddzień mojej przeprowadzki postanowiłam zawrzeć z moim bratem pewną ważną umowę.

– Słuchaj, mam taki pomysł. Ja będę odganiać wszystkie kobiety, które pojawią się w życiu taty, a ty odstraszysz każdego faceta, który spróbuje poderwać mamę. Co ty na to?

– Nie za bardzo przepadam, gdy ktoś mi coś nakazuje – mój brat skrzywił się nieznacznie, a mnie już korciło, żeby dać mu po łbie.

– Halo, jestem od ciebie starsza, zapomniałeś? To chyba wystarczający powód, nie sądzisz?

– Tylko o dwie minuty – wymamrotał pod nosem.

– No to sam coś lepszego wymyśl – zdenerwowałam się nie na żarty.

Stanęło na tym, co ja wymyśliłam, bo w sumie, jakie inne wyjście było? Ja miałam mieć oko na tatę, a Janusz na mamę.

– Ale wiesz, powinniśmy im ciągle powtarzać – Janek jednak dorzucił swoje spostrzeżenia – że jedno ciągle wspomina o drugim i za nim tęskni. Ty będziesz mówiła tacie, a ja mamie...

– Ale skąd będziemy wiedzieć, że naprawdę za sobą tęsknią? – moja reakcja też nie była zbyt błyskotliwa.

Rozumiesz, co to znaczy „wmawiać”? Ja będę opowiadał mamie, że gdy ostatnio z tobą gadałem przez telefon, powiedziałaś mi, że ojciec wzdycha do niej, a ty... Kumasz bazę?

Faktycznie, to stanowiło niezły dodatek do mojego zamysłu. I tak się zaczęło. Przez pierwszy kwartał zarówno tata, jak i mama trzymali się dzielnie. Co więcej, sprawiało wrażenie, że radzą sobie świetnie w pojedynkę. Przyznaję, że odrobinę mnie to wystraszyło. Jednak z biegiem czasu ojciec zaczął popadać w melancholię. Z mamą działo się podobnie, przynajmniej według tego, co mówił mi Janek. Już zaczynałam się cieszyć, kiedy pewnego razu tata przyprowadził do mieszkania swoją znajomą z pracy, jak mi ją oficjalnie zaprezentował.

Przyjdzie tylko na kawę – w tonie taty dało się wyczuć entuzjazm. – Chce poznać moją wspaniałą córkę. Obiecujesz, że będziesz się dobrze zachowywać?

Przytaknęłam ruchem głowy, jednocześnie knując w duchu, że tak ją przegonię, iż ponownie się u nas nie pojawi. Choćby na łyk wody, a co dopiero na kawę.

Zdenerwował się, a potem wybuchnął śmiechem

Kiedy tamtego dnia wieczorem szykowałam się najlepiej jak umiałam, siedząc u siebie, tata zawołał mnie, abym poszła przywitać panią Krysię. Opuściłam swój pokój, a pani Krysia na mój widok wrzasnęła przerażona. Moja głowa owinięta była bandażem, który od spodu tak nasączyłam keczupem, że z zewnątrz przebijała się wspaniała czerwień plamy.

Tata podbiegł do mnie przerażony, wykrzykując: „Co się stało?!”. W tym momencie odparłam, że to mama (jego małżonka, z którą nie zamierza wziąć rozwodu) mnie zbiła.

– Wpadła w złość, bo nie dajesz pieniędzy na alimenty Janka – wymownie pokazałam palcem na ojca. – A Janek schodzi na złą drogę, słyszałeś? – pogrążyłam go jeszcze bardziej. – Ostatnio się włamał do apteki. Tym razem to już na sto procent wyląduje na parę lat w poprawczaku! – dokończyłam wypowiedź i wybuchnęłam płaczem.

Przerażona kobieta ulotniła się z naszego mieszkania w błyskawicznym tempie. Tata na początku kipiał ze złości, ale stopniowo emocje opadały, a zamiast nich pojawił się dobry humor. Wyszło na jaw, że wcale nie stracił zdolności trzeźwego osądu sytuacji. Nie zwlekając ani chwili, chwycił za słuchawkę i wykręcił numer do mamy...

Janek także wyciął jej niezły numer. Zagadnął na mieście do jej znajomego, który akurat szedł z nią z pracy. Poprosił go o stówkę na jakiś konkretny trunek, bo wybierał się potańczyć i miał ochotę nieźle się zabawić. Matka oniemiała ze zdumienia, a facet czym prędzej się ulotnił. Nasi rodzice zdecydowali się do siebie wrócić po dwóch miesiącach. Strasznie się za sobą stęsknili i doszli do wniosku, że warto postarać się dla dobra familii.

Kiedy patrzę wstecz, dochodzę do wniosku, że ta separacja była konieczna dla nich obojga. Pojęli, że trzeba umieć przebaczać sobie nawzajem małe potknięcia, które z upływem czasu mogą nas przytłoczyć niczym góra piasku usypana z drobinek. Ten okres w ich życiu miał też duże znaczenie dla mnie i mojego brata – obydwoje poczuliśmy powołanie do aktorstwa. Aktualnie kształcimy się w tym kierunku, więc jak mówią rodzice, cytując siebie nawzajem, jest szansa, że kiedyś „coś z nas będzie”.

Joanna, 22 lata

Czytaj także:
„Szwagierka wiecznie podrzuca mi swoje dzieci jak kukułka. Uznaje, że rodzina musi się poświęcać dla wspólnego dobra”
„Mąż nie mógł dać mi tego, co kochanek dał mi za pierwszym razem. Teraz nie wiem, kto naprawdę jest tatusiem mojej córki”
„Moja dorosła córka jest przyklejona do telewizora. Zaraz zapuści korzenie w wersalce i nigdy się nie wyprowadzi”

Redakcja poleca

REKLAMA