„Mąż nie mógł dać mi tego, co kochanek dał mi za pierwszym razem. Teraz nie wiem, kto naprawdę jest tatusiem mojej córki”

matka z dzieckiem fot. iStock by Getty Images, monkeybusinessimages
„Michał od miesięcy żył jak obok mnie. Oddalał się coraz bardziej, a ja zaczęłam tracić nadzieję, że kiedykolwiek odzyskamy to, co kiedyś nas łączyło. A Adam był w stanie przywrócić we mnie uczucia, o których myślałam, że już dawno odeszły”.
/ 06.10.2024 18:30
matka z dzieckiem fot. iStock by Getty Images, monkeybusinessimages

Od lat z Michałem staraliśmy się o dziecko. Na początku było w nas mnóstwo nadziei. Wierzyłam, że in vitro to nasza szansa, że kiedyś uda nam się zostać rodzicami. Jednak z każdą kolejną nieudaną próbą zaczęliśmy się od siebie oddalać. Michał coraz częściej wracał późno z pracy, zamykał się w sobie, a ja czułam, że znikam w tej pustce. Starałam się być silna, ale byłam zmęczona. Czułam, jak nasze małżeństwo powoli się rozpada, a ja. potrzebowałam czegoś więcej.

Obwinialiśmy się nawzajem

Kolejny negatywny test ciążowy stał się dla nas ostatecznym ciosem. Michał nie wytrzymał. Pamiętam tę kłótnię, jakby wydarzyła się wczoraj. Rzucał słowa pełne rozpaczy, a ja nie mogłam go uspokoić. Wtedy po raz pierwszy poczułam, że coś się między nami na zawsze zmieniło.

– Ile razy jeszcze będziemy przez to przechodzić? To wszystko nie ma sensu! – rzucił, chodząc po salonie z rękami w kieszeniach, jakby chciał uciec od tej rozmowy.

– Nie mów tak. Przecież to nasze marzenie… – próbowałam go uspokoić, choć w moim głosie brakowało już pewności.

– Czy to nadal nasze marzenie? Bo ja już nie wiem, czego chcę – usiadł na kanapie, opierając głowę o dłonie.

Te słowa mnie bolały, ale nie miałam siły walczyć. Oboje byliśmy na skraju wytrzymałości. Przestaliśmy się rozumieć. Kiedy Michał wyszedł z domu, żeby ochłonąć, zostałam sama w pustym mieszkaniu, z ciszą, która była bardziej przerażająca niż jego krzyk.

Nie powinnam była, ale zadzwoniłam do Adama, mojej miłości z czasów liceum, z którym niedawno odnowiliśmy kontakt. Potrzebowałam kogoś, kto mnie wysłucha, kto przypomni mi, że nadal jestem ważna, że istnieje we mnie coś więcej niż tylko rozczarowanie i ból. Nie planowałam niczego złego, ale potrzebowałam ucieczki.

On mnie rozumiał

– Co się dzieje? – zapytał spokojnie, a ja czułam, jak jego głos przenika mnie, jak ukojenie, którego Michał nie potrafił już mi dać.

– Po prostu… chciałabym zobaczyć jakąś przyjazną twarz – wyszeptałam, ledwo powstrzymując łzy.

Spotkania z Adamem były jak powiew świeżości. Wiedziałam, że to, co robimy, jest złe. Nie powinnam była przekraczać granicy, ale z każdym kolejnym spotkaniem czułam, jak opuszczały mnie wszystkie lęki. Frustracje i smutek znikały, jakby ich nigdy nie było. Adam przypominał mi o młodości, kiedy wszystko wydawało się łatwiejsze, mniej skomplikowane.

Tamtego wieczoru spotkaliśmy się w małej kawiarni na obrzeżach miasta. Siedzieliśmy naprzeciw siebie, Adam nachylił się ku mnie, patrząc mi prosto w oczy.

– Jak długo jeszcze będziesz się oszukiwać? – zapytał cicho.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nie byłam szczęśliwa, to prawda. Michał od miesięcy żył jak obok mnie. Oddalał się coraz bardziej, a ja zaczęłam tracić nadzieję, że kiedykolwiek odzyskamy to, co kiedyś nas łączyło. A Adam był w stanie przywrócić we mnie uczucia, o których myślałam, że już dawno odeszły.

– Nie powinniśmy tego robić – szepnęłam, choć sama nie wierzyłam w te słowa.

Adam chwycił mnie za rękę i ścisnął delikatnie. Jego dotyk przypomniał mi, jak bardzo brakowało mi bliskości.

– Jeśli to nie powinno się dziać, dlaczego tu jesteś? – zapytał spokojnie, a ja spuściłam wzrok.

Nie miałam na to odpowiedzi

Tej nocy stało się to, czego bałam się najbardziej. Zaszłam za daleko. W jego ramionach czułam radość, ale zaraz po tym przyszło poczucie winy. Wiedziałam, że muszę to zakończyć. Zrobiłam to, obiecując sobie, że Michał nigdy nie dowie się prawdy. Z Adamem to miało być tylko chwilowe – mała ucieczka, która nigdy nie miała nic znaczyć.

Kilka tygodni później dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Powinnam czuć szczęście. W końcu osiągnęliśmy to, o co tak długo walczyliśmy. Ale ja czułam tylko strach. Wiedziałam, że nie mam pewności, kto jest ojcem. Czy to dziecko jest Michała, z którym przez lata starałam się o rodzinę? Czy może to owoc mojego romansu z Adamem?

Serce biło mi szybciej, kiedy zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym. Wpatrywałam się w nie przez długie minuty, próbując pojąć, co to dla mnie oznacza. Moje myśli natychmiast uciekły do tej jednej nocy z Adamem. Próbowałam liczyć dni, ale nic się nie zgadzało. Zadręczałam się niepewnością, wiedząc, że prawda może nigdy nie wyjść na jaw, a jednocześnie mogła mnie prześladować do końca życia.

Był szczęśliwy

Kiedy przyniosłam wiadomość Michałowi, jego twarz po raz pierwszy od miesięcy rozjaśniła się. Uśmiech, który kiedyś był mi tak dobrze znany, teraz wydawał się obcy, niemal bolesny. Przytulił mnie, a ja poczułam, jak jego ramiona na chwilę znowu stają się schronieniem, jakim kiedyś były. W tamtym momencie zrozumiałam, że nie mogę go stracić. Michał będzie ojcem, nie mogłam mu powiedzieć prawdy, to by go zniszczyło.

– Naprawdę? – jego głos był pełen niedowierzania, kiedy patrzył mi w oczy. – To się w końcu stało?

– Tak… w końcu się udało – odpowiedziałam, próbując nie zdradzić swojego lęku.

Michał wziął mnie za rękę, ściskając ją mocno. Poczułam, jak radość zaczyna powoli wracać do naszego domu. Nagle wszystko, o co walczyliśmy przez te lata, zaczęło nabierać sensu. Widząc jego szczęście, próbowałam przekonać samą siebie, że to dziecko musi być jego. Nie mogłam znieść myśli, że mogłoby być inaczej.

– Wiedziałem, że nie możemy się poddać. To nasz cud – powiedział z wiarą, której dawno w nim nie widziałam.

Nie mogłam mu tego zrobić

Miesiące ciąży upływały w dziwnej mieszaninie radości i strachu. Michał był szczęśliwy, bardziej zaangażowany niż kiedykolwiek wcześniej. Opiekował się mną, przynosił mi jedzenie do łóżka, dotykał mojego brzucha z czułością, która niemal sprawiała, że zapominałam o wszystkim innym. Planował przyszłość naszego dziecka, rozmawiał o imionach, kupował ubranka. Każde jego spojrzenie, każdy gest przypominały mi, jak bardzo go zawiodłam.

Patrzyłam na Michała i każdego dnia czułam, że zasługuje na prawdę. Ale ta prawda była dla nas jak bomba – mogła zniszczyć wszystko, co zbudowaliśmy. Adam pisał do mnie raz na jakiś czas, ale odcięłam się od niego. Każda wiadomość przypominała mi, że to, co się między nami stało, nie było snem.

To była rzeczywistość, której nie mogłam wymazać. Kiedyś odpisywałam, próbując udawać, że wszystko jest w porządku. Ale teraz wiedziałam, że muszę trzymać go na dystans. Nie mogłam pozwolić, żeby ten sekret wyszedł na jaw. Mój świat wisiał na włosku.

Oglądaliśmy razem zdjęcie USG, które dostałam podczas ostatniej wizyty u lekarza. Mąż trzymał je z dumą, jakby w jego rękach było nie tylko zdjęcie, ale dowód na naszą wspólną przyszłość.

– Patrz – jego oczy błyszczały. – To nasza córka.

Nie mogłam powstrzymać łez. Spojrzałam na niewyraźny obraz na zdjęciu, szukając tam czegoś, co mogłoby mnie zdradzić. Jakiejś wskazówki, której Michał nie zauważy, ale ja będę widzieć za każdym razem, gdy spojrzę na nasze dziecko.

– Tak, to nasza córka – odpowiedziałam, próbując zmusić się do uśmiechu.

Zbliżał się dzień porodu

Michał był przy mnie, gotowy, aby stać się ojcem, a ja nie wiedziałam, czy on nim naprawdę jest. Patrzył na mnie z taką miłością i nadzieją, że czułam ból w każdej komórce ciała. Wiedziałam, że jeśli prawda kiedykolwiek wyjdzie na jaw, stracę wszystko – Michała, naszą przyszłość, a może nawet naszą córkę.

– Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć nasze dziecko – powiedział Michał, kładąc rękę na moim brzuchu. – Myślisz, że będzie podobna do ciebie?

Uśmiechnęłam się słabo, próbując zapanować nad drżącym głosem.

– A może do ciebie? – Odpowiedziałam, uciekając wzrokiem.

Nie mogłam przestać myśleć o tej jednej nocy z Adamem, o tajemnicy, którą nosiłam pod sercem. Co, jeśli Michał kiedyś się dowie? Może zacznie dostrzegać w naszym dziecku coś, co przypomina Adama? Ta niepewność zżerała mnie od środka.

W noc przed wyznaczonym dniem porodu nie mogłam spać. Leżałam w ciemności, wsłuchując się w jego oddech, myśląc o tym, jak nasze życie wyglądałoby, gdyby znał prawdę. Czy odwróciłby się ode mnie? Czy mógłby wybaczyć?

Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Zegar na ścianie tykał głośno w ciszy nocy. Nagle poczułam skurcz. To był moment, na który czekaliśmy – nasza córka była gotowa, aby przyjść na świat.

– Michał… – zawołałam cicho, próbując się podnieść.

W kilka sekund był przy mnie, z troską i paniką w oczach. Chwycił mnie za rękę i pomógł wstać.
Urodziłam córkę. Michał trzymał ją na rękach, a jego twarz rozjaśniał najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam. Był dumny, zachwycony, pełen miłości. Dla niego to był moment spełnienia wszystkich marzeń. Patrzył na naszą córkę, jakby była całym jego światem, a ja patrzyłam na niego, próbując znaleźć w sobie siłę, by cieszyć się tym razem z nim.

Nikt nie zna prawdy

Przez kolejne tygodnie Michał opiekował się nami z pełnym oddaniem. Był wzorowym ojcem, a nasza córka była jego największą dumą. Każdego dnia patrzył na nią, całując jej małe stópki, szepcząc do niej ciepłe słowa. Byłam świadkiem tego, jak jego serce napełniało się miłością, a moje drżało przed prawdą.
Z czasem przestałam jednak czekać na moment, kiedy prawda wyjdzie na jaw. Nie było wyjścia. Sekret pozostał tylko mój. Michał kocha naszą córkę, a ja każdego dnia żyłam w lęku przed tym, co może nadejść. Być może nigdy się nie dowie. A być może pewnego dnia spojrzy w oczy naszej córce i zobaczy w nich coś, czego ja nie mogę przewidzieć.

Każde spojrzenie w jej twarz jest dla mnie przypomnieniem, że moje życie zbudowane jest na kłamstwie. I choć staram się wierzyć, że wszystko będzie dobrze, gdzieś głęboko w sercu czuję, że prawda kiedyś zniszczy wszystko, co mam.

Eliza, 34 lata

Czytaj także:
„Dostałam wysoką emeryturę, a dzieci od razu chciały mnie wycyckać. Nie dam im już ani złotówki”
„Romans w pracy grzał mnie jak piec kaflowy zimą. Dopóki nie pojawił się konkurs o awans na kierownika działu”
„Żonaty były zaprosił mnie potajemnie do swojego gabinetu. Nie sądziłam, że za 9 miesięcy zbiorę plony tej nocy”

Redakcja poleca

REKLAMA