Ja i Paula zawsze dobrze się dogadywałyśmy. Córka traktowała mnie raczej jak dobrą przyjaciółkę, niż natrętną matkę, która brzęczy jej nad głową i stale marudzi. Chyba sama tak do tego podchodziłam – jak do fascynującej, choć trochę innej niż dotychczasowe przyjaźni.
Za bardzo ją rozpuściłam
Możliwe, że traktowałam Paulę zbyt pobłażliwie. Że na za dużo jej pozwalałam, zwłaszcza że zawsze miała dużo więcej rzeczy niż dziewczyny, z którymi utrzymywała kontakty. Nie sądziłam jednak, że robię coś złego, bo z moją córeczką nigdy nie było problemów.
Była miła, zawsze uśmiechnięta, ciekawa świata i chętna do nauki. Nie musiałam jej do niej gonić, a ze szkoły przynosiła same szóstki i piątki. Nauczyciele ją chwalili, koledzy lubili, a ja pękałam z dumy. Tylko mój mąż, Janek, był mocno sceptyczny co do przyszłości Pauli.
– Rozpieszczasz ją – marudził. – Jak ona sobie sama potem w życiu poradzi? Wiecznie będziesz nad nią skakać?
Ignorowałam to, bo uważałam, że przesadza. Paula była mądra, więc czemu miałaby nie dać sobie rady w przyszłości? Zresztą, to było jeszcze dziecko.
Dostała się na wymarzone studia
Dużo mi o nich opowiadała. Bardzo chciała iść na filmoznawstwo, żeby rozwijać swoją pasję. Zawsze uwielbiała oglądać filmy i seriale, była na bieżąco ze wszystkimi kinowymi premierami i uznała, że to będzie strzał w dziesiątkę.
Z początku myślałam, że rzeczywiście spełniła swoje marzenie. Chętnie wychodziła na zajęcia, znikała praktycznie na całe dnie w towarzystwie znajomych z roku, a wieczorami oglądała filmy i czytała lektury na zajęcia. Jej zaangażowanie nie słabło z roku na rok, więc w którymś momencie nawet Janek przestał narzekać, że wybrała taki mało dochodowy kierunek.
– Widać, że ją to cieszy – przyznał któregoś wieczoru, gdy znowu poleciała z koleżankami do kina. – Może i dobrze wybrała. Zobaczymy.
I byłam zachwycona jego opinią, tą nagłą zmianą zdania, dopóki Paula nie skończyła studiów i nie wróciła na dobre do domu. Bo wtedy wszystko się zmieniło – jakby prysł jakiś czar.
Cały jej entuzjazm zgasł
Skończyły się wypady ze znajomymi, a nawet samotne wyjścia do kina. Właściwie to Paula w ogóle przestała się ruszać z domu. Kiedy siedziała przed telewizorem i grzebała w tym telefonie, myślałam, że może szuka pracy. Nic nie mówiłam, bo to przecież trochę trwa. Ale kiedy Janek zaczął nadawać, że całymi dniami przesiaduje w salonie, nic nie robi i nawet do czynszu się nie dokłada, postanowiłam ją delikatnie wypytać o plany.
– Paula, a ty jakich ofert szukasz? – zagadnęłam po porannej kawie, kiedy jak zwykle rozsiadła się na sofie i włączyła platformę z tymi swoimi serialami i filmami.
– Ofert? – zdziwiła się. – Jakich ofert?
– No pracy – wyjaśniłam, pewna, że po prostu nie zrozumiała, bo zaczęłam trochę od środka. – Bo pewnie je przeglądasz jak tu tak siedzisz z telefonem, nie?
Zaśmiała się i pokręciła głową.
– No coś ty, mamo – stwierdziła wyraźnie rozbawiona. – Niczego nie szukam. Zajęta jestem.
Byłam zaskoczona
Zamrugałam.
– Zajęta? – powtórzyłam. – A czym?
– Coś sobie oglądam – rzuciła wymijająco. – Zresztą, ty i tak tego nie zrozumiesz.
– No to może chociaż spróbujesz mi wytłumaczyć? – nie rezygnowałam.
Starałam się nie pokazywać po sobie, jak bardzo zaskoczyła i zdziwiła mnie wiadomość, że wcale nie jest w trakcie poszukiwania pracy.
– Daj spokój – burknęła. – Mówię, że coś sobie robię. Muszę się skupić. Mam sporo rzeczy dzisiaj do obejrzenia. Zresztą… o co ci chodzi? Przeszkadzam ci?
„Prędzej ojcu”, miałam na końcu języka, ale się powstrzymałam przed wypowiedzeniem tych słów na głos.
– Nie, oczywiście, że nie, tylko… – Odchrząknęłam. – A co potem?
– Potem będzie potem – rzuciła. – Pomartwię się tym za parę lat. A na razie naprawdę, mam co robić, a ty nade mną wisisz. Zupełnie jak ojciec!
Pożaliłam się przyjaciółce
Nie wiedziałam kompletnie, co zrobić w sprawie Pauli. Z Jankiem przecież nie mogłam o niej pomówić, bo zaraz bym usłyszała to jego „A nie mówiłem?” i garść wyrzutów, świadczących o tym, jaką to złą matką jestem. Wiedziałam jednak, że nie mogę tego tak zostawić. W końcu to była moja córka. Jedyna na dodatek. Nie mogłam pozwolić, żeby zmarnowała sobie życie. Zwłaszcza że coraz mocniej zaczynałam wierzyć w to, że jej zobojętnienie to moja wina. Że sama zawaliłam.
Alicja, moja najbliższa przyjaciółka, okazała się osobą, która zdecydowała się mnie wysłuchać. Jak zwykle zresztą. Spotkałyśmy się w cukierni, na kawie.
– O, Amelia! – zawołała ucieszona. – Dawno się nie widziałyśmy!
Pokiwałam głową. Ona oczywiście od razu wyczuła, że coś jest nie tak i zaczęła dopytywać. Dlatego też opowiedziałam jej wszystko – o tym, że martwię się o Paulę, że nie wiem, co z nią dalej robić i że nie rozumiem, dlaczego tak się zachowuje.
– Przede wszystkim, to nie twoja wina – stwierdziła, gdy mnie wysłuchała. – Wiesz, jacy są teraz młodzi. Nie myślą o zakładaniu rodziny. Żyją tak, jak im wygodnie, a jej pewnie najwygodniej u rodziców. Ale tak, zdecydowanie powinnaś coś z tym zrobić. Spróbuj ją chociaż skłonić do wyjścia. Mogłaby kogoś poznać…
– Myślisz, że to możliwe? – spytałam z powątpiewaniem. – Ona ostatnio nie jest… no, duszą towarzystwa.
Alicja uśmiechnęła się pokrzepiająco.
– Pewnie, że możliwe. Wystarczy tylko, że przypadkiem trafi na odpowiednią osobę.
Próbowałam do niej dotrzeć
Nie wierzyłam w przypadki. Mimo to zdecydowałam się jeszcze pogadać z córką. W końcu co mi szkodziło? A tu przecież chodziło o jej przyszłość – także tę bardziej odległą.
Oczywiście córkę zastałam w salonie, w tym samym miejscu, co zawsze.
– Paula, tak nie można! – jęknęłam, po raz kolejny załamując ręce. – Masz studia, masz wiedzę. Poszukaj pracy. Na pewno znajdziesz coś fajnego!
Nawet się nie obejrzała. Dalej wgapiała się bezmyślnie w ekran telewizora, klepiąc coś raz po raz na smartfonie.
– A po co? – mruknęła. – Zresztą, ja mam inne plany.
– Niby jakie? – rzuciłam wyzywająco i skrzyżowałam ramiona na piersi.
– Wydam książkę – oświadczyła.
– O czym? – Kompletnie mnie zaskoczyła. – Ty… piszesz?
– Jeszcze nie. Zamierzam. – Odchrząknęła. – Ale obracam się wśród ludzi, którzy też piszą. Są takie grupy w Internecie, różne profile z książkami i filmami, no, ogólnie mam co robić.
– I jesteś tego pewna? – nie dowierzałam. – A co, jak ci się nie uda?
– Może więcej wiary we mnie, co? – burknęła poirytowana. – Przygotowuję się na razie. Teraz… teraz wszyscy piszą. Dlaczego ja miałabym nie móc? Będę jak te influencerki. Co druga ma jakąś książkę na koncie. Ale co ty tam możesz wiedzieć.
Dalej żyje beztrosko
Moje starania nie przyniosły skutku. Paula bez wątpienia nie wzięła sobie do serca moich słów, bo dalej przesiadywała tylko przed telewizorem z komórką w dłoni. Wybrała się jednak na jakiś konwent związany z tym jej pisaniem, fantastyką i serialami, które oglądała. Podobno organizowano go w naszym mieście, choć dotąd w ogóle się tym nie interesowałam.
Może i nie byłam zachwycona faktem, że nie zajęła się czymś pożyteczniejszym, ale przynajmniej wyszła z domu. Mało tego – ubrała się jak człowiek, umalowała, zrobiła nawet jakąś bardziej wymyślną fryzurę. Nie było jej kilka godzin, a do domu przyprowadził ją jakiś chłopak. Przedstawił się jako Lucjan. Miałam wrażenie, że Paula jakby przy nim promienieje. Opowiadała mi potem, że poznali się przez Internet i to on namówił ją na wyjście na ten event. Podobno był dziennikarzem czy coś w tym stylu, a po pracy też pisał.
Choć Paula znowu wróciła przed telewizor, wiem, że stale kontaktuje się z tym Lucjanem. Mam więc cichą nadzieję, że to nie był jednorazowy wypadek i że jeszcze się spotkają. Liczę, że on będzie miał na nią dobry wpływ i może przekona ją do zmiany stylu życia. Kto wie – czasem z takich znajomości może wyjść wiele dobrego.
Amelia, 46 lat
Czytaj także: „Teść obiecał nam pomoc finansową, ale miał swoje warunki. Myślał, że będę mu dziękować w łóżku”
„Dostałam wysoką emeryturę, a dzieci od razu chciały mnie wycyckać. Nie dam im już ani złotówki”
„Miałam uczyć się na błędach matki, a zaszłam w ciążę po 3 miesiącach związku. Facet mydlił mi oczy, a potem stchórzył”