Kiedy miałam siedemnaście lat, moja mama się zakochała. W ojcu mojej koleżanki z klasy. Początkowo nie widziałam nic niepokojącego w tym, że spędza coraz więcej czasu w szkole. Zgłosiła się przecież do trójki klasowej, a w dodatku została wybrana do rady rodziców i odtąd ciągle miała jakieś zebrania.
Nadeszły jednak wakacje, a moja mama nadal miała mnóstwo obowiązków „na mieście”. Wracała także coraz później z pracy, narzekając przy tym na wredną szefową, która wymaga dyspozycyjności, ale pieniędzy za nadgodziny już nie daje.
Dzisiaj się zastanawiam, jak mogłam być tak głupia i niczego nie zauważyć. Ani mnie, ani nikomu z rodziny nie dało do myślenia, że mama ostatnio schudła i zaczęła się ubierać znacznie bardziej młodzieżowo.
Tata się cieszył, bo wyglądała naprawdę ładnie, chociaż pewnie nie było mu w smak, że raz czy drugi ktoś ją wziął za jego córkę. No cóż, jest starszy od mamy o 14 lat, co zresztą widać na pierwszy rzut oka.
Może gdyby wziął się za siebie, poszedł na siłownię albo przynajmniej zaczął ćwiczyć w domu, nie byłoby z nim aż tak źle. Ale tak… Nic dziwnego, że uwagę mamy zwrócił dużo młodszy i wysportowany tata Anki.
Romans mamy wydał się przypadkiem. Ktoś ją widział, jak się całowali z panem Radkiem. A potem, gdy wyjechała niby na szkolenie, przyuważył ją nasz sąsiad, który nie omieszkał natychmiast powiadomić ojca, że jego żona spędza czas z jakimś facetem w romantycznym pensjonacie.
Długo miałam żal do tego sąsiada, że nie trzymał języka za zębami, tylko od razu przyleciał do taty i wszystko mu opowiedział. Gdyby był bardziej dyskretny, to może mama by się po prostu wyszumiała, a potem grzecznie wróciła do rodziny. W końcu, kiedy zszokowany rewelacjami sąsiada tata zapytał ją o kochanka, wszystkiemu gwałtownie zaprzeczyła.
Niestety, kiedy już poszła plotka po okolicy, że moja mama została nakryta na romansie, do taty ruszyła pielgrzymka innych ludzi, którzy przyuważyli ją w intymnych sytuacjach z Radkiem. Jak się całowali, trzymali za ręce, szeptali sobie czule do ucha. Współczułam tacie, bo był w szoku. Zresztą tak samo, jak my z Arkiem.
W głowach nam się nie mieściło, że mama mogła zrobić coś takiego!
– I to jeszcze z ojcem mojej koleżanki! Jak mogłaś? – byłam wściekła.
Bałam się, że wszystko się wyda i będę miała przez to przechlapane w szkole. Robiło mi się niedobrze, kiedy sobie pomyślałam, ile razy ona i pan Radek jechali razem z nami na szkolne wycieczki. Jako przedstawiciele trójki klasowej, dodatkowi opiekunowie. I co wtedy razem robili? Kochali się tuż pod moim nosem?!
– Zakochałam się – to wszystko, co mi miała do powiedzenia. – Ale… jeśli tylko tata wybaczy mi romans, zostanę z nim, możesz mi wierzyć.
Jaka byłam jej wdzięczna, gdy mi to obiecała. Siedzieliśmy wtedy na kanapie i mama obejmowała mnie i Arka ramionami, jak małe dzieci. Po chwili dołączył do nas tata. Płakał.
Wszystko wróciło do normy. Nastąpiło wybaczenie i ogólna zgoda. Niedługo jednak cieszyliśmy się tym pozornym szczęściem rodzinnym.
O romansie dowiedziała się żona Radka
I… wyrzuciła go za drzwi tego samego dnia! Podobno pół osiedla miało ubaw, kiedy wynosił do samochodu wszystkie swoje rzeczy spakowane w foliowe worki. Byłam daleka od tego, aby mu współczuć, tym bardziej że spotkałam wówczas w sklepie jego córkę, która demonstracyjnie odwróciła się do mnie plecami.
– Co ja zrobię, kiedy zacznie się rok szkolny? Jak pokażę się ludziom na oczy? – płakałam tacie w rękaw.
– Możesz zmienić liceum, jest jeszcze czas – zasugerował delikatnie.
Bardzo mnie to przybiło. Nie zrobiłam przecież nic złego, a mimo to miałam teraz ponieść konsekwencje nie swoich błędów. Zniosłabym jednak i to, byle tylko wszystko w naszym domu było po staremu. Ale…
Moja mama wyraźnie zaczęła się od nas oddalać. Niby nie znikała już z domu tak często, jak kiedyś, lecz stała się jakaś dziwnie nieobecna. Zamyślona i coraz bardziej nerwowa.
Zaczęła się kłócić nie tylko z tatą, ale i z nami, własnymi dziećmi. Wszystko jej przeszkadzało. Aż w końcu pewnego dnia nie wytrzymałam i wykrzyczałam jej:
– To po co jeszcze z nami mieszkasz, skoro tak strasznie cię denerwujemy? Dlaczego się nie wyprowadzisz do tego swojego kochanka?!
Mama zamarła, a potem odparła:
– Masz rację, córeczko. Powinnam chyba pójść za głosem serca…
Zatkało mnie. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Do tej pory sądziliśmy, że jej serce należy do nas. Cóż, najwyraźniej myliliśmy się.
Ojciec Anki nie miał nic do stracenia. Wszyscy i tak wiedzieli już o romansie, żona wyrzuciła go z domu, prawnicy przygotowywali rozwód i podział majątku. Facet zamieszkał w wynajętej kawalerce i za wszelką cenę postanowił ściągnąć tam moją mamę. A ona poleciała za nim jak na skrzydłach. Nie było mowy o protestach. Nie działały ani prośby, ani groźby. Podjęła decyzję sama.
– Bo ja go kocham! – tyle razy powtórzyła to tacie, że jestem pełna podziwu, jak dzielnie to zniósł.
Błagał, aby zastanowiła się nad tym, co robi, ale ona była nieugięta. Przeniosła się do Radka. Nie mogłam uwierzyć w to, jak nisko upadła… Nie tylko na oczach całego osiedla wdała się w romans, lecz w dodatku wyprowadziła się do kochanka!
Okolica aż kipiała od plotek
Od domków jednorodzinnych po bloki wszyscy wycierali sobie gęby moją rodziną. Wiedziałam o tym, bo sąsiedzi albo milkli na mój widok, albo usiłowali ode mnie wyciągnąć szczegóły.
Tata przemykał do domu chyłkiem, z nikim nie rozmawiał, to było ponad jego siły. Potem siedział i płakał.
– Nie masz pojęcia, Majeczko, jak ja się cieszyłem, kiedy wreszcie było nas stać na ten segment. Myślałem, że to będzie wielopokoleniowy dom i kiedyś, gdy z Arkiem dorośniecie, będziecie do nas przyjeżdżać z rodzinami, albo nawet zamieszkamy razem. A teraz? Trzeba go sprzedać…
„Przesadza w tej swojej rozpaczy i czarnowidztwie” – myślałam, bo byłam pewna, że mama w końcu do nas wróci. Nie wyobrażałam sobie innego zakończenia tej głupiej historii.
– Walcz o nią, tato! – namawiałam go. – Nie poddawaj się! Spędziliście razem dwadzieścia lat. Macie nas…
Byłam doprawdy zdumiona, jak łatwo mama zrezygnowała z tego wszystkiego, co miała do tej pory. Z dobrego męża, własnych dzieci i wygodnego domu.
Jak mogła?
– Wiem, skrzywdziłam was… – powtarzała mi niejednokrotnie. – Ale ja naprawdę musiałam odejść. Kocham Radka, kiedyś to zrozumiesz…
Jakoś w to nie wierzyłam. Być może jako nastolatka powinnam mieć więcej zrozumienia dla „romantycznej miłości”, lecz nie potrafiłam go z siebie wykrzesać. Na miłość boską, chodziło przecież o moją matkę! A także, co tu kryć, o moje losy…
– Chcesz rozwodu? – pytałam ją z niepokojem. – Wiesz, że kiedy podzielicie majątek, to tata będzie musiał sprzedać dom? Nie da rady ciebie spłacić, już i tak ledwo płaci sam raty za kredyt – uświadamiałam jej, bo przecież odkąd kilka miesięcy wcześniej poszła „za głosem serca”, nie dokładała pieniędzy do domu.
Czasami dawała jakieś grosze mnie i Arkowi, ale nie były to regularne wpłaty. Wszystko zostawiła więc na głowie tacie, twierdząc, że przynajmniej on ma gdzie mieszkać, za to ona musi się od nowa urządzić.
– Przecież wyszłam z domu tak, jak stałam. Z jedną tylko walizką! – dowodziła. – Zostawiłam wam telewizor, wszystkie kuchenne sprzęty, pralkę, odkurzacz, komputer…
– No, jeszcze by brakowało, żebyś i to nam zabrała! – wściekłam się.
– To wszystko jest w połowie moje!
– rzuciła w odpowiedzi, ale widząc moją minę, zaraz się zreflektowała.
– Oczywiście, nic nie chcę…
Naprawdę? Cóż za wspaniałomyślność!
Szkoda, że dwa miesiące po tej pamiętnej rozmowie biedny tata dostał pocztą pozew rozwodowy. Z propozycją polubownego załatwienia sprawy i podzielenia mienia małżeńskiego dokładnie na pół.
– Nie dotrzymałaś słowa! – zadzwoniłam do mamy z pretensjami.
– Obiecałaś, że nam nic nie zabierzesz. Gdzie będziemy teraz mieszać z Arkiem, jeśli tata będzie musiał sprzedać nasz rodzinny dom?
– Możecie przecież zawsze zamieszkać ze mną – usłyszałam, i aż mną zatrzęsło z oburzenia.
– Pod jednym dachem z twoim nowym facetem? Niedoczekanie!– wrzasnęłam. – To przez niego musiałam zmienić szkołę, mam jeszcze teraz zmienić dom? Tego właśnie dla mnie chcesz, droga matko?
– To twój wybór, córeczko… – odparła, jakbym faktycznie to ja podejmowała decyzje, a nie ona, stawiając mnie przed faktami dokonanymi.
Tata nie ukrywał przede mną i Arkiem, że nie będzie go stać na spłacenie mamy. Nie chciał też z nią walczyć, zgodził się więc na wszystkie jej warunki. Zawsze właśnie taki był – spokojny i niekonfliktowy. Dawał sobie wchodzić na głowę i sobą rządzić. Powiem szczerze – to żałosne.
Kiedy wyskoczyłam do niego z pretensjami, że powinien był walczyć o rozwód z winy mamy, usłyszałam:
– I co? Będę się z nią szarpał przez lata? Kochanie, mam 57 lat i w perspektywie samotną starość. Chcę jak najszybciej rozejrzeć się za jakąś miłą kobietą, która zechce jeszcze dzielić ze mną życie, bo inaczej już nigdy nie będę miał na to żadnych szans.
Z jednej strony rozumiałam jego punkt widzenia, ale z drugiej byłam pewna, że nie miałby najmniejszego problemu z orzeczeniem o winie, która ewidentnie leżała po stronie mamy. A wtedy podział majątku byłby przecież zupełnie inny… Poza tym strasznie bałam się tego, co nastąpi po rozwodzie. Tych wszystkich zmian.
Wiecie, kiedy poczułam się najbardziej dotknięta? Gdy Radek podczas swojego rozwodu postanowił cały swój majątek zostawić żonie i dzieciom. Tak! Ten facet zadecydował, że swoją połowę mieszkania przepisze na dwójkę dzieci. Wychodził więc z małżeństwa goły i wesoły.
– Dlaczego on mógł to zrobić, a ty nie? – spytałam potem mamę.
– W czym my z Arkiem jesteśmy gorsi od dzieci Radka? Dlaczego postanowiłaś nam wszystko zabrać, podczas gdy on im wszystko oddał?
– Musiał to zrobić, inaczej żona by mu nie dała rozwodu! – wzruszyła tylko ramionami, choć przecież
pamiętałam, że to właśnie żona o ten rozwód wystąpiła i to zanim zamieszkał z mamą. – No i jego młodsza córka ma na razie tylko dziesięć lat… – dodała moja rodzicielka.
– Oj, to bardzo cię przepraszam, że my z Arkiem jesteśmy już tacy dorośli! I za tatę także, bo dał ci rozwód bez szemrania. A przecież mógł walczyć i może wtedy by coś ugrał dla nas! – wściekłam się.
– Nie bądź taka nienawistna! – usłyszałam. – Mnie się przecież także coś należy od życia. Nie mogę zacząć się dorabiać w wieku 43 lat, nie sądzisz?!
I tym sposobem po rozwodzie moich rodziców i odejściu mamy do innego faceta dzieciaki jej kochanka miały nadal dach nad głową, a my z Arkiem i tatą wylądowaliśmy u babci. Nie było nam tam dobrze.
Mieliśmy dosyć zmartwień i bez jej ciągłego powtarzania, jaką to k… okazała się nasza matka. Dlatego oboje z bratem błagaliśmy tatę o to, aby jak najszybciej kupił jakiekolwiek, choćby małe mieszkanie, bo długo tak nie wytrzymamy.
Kiedy my kisiliśmy się na kupie z babcią i coraz bardziej przybitym tatą, moja mama wychodziła właśnie ponownie za mąż i układała sobie całkiem nowe życie. Z Radkiem.
A na to nowe życie jej także potrzebne było nowe mieszkanie. Pewnego dnia zaprosiła mnie nawet na oglądanie takiego jednego, które wyjątkowo jej się spodobało.
– A kto za nie zapłaci? – spytałam.
– No, ja oczywiście – mama nawet się nie zająknęła, gdy to powiedziała.
– Mam nadzieję, że będzie na ciebie zapisane notarialnie – mruknęłam.
– Szczerze? Nie myślałam o tym… – przyznała beztrosko moja rodzicielka. – Myślę jednak, że zapiszemy je na nas obydwoje. Niby czemu nie?
– Czyś ty zwariowała?! – nagle się ożywiłam, bo dostrzegłam kolejne zagrożenie. – Płacisz sama za mieszkanie i chcesz, żeby prawa do niego miał także Radek? To idiotyzm!
– Za dwa tygodnie będzie moim mężem, pamiętasz? – odparła dumnie.
– No i co z tego?! – zawołałam.
– To musisz mu od razu robić prezent ślubny z połowy mieszkania? Mamo! Przecież w ten sposób okradasz mnie i Arka! Jeśli coś ci się stanie, odziedziczymy we dwoje zaledwie jedną czwartą tego mieszkania, kupionego za twoje pieniądze. Resztę zgarnie Radek i potem jego dzieci!
– A ty mnie już pochowałaś! – obraziła się mama. – Zresztą, dziecko, nie masz o niczym pojęcia. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, niedługo zostaniemy małżeństwem, a w małżeństwie trzeba mieć do siebie zaufanie…
– Tata do ciebie miał, i co mu zrobiłaś? – wypaliłam, dygocząc z wściekłości – I co teraz robisz nam, swoim dzieciom? Chcesz nas ograbić z kasy!
Moja mama pozostała jednak głucha na moje argumenty. Kupiła mieszkanie za swoje pieniądze z podziału majątku z tatą, wpisując Radka jako współwłaściciela.
Wygląda więc na to, że razem z moim bratem sfinansowaliśmy mamie szczęśliwe życie z jej drugim mężem. Nie umiem pogodzić się z tym, co nam zrobiła. Arek także nie. Stosunki między nami uległy ochłodzeniu, prawie się nie widujemy…
Czytaj więcej:
„Mój mąż to pies ogrodnika. Sam nie może pić, a mi zabraniał. Dopiero gdy sięgnęłam dna, zrozumiałam, że mam problem...”.
„Rodzina się mnie wyparła. Córka przypomniały sobie o tacie, gdy leżałem na łożu śmierci. Była łasa na spadek..."
„Zostawiłem żonę dla młodszej po śmierci naszej jedynej córki. Nie mogłem już słuchać, że to moja wina”