Wszystko zaczęło się od idiotycznego pomysłu, na który wpadł szef mojej matki. Mama jest zatrudniona w urzędzie, a wszyscy doskonale wiemy, jak reszta społeczeństwa postrzega urzędników. Postanowił zatem, że konieczne jest kształtowanie pozytywnego wizerunku.
Szkoda tylko, że sam nie zdecydował się wziąć w tym udziału! Za to kazał matce odwiedzić dom dziecka i tam czytać maluchom bajki. Mama pracowała kiedyś w radiu i ma niesamowity talent do czytania na głos. Pamiętam, jak będąc maluchem, czytała mi wszystkie części Harry'ego Pottera...
Była poruszona
Kiedy tylko mama pierwszy raz zjawiła się w domu dziecka, od razu zaangażowała się w pełni! Wróciła do domu cała zapłakana, nie zdołała nawet przygotować kolacji!
– Gdybyś tylko mógł zobaczyć te maluchy – powiedziała. – To bezbronne i biedne dzieci! Jak potrafią docenić każdą sekundę poświęconej im uwagi! Patrzą w ciebie jak w obrazek!
– To dlatego, że nie mają z tobą do czynienia na co dzień – powiedziałem cicho, tak aby mnie nie usłyszała.
Matka zdecydowała się na wolontariat. Początkowo poświęcała jeden wieczór w tygodniu na wizyty w domu dziecka, a następnie całe weekendy. Co więcej, wciągnęła w to również ojca!
– Co wy tam w ogóle robicie? – spytałem go, zaintrygowany.
– Pomagam im w odrabianiu prac domowych, czasami rozgrywamy mecz piłki nożnej lub gramy na komputerze – odparł, wzruszając ramionami. – To samo, co kiedyś robiłem z tobą. Wiesz, twoja mama zawsze marzyła o dużej rodzinie, ale nie mogła już urodzić więcej dzieci.
No tak, pamiętam, jak mama opowiadała mi o swoich problemach. Ciąża ze mną sprawiła, że nie mogła mieć już więcej dzieci. Mówiąc szczerze, odpowiadała mi taka sytuacja. Zawsze miałem rodziców do swojej dyspozycji, nigdy mi niczego nie brakowało.
Było mi to na rękę
Często miałem okazje obserwować, jak moi koledzy z trudem dzielili pokój z rodzeństwem, czy z powodu oszczędności, zmuszeni byli do jedzenia skromnych posiłków. Jednocześnie, kiedy zostałem nastolatkiem, zaczęło mi przeszkadzać, że rodzice ciągle dopytywali się o moje sprawy szkolne czy przyjaciół.
Z pewnością, gdybym miał brata czy siostrę, ich ciekawość rozłożyłaby się na nas dwoje... Zamiast tego, nieustannie musiałem uciekać przed ich pytaniami. Najczęściej do swojego pokoju, gdzie po prostu zakładałem słuchawki i słuchałem muzyki. Dlatego, nowe hobby moich rodziców nawet mi odpowiadało.
Gdy poświęcili swój czas na zabawę z tamtymi maluchami, nie zadawali mi tylu pytań. Nie byłem nawet zainteresowany tym, co tam robili i jak się z tym czuli. Czasem słyszałem strzępki ich rozmów, jak to rozbawił ich jakiś dzieciak, czy jak wzruszający był ten obrazek, który podarowała im jakaś dziewczynka z domu dziecka.
Zachęcali mnie, bym kiedyś z nimi poszedł, jednak ja nie przepadam za takim towarzystwem. Nie potrafię rozmawiać z dziećmi. Właściwie nigdy nie miałem z nimi do czynienia. Nie jestem też dobrym nauczycielem i przygotowania do matury szły mi kiepsko.
Zaczęli przyprowadzać tego chłopaka
Przez długi czas nie dostrzegałem, że coś nie gra. Owszem, słyszałem, jak matka i ojciec dyskutowali czasem o jakimś Jędrzeju, ale tak bardzo go wychwalali, że aż nie miałem ochoty tego słuchać. Jakże on jest dobrze wychowany i jak bardzo oczytany.
Nic więc dziwnego, że nie ucieszyłem się, kiedy odkryłem, że Jędrzej będzie nas odwiedzał w każdą niedzielę.
– Jędrzej? Trochę dziwne imię – pomyślałem i zaśmiałem się pod nosem.
– To babcia nadała mu to imię, była nauczycielką języka polskiego i historii, tytułowała się profesorem – powiedziała matka, najwyraźniej oburzona moim zachowaniem. – To ona się nim opiekowała. Jego rodzice... nie dawali sobie z nim rady.
– Chyba jacyś alkoholicy, prawda? – zgadłem od razu.
– To są osoby z problemami, nie radzą sobie z życiem – upomniała mnie matka.
– Tak czy inaczej, po utracie babci Jędrzejek nie miał gdzie mieszkać, więc jest w domu dziecka.
– A teraz Jędrzejek trafił na ciebie –rzuciłem sarkastycznie. – Co za szczęściarz!
–Nie będziemy dłużej o tym rozmawiać –oznajmiła matka, zaciskając usta. – Bez względu na to, czy ci się to podoba, czy nie, Jędrzej będzie u nas stałym gościem! I bardzo bym chciała, żebyś czasami wziął z niego przykład!
Uznałem, że żartuje sobie ze mnie, bo dlaczego miałbym naśladować tego mięczaka? Nie ma mowy! Od początku nie przypadł mi do gustu.
Podlizywał się
Któregoś razu pojawił się w białej koszuli i z kwiatami!
– Nie musiałeś... –powiedziała wzruszona mama. – Powinieneś oszczędzać pieniądze!
– Nie wiedziałem, że dzisiaj jest jakiś szczególny dzień w naszej rodzinie – odpowiedziałem mu z przekąsem.
Następnie mama odciągnęła mnie na bok i kazała mi się zachowywać przyzwoicie!
– Jest mi za ciebie po prostu wstyd – wyszeptała z pretensją. –Wyobraź sobie, jak by wyglądało twoje życie, gdybyś musiał przychodzić do domu nieznanej rodziny, bo nie miałbyś swojej własnej.
Ponieważ matka mnie prosiła, to starałem się być dla niego miły. Tylko że to był dziwak. Nawet o grach na konsolę nie można z nim było porozmawiać. Pokazałem mu kilka swoich ulubionych. Nawet pograliśmy przez chwilę, ale zaraz ojciec zawołał go, żeby zaprezentować mu swoją śmieszną kolekcję samolotów. Poleciał, jakby miał skrzydła!
Następnie poszedł do matki, do kuchni, bo chciał na własne oczy zobaczyć, jak przygotowuje się naleśniki! To jak ja się miałem z nim zaprzyjaźnić ? Siedziałem samotnie w swoim pokoju, głowiąc się nad zagadnieniami z zakresu rachunku prawdopodobieństwa, podczas gdy oni bawili się w kuchni jak jedna, wielka, szczęśliwa rodzina.
Coraz częściej nas odwiedzał
Każdej niedzieli, a następnie na całe weekendy, odwiedzał nas Jędrzej. Gdzie wtedy spał? Naturalnie, w moim pokoju, na sofie. Wieczorem nie mogłem obejrzeć swojego ulubionego filmu, ponieważ Jędrzej nie przepadał za filmami akcji czy horrorami, preferował natomiast filmy o tematyce psychologicznej. Kiedy zauważył, że mam trudności z matematyką, zaoferował mi swoją pomoc.
– Nie, dziękuję. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, to moje korepetycje opłaci ojciec – podkreśliłem, aby nie sądził, że jest mi do czegokolwiek potrzebny.
A mógł odnieść takie wrażenie. Jak tylko pojawiał się w domu, to rodzice niemalże wyrywali go sobie z rąk! Był mistrzem w podlizywaniu się. Z mamą spędzał czas w ogrodzie, a z ojcem próbował naprawić stare radio, które dostał jeszcze od dziadka.
Momentami miałem wrażenie, że mógłbym zniknąć, a oni i tak by tego nie zauważyli. Tak bardzo skupieni byli na Jędrzejku. Gdy próbowałem im zwrócić na to uwagę, jedynie machnęli ręką.
– Wiesz, tak dla odmiany, fajnie jest spędzić czas z kim, kto nie uważa mnie za dziadersa i bankomat w jednym – skomentowała matka.
Doskonale wiedziałem, że mówi o mnie. Cóż, być może ostatnio nie mieliśmy za wiele wspólnych tematów, ale przecież nigdy nie naciągałem ich na jakieś większe wydatki!
Miał zostać moim bratem
– Bartek, musimy poważnie ze sobą porozmawiać –oznajmili mi pewnego wieczoru.
Lecz to nie była dyskusja. Po prostu poinformowali mnie o swojej decyzji. Zdecydowali się adoptować Jędrzeja, jak tylko będzie to możliwe! Na razie będą pełnić funkcję jego zastępczych rodziców, bo biologiczni nie utracili praw rodzicielskich.
– A to ja już nie jestem ważny?! – nie mogłem pojąć ich decyzji. – Jedno dziecko wam już nie wystarczy?
– Przecież to wszystko robimy także z myślą o tobie! – usłyszałem w odpowiedzi. – Nie chcemy, abyś został sam, kiedy nas zabraknie.
Tak jasne! Byłem wściekły na cały świat. Mimo próśb moich rodziców nie poszedłem z nimi do ośrodka adopcyjnego. Mimo że mama mówiła, że moja obecność jest ważna. Od początku wiedziałem, że zrobię wszystko, aby pokrzyżować im plany! I wreszcie nadarzyła się odpowiednia okazja...
Musiałem działać
Dowiedziałem się, że ktoś z centrum ma zamiar odwiedzić nas, aby zbadać warunki, w jakich żyjemy.
Rodzice specjalnie zrobili remont pokoju, który w przeszłości służył ojcu jako pracownia. Teraz Jędrzej miał mieć tam własny pokój. Zdziwili się nieco, kiedy z własnej inicjatywy zaoferowałem się, że oprowadzę kobietę z ośrodka. Ja chciałem jedynie porozmawiać z nią sam na sam... Zamierzałem wyjawić jej, jakie problemy trapią naszą rodzinę.
– Gdyby nie babcia, rozwiedliby się już dawno temu –mówiłem z zaangażowaniem. – Moja babcia ich po tym wydziedziczy.
– To, dlaczego chcą zabrać Jędrzeja do swojego domu? –dopytywała się pani z ośrodka.
– To oczywiste, chodzi o pieniądze –odparłem, wzruszając ramionami.
Zniesmaczona, tylko pokiwała głową. Nie zgodziła się nawet zostać na obiad.
– Obawiam się, że nie zrobiliśmy dobrego wrażenia – martwiła się matka.
I faktycznie, niedługo potem dowiedziała się, że nie tylko nie ma możliwości stworzenia rodziny zastępczej, ale wizyty Jędrzeja zostają wstrzymane.
– Nawet nie wyjaśnili nam, dlaczego! – lamentowali rodzice, a ja czułem się coraz bardziej nieswojo.
Czułem się winny
Zrobiło mi się wstyd dopiero, kiedy Jędrzej przyszedł pod moją szkołę, aby się pożegnać się i wyznać, że dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak wspaniałe jest mieć brata.
Przez parę dni walczyłem z myślami, zanim ostatecznie zdecydowałem się udać do tego ośrodka. Znalazłem chwilę, aby porozmawiać z tamtą kobietą, którą okłamałem. Boże, jak ona na mnie krzyczała. Jaka była wściekła! Mówiła, że tak trudno jest znaleźć dom dla tych dzieci, a ja tu odstawiam takie cyrki.
Nic nie odpowiedziałem, bo miała rację. Powiedziała też, że trudno będzie to odkręcić. I nawet jak się uda, to droga do stworzenia rodziny zastępczej będzie dużo trudniejsza. A teraz przede mną najgorszy etap: muszę się do wszystkiego przyznać rodzicom i Jędrzejowi...
Czytaj także: „Na kolację walentynkową zaprosiłam kochankę męża. W prezencie od zranionych kobiet drań dostał podwójne rozstanie”
„Kupiłem żonie na walentynki suszarkę do prania. Gdy zobaczyłem jej minę, wiedziałem, że mi nie wybaczy”
„Skończyłam 40 lat i wreszcie mam odwagę żyć po swojemu. Zostawiam męża i dzieci, rzucam pracę i ruszam w świat”