Wyhodowałam żmiję. Taka prawda. Robiłam wszystko, by moja siostra wyszła na ludzi, by nie stoczyła się na dno, a teraz ona strąca tam mnie.
Przyznaję bez bicia – jako nastolatka nie byłam mądra
Zdolna, ale leniwa – tak mówili o mnie w szkole. Rodzicom były obojętne moje stopnie. Ojciec robił kasę i rzadko bywał w domu, a mama kasę wydawała. Zazwyczaj rozmawiałyśmy o modzie i jak owinąć sobie facetów dookoła palca. W tym ona była prawdziwym ekspertem, natomiast my obie – ja i moja młodsza o dwa lata siostra Elka – byłyśmy jej zdolnymi uczennicami.
Kiedy miałam 15 lat zaszłam w ciążę. Przy trzecim kontakcie seksualnym. Mama natychmiast wywiozła mnie do Czech, gdzie kłopot – jak to nazwała – usunięto. Potem zostałam wyposażona w spiralę antykoncepcyjną i mogłam szaleć do woli. Korzystałam z tego – imprezy, alkohol, narkotyki, seks. Elka miała swoje kręgi, ale równie zabawowe jak moje. Wtedy nie zastanawiałam się, dlaczego moja siostra robi wszystko, by mieć własnych znajomych. Z perspektywy czasu – i doświadczenia – widzę, że nie chciała mieć konkurencji. Wiedziała, że w moim kręgu ja jestem „królową balu”. A królowa może być tylko jedna.
Musiała zdobyć swój własny dwór
Myślę, że pewnie wpadłabym w jakieś nałogi, gdyby nie wypadek samochodowy, w którym zginęli rodzice. Ja miałam wtedy lat 18, Elka 16. Po pogrzebie, kiedy jako tako się pozbierałam, pomyślałam, że cóż, życie toczy się dalej. Niestety, szybko okazało się, że to życie będzie teraz wyglądać zupełnie inaczej. Nie było już ojca, który płacił wszystkie rachunki oraz… spłacał długi, o których nie miałam pojęcia. Żeby spłacić długi ojca, trzeba było sprzedać firmę i dom…
Gdy w sklepie z butami po raz pierwszy moja karta płatnicza okazała się niewypłacalna, przeżyłam szok. Zadzwoniłam z krzykiem do księgowego rodziny, a on powiedział, że właśnie wydałam wszystkie pieniądze, jakie miałam wyznaczone na cały miesiąc. A trzeba opłacić czynsz i resztę. Czynsz? Rachunki za prąd? Za komórkę? Internet? Ja mam za to płacić? Z tych marnych trzech tysięcy na miesiąc? NA MIESIĄC?!
– I nie zapominaj, Jolu – dodał księgowy, który bywał tak często w naszym domu, że nazywałyśmy go z siostrą wujkiem – że jest jeszcze Ela.
– Tooo… to znaczy? – wyszeptałam.
– Te pieniądze są na was obie.
– Jakim cudem można przeżyć za trzy tysiące miesięcznie?
– Zapytaj waszej byłej gosposi – odparł. – Ona dostawała dwa tysiące, a ma na utrzymaniu dwójkę dzieci i ciężko chorą matkę.
Milczałam, nie mogąc tego ogarnąć.
– Jakbyś potrzebowała więcej pieniędzy, przyjdź do mnie – powiedział.
A mnie, mimo szoku, zapaliły się lampki alarmowe. Natychmiast przypomniałam sobie jego pożądliwe spojrzenia, jakimi obrzucał mnie i Elę. Stary satyr. Niedoczekanie! Z początku nie chciałam przyjąć do wiadomości nowej sytuacji. Ale rzeczywistość ma to do siebie, że nie da się jej unikać bez końca. To jak z naciąganiem procy – im dalej naciągniesz gumkę, tym mocniej kamień uderzy. Najpierw próbowałam pożyczać pieniądze od przyjaciół, potem od dawnych przyjaciół rodziców, od rodziny. Tak przetrwałyśmy dwa miesiące.
Nie czułyśmy kompletnie wartości pieniądza
No bo skoro podoba mi się ta bluzka, to dlaczego nie mogę jej kupić? Przecież to tylko 500 złotych. Ja muszę ją mieć, to ważne! Wystarczyły dwa miesiące, bym narobiła sobie takich długów, z których potem wychodziłam trzy lata. Bo w końcu opamiętałam się. Musiałam. Do naszego mieszkania przyszła pani z opieki społecznej i uświadomiła mi, że jeśli chcę, by Ela została ze mną, muszę stać się jej prawnym opiekunem i zapewnić byt. Inaczej zabiorą ją na dwa lata do domu dziecka. A ja nie mam pracy, pieniądze z funduszu powierniczego skończą się za pół roku (czego też nie wiedziałam), więc muszę podjąć decyzję.
Popatrzyłam na siostrę, na jej wielkie jak spodki oczy, w których czaił się strach. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że może powinnam pozwolić, by ją zabrali do tego domu dziecka… Nie było łatwo się zmienić. Nie umiałam żyć inaczej. Ale musiałam się nauczyć. Miałam miesiąc do matury. Skończyłam z imprezami i zabrałam się za naukę. Zdałam, ledwo, ale zdałam. Nie mogłam iść na studia – musiałam pracować. Znalazłam pracę, rok później zapisałam się na studia wieczorowe. Kiedy je skończyłam, dostałam awans, potem kolejny.
Byłam bardzo dobra w swoim zawodzie
Po kilku latach dawne życie wydawało mi się jedynie kolorowym snem ocierającym się chwilami o koszmar. Powoli zaczęło do mnie docierać, że to nie było dobre życie. Brakowało w nim celu. Niekiedy alkoholem czy seksem zagłuszałam pustkę, która mnie osaczała. Teraz czułam się lepiej. Prawdziwiej.
A Ela… Ona nadal była zabawową dziewczyną, myślała tylko o ciuchach i chłopakach. Zmusiłam ją, by zdała maturę, poszła na studia. Jak matka sprawdzałam jej potem indeks, zmuszałam do uczenia się, zaliczania kolejnych egzaminów. Batem zawsze były pieniądze – jak się nie uczyła, zakręcałam kurek. Nie wiem, dlaczego nigdy nie przyszło jej do głowy, żeby samej zarobić na swoje potrzeby.
Pewnego dnia poznałam Maćka – przyszedł do mojej firmy jako nowy administrator sieci. W moim wieku, ciepły, miły, inteligentny. Poczułam, że to ktoś dla mnie. Umyśliłam sobie plan – zaproszę go do swojego domu pod pozorem, że komputer mi wysiadł. Zrobię obiad, porozmawiamy…
Od kiedy pani z opieki społecznej uświadomiła mi moją sytuację, nie miałam chłopaka. Brakowało mi na to czasu i sił – musiałam uczyć się i pracować. Ale teraz byłam gotowa stworzyć sobie życie osobiste.
Może właśnie z Maćkiem?
Ela miała iść na imprezę. Niestety, pół godziny po przyjściu Maćka, kiedy zaczęliśmy rozmawiać prywatnie, wróciła. Myślę, że od razu zorientowała się w moich zamiarach , choć wtedy tego nie widziałam. Uruchomiła cały swój syreni urok – i Maciek dał się zaczarować. Zostali parą. Przełknęłam to. Pomyślałam, że najwyraźniej tak miało być. Potem nawet z pewną satysfakcją uznałam, że został za swoją „zdradę” ukarany – Elka traktowała go jak śmiecia, a on tylko robił maślane, nieszczęśliwe oczy.
Jakiś rok później pożalił mi się – ona znowu go zdradziła, wyczyściła mu konto i jeszcze dostał w twarz za to, że ośmielił się zażądać zwrotu pieniędzy. Namówiłam go, by wreszcie ją rzucił. Zrobił to. Wystawił jej walizki za drzwi. Elka wprowadziła się z powrotem do mnie, plując jadem na Maćka.
– Widzisz – powiedziała – jaki z niego padalec? Nie dość, że miękki jak plastelina, to jeszcze sknera. Powinnaś mi być wdzięczna, że pokazałam ci jego prawdziwą twarz.
„Tak – pomyślałam – widzę, jaki on jest. I takiego właśnie chcę. Mężczyznę, który potrafi kochać i wybaczać. Taki potrzebuje kobiety, która nie wykorzysta jego dobroci. Mnie”.
Zaczęłam starać się o Maćka
O to, by we mnie dostrzegł swoją idealną kobietę. Chyba mi się udało, skoro rok później wyznaczyliśmy datę ślubu. Pamiętam moment, gdy powiedziałam Eli o zaręczynach. Przez chwilę miałam wrażenie, że patrzę w puste oczy, za którymi nie ukrywa się żadna emocja czy myśl. Ale po chwili uśmiechnęła się i uścisnęła mnie.
– Nie wiem, czy dobrze robisz – powiedziała. – Znasz moje o nim zdanie. Ale cóż, może on będzie dobry dla ciebie. Lepszy niż dla mnie…
– Właśnie.
Jak można żyć, nie mając serca? To, o czym chcę opowiedzieć, wydarzyło się dwa miesiące przed ślubem. W pracy akurat starałam się o awans na stanowisko dyrektora kreatywnego polskiego oddziału pewnej międzynarodowej firmy. To nie było łatwe – moimi czterema konkurentami byli doświadczeni mężczyźni. A jednak miałam wielkie szanse. I wtedy w internecie pojawiły się moje zdjęcia z młodości – z pewnej imprezy, której przebieg niedokładnie pamiętam.
Miałam wtedy chyba 17 lat. W komentarzu do zdjęć była informacja o aborcji. I o tym, że przyjmowałam pieniądze od mężczyzn. O aborcji wiedziała tylko Ela. Oczywiście nie dostałam awansu. Zostałam też zwolniona – straciłam autorytet wśród podwładnych. Maciek zerwał zaręczyny – okazało się, że Ela znów owinęła go sobie wokół palca. Zawsze lepiej chwytała nauki naszej mamy. A może miała ode mnie mniej skrupułów.
Dlaczego to zrobiła?
– Dyrektorka, kupa forsy, samochód służbowy – powiedziała z drwiną. – Nie jesteś wcale lepsza ode mnie. I będę to udowadniać za każdym razem, jak zacznie się ludziom wydawać, że jest inaczej. Poza tym… w internecie nic nie ginie – mrugnęła okiem i zatrzasnęła drzwi mieszkania Maćka.
Jestem lepsza. Wiem o tym. Ja dorosłam i ogarnęłam swoje życie. Ona nadal tkwi w tym samym miejscu, w którym była lata temu. Jest dzieciakiem bawiącym się w kobietę. Wydaje jej się, że cały świat to jej piaskownica... Ale wkrótce przekona się, że tak nie jest. Tylko mnie już wtedy nie będzie obok, żeby jej pomóc.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”