„Rodzice na wędkowaniu zamiast szczupaka, złowili dla mnie dorodnego męża. Rybka połknęła haczyk i wpadła w me ramiona”

zakochana para fot. iStock, Uwe Krejci
„Którejś soboty, gdy jak zwykle wyruszyli na ryby, a ja z rozkoszą wróciłam do łóżka, żeby sobie jeszcze pospać, usłyszałam dzwonek u drzwi. >>Klucz zgubili, czy co?<< – pomyślałam, narzucając na siebie szlafrok. To jednak nie byli oni”.
/ 13.06.2023 16:30
zakochana para fot. iStock, Uwe Krejci

Moich rodziców zawsze rozpierała energia. W naszym domu albo kłębiły się tłumy ich znajomych, albo ziała w nim pustka, bo rodzice z kolei udzielali się towarzysko. Gdy obydwoje przeszli na emeryturę i wolnego czasu im przybyło, nie bardzo wiedzieli, co ze sobą począć.

Ich dochody były skromne, więc nie było ich stać na nawet niezbyt dalekie podróże, choć o nich zawsze marzyli. Kiedyś, gdy mi znów marudzili, że się nudzą, dla żartu zaproponowałam im wędkowanie. Sama nie wiem, skąd ten pomysł przyszedł mi do głowy. Może stąd, że w pobliżu naszego płynęła rzeka?

Moi rodzice zaczęli się dziwnie zachowywać

– Nasza córka oszalała – stwierdzili zgodnie. – Czy ty naprawdę sobie wyobrażasz, jak przez kilka godzin siedzimy nieruchomo na krzesełkach i bezmyślnie gapimy się w wodę?!

Nazajutrz jednak tata stwierdził, że mój pomysł może nie jest aż tak szalony, jakby się wydawało.

– Na początek pożyczymy sprzęt od Jurka, a jak nam się to wędkowanie spodoba, kupimy sobie nowy – oznajmił tata mamie i mnie.

Pierwsza wyprawa rodziców na ryby zakończyła się sukcesem. Bo chociaż o łowieniu nie mieli bladego pojęcia, to jednak dwa piękne okonie wylądowały wieczorem na naszych talerzach. Z czasem polubili to zajęcie.

– Basiu, może i ty spróbujesz? – zapytał mnie kiedyś tata. – Nosa z domu nie wystawiasz, a świeże powietrze dobrze ci zrobi, leniuszku.

Aż się wzdrygnęłam na myśl o pobudkach o czwartej nad ranem, zimnie i robalach wijących się w słoiku.

– Książę na koniu sam do ciebie nie zawita – dodał tata.

„No tak, nie tylko mama mi dogryza, że koło mnie nie kręci się żaden facet” – pomyślałam, a tymczasem tata ciągnął niezrażony:

– Wiesz, poznaliśmy niedawno pewnego chłopaka. Nowicjusz, z tym że ma fart. Co lepsze sztuki idą do niego.

– Ale ja nie jestem żadną sztuką do złowienia – odparowałam rozbawiona. I na tym rozmowa o niejakim Tadeuszu została zakończona. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Którejś soboty, gdy jak zwykle wyruszyli na ryby, a ja z rozkoszą wróciłam do łóżka, żeby sobie jeszcze pospać, usłyszałam dzwonek u drzwi. „Klucz zgubili, czy co?” – pomyślałam, narzucając na siebie szlafrok. To jednak nie byli oni.

Na progu stał jakiś facet

Przedstawił się jako Tadek i wyjaśnił, że mój tata zapomniał tabletek, które regularnie zażywa. Całkiem, całkiem był ten Tadek, nawet w moim typie. On też gapił się na mnie niczym na dorodnego okonia. Speszyłam się nieco, bo mój śliczny szlafroczek niewiele zakrywał, więc z ulgą wręczyłam mu lekarstwa ojca.

Gdy trzy godziny później sytuacja się powtórzyła, coś mi zaczęło w głowie świtać. Tata nie ma zaników pamięci! Przed kolejnymi wyprawami rodziców po kryjomu liczyłam tabletki w opakowaniu.

Ubywało ich rano tyle samo co zawsze, tata je więc zażywał. Było zatem tylko jedno wytłumaczenie: te tabletki to pretekst, a rodzice postanowili mnie wyswatać! Ciekawe, że już o Tadeuszu nie wspominali… Ja też o niego nie pytałam, lecz w duchu skręcałam się ze śmiechu.

Jednak kiedyś zaprosili go na kolację, bo mama niby dostała nowy przepis na szczupaka w sosie cytrynowym. Wtedy nie wytrzymałam. Wypaliłam złośliwie:

– Widzę, że dziś złowiliście wyjątkowo dorodną rybę. Może nawet rekina… Rodzice parsknęli śmiechem.

Dowiem, jak było naprawdę?

– To nie tak – przerwał mi Tadeusz, czerwony jak piwonia. – To nie był ich pomysł… – tu wziął głęboki oddech. – Raz kozie śmierć! Tyle mi o tobie opowiadali, że sam postanowiłem cię poznać. To ja wymyśliłem podstęp z tabletkami.

– A ja myślałam, że to oni cię dla mnie złowili – roześmiałam się głośno.

Oczywiście nie uwierzyłam w ani jedno jego słowo, taki podstęp mogli wymyślić tylko moi staruszkowie. Ale wieczór spędziliśmy mile, na przekomarzaniu się. Potem były następne wspólne wieczory… I tak dałam się rodzicom przekonać do faceta, którego dla mnie wybrali.

A wędkowania nadal nie znoszę. Wolę czekać w domu, aż Tadek wróci z połowów. Swoją drogą, choć od naszego pierwszego spotkania minęły dwa lata, tata wciąż wciąż się chwali, że mój mąż to zasługa jego i mamy. Kto ich tam wie… Najważniejsze, że ich zdobycz okazała się naprawdę wspaniałą sztuką.

Czytaj także:
„Mężczyzna zakochał się w… moim zdjęciu w gazecie! Wydzwaniał do dziennikarzy, żeby podali mu mój adres”
„Zakochałam się w biedaku, więc rodzice wygnali mnie z domu, a brat pozbawił spadku. Moją rodzinę zniszczyła chciwość...”
„Zakochałam się w przyjacielu rodziców. Mój kochanek zmieniał mi kiedyś pieluchy! Czy to jest normalne?”

Redakcja poleca

REKLAMA