„Rodzice zabronili mi związku z dzieciatym rozwodnikiem. Zrobiłam to, bo nie chciałam w domu awantur”

smutna młoda dziewczyna fot. Getty Images, PhotoAlto/Frederic Cirou
„Rodzicie nie chcieli słyszeć, żeby ich grzeczna, ułożona córeczka związała się z mężczyzną po trzydziestce, do tego rozwodnikiem i z dziećmi! Na nic się zdały moje tłumaczenia, że jestem świadoma konsekwencji, że go kocham. Rodzice na wszystkie sposoby próbowali mi obrzydzić Krzysia”.
/ 08.10.2023 07:15
smutna młoda dziewczyna fot. Getty Images, PhotoAlto/Frederic Cirou

Krzysiek jest miłością mojego życia. Wiem to dziś, ale wiedziałam już wtedy, gdy cztery lata temu kończyłam nasz związek. Wówczas wydawało mi się, że nie mam wyboru.

Historia jak z filmu

Poznaliśmy się w zabawnych okolicznościach. Spóźniłam się do kina. Wpadłam zdyszana, kiedy już seans się rozpoczął. W sali nieprzeniknione ciemności, tylko jakieś tlące się światełka przy schodach wskazywały drogę na górę. Próbowałam po omacku liczyć rzędy, żeby trafić do odpowiedniego. Pochylona starałam przeciskać się między nogami widzów, starając się jak najmniej zakłócać im oglądanie. W końcu dobiłam do swojego fotela i z uczuciem ulgi klapnęłam… na kolana obcemu mężczyźnie!

– Myślę, że teraz może być mi trudno oglądać – usłyszałam roześmiany głos.

Podskoczyłam jak oparzona. Cholera, pomyliłam się o dwa miejsca! Szybko przecisnęłam się dalej i skuliłam w fotelu, byle tylko nie rzucać się w oczy. A kiedy pojawiły się napisy końcowe i rozbłysły światła, pobiegłam do wyjścia.

– No i jak się pani podobał film? – odezwał się nagle ktoś za mną.

Odwróciłam się i zobaczyłam przystojnego szatyna z niebieskimi oczami.

– Tak, nawet udany – wybąkałam.

– Po tym, jak wskoczyła pani na moje kolana, zgubiłem chyba jedną scenę. Ale można przyjąć, że były to efekty specjalne – roześmiał się mężczyzna.

Chciałam odpowiedzieć coś równie błyskotliwego i zabawnego, ale stałam tylko i wpatrywałam się w niego osłupiała.

– To może, skoro tak dobrze zaczęliśmy naszą znajomość, pozwoli się pani zaprosić na kawę? – on pierwszy przerwał krępujące milczenie.

Była więc kawa, po kawie herbata i jeszcze wino. Do domu dotarłam przed północą. Rodzice nie byli zachwyceni.

– No wiesz! Przecież ty dopiero co zaczęłaś studia, a już zamiast nauki, szwendasz się po nocy nie wiadomo gdzie – grzmiała mama.

Zawsze trzymali mnie krótko

Moją pierwszą całonocną imprezą była dopiero studniówka. Rodzice mieli swoje zasady. „Przede wszystkim nauka” – powtarzali. Nie buntowałam się, bo nie zależało mi na imprezowym życiu. Też chciałam coś osiągnąć, dostać się na dobre studia, zrobić karierę. Lecz gdy poznałam Krzyśka, wiele się zmieniło. Po raz pierwszy się zakochałam. Dogadywaliśmy się w lot, śmialiśmy z tych samych rzeczy, chcieliśmy tak samo spędzać czas.

Problem w tym, że nie mieliśmy go zbyt wiele. Krzysiek – starszy ode mnie o dziesięć lat – samotnie wychowywał dwoje dzieci. Basia chodziła wtedy do przedszkola, Tomek do pierwszej klasy. Oboje mieszkali z tatą, odkąd żona Krzyśka odeszła do innego.

Krzyś robił, co mógł, by wygospodarować wolne chwile tylko dla nas, ale doba nie jest z gumy. Czasem jego rodzice brali wnuki do siebie, ale mój ukochany nie lubił rozstawać się z nimi na długo. Rozumiałam go. Był troskliwym tatą. Nie robiłam mu wyrzutów, że przez dzieci zaniedbuje mnie. Wiedziałam, że to mężczyzna z przeszłością i ma zobowiązania. Poza tym czułam, że gdy razem zamieszkamy, wszystko się ułoży.

Nie poszło po mojej myśli

Nie ułożyło się… Po pół roku znajomości Krzyś mi się oświadczył i zaproponował, żebym z nim zamieszkała. Nadeszła więc pora, by przedstawić ukochanego rodzicom. Zaprosiłam go na niedzielny obiad.
Krzysiek niczego nie krył. Powiedział  o rozwodzie, o dzieciach. No i po jego wyjściu wybuchła awantura.

Rodzicie nie chcieli słyszeć, żeby ich grzeczna, ułożona córeczka związała się z mężczyzną po trzydziestce, do tego rozwodnikiem i z dziećmi! Na nic się zdały moje tłumaczenia, że jestem świadoma konsekwencji, że go kocham. Rodzice na wszystkie sposoby próbowali mi obrzydzić Krzysia.
Naprawdę niewiele brakowało, a straciłabym mamę

Potem zaczął się szantaż emocjonalny. Mama płakała po kątach, powtarzając, jak bardzo ranię jej serce, a ona tylko chce mnie uchronić przed największym życiowym rozczarowaniem. Bardzo mnie to bolało, ale ciągle miałam nadzieję, że rodzice w końcu odpuszczą.

To był piątek. Pamiętam, że wróciłam z uczelni wcześniej niż zwykle. W domu nikogo nie było. Zadzwoniłam do mamy. Nie odebrała. Zadzwoniłam do taty.

– Mama jest w szpitalu – powiedział matowym głosem. – Przez ciebie!

W pół godziny byłam na miejscu, ojciec stał na korytarzu.

– Przez ciebie mama od kilku tygodni nie mogła spać! – krzyknął na mój widok. – Była już tak znerwicowana, że zaczęła brać te przeklęte środki nasenne. I wreszcie wzięła ich za dużo! Zobacz, do czego doprowadził twój egoizm! Wybieraj: albo on, albo my! – zażądał.

A więc przeze mnie moja matka omal nie straciła życia! Byłam przerażona i załamana. Nie chciałam więcej konfrontacji. Za bardzo kochałam moją rodzinę.

Rozstałam się z narzeczonym

Zostawiłam Krzyśka. To był dla mnie prawdziwy koszmar, ale atmosfera w domu się uspokoiła. Ku radości rodziców skupiłam się na nauce. Skończyłam studia z wyróżnieniem. Ale byłam nieszczęśliwa. W końcu któregoś wieczoru mama przyszła do mojego pokoju i powiedziała smutno:

– Żałuję, córeczko, że tak się wtedy postawiłam. Widzę, jak cierpisz i nie możesz o nim zapomnieć. Powinnam była pozwolić ci żyć własnym życiem. Gdyby Krzyś się jeszcze odezwał, ja już się nie wtrącę.

Niestety, on od czterech lat milczał. A mnie już nic nie cieszyło. Wszystko drażniło i przeszkadzało. Miałam 25 lat i byłam zgorzkniałą kobietą. Pewnie dlatego zrobiłam tamtą awanturę o zimną pizzę. Przyjechałam do W. na zakupy ciuchowe. W przerwie poszłam coś zjeść. Kiedyś pewnie nawet nie zwróciłabym uwagi, że danie wystygło, ale teraz nakrzyczałam na kelnera i zażądałam rozmowy z kierownikiem.

Menedżer przyszedł sam. Zwabiły go moje wrzaski. Podszedł do stolika, a mnie zatkało. Tak samo jak cztery lata wcześniej, w kinie. To nie był zbieg okoliczności. Przyjechałam z Ł. do W. tylko na jeden dzień i trafiłam akurat do tej restauracji! To było przeznaczenie.

– Po tym, jak mnie rzuciłaś, zupełnie się załamałem – powiedział Krzysiek, gdy po pizzy piliśmy kawę. – Nie mogłem sobie znaleźć miejsca, w końcu spakowałem siebie i dzieciaki i przyjechałem do brata, do W. Dostałem tu pracę… – przytulił mnie i opowiadał o wszystkim, co robił, gdy mnie nie było przy nim.

Mówił, jak bardzo za mną tęsknił, i że to prawdziwy cud, że się spotkaliśmy. Reszty nie słyszałam. Myślałam tylko o tym, czy zdążę jeszcze tego dnia wrócić, spakować się i przeprowadzić do niego.

Czytaj także:
„Dość mam prania gaci mojego jedynaka. Wychowaliśmy go na rozpuszczonego, kolorowego ptaka, który ma nas za nic”
„Syn zadał mi wiele bólu, ale nie byłem w stanie na niego donieść. On nawet nie wie, że to ja jestem jego ojcem”
„Boski Marcello poróżnił mnie z przyjaciółką. Ona miała na niego chrapkę, a ja nie mogłam oprzeć się jego akcentowi”

Redakcja poleca

REKLAMA