„Rodzeństwo wciągnęło mnie w swój biznes. Myślałam, że mogę na nich polegać, a oni tylko czekali, by mnie oskubać”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Andreas Selter
„Projekt zaczął przynosić pierwsze zyski. Każdego dnia sprawdzałam raporty finansowe. Nasze relacje z Irkiem i Zosią wydawały się być coraz lepsze. Spędzaliśmy więcej czasu razem, planując kolejne kroki i ciesząc się z sukcesów”.
/ 20.08.2024 19:00
kobieta fot. iStock by Getty Images, Andreas Selter

Jestem najmłodsza z trójki rodzeństwa. Moje życie toczy się dość zwyczajnie. Codzienne obowiązki, praca i czasem spotkania z przyjaciółmi – takie są moje dni. Nie narzekam, ale czasem czuję się trochę samotna. Może dlatego, że Irek i Zosia, moje starsze rodzeństwo, zawsze byli blisko siebie, mieli swoje wspólne sekrety, plany i pomysły. A ja byłam tą najmłodszą, która zawsze była w cieniu ich relacji.

Chcieli bym zainwestowała

Z Irkiem mam trochę lepszy kontakt niż z Zosią. Może dlatego, że oboje mamy podobne zainteresowania. Zosia zawsze była bardziej ambitna. Często dominowała w naszym rodzeństwie, podejmując decyzje. Ja natomiast byłam bardziej skryta.

Kilka miesięcy temu Irek i Zosia przyszli do mnie z propozycją. Mieli pomysł na biznes, który, według nich, mógł przynieść duże zyski.

– Razem z Zosią chcemy uruchomić nowy projekt, ale potrzebujemy wsparcia finansowego. Co ty na to?

Z jednej strony, chciałam im pomóc, a z drugiej bałam się ryzyka. Przecież to były moje oszczędności, które mogłyby pójść na marne. Ale widziałam w oczach Irka i Zosi nadzieję i determinację. To sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, czy warto zaryzykować.

– Wiecie co, zastanowię się – odpowiedziałam z uśmiechem, choć w głębi duszy czułam niepokój.

– Będziesz tego żałować, jeśli nie spróbujesz – dodała Zosia. – Razem możemy osiągnąć naprawdę wiele.

Po naszej rozmowie myśli nie dawały mi spokoju. Leżałam w łóżku, przewracając się z boku na bok, analizując każdą możliwą konsekwencję inwestycji. Wiedziałam, że decyzja, którą podejmę, będzie miała ogromne znaczenie dla mojej przyszłości. W głowie przewijały się obrazy sukcesu, ale i porażki.

Zgodziłam się

Następnego dnia spotkałam się z Irkiem i Zosią w małej kawiarni na rogu naszej ulicy.

– No i co myślisz o naszej propozycji? – zapytał Irek, przerywając ciszę.

Spojrzałam na niego, a potem na Zosię, która siedziała naprzeciwko mnie z wyrazem niecierpliwości na twarzy. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję.

– Przemyślałam to – zaczęłam, biorąc głęboki oddech. – Zgadzam się zainwestować, ale chcę wiedzieć dokładnie, jak będzie wyglądał podział zysków.

Irek i Zosia wymienili spojrzenia, a potem Zosia zaczęła mówić:

– Plan jest prosty. Inwestujemy równo, więc zyski dzielimy na trzy części. Każdy dostaje po równo.

Zastanawiałam się przez chwilę. Ich argumenty były sensowne, a perspektywa wspólnego sukcesu była kusząca.

– Dobrze, zgadzam się – powiedziałam w końcu, czując, jak napięcie z moich ramion ulatuje. – Ale chcę mieć wszystko na piśmie. Umowa, która jasno określi nasze udziały i obowiązki.

– Oczywiście, zrobimy to profesjonalnie – zapewnił Irek, uśmiechając się do mnie. – Jutro spotkamy się z prawnikiem i przygotujemy wszystko.

Minęło kilka miesięcy od podpisania umowy. Projekt zaczął przynosić pierwsze zyski, co było dla nas wszystkich ogromnym powodem do radości. Każdego dnia sprawdzałam raporty finansowe, śledząc wzrost naszych dochodów. Nasze relacje z Irkiem i Zosią wydawały się być coraz lepsze. Spędzaliśmy więcej czasu razem, planując kolejne kroki i ciesząc się z sukcesów.

– Nie mogę uwierzyć, że nam się udało – powiedział Irek podczas jednej z naszych cotygodniowych kolacji. – To naprawdę wielkie osiągnięcie.

– Zawsze wierzyłam, że możemy to zrobić – dodała Zosia, patrząc na mnie z uśmiechem. – Dzięki tobie, Aga, mogliśmy rozpocząć ten projekt.

Czułam się dumna

Wydawało się, że nasza inwestycja nie tylko przynosi zyski, ale także umacnia nasze więzi rodzinne. Jednak z czasem zaczęły pojawiać się pierwsze tarcia. Zauważyłam, że Irek i Zosia często spotykają się sami, omawiając sprawy biznesowe bez mojej obecności. Czułam, że coś jest nie tak. Pewnego dnia, podczas jednej z naszych rozmów, poruszyłam ten temat.

– Zauważyłam, że ostatnio często spotykacie się bez mnie – powiedziałam, starając się, by mój ton był spokojny. – Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć?

Irek spojrzał na Zosię, a potem na mnie.

– Po prostu czasem mamy rzeczy do omówienia, które nie wymagają twojej obecności.

– Jakie rzeczy? – zapytałam, czując narastające napięcie.

Zosia westchnęła.

– Chodzi o szczegóły operacyjne, kwestie, które mogą być dla ciebie nudne – wyjaśniła. – Ale oczywiście jeśli chcesz, możemy cię informować o wszystkim.

Kolejne tygodnie przyniosły jednak więcej napięć. Nasze rozmowy stawały się coraz bardziej spięte, a różnice w podejściu do podziału zysków zaczęły wychodzić na jaw. Zosia i Irek mieli swoje pomysły na reinwestowanie zysków, podczas gdy ja chciałam zabezpieczyć część pieniędzy na przyszłość.

– Musimy myśleć perspektywicznie – tłumaczył Irek. – Jeśli reinwestujemy, możemy zarobić jeszcze więcej.

– A co, jeśli stracimy? – zapytałam. – Może powinniśmy najpierw zabezpieczyć część zysków, zanim zaczniemy ryzykować więcej.

– Nie możemy myśleć tylko o bezpieczeństwie – powiedziała Zosia. – Musimy być odważni i podejmować ryzyko.

Napięcie między nami rosło

Kilka dni później stojąc za drzwiami, usłyszałam ich głosy, ciche, ale wyraźnie zaniepokojone.

– Agnieszka nie powinna dostać tak dużej części. To my pracujemy nad rozwojem i zyskiem firmy. Nie możemy pozwolić, by nasze zyski zostały zmniejszone przez jej brak zaangażowania – naciskała Zosia. – Musimy znaleźć sposób, by ograniczyć jej udziały.

Serce mi zamarło. Słuchałam dalej, czując, jak narasta we mnie złość.

– Wiem, ale musimy być ostrożni – odpowiedział Irek. – Jeśli Agnieszka się dowie, możemy mieć problemy.

Czułam, że krew pulsuje mi w skroniach. Nie mogłam uwierzyć, że moje rodzeństwo, z którym miałam nadzieję zbliżyć się poprzez ten projekt, rozmawiało o mnie w ten sposób za moimi plecami. W tym momencie postanowiłam, że muszę się z nimi skonfrontować. Weszłam do biura.

– Agnieszka, co ty tu robisz? – zapytał Irek, próbując zachować spokój.

– Słyszałam waszą rozmowę – powiedziałam, czując, jak łzy wzbierają mi w oczach. – Naprawdę chcecie mnie oszukać i zabrać część moich zysków?

Zosia i Irek spojrzeli na siebie, niepewni, co powiedzieć.

– Proszę, zrozum nas. Chodziło nam tylko o to, by lepiej zarządzać zyskami.

– Czy naprawdę myślicie, że nie zauważyłam, jak mnie wykluczacie z rozmów? Jak ignorujecie moje zdanie?

Czułam się zdradzona i oszukana. Zosia próbowała jeszcze coś powiedzieć, ale ja już nie chciałam słuchać.

– Koniec z tym – powiedziałam, zbierając swoje rzeczy. – Jeśli tak ma wyglądać nasza współpraca, to ja nie chcę być jej częścią. Zobaczymy się w sądzie.

Zawiedli mnie

Wróciłam do domu, czując, jak emocje gotują się we mnie. Zdrada ze strony rodzeństwa była czymś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Czułam gniew, smutek, a przede wszystkim głęboką ranę w sercu. W moim umyśle kłębiły się pytania: Jak mogli mi to zrobić? Dlaczego nie mogli być ze mną szczerzy?

W końcu nie mogłam już siedzieć bezczynnie. Wstałam i zaczęłam przeglądać dokumenty związane z inwestycją. Chciałam dokładnie przeanalizować nasze umowy, zrozumieć, jakie mam możliwości. Moje złość zmieniała się w determinację. Nie mogłam pozwolić, żeby zostali z bezkarnym oszustwem.

Kiedy już miałam jasność co do swojej sytuacji prawnej, postanowiłam skontaktować się z Irkiem i Zosią, żeby jeszcze raz spróbować wyjaśnić sprawę.

– Agnieszka, słuchaj – zaczęła Zosia, kiedy usiadłam – chcemy przeprosić za to, co się stało. Nie chcieliśmy, żeby tak to wyglądało.

– Naprawdę? – zapytałam chłodno. – Bo z tego, co słyszałam, mieliście plan, żeby mnie oszukać.

– Proszę, zrozum, że chodziło nam tylko o dobro projektu – powiedział Irek. – Czasem trzeba podejmować trudne decyzje…

– Trudne decyzje? – przerwałam mu, czując, jak złość wraca z pełną siłą. – Trudną decyzją było podjęcie tego ryzyka i zainwestowanie moich pieniędzy. Trudną decyzją było zaufać wam. A wy teraz mówicie mi, że to wszystko dla dobra projektu?

– Chcemy naprawić to, co się stało. Możemy wrócić do rozmów i…

– Naprawić? – zapytałam, przerywając jej. – Nie sądzę, żeby coś można było naprawić. Nasza współpraca była oparta na zaufaniu, a wy to zaufanie złamaliście. Nie widzę innej drogi niż prawna.

Wstałam od stolika, czując, że podjęłam właściwą decyzję. Widok zaskoczonych i zranionych twarzy mojego rodzeństwa sprawiał mi ból, ale wiedziałam, że muszę to zrobić dla siebie.

– Zobaczymy się w sądzie – powtórzyłam, wychodząc z kawiarni.

Moje ideały upadły

Decyzja o podjęciu kroków prawnych była jedną z najtrudniejszych, jakie kiedykolwiek musiałam podjąć. Miałam świadomość, że to, co zamierzam zrobić, może na zawsze zmienić moje relacje z Irkiem i Zosią. Jednak czułam, że muszę walczyć o swoje prawa i sprawiedliwość.

Przez następne dni oczekiwałam na odpowiedź od prawnika. W międzyczasie starałam się skupić na codziennych obowiązkach, ale myśli o nadchodzącej mediacji i możliwym procesie mnie nie opuszczały. 

W końcu nadszedł dzień mediacji. Irek i Zosia wyglądali na równie spiętych jak ja. Mediacja była burzliwa i pełna emocji. W trakcie rozmów wyszło na jaw wiele niewypowiedzianych wcześniej uczuć, żalów i pretensji. Były momenty, kiedy wydawało się, że uda nam się dojść do porozumienia, ale równie często zdarzały się chwile, gdy wszystko wydawało się beznadziejne.

– Naprawdę nie chcieliśmy cię zranić – zaczął Irek, gdy rozmowa zbliżała się do końca. – Po prostu myśleliśmy, że podejmujemy najlepsze decyzje dla dobra projektu.

– Ale robiliście to za moimi plecami – odpowiedziałam. – Mogliście ze mną porozmawiać, wyjaśnić wszystko. A wy woleliście mnie wykluczyć i oszukać.

Zosia spuściła głowę, a jej oczy były pełne łez.

– Przepraszam – powiedziała cicho. – Wiem, że zaufanie jest najważniejsze, a my je złamaliśmy.

Być może nigdy nie będzie tak, jak było wcześniej, ale mam nadzieję, że czas pozwoli nam na nowo odnaleźć wspólną płaszczyznę porozumienia. Teraz najważniejsze, by skupić się na przyszłości i starać się zbudować coś pozytywnego z tych trudnych doświadczeń.

Agnieszka, 25 lat

Czytaj także:
„Za młodu podglądałem sąsiadkę i zapamiętałem ją na zawsze. Po 15 latach wróciła i postanowiła mnie za to ukarać”
„Siostra nie przyznała się, że miała dostęp do konta mamy. Podbierała z niego po cichu kasę przez kilka lat”
„Teściowa ciągle mną pomiata, bo jestem rozwódką. Odegram się, gdy zdradzę pikantną tajemnicę tej starej grzesznicy”

Redakcja poleca

REKLAMA