Naprawdę nie wiem, dlaczego to powiedziałem, ale jak tylko dotarło do mnie, co zrobiłem, byłem gotowy walić głową w ścianę.
– Słucham? Czy mógłbyś powtórzyć? – spytała Karolina.
– Kocham cię – wymamrotałem mocno zakłopotany.
W słuchawce zapadła głucha cisza. Czekałem na reakcję Karoliny przez dobrą minutę i kiedy wreszcie postanowiłem coś powiedzieć, ona przerwała połączenie. A ja poczułem się jak idiota, który zmarnował kolejną szansę.
A może ona czekała na to moje wyznanie? Ale w takim razie dlaczego nic mi nie odpowiedziała? A jeśli za bardzo chciałem wszystko przyspieszyć i tylko ją przestraszyłem? Mam nadzieję, że tym razem jednak przyjdzie na spotkanie... Cholera, po co ja powiedziałem, że ją kocham?! Kretyn! Może znów do niej zadzwonić i udawać, że to taki żart, a ja chciałem ją po prostu wprawić w zakłopotanie? Nie, to głupie tłumaczenie… Zwłaszcza że naprawdę ją kocham. I choć tyle lat jej nie widziałem, wciąż nie mogę przestać o niej myśleć.
Wtedy uważałem, że to tylko taka gra
Poznałem Karolinę kilka miesięcy przed maturą. Od chwili kiedy pierwszy raz na nią spojrzałem, nie miałem wątpliwości, że to niezwykła dziewczyna. Była piękna, a do tego inteligentna. Większość mężczyzn po prostu onieśmielała. Mówili na nią „pokrzywa”, bo gdy tylko któryś z nich próbował ją poderwać, natychmiast parzyła go jakaś jej cięta riposta. Z tego powodu miała opinię osoby złośliwej i zarozumiałej, takiej trochę nadętej księżniczki, która czeka na królewicza z bajki, a na normalnych facetów nawet nie spojrzy.
Dlatego właśnie bałem się wykonać bardziej otwarty gest w jej stronę. Ja też nie chciałem się sparzyć. Przy niej tylko dowcipkowałem na imprezach, nie wiedząc, co innego mógłbym zrobić. Wreszcie, po dwóch latach znajomości, pomógł mi przypadek. W trakcie wspólnego sylwestra okazało się, że jesteśmy jedynymi singlami. Zaproponowałem więc żartem, żebyśmy zaczęli udawać parę, żeby nie wyróżniać się z tłumu. Karolinie to się spodobało i przez większość imprezy chodziliśmy przytuleni, wzbudzając sensację. Wszyscy się dziwili, że wcześniej nie zauważyli naszego związku.
Tak nas to ubawiło, że postanowiliśmy tę grę kontynuować. Zaczęliśmy nawet rozmawiać o szybkim ślubie. Ponieważ oboje dopiero skończyliśmy dwadzieścia lat, wśród znajomych gruchnęła wieść, że Karolina jest w ciąży. Nie dementowaliśmy jednak niczego, tylko wstępnie zapraszaliśmy znajomych na wesele za kilka miesięcy.
Karolina zaczęła już nawet chodzić z koleżankami po salonach ślubnych i mierzyć sukienki. Specjalnie wybierała te, które mogłyby ukryć rzekomą ciążę. To była prawdziwa maskarada! Wówczas zepsułem wszystko po raz pierwszy. Na urodzinach kolegi trochę wypiłem i nieopatrznie przyznałem się do tego, że ten cały nasz ślub to tylko zabawa. Kiedy następnego dnia dotarło do mnie, co zrobiłem, trochę się przestraszyłem, że Karolina będzie zła. Wcześniej zaplanowaliśmy, że na urodzinach znajomego odegramy zerwanie, które zakończy nasze „narzeczeństwo”. Teraz nie miało to już sensu. I musiałem jej to jakoś powiedzieć…
Zadzwoniłem do niej dwa dni później. Rozmawiała ze mną bardzo chłodnym tonem, wręcz lodowatym. Żeby jakoś ocieplić atmosferę, wysiliłem się na dowcip, ale kiepsko mi poszło.
– Przestań się wreszcie czaić – przerwała mi w końcu zniecierpliwiona, z oczywistą pretensją w głosie. – Wiem, że powiedziałeś wszystkim o naszym planie.
– No, ale przecież to była tylko gra… Chyba że ty…
– Nie – ucięła niemalże z nienawiścią. – Nie o to chodzi.
Nic z tego nie rozumiałem. W porządku, mieliśmy trochę inną umowę, ale bez przesady... Żeby aż tak się wściekać?
– No to wytłumacz mi, dlaczego jesteś zła – poprosiłem.
– Bo mieliśmy o tym wiedzieć tylko my. To była tajemnica.
– Myślałem, że chcesz w końcu powiedzieć ludziom, że…
– To źle myślałeś. Wszystko zepsułeś – i rozłączyła się.
Halo? Potrzebuję z kimś porozmawiać
Przez kilka kolejnych miesięcy bałem się do niej zadzwonić, a potem kogoś poznałem. Przez pewien czas nawet dobrze nam się układało, jednak po paru miesiącach rozstaliśmy się. Byłem po tym związku strasznie rozbity. Chciałem koniecznie porozmawiać z kimś, kto mnie pocieszy, powie kilka sensownych słów. Nie wiem, dlaczego pomyślałem akurat o Karolinie.
Drżącymi rękami wystukałem numer w komórce i czekałem.
– Cześć, tu Marcin… Gniewasz się jeszcze na mnie? – zapytałem, gdy odebrała.
– Po co dzwonisz? – usłyszałem w odpowiedzi.
– Chciałem z kimś porozmawiać i pomyślałem, że...
– To wybierz inny numer.
I rozłączyła się! Po prostu...
Ten schemat powtarzał się przez kilka następnych lat. Poznawałem nową dziewczynę, przez jakiś czas było fajnie, ale żadna z nich nie była Karoliną, a ja w końcu zaczynałem mieć o to do nich pretensje. Więc zostawiały mnie, bo co innego mogły zrobić? Potem ja wybierałem numer Karoliny, żeby sprawdzić, czy ona wciąż się na mnie gniewa. Mówiłem, że chciałem z kimś porozmawiać, a Karolina odkładała słuchawkę.
Pomyślałem, że może chodzi jej o to, że dzwonię do niej po rozstaniu z inną (wciąż mieliśmy spore grono wspólnych znajomych, więc była na bieżąco informowana o moich związkach). Dlatego parę razy próbowałem ją zaprosić do kina. Mówiłem: „Cześć, wiesz, mam dwa bilety do kina, może wyskoczyłabyś ze mną?” Chociaż zgadzała się, do kina nigdy nie przyszła. A ja stałem jak głupi pod salą, próbując się do niej dodzwonić.
W końcu uznałem, że jej uraza i żal do mnie są tak wielkie, że nie ma sensu dalej próbować. Odpuściłem sobie i przez dwa lata nie dzwoniłem do niej w ogóle. W tym czasie kilku znajomych się ożeniło, zaczęły im się rodzić dzieci. Natomiast ja wciąż nie mogłem związać się z nikim na dłużej. Wszystkie kobiety porównywałem do Karoliny.
W październiku zebrałem się na odwagę i… znów zadzwoniłem.
– Cześć, tu Marcin. Gniewasz się jeszcze na mnie? – zacząłem tym samym tekstem co zawsze.
– Po co dzwonisz?
– Chciałem z tobą porozmawiać… – odparłem.
Byłem pewny, że zaraz się rozłączy, lecz ona spytała:
– Jesteś tego pewny?
Potwierdziłem i tak zaczęliśmy rozmawiać. Pierwszy raz od wielu lat. Godzinę, dwie, trzy. Następnego wieczoru tak samo. I przez kolejny tydzień i miesiąc. Miałem poczucie, że choć nie widzieliśmy się tak długo, to dzięki tym rozmowom staliśmy się parą. Mimo to wciąż bałem się prosić ją o spotkanie, żeby nie popsuć tych naszych rozmów. W końcu to Karolina zaproponowała, żeby się spotkać. Umówiliśmy się, a potem mi się wyrwało, że ją kocham...
W piątek kupiłem bukiet tulipanów i poszedłem pod kawiarnię na Starym Mieście. Stałem tak i stałem... Nawet się nie denerwowałem, że Karolina nie przyszła o umówionej porze. Byłem pewien, że wystraszyła się mojego wyznania. Więc niemal osłupiałem, gdy tuż za moimi plecami zabrzmiał jej głos:
– Przepraszam za spóźnienie.
Trzeba uważać na to, co się mówi
Odwróciłem się. Wyglądała super! Nic się nie zmieniła przez te lata… Tylko jej oczy nabrały jakiejś dziwnej powagi.
– Bałem się, że nie przyjdziesz – wykrztusiłem zmieszany.
– Czemu? – uśmiechnęła się.
– No bo do tej pory…
– Naprawdę nie wiesz, dlaczego dopiero teraz się widzimy?
Zrobiłem głupią minę.
– A jak się zawsze ze mną witałeś? – ciągnęła. – „Cześć, chciałem z kimś porozmawiać”. Albo „Cześć, mam bilety do kina”. A gdzie tam byłam ja?
– Zaraz, zaraz… – coś zaczęło do mnie docierać. – Jak zadzwoniłem ostatnio, to rzeczywiście powiedziałem, że chcę rozmawiać z tobą… Ale ja zawsze chciałem pogadać z tobą!
– Musiałam to usłyszeć. Tak samo jak to, że mnie kochasz.
– A czy ty... mnie... – zacząłem niepewnie, ale mi przerwała.
– Wiesz, co powiedziała mi ostatnio przyjaciółka? Że jeżeli w przyszłym roku nie zaproszę jej na nasz ślub, to zrywa ze mną wszelkie kontakty.
– I co? – zaciekawiłem się.
– No wiesz... – uśmiechnęła się. – To moja bardzo dobra przyjaciółka i chcę się z nią przyjaźnić do grobowej deski...
Czytaj także:
„Mąż był moją drugą połówką, kochałam go nad życie. Zabrała mi go obca baba, która twierdzi, że zrobiła to z miłości”
„Pogoniłam kochanka mamy, bo uznałam, że za późno dla niej na miłość. W głowie miała mieć wnuki, a nie podstarzałego lowelasa”
„Teściowa uważała mnie za żmiję, która chce wydoić kasę z jej syna. Tak długo kopała pode mną dół, że aż sama w niego wpadła”