To było małżeństwo z rozsądku. Mama miała już prawie trzydzieści lat i bała się, że zostanie starą panną. Tata dobiegał czterdziestki i choć bardzo podobało mu się kawalerskie życie, w końcu uległ naciskom rodziny i zaczął szukać żony.
Mama była kuzynką jego kolegi. Poszli razem do kina. Była wystarczająco ładna i zgrabna. I miała dobry zawód, a mój tata nie lubił się przemęczać. Babcia kręciła nosem, że jego wybranka jest za stara i nie wiadomo, czy mu urodzi dzieci.
Mama pracowała, sprzątała i gotowała
– Ta albo żadna – tata postawił sprawę jasno.
Mama do ślubu poszła w białej garsonce. Uważała, że już jej nie wypada włożyć białej sukni. Kiedyś znalazłam w jej rzeczach pożółkłą kopertę z wycinkami ze starych gazet. Na wszystkich były piękne ślubne kreacje. Jedno z wielu niezrealizowanych marzeń z dzieciństwa. Dziesięć miesięcy po ślubie urodził się Michał. Półtora roku później ja. Babcia w końcu zaczęła przyjaźniej patrzeć na mamę. Zrobiła to, czego od niej oczekiwano. Tata uznał, że już nie musi się starać. Wyprowadził się do swojego gabinetu.
Przychodziła z pracy, stawiała na stole przygotowany wieczorem obiad. Tata zjadał, pytał nas, co w szkole i znikał w swoim pokoju. Na szczęście mieliśmy z bratem siebie. Wymyślaliśmy różne fantastyczne zabawy. Czasem ponosiła go fantazja. Podczas próby wysłania mnie w kosmos przy pomocy cienkiej brzozy złamałam rękę.
Mamie powiedziałam, że się przewróciłam. W czasie zabawy w spadochroniarzy (skok ze śmietnika z trzymanym nad głową kocem) zwichnęłam kostkę. Pomimo to nie dałam nigdy powiedzieć na brata złego słowa. Byliśmy paczką i wierzyliśmy, że jesteśmy nierozłączni.
Gdy rodzice postanowili się rozwieść, byliśmy pewni, że zostaniemy z mamą, a ojca będziemy widywać jedynie w weekendy, tak jak Tadek z mojej klasy i bliźniaki z podwórka.
– Tata dostał pracę w Świnoujściu. Zabiera Michała. Chłopakowi potrzebny jest ojciec. Ty, Alu, zostajesz ze mną. Będziecie się widywać w wakacje – oświadczyła nam mama. Nie było żadnej dyskusji.
Płakałam całą noc, rano dostałam lanie
Pamiętam, jak odjeżdżali. Michał machał do mnie zza tylnej szyby, dopóki nie straciłam ich z oczu. Płakałam całą noc. Rano dostałam lanie. Przy mamie więcej już nie płakałam. Tylko nocą w poduszkę. Przeprowadziłyśmy się do innego mieszkania. W jednym z nierozpakowanych kartonów znalazłam kartkę z adresem w Świnoujściu.
Uznałam, że to nowy adres taty i Michała. Napisałam list. Nie doczekałam się odpowiedzi, ale pisałam co tydzień. Kilka miesięcy później zachorowałam i zostałam sama w domu. Listonosz miał polecony, więc przy okazji przyniósł do domu i inne listy. Wśród nich była koperta zaadresowana do mnie. Ręką Michała! Czytałam ten list w kółko.
„Kochana Alu. Nie wiem, czy dostajesz moje listy. A jak tak, to czemu nie odpisujesz. Może nie masz czasu? U mnie wszystko dobrze. Chłopaki w szkole już dali mi spokój. Mam nawet przyjaciela. Ma na imię Rysiek. Gramy razem w warcaby. Napisz w wolne chwili. Całusy. Michał”.
Zastanawiałam się, dlaczego nie dostałam poprzednich listów Michała. I dlaczego on nie dostawał moich? Poszłam do pokoju mamy. Przeszukałam szuflady. W końcu na dnie nocnej szafki znalazłam pudełko, a w nim siedem listów od mojego brata. Wszystkie otworzyłam i przeczytałam. Potem zakleiłam i odłożyłam na miejsce. Nie miałam pojęcia, dlaczego mama chowała przede mną listy od Michała. Przecież nie było w nich nic złego!
Zastanawiałam się, co zrobić, żeby jakiś mój list trafił do brata. Żeby zrozumiał, że o nim pamiętam. Może tata też chował listy ode mnie? Napisałam list przez kilka kalek. Na każdej podałam dobrą nazwę ulicy i numer bloku, ale inny numer mieszkania. Liczyłam, że któryś sąsiad zorientuje się, że to pomyłka i przyniesie list pod właściwy adres. I że może któryś z nich trafi w ręce Michała!
Podstęp się udał. W kolejnym znalezionym w szafce mamy liście Michał napisał: „Ale to sprytnie wymyśliłaś! Jeden z tych listów trafił do mieszkania koleżanki z klasy. Jej mama poprosiła ją, by mi go dała w szkole. Nic nie powiedziałem tacie. Ale znalazłem u niego w biurku pozostałe listy od ciebie. Nie wiem, dlaczego je chowają przed nami, a boję się spytać. Tata ostatnio wciąż jest zdenerwowany. Odliczam czas do wakacji.”.
Powoli zapominałam, jak Michał wygląda
Pomimo złożonej nam obietnicy latem nie spotkałam się z bratem. Mama powiedziała, że Michał ma poprawkę z matematyki i musi się uczyć. Mnie wysłała na kolonie. W połowie kolejnego roku listy od Michała zaczęły przychodzić rzadziej. I były coraz krótsze. Ja też coraz częściej zapominałam, że miałam odzywać się co tydzień. Po kolejnych wakacjach, w które się nie spotkaliśmy, przestałam pisać. Powoli zapominałam, jak Michał wygląda. Miałam przyjaciółkę Zosię i teraz to jej zwierzałam się ze wszystkiego. To były dziewczyńskie sprawy. Michał i tak by ich nie zrozumiał.
Dwa lata później zmarła babcia. Ja miałam jedenaście lat, Michał prawie trzynaście. Przyjechał z tatą na jej pogrzeb.
– Przywitaj się z bratem, no już – popchnęła mnie mama w jego stronę. A ja stałam jak sparaliżowana. Ten wyrośnięty pryszczaty chłopak to nie był mój Michał. Zawstydzona w końcu wyciągnęłam rękę. On szybko ją uścisnął i się cofnął. Nie zamieniliśmy ani słowa. W nocy się popłakałam. Czułam, jakby ktoś mnie okradł z czegoś bardzo cennego.
Gdy Michał miał iść do liceum, tata zdecydował, że przeprowadzą się do Niemiec. Oczywiście nikt mi o tym nie powiedział. Podsłuchałam rozmowę mamy i ciotki Lucyny, siostry taty.
– Dostał tam dobrą pracę. Michał idzie do niemieckiej szkoły. Będzie miał normalne życie.
„A ja?!” – chciałam zawołać, ale wiedziałam, że za podsłuchiwanie grozi kara.
Ala, gdzie ty go chowałaś?
Po raz kolejny brata zobaczyłam na pogrzebie ciotki Lucyny. Nowotwór zabrał ją w trzy miesiące. Gdyby nie to, że Michał wszedł z tatą, nie poznałabym go. Dżinsy, koszulka polo, adidasy. W uszach słuchawki od walkmana. Spojrzałam na swoją sukienkę po mamie i pepegi, i poczułam się jak Kopciuszek. Tym razem Michał podszedł do mnie pierwszy i zagadnął. Raz po raz wtrącał niemieckie słówka. Nie miałam pojęcia, czy naprawdę zapominał języka, czy szpanował.
– Mam dla ciebie prezent – oznajmił nagle. Z plecaka wyjął nowiutką, zapakowaną w folię dżinsową bluzę! Przymierzyłam od razu. Pasowała jak ulał. Przez następnych kilka lat prawie nie zdejmowałam jej z siebie.
Michał do Polski wrócił w latach dziewięćdziesiątych. Wysłała go tu do pracy firma, która otwierała w Polsce swoją filię. Nagle okazało się, że znajomość polskiego może się do czegoś przydać. Kończyłam studia. Wciąż mieszkałam z mamą. Michał zaprosił nas do siebie na kolację. Nowoczesny apartament, duży salon połączony z kuchnią. Zachodnie meble i sprzęty.
– To jest Inge, moja dziewczyna – przedstawił nam wysoką, chudą blondynkę. Inge nie mówiła po polsku. Ja rozmawiałam z nią po angielsku. Mama tylko się uśmiechała.
Na kolację Michał podał chińszczyznę. Obie z mamą musiałyśmy poprosić o widelce.
– Scheisse, zapomniałem, że pewnie nie umiecie jeść pałeczkami – zreflektował się Michał.
Każde z nas miało swoje życie
Oblałam się rumieńcem. Mimo że mieszkaliśmy w jednym mieście, prawie się nie widywaliśmy. Każde z nas miało swoje życie. Ledwie nadążałam poznawać nowe dziewczyny brata. Inge wróciła do Niemiec po pół roku. Potem były Polki. Coraz młodsze i coraz głupsze.
Gdy w końcu dostałam dobrą pracę, wynajęłam mieszkanie i urządziłam parapetówkę. Michał, wtedy już trzydziestolatek, przyszedł z jakąś modelką. Dziewczyna była przeraźliwie chuda i nie miała więcej niż osiemnaście lat. Upiła się w godzinę, potem wymiotowała przez kwadrans. W końcu zasnęła w mojej sypialni. Michał znalazł się w centrum zainteresowania moich koleżanek. Młody, przystojny, bogaty.
– Ala, gdzie ty go chowałaś? – piszczały zachwycone. Patrzyłam, jak z nimi rozmawia, śmieje się i poczułam w sercu ukłucie zazdrości. Dlaczego ja już nie umiem z nim tak rozmawiać? Co się z nami stało?
Zbliżyła nas dopiero choroba mamy.
– A tak chciałam doczekać dwudziestego pierwszego wieku. I tak przegrać na ostatniej prostej – żartowała, gdy było już wiadomo, że jest źle.
Michał próbował załatwić leczenie w renomowanej niemieckiej klinice, ale odmówili. Powiedzieli, że nie ma już szans na wyleczenie. W ciągu dnia do mamy przychodziła opiekunka. Noce i weekendy dzieliliśmy z bratem między siebie. Zdarzało się, że gdy Michał przychodził mnie zmienić, zostawaliśmy oboje. Byłam bardzo zdziwiona, że tak bardzo mi pomagał. Przecież on jej prawie nie znał, tak jak ja nie znałam ojca! Zagadnęłam go o to któregoś wieczora.
– Ala, to jest moja mama, nic tego nie zmieni. I wiesz, jestem pewien, że rozdzielenie nas to nie był jej pomysł. Ona kocha nas tak samo. Ale tata zawsze stawiał na swoim.
Po raz pierwszy zaczęliśmy rozmawiać o przeszłości.
– Ojca nigdy nie było w domu. Jak wracał, często pijany, kazał mi przynosić zeszyty. Gdy zobaczył złą ocenę, to mnie bił. Gdy krzyczałem, że skoro tak mnie nienawidzi, to żeby odesłał mnie do mamy i ciebie, wściekał się jeszcze bardziej. Raz złamał mi rękę. W szkole powiedziałem, że spadłem z roweru. Przez pierwsze lata dla chłopaków byłem paniczykiem z Warszawy. Musiałem się z nimi codziennie bić. Zazwyczaj obrywałem. I tak bardzo tęskniłem za tobą.
Opowiedziałam mu, że u mnie nie było lepiej
– Mama zaharowywała się, żeby nas utrzymać. Nie miała czasu, żeby pójść ze mną do kina czy na lody. Nie biła mnie, ale za każde przewinienie była kara. Zakaz telewizji, wychodzenia na podwórko, brak słodyczy… Ciągle miałam jakąś karę. Wtedy na pogrzebie babci tak bardzo chciałam z tobą pogadać. I tak bardzo się wstydziłam. A potem, gdy cię zobaczyłam przebranego za niemieckiego nastolatka, uznałam, że straciłam cię na dobre. Właściwie to tak myślałam aż do wczoraj.
Pamiętam, że tamtej nocy rozmawialiśmy do świtu. Rano Michał posadził mamę na wózek, okutał kocem i zaordynował:
– Idziemy na lody w Łazienkach.
To był nasz najbardziej rodzinny dzień w życiu. Próbowałam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek byliśmy w Łazienkach. Jeżeli tak, to tego nie pamiętałam. Nadszedł listopad, a mama ciągle walczyła. Chyba naprawdę wbiła sobie do głowy ten nowy wiek. Zdziwiony był nawet jej lekarz.
Sylwestra spędziliśmy we trójkę. Mama była bardzo wesoła. Wypiła nawet kieliszek szampana. W końcu o drugiej nad ranem położyliśmy ją spać. Już się nie obudziła. Odeszła, tak jak zawsze chciała. Spokojnie we śnie. I w dwudziestym pierwszym wieku.
U cioci Ali jest w deseczkę
Tata nie przyjechał na pogrzeb. Zdecydowaliśmy, że my go odwiedzimy. Michał wynajął pokoje w eleganckim hotelu. Na śniadanie można było zjeść melona i ananasa. Wszystko wyglądało tak apetycznie, że o mało nie pękłam z przejedzenia.
Z tatą umówiliśmy się wieczorem. Był zdziwiony, że chcemy się z nim spotkać. Nie wyglądał dobrze. Miał nalaną twarz alkoholika, utykał na lewą nogę, ciężko oddychał. Na powitanie uściskał Michała, mi podał rękę.
– Nie wiem, czego ode mnie oczekujecie. Mam skromną emeryturę, a mieszkanie jest komunalne – oznajmił na wstępie.
– Tato, nie przyjechaliśmy po majątek. Odpowiedz nam na kilka pytań.
Niewiele się dowiedzieliśmy.
– To było dawno, inne były czasy. Moja mama uznała, że Teresa cię rozpuści. I że muszę cię sam wychować – zwrócił się do Michała. – A ja uznałem, że jak się wami podzielimy, to będzie sprawiedliwe – dodał.
Zapytałam o listy.
– Nie wiem, o czym mówisz – zbył mnie. – Idźcie już, zmęczony jestem.
Ja nie mam dzieci ani męża
Michał założył rodzinę przed czterdziestką. Gośka to fajna dziewczyna. Jest informatykiem, w wolnych chwilach trenuje triathlon. Jestem pewna, że to ona rządzi w domu. Mają dwie wspaniałe córki – Maję i Adę. Jesteśmy zakumplowane. Ja nie mam dzieci ani męża. Nie złożyło się. Ale mnóstwo czasu spędzam z bratanicami. Jestem ciocią od przygód i przyjemności. Dziewczynki nocują u mnie w weekendy.
– Dlaczego chcemy iść do cioci? Bo u niej jest w deseczkę – mawiają.
Michał wciąż zachowuje się jak mój starszy brat. Bardzo gorliwie. Żartuję, że nadrabia stracony czas. Niedawno na kolację u nich przyprowadziłam przyjaciela. Poważny facet po pięćdziesiątce. Michał pod pretekstem wyboru wina wyciągnął go do kuchni i urządził regularne przesłuchanie.
Sprawdzał, czy Adam na pewno nie ma żony i czy przypadkiem nie jest seryjnym mordercą. Na szczęście mój znajomy zdał test. Po dwóch kwadransach byli już umówieni na weekendowy wypad na rowery. Tata wciąż żyje. Michał od czasu do czasu go odwiedza, ale ja się uparłam. – Pojadę, jak mnie zaprosi. Wiem, że nigdy do tego nie dojdzie. I że nie doczekam się od niego żadnych odpowiedzi ani przeprosin. Już nawet na nie nie czekam.
Czytaj także:
„Kasa i pęd do kariery przesłoniły mi cały świat. Żona i syn poszli w odstawkę, liczył się prestiż, samochód i duży dom"
„Po śmierci męża marzyłam o nowej miłości, ale byłam ponad 30-letnią wdową z nastoletnim synem. Kto by przyjął taki bagaż?"
„Córka ma prawie 40-stkę na karku i ani myśli się usamodzielnić. Zamiast iść do pracy żeruje na mnie, bo tak ją wychowałam”