„Randka z Andżeliką była kompletną porażką. Gdy myślałem, że już wszystko stracone, kumpel przysłał mi na pomoc... drona”

nieudana randka fot. Adobe Stock, stockbusters
„Nie wierzyłem własnym oczom. Andżelika była naprawdę niegłupia, a zachowywała się, jakby dron był żywy! I uroczy… Byłbym szczęśliwy, gdyby poświęciła mi chociaż dziesięć procent uwagi, którą zaszczycała latające urządzenie! Dopiero, gdy zorientowała się, że to ja go stworzyłem, po raz pierwszy tego wieczoru spojrzała na mnie z zainteresowaniem”.
/ 09.08.2022 06:30
nieudana randka fot. Adobe Stock, stockbusters

Ckliwa muzyka – taka, jakiej najbardziej nie lubię, wwiercała mi się w mózg. Dla wielbiciela mrocznych brzmień to była istna tortura. Andżelika jednak wydawała się zachwycona. Jej delikatny profil rysował się w półmroku, oblewany raz po raz kolorowym światłem rzucanym z ekranu. Nie zwracała na mnie uwagi, bez reszty zatopiona w perypetiach bohaterów filmu.

„Komedia romantyczna” – pomyślałem z obrzydzeniem i zmieniłem pozycję, bo zdrętwiała mi noga. Kto projektuje te fotele?! Miejsca tu mniej niż w samolocie czarterowym. Nie wiedziałem, jak zmieścić na skromnej przestrzeni swoje metr dziewięćdziesiąt. Z początku kulturalnie podkuliłem kończyny, ale jak długo można wytrzymać w tej pozycji?

– Nie wierć się tak, trzęsiesz całym rzędem – zbeształa mnie Andżelika, a ja ucieszyłem się, że wreszcie zauważyła moją obecność. Jednak zanim zdążyłem nawiązać z nią kontakt, znów wpatrywała się w miłością w wielkie na pół ekranu oczy Ryana Goslinga.

Nie mogłem konkurować z tym pajacem. Co ona w nim widziała?! Nawet nie był przystojny. A Sławkowi, któremu zawdzięczałem tę sytuację, powiem kilka odpowiednio ciepłych słów. Choć pretensje mogłem mieć również do siebie. Nie trzeba go było słuchać.

– Na pierwszą randkę koniecznie zabierz ją do kina – wymądrzał się mój najlepszy kumpel – i zachowuj się. Łapy przy sobie, Andżela jest super, ale ma charakterek. Najpierw musisz zbudować atmosferę, a potem sam zobaczysz, co dalej. Nie będę cię uczył.

Rada wydawała mi się dobra. Akurat leciał film science fiction, który i tak zamierzałem obejrzeć. Był naprawdę dobry, Andżelika powinna być zachwycona. Kino zwalniało mnie z prowadzenia rozmowy, a w tym nigdy nie byłem dobry. Na pierwszej randce bywa drętwo, no bo o czym gadać z dziewczyną, której nie interesują metalowe kapele ani rozgrywki ligowe w piłkę nożną? 

Ależ mnie wkurzał ten aktor!

Nie jestem troglodytą i potrafię rozmawiać z dziewczynami, ale rzeczowo i krótko. Potem zawsze zalega krępujące milczenie. A po filmie można wymienić wrażenia, no i miałbym okazję, żeby wyjść na rozgarniętego zioma. Sporo wiedziałem o klasyce science-fiction, a ten film był kontynuacją serii sprzed lat. Zaimponuję dziewczynie wiedzą i na starcie zyskam kilka punktów.

– Na to chcesz iść?! – Andżela skrzywiła się tak, jakbym zaproponował jej maraton złożony z filmów przyrodniczych. – Wolałabym zobaczyć nowy film z Ryanem Goslingiem. Właśnie wchodzi na ekrany.

Życzenie Andżeliki było dla mnie rozkazem. Tak mi się podobała, że nawet nie mrugnąłem, kiedy przekręciła tytuł kultowego filmu. Zgodziłem się też na tego palanta Goslinga. Zresztą nie miałem wyjścia. Moje notowania u Andżeli były marne, nie mogłem więc jej niczego narzucać. Miałem nadzieję, że z czasem zdołam to zmienić, ale na razie udawałem zachwyconego, że idę na komedię romantyczną.

Ekran stał się ciemniejszy, pewnie Gosling przestał prężyć bicepsy na ukwieconej łące i wreszcie się ubrał. Nawet nie patrzyłem w jego kierunku, tak bardzo mnie wkurzał. Spróbowałem delikatnie wydobyć z kieszeni komórkę, żeby zobaczyć, która godzina, i oszacować, jak długo jeszcze potrwa ta męka. Wygiąłem kręgosłup w łuk, podnosząc siedzenie z fotela, bo tylko tak zyskiwałem dostęp do telefonu.

Andżelika obrzuciła mnie karcącym spojrzeniem, ale ja już skończyłem manewry. Uśmiechnąłem się do niej przepraszająco, pokazując komórkę jako alibi. Wzruszyła ramionami. Czułem, że moje akcje lecą na łeb na szyję. Skoro i tak nie miałem nic do stracenia, osłoniłem ekran smartfona i zacząłem przeglądać nowe posty na fejsie. Odpaliłem wiadomość od Sławka: „Dobrze idzie?”, przeczytałem. „Jak krew z nosa” – odpisałem. – „Ta komedia mnie zabije, na drugi raz schowaj swoje rady w...”.

Andżela wpatrywała się we mnie tak intensywnie, że poczułem mrowienie w karku. Czyżby wreszcie przejrzała na oczy i dostrzegła, że nie poszła na randkę z Goslingiem?

– Skończ z tym – syknęła wściekła. – Świecisz ludziom po oczach.

Schowałem telefon i zamarłem w bezruchu. Skopałem sprawę – pierwsza randka będzie zarazem ostatnią. W minorowym nastroju dotrwałem do końca filmu. Gosling wreszcie zniknął z ekranu, a na sali zapaliło się światło. Z trudem wygrzebałem się z kinowego fotela i poszedłem za Andżelą, która przeciskała się przez tłum, nie obdarzywszy mnie ani jednym spojrzeniem.

Jak ona wyglądała! Z żalem omiatałem wzrokiem zgrabną sylwetkę i burzę brązowych włosów zakrywających plecy. Miałem przeczucie, że jestem u niej spalony. Bezpowrotnie i nieodwołalnie. Trzeba było wybrać inny film, wtedy miałbym szansę, a tak...

Wreszcie spojrzała na mnie z zainteresowaniem

Wyszliśmy na chłodne powietrze. Dziewczyna zapięła kurtkę i poprawiła włosy. Teraz powinienem zaprosić ją do kawiarni albo na spacer... Nabrałem powietrza, ale Andżela weszła mi w słowo.

– Dzięki za kino – powiedziała zdawkowo. – Polecę już. Obiecałam, że wcześniej wrócę.

Akurat! Zastosowała nędzną wymówkę, żeby zakończyć spotkanie. No cóż, musiałem to wziąć na klatę.

Odprowadzę cię – zaproponowałem.

Chyba nie miała serca odmówić. Skinęła głową i powlekliśmy się w milczeniu ulicą.

Dron pojawił się niespodziewanie. Zawisł na niewielkiej wysokości nad Andżelą, bucząc cicho silniczkiem. Zdziwiłem się i zaniepokoiłem. „Oby tylko nic mu się nie stało” – pomyślałem i wyszarpnąłem telefon, żeby zadzwonić do Sławka. Tylko mój kumpel mógł maczać w tym palce.

– Jaki śliczny! – usłyszałem z boku. – O! macha do mnie!

Dron zakolebał się na boki, jakby chciał pozdrowić dziewczynę. Andżela pomachała do niego, a wtedy dron obniżył lot, prawie zaglądając jej w oczy.

„Zabiję Sławka! – pomyślałem, obserwując niebezpieczny manewr urządzenia, przyłożyłem telefon do ucha i czekałem na połączenie. – Jak mu się coś stanie, nie daruję!“. Dziwnie długo Sławuś nie odbierał. Na jego miejscu też bym się schował w mysią dziurę.

– Zobacz, jaki on śmieszny! – Andżela podskakiwała jak mała dziewczynka: dron bawił się z nią, zataczając kółka, a ona udawała, że chce go złapać – No chodź, malutki, chodź – wabiła słodkim głosem.

Nie wierzyłem własnym oczom. Andżelika była naprawdę niegłupia, a zachowywała się, jakby dron był żywy! I uroczy… Byłbym szczęśliwy, gdyby poświęciła mi chociaż dziesięć procent uwagi, którą zaszczycała latające urządzenie! Sławek nadal nie odbierał. Może to i dobrze, zważywszy na okoliczności: chwila nieuwagi z jego strony mogła wiele kosztować! Zapomniałem o wszystkim, teraz interesowało mnie tylko bezpieczeństwo drona.

W końcu urządzenie wzbiło się wyżej, zakręciło, zrobiwszy piękny łuk, od którego urosło mi serce, i odleciało.

– Szkoda, był taki fajny – westchnęła Andżela, odprowadzając drona wzrokiem.

Jednocześnie ożył mój telefon. Widać Sławuś zebrał się na odwagę.

– Akumulatorki się wyczerpywały, nie mogłem dłużej go trzymać w powietrzu – wpadł mi w słowo, zanim zdążyłem go objechać. I co, zrobił na niej wrażenie? Bo po tym, co napisałeś z kina, doszedłem do wniosku, że trzeba wytoczyć grubsze działo.

Odjęło mi mowę, ale tylko na chwilę.

– Na tak niskim pułapie jeszcze nigdy nie latał, naraziłeś go na niebezpieczeństwo, mógł się z czymś zderzyć – zacząłem, jednak Sławek mi przerwał.

– Dał radę, co? A jaką ma parabolę lotu! Cudo! – gadał jak nakręcony, a ja uznałem, że właściwie ma rację.

– Wiesz coś o tym, co tutaj latało? – Andżela usłyszała fragment rozmowy i prawidłowo zinterpretowała przekazywane informacje.

Skinąłem głową. 

– To dron, a właściwie kwadrokopter. Zrobiliśmy go ze Sławkiem. Odbyliśmy już próby, ale nie stawialiśmy przed nim trudnych zadań. To, co robił teraz, trochę mnie zaskoczyło... Nie wiedziałem, że aż tyle potrafi.

To niezły sposób na podryw

Dziewczyna po raz pierwszy tego wieczoru spojrzała na mnie z zainteresowaniem.

– Zrobiliście samolot? Tak po prostu?

– Dron, nie samolot. Takie urządzenie latające. W internecie znaleźliśmy instrukcję, ale trochę pomógł nam zaprzyjaźniony modelarz – odparłem zgodnie z prawdą.

Jak go nazwałeś? – zainteresowała się Andżela.

– Kogo? – chyba za nią nie nadążałem.

– Drona, oczywiście – spojrzała na mnie z ciepłym politowaniem.

– On musi mieć imię. Jest słodki! Widziałeś, jak się ze mną droczył?

Nowe spojrzenie na modelarstwo odebrało mi inwencję. Nie wiedziałem, jak zareagować, żeby nie urazić Andżeli.

To jest kwadrokopter – powtórzyłem po chwili milczenia – bo ma cztery ramiona z wirniczkami. Dość prosta konstrukcja. Dwa śmigła kręcą się w prawo, dwa w lewo – tak jak u wszystkich wielowirnikowców. Muszę jeszcze zminimalizować wibracje, zastanawiam się nad użyciem większych śmigieł. Wiesz, one generują mniejsze drgania i mają mniejsze zapotrzebowanie na prąd.

Rozgadałem się, ale nie było w tym nic dziwnego. Na ten pasjonujący mnie temat mógłbym mówić godzinami. Andżela patrzyła na mnie wielkimi oczami.

– Kwadruś. Będzie się nazywał Kwadruś – podsumowała moje wywody. – Mogłabym być jego matką chrzestną?

„Alleluja!” – zaśpiewało mi w duszy.

– Jasne, czemu nie? – skorzystałem z okazji i wziąłem ją za rękę. – Tylko najpierw muszę was sobie przedstawić.

I poszliśmy odwiedzić Kwadrusia.

Zawsze wiedziałem, że modelarstwo to szlachetna i pożyteczna pasja, a teraz okazało się, że także skuteczny sposób na podryw.

Czytaj także:
„Pożyczyłam przyjaciółce oszczędności na budowę domu, a ona zwiała z kasą. Drżę, że jak mąż się dowie, to zażąda rozwodu”
„Ojciec zza grobu zgotował mi piekło na ziemi. Tonąłem w długach człowieka, którego od ćwierć wieku nie widziałem na oczy”
„Córka uważała, że wychowywanie jej dzieci to mój obowiązek. Siedziałam z wnukami 7 dni w tygodniu, nie miałam własnego życia”

Redakcja poleca

REKLAMA