„Przyzwyczailiśmy córkę do luksusów. Teraz musimy zacząć oszczędzać, a ona się wścieka, bo nie chce żyć jak biedak”

zła na rodziców nastolatka fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih
„Mnie też na samą myśl, że będę musiała zrezygnować z pewnego poziomu życia, zbiera się na płacz. Ja jednak jakoś sobie poradzę. Ale ona? To jeszcze dziecko. Opinia i akceptacja rówieśników jest dla niej najważniejsza. A czym może zdobyć uznanie w oczach innych? Drogimi ciuchami, gadżetami, pełnym portfelem, zdjęciami z egzotycznych wakacji”.
/ 12.12.2022 17:15
zła na rodziców nastolatka fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih

Od dnia, gdy nasza córka pojawiła się na świecie, traktowaliśmy ją jak księżniczkę. I nie odmawialiśmy jej niczego. Miała wszystko…

Majka ma 13 lat, jest naszym jedynym dzieckiem. Długo się o nią z Bartkiem staraliśmy, więc kiedy w końcu pojawiła się na świecie, obiecaliśmy sobie, że damy jej wszystko, co najlepsze. I do tej pory dotrzymywaliśmy słowa. Mąż prowadził świetnie prosperującą firmę zajmującą się organizacją imprez, ja też nieźle zarabiałam w biurze rachunkowym, więc stać nas było na wystawne życie i spełnianie zachcianek córki. Wystarczyło, że o coś poprosiła, dostawała.

Gdy była mała, miała drogie zabawki, gdy poszła do szkoły, markowe ubrania, najnowsze gadżety, pokaźne kieszonkowe. Wakacji też nigdy nie spędzała w domu. Zabieraliśmy ją do znanych kurortów, wysyłaliśmy na zagraniczne obozy tematyczne. Przywoziła z nich zawsze mnóstwo filmików i zdjęć, którymi chwaliła się później w szkole. Moja mama twierdziła, że za bardzo ją rozpieszczamy, że córka nie ma pojęcia o tym, że nie wszyscy mają takie kolorowe życie, ale nie słuchaliśmy. Dlaczego mieliśmy odmawiać czegokolwiek jedynemu dziecku? Zwłaszcza że było nas stać na to, by nie odmawiać?

Firma męża nie podniosła się po covidzie

Niestety, wszystko, co dobre, zwykle się kiedyś kończy, a po latach tłustych nadchodzą chude. Tak było i u nas. Firma męża nie przetrwała pandemii i kilka miesięcy temu upadła. Na początku Bartek miał jeszcze nadzieję, że jakoś przetrwa, odbije się od dna, że branża ruszy pełną parą, ale tak się nie stało. Niemal z dnia na dzień zostaliśmy bez głównego źródła dochodu, tylko z moją pensją. Na szczęście mąż nie wpadł w rozpacz, nie użalał się nad swoim losem, tylko od razu zabrał się za poszukiwanie pracy.

I znalazł. Tyle tylko, że jego zarobki to niewielki ułamek tego, co przynosił do domu wcześniej. W naszym budżecie pojawiła się od razu wielka dziura. Łataliśmy ją i ciągle łatamy z oszczędności, ale  zdajemy sobie sprawę, że przy takich podwyżkach cen, szalejącej inflacji, źródełko wkrótce wyschnie. A wtedy będziemy musieli bardzo mocno zacisnąć pasa. My jakoś to przeżyjemy, bo jeszcze pamiętamy, jak to na początku naszego małżeństwa ledwie wiązaliśmy koniec z końcem. Ale co z Majką?

Córka przywykła do luksusów. Boimy się, że nie odnajdzie się w nowej sytuacji, nie pogodzi się z tym, że nie może żyć jak dotychczas. Wpadnie w depresję albo zrobi sobie coś złego. Przesada? Wcale nie! Gdy tylko wspomnieliśmy jej, i to bardzo delikatnie, że być może będziemy musieli zacząć oszczędzać, wpadła w panikę.

– Chyba nie moim kosztem? – zapytała z przerażeniem w oczach.

– Postaramy się z tatą, żebyś jak najmniej odczuła zmiany. Ale niewykluczone, że będziesz musiała zrezygnować z pewnych rzeczy… – odparłam.

– Na przykład jakich?

– Z buszowania po firmowych butikach… – zaczął wyliczać mąż, ale córka natychmiast mu przerwała.

Mam ubierać się jak dziadówka?! W lumpeksach?! Chyba sobie żartujecie! – prychnęła

– A dlaczego nie? Wielu ludzi się tam ubiera! I wyglądają świetnie! – zdenerwowałam się

– Ale ja się nie będę ubierać! Nie chcę, żeby znajomi uznali mnie za biedaczkę! Przecież to wstyd! Zaraz wypadnę z towarzystwa! A wtedy… Wtedy się zabiję! Zobaczycie! – krzyknęła i zanim zdążyliśmy zareagować, zamknęła się w swoim pokoju. Przez drzwi słyszałam, że płacze.

Rozpieściliśmy ją, fakt, ale co zrobić teraz?

Z jednej strony byłam zła na córkę, że zareagowała w ten sposób. Ale z drugiej, ją rozumiałam. Mnie też na samą myśl, że już wkrótce będę musiała zrezygnować z pewnego poziomu życia, zbiera się na płacz. Ja jednak jestem dorosła i jakoś to sobie wytłumaczę. Mąż też powinien sobie poradzić, choć widać, że jest mu ciężko, bo chodzi zdenerwowany i smutny. Ale ona? To jeszcze przecież dziecko. I to w trudnym wieku. Opinia i akceptacja rówieśników jest dla niej najważniejsza. A czym może zdobyć uznanie w oczach młodych ludzi? Drogimi ciuchami, gadżetami, pełnym portfelem, zdjęciami z egzotycznych wakacji.

Ktoś może mówić, że to nieprawda, że są ważniejsze sprawy, wyższe wartości. Może i tak… Ale gdy przychodzi co do czego, to nawet my, dorośli, na bogatych patrzymy z podziwem i zazdrością, a na biednych z pogardą, czasem podszytą współczuciem. Kiedy więc po godzinie Majka wyszła ze swojego pokoju i zapytała, czy rzeczywiście będzie musiała ubierać się w lumpeksie, odparłam, że to był tylko taki żart. Nie chciałam, żeby znowu rozpaczała.

Od tamtej pory nie próbowaliśmy już z mężem rozmawiać z córką na temat naszych trudności finansowych i oszczędzania. Chyba nie wiedzieliśmy jak się do tego zabrać, więc odkładaliśmy rozmowę na później w nadziei, że przyjdzie nam do głowy jakiś pomysł. Zamiast tego zachowywaliśmy się tak, jakby w naszym życiu nic złego się nie działo. Nawet wysłaliśmy Majkę na obóz językowy do Portugalii, choć wiedzieliśmy, że ten wyjazd kompletnie zrujnuje nasz budżet.

Początkowo zamierzaliśmy powiedzieć: nie, ale jak zaczęła tłumaczyć, że wszyscy znajomi tam jadą, to ulegliśmy. Nie chcieliśmy, by czuła się gorsza. Podobnie było, gdy poprosiła o najnowszy model smartfona. Ale taka sytuacja nie może dłużej trwać. Wkrótce oszczędności się skończą i nie będziemy w stanie spełniać jej zachcianek. Chcąc nie chcąc, musimy więc wrócić do tematu, uświadomić jej, w jakiej jesteśmy sytuacji. Tyle tylko, że ciągle nie wiemy, jak to zrobić.

W desperacji poprosiłam o radę mamę. Usłyszałam tylko, że sami jesteśmy sobie winni, że ona ostrzegała, że gdybyśmy pokazali córce, jak wygląda prawdziwe życie, tobyśmy teraz nie mieli kłopotów. Wyszłam od niej zła, bo nie tego się spodziewałam. No dobrze, zawiniliśmy, za bardzo rozpieściliśmy Majkę, ale nie czas na wymówki. Teraz potrzebne jest rozwiązanie, mądra rada…

Czytaj także:
„Przymykałam oko na kochanki męża, bo lubiłam życie żony prezesa. Gdy wymienił mnie na młodszy model, znalazłam nowego sponsora”
„Były mąż choć założył już nową rodzinę, krążył wokół mnie jak sęp. Myślałam, że chce wrócić, ale on uknuł inny plan”
„Dla przypadkowej dziuni wystawiłem najlepszego przyjaciela. Teraz próbuję wszystko odkręcić, ale on nie chce mnie znać”

Redakcja poleca

REKLAMA