„Przyznałem się żonie do zdrady, a ona kopnęła mnie w tyłek. Pocieszenie znalazłem ramionach jej najlepszej przyjaciółki”

Mężczyzna, który zdradził żonę fot. Adobe Stock, PheelingsMedia
„Popełniłem błąd, wracając do Ewy. Przecież ja jej już od dawna nie kocham. To dlatego ją zdradziłem... Takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem. Zrozumiałem, że kocham Wiolę. I muszę ją zdobyć, choć zdaję sobie sprawę, że to grozi poważnymi kłopotami”.
/ 21.03.2022 14:20
Mężczyzna, który zdradził żonę fot. Adobe Stock, PheelingsMedia

Poradziła mi, żebym przestał nękać Ewę telefonami i wciąż się jej narzucać, a wtedy zatęskni i sama do mnie wróci. Chyba nigdy nie zrozumiem, jak to jest z tą miłością. Co sprawia, że obdarzasz kogoś uczuciem, podczas gdy ktoś inny jest ci całkiem obojętny? I dlaczego w jednej chwili kochasz kogoś do nieprzytomności, a potem ni stąd, ni zowąd przestajesz...

Przez pierwsze trzy lata byliśmy z Ewą naprawdę zgraną parą. Łączyła nas wielka namiętność i prawdziwe uczucie. Oświadczyłem się, a ona mnie przyjęła. Ale stało się – zdradziłem ją. Najgorsze jednak jest to, że jej o tym powiedziałem. Wydawało mi się, że jeśli szczerze się przyznam i wyjaśnię, że to tylko jednorazowy wybryk, który nie miał znaczenia, wszystko zostanie mi wybaczone.

Jakiż byłem naiwny

Ewa się wściekła i uznała, że zdrada całkowicie przekreśla cały nasz związek. Zerwała ze mną raz na zawsze. Nie wierzyłem w to, co się stało, kiedy wyszła z domu, trzaskając drzwiami.

Pusta półka po jej kosmetykach wyglądała smutno i nienaturalnie. Łóżko nagle zrobiło się za duże. A najgorsze, że życie straciło dla mnie sens. Cierpiałem katusze, przypominając sobie kształt jej twarzy, piękny uśmiech i zalotne spojrzenia, które rzucała mi, gdy byliśmy sami. I te jej rude kosmyki opadające na czoło...

„Kocham ją – myślałem załamany. – Zrobię wszystko, aby ją odzyskać!”.

Dzwoniłem do Ewy milion razy, błagając o spotkanie. Chciałem, żeby mnie wysłuchała, pozwoliła wszystko sobie wytłumaczyć. Lecz ona była nieugięta. Ciągle powtarzała, że między nami koniec, bo ona nie ma zamiaru wiązać swojej przyszłości z facetem, który tak łatwo biegnie do innej. Mówiła, że nie chce obudzić się kiedyś jako samotna matka.

W końcu przestała odbierać moje telefony. Wtedy zacząłem pisać listy. Każdego dnia wysyłałem jej kilka czułych słów. To były bardzo osobiste wyznania. Zapewniałem ją o szczerej miłości i prosiłem o wybaczenie. Pisałem też o swojej samotności i ogromnej tęsknocie. Nie wiem, czy to w ogóle czytała…

– Daj jej trochę czasu – pocieszała mnie Wiola, najlepsza przyjaciółka Ewy, której wypłakiwałem się w rękaw.

Byłem wdzięczny, że chce mnie wysłuchać

– Nie osaczaj jej tak – powtarzała. – Ewa musi poczuć, że jej także brakuje ciebie. Moim zdaniem nadal cię kocha, ale bardzo ją zraniłeś i musi sobie to wszystko gruntownie przemyśleć.

Najpierw bałem się, że Wiola po prostu chce mnie odsunąć od Ewy i sprawić, żeby ukochana o mnie zapomniała. Potem zrozumiałem, że naprawdę próbowała nam pomóc wyjść z kryzysu. Zacząłem jej słuchać uważniej. W rozmowach z nią znajdowałem pocieszenie. Odkryłem, że Wiola jest wspaniałą przyjaciółką, która potrafi doradzić. Może więc ma rację, twierdząc, że powinienem dać Ewie spokój na jakiś czas?

– Dobrze ci to zrobi – mówiła.

„Pewnie tak – pomyślałem. – Przez to wszystko wciąż jestem jakiś zmęczony i podminowany. Potrzebuję oddechu”.

W końcu dojrzałem go tego, aby przeprosić Ewę za moje nękanie, i obiecać, że dam jej spokój. Początkowo oczywiście nie chciała mnie widzieć, jednak potem dała mi „pięć minut”. Podziękowałem jej wtedy za wszystko. Za całą miłość i cierpliwość, jaką mnie obdarzyła przez cały czas trwania naszego związku.

– Nadal cię kocham – powiedziałem, z trudem powstrzymując łzy. – Lecz rozumiem już, że nie możemy być dalej razem.

W jej oczach malowało się wzruszenie.

– Ja także cię kocham... – odparła cicho. – Ale to prawda, nasz czas minął.

Trudno opisać pustkę, która potem zapanowała w mojej duszy i w sercu. Choć do tej pory cierpiałem, miałem przynajmniej nadzieję. Teraz mój związek definitywnie dobiegł końca i wiedziałem, że muszę wyzwolić się ze swojej obsesji. Wiola była tego samego zdania.

– Zobaczysz, wszystko się ułoży – pocieszała mnie i wyciągała na lody albo do kina, żebym nie myślał o problemach i zajął się czymś przyjemnym.

Rozmowy z nią dawały mi prawdziwe ukojenie. Tym bardziej że Wiola przecież znała nas oboje, kiedy jeszcze byliśmy szczęśliwą parą. Była więc dla mnie niczym album ze zdjęciami, jak żywy film z tych najpiękniejszych dni.

Przez pierwsze tygodnie ze wszystkich sił powstrzymywałem się, żeby nie zadzwonić do Ewy. Czasami zastanawiałem się, czy moja ukochana chociaż raz  pomyślała o mnie tak jak ja o niej. Pewnego dnia obudziłem się z takim bólem w klatce piersiowej, że byłem pewny, że to zawał, że umieram! W panice chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do Ewy. W pierwszej chwili była zła. Najwyraźniej myślała, że to jakiś podstęp.

– To tak ma wyglądać nasze zerwanie? – zapytała sarkastycznie, ale kiedy wydałem z siebie niekontrolowany świst zamiast głosu, wyraźnie się zaniepokoiła.

– Co ci jest? – zapytała.

– Za…www…a…– wystękałem.

– Masz zawał?! – przeraziła się.

Była na tym punkcie przeczulona, bo jej ojciec dostał kiedyś zawału. Uratowano go tylko dzięki szybkiej reanimacji.

– Jesteś w domu? – spytała.

– Taaaa.. – zdołałem wykrztusić.

– Wzywam karetkę! Zaraz u ciebie będę! – krzyknęła i rozłączyła się.

Doczołgałem się do drzwi, aby je otworzyć z zasuwki i czekałem. Pojawiła się naprawdę błyskawicznie. Leżałem na podłodze bez czucia. Bolało jak diabli. Potem zabrano mnie do szpitala, gdzie na szczęście okazało się, że to była tylko reakcja nerwowa.

– Źle pan reaguje na sytuacje stresowe. – usłyszałem od lekarki. – Należy zmienić tryb życia i nauczyć się relaksować.

– Zadbam o to – zapewniła ją natychmiast Ewa, a ja spojrzałem na nią z mieszaniną zdumienia, miłości i nadziei.

– Kocham cię – wyszeptałem nieśmiało, bojąc się tego, co usłyszę.

Odpowiedziała mi tym samym. Najwyraźniej strach przed tym, że mogę umrzeć i na zawsze zniknąć z jej życia, sprawił, że wszystko inne przestało być ważne. I w ten oto sposób doczekałem się przebaczenia.

Ewa postanowiła puścić moją zdradę w niepamięć i zacząć od nowa. Jeszcze tego samego dnia wprowadziła się z powrotem do mnie i miało być znowu tak jak dawniej. A jednak wszystko się zmieniło… Im więcej było Ewy i jej rzeczy wokół mnie, tym większe miałem poczucie bezsensu.

Wpadłem jak śliwka w kompot!

Pamiętałem szczęśliwą twarz Wioli na przyjęciu, które urządziliśmy razem z Ewą, aby powiedzieć wszystkim przyjaciołom, że znowu jesteśmy razem. Spojrzenia Wioli, jej uśmiech, krzepiący dotyk jej ręki, jakby chciała powiedzieć: „Widzisz, wszystko się ułożyło”…

Wspominam to wszystko z żalem. Bo teraz wiem, że popełniłem błąd, wracając do Ewy. Przecież ja jej już od dawna nie kocham! To dlatego ją zdradziłem... Takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem.

Zrozumiałem, że kocham Wiolę. I muszę ją zdobyć. Zdaję sobie sprawę, że to grozi poważnymi kłopotami. Ale co ja mogę poradzić? Nie od dziś wiadomo, że serce nie sługa, a los lubi płatać figle.

Czytaj także:
„Przez kilka lat dręczył mnie sen o mojej śmierci. Traktowałem to jak bzdurę, dopóki ledwo uszedłem z życiem”
„Miałam pretensje do córki, że szybko zapomniała o zmarłej siostrze. Ale to chyba ja zapomniałam, że mam drugie dziecko”
„Moje dorosłe dzieci strzeliły focha. Nie mogły ścierpieć, że po śmierci ich matki związałem się z jej przyjaciółką”
 

Redakcja poleca

REKLAMA