Spotykaliśmy się z Kasią przez rok, nim postanowiliśmy zamieszkać pod jednym dachem. Oboje byliśmy szczęśliwi w związku, w którym nie musieliśmy się spieszyć. Niektórzy pewnie uznaliby nas za zbyt wyluzowanych, ale przecież każdy żyje po swojemu i nie powinno to nikogo interesować.
Ciągle naciskali
Rodzice moi i Kasi tak świetnie się dogadywali, że aż wszyscy żartowali, że to oni powinni stanąć na ślubnym kobiercu zamiast nas. Odkąd się poznali, nie było weekendu, żeby się nie widzieli. Nasze mamy non stop wisiały na telefonach, a ojcowie albo majstrowali wspólnie w którymś z garaży, albo razem łowili ryby. Naprawdę, to było coś niesamowitego.
– Co z tym ślubem ? – nie dawali za wygraną wciąż pytając o nasze plany. – Lepszej kandydatki nie znajdziesz, to wyjątkowa osoba. Dorośnij wreszcie i zachowuj się jak odpowiedzialny facet.
Presja ze strony otoczenia rosła wraz z upływem czasu. Po około ośmiu miesiącach odkąd zamieszkałem z Kasią, podczas kolejnych odwiedzin u rodziców, moja matka szczególnie mocno mnie przycisnęła do muru. W pewnym momencie nie wytrzymałem i rzuciłem:
– Dobra, ożenię się z nią.
Dowiedziałem się, że rodzice już wszystko ustalili między sobą. Mieli plan, termin, nawet budżet ogarnięty. Jedyne, co mi zostało, to oświadczyć się Kasi. Mama i tata wymyślili sobie zorganizowanie tajnej imprezy zaręczynowej.
– A co będzie, jeśli odmówi? – pytałem zmartwiony jej matkę.
– Spokojnie, wszystko się ułoży – zapewniła mnie z przekonaniem.
Nie miałem wyjścia
Rodzice mojej partnerki zaprosili nas do siebie na wspólny posiłek. Kiedy nagle pojawili się tam również mój przyjaciel oraz najbliższa przyjaciółka Kasi, ona nie mogła wyjść ze zdziwienia.
– Co oni tu robią? – rzuciła w moją stronę.
Zaplątałem się we własne tłumaczenia, ale całe szczęście mama uratowała sytuację, wołając Kasię do pomocy w kuchni. To pozwoliło nam spokojnie dokończyć posiłek.
Kiedy mama podała deser i kawę, złapałem jej wymowne spojrzenie. Dyskretny ruch głową był dla mnie jasnym sygnałem do działania. Wymknąłem się z pomieszczenia, wymyślając na poczekaniu wymówkę o sprawdzeniu czegoś przy aucie.
Ruszyłem szybko do garażu. W środku, w bagażniku samochodu, leżał przygotowany przez tatę garnitur, który dostałem od rodziców w zeszłym tygodniu. W tym samym miejscu czekało na mnie małe pudełko. Otworzyłem je i wyjąłem pierścionek. Co prawda moje zarobki nie powalają, ale ojciec postanowił mi pomóc i wyciągnął oszczędności. Wszystko miało być zrobione z najwyższą klasą, jakbyśmy byli nie wiadomo jak bogatą rodziną.
Dostosowałem się
Darzyłem Kasię wielkim uczuciem i szczerze ją uwielbiałem – w końcu spędziliśmy wspólnie prawie dwa lata i mieszkaliśmy pod jednym dachem. Jednak bywały chwile, gdy doprowadzała mnie do szału. Starałem się wtedy przypominać sobie, że sam też mam sporo niedoskonałości. Bo przecież nikt nie jest idealny.
Po paru chwilach wróciłem na miejsce, gdzie jedliśmy wspólnie posiłek. Znajomi, którzy byli wtajemniczeni w plan, skutecznie pochłonęli całą uwagę Kasi, dzięki czemu udało mi się niepostrzeżenie zająć pozycję za jej plecami. W momencie, gdy się odwróciła, przyklęknąłem na jedno kolano i oficjalnie zapytałem czy zostanie moją żoną.
W pomieszczeniu rozległy się głośne okrzyki, że nie może inaczej zareagować na taką propozycję małżeństwa. W tym momencie dotarło do mnie, że bliscy praktycznie nie zostawili jej przestrzeni na własną decyzję. Przecież mogła odmówić – choćby dlatego, że odpowiadał jej obecny styl życia bez ślubu. Jednak gdy Kasia wyraziła zgodę, każdy odetchnął z ulgą, łącznie ze mną.
Nie chciałem tego
Popijając kawę i wino, zajadając się ciastkami, dyskutowaliśmy nad datą ceremonii. W pewnym momencie mojej przyszłej żonie przyszedł do głowy pomysł zorganizowania wieczorów panieńsko-kawalerskich. Szczerze mówiąc, nie bardzo mi się to spodobało – głównie ze względu na koszty.
– Przecież to wyjątkowa okazja, która zdarza się tylko raz – skrzywiła się Kasia. – Chcę w pełni nacieszyć się każdą chwilą związaną z tym wydarzeniem.
Zebrani zgodnie poparli jej stanowisko, przy czym jej rodzice wprost rozpływali się nad pomysłem, powtarzając:
– Przecież ślub bierze się tylko jeden raz.
Zadeklarowali, że wezmą na siebie całość kosztów. Nie było więc po co dalej się spierać, więc wspólnie wybraliśmy terminy naszych imprez.
Na moim pożegnaniu z kawalerskim życiem pojawiła się cała ekipa kumpli. Zabawa ruszyła pełną parą. Kiedy wybiła dwunasta, towarzystwo było już mocno wyluzowane, aż tu nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Chciałem sprawdzić kto to, ale koledzy powstrzymali mnie i posadzili na krzesło, które ustawili pośrodku salonu.
Po chwili wniesiono do pomieszczenia duży prezent, elegancko owinięty i ozdobiony kokardą. Domyślałem się co może być w środku. Wieczór kawalerski, wielkie pudło, a koledzy jeden po drugim zaczęli się dyskretnie wychodzić z lokalu.
Dostałem prezent
Przeszło mi przez myśl: „Gdyby w środku była jakaś kobieta, to… no cóż… może warto spróbować…? Później już będę facetem w stałej relacji”. Zgaszono światła i włączono nastrojową melodię. Zostałem w pokoju sam na sam z tajemniczą paczką. Kiedy ją otworzyłem, wyskoczyła z niej skąpo odziana dziewczyna i zaczęła taniec erotyczny.
Muszę przyznać, że występ robił wrażenie. Nawet alkohol przestał tak mocno szumieć mi w głowie. Wtedy dotarło do mnie, że choć przedstawienie jest świetne, to jednak nie jestem zainteresowany dalszym ciągiem. Najwyraźniej nie pasuję do roli klienta takich przybytków. Postanowiłem jednak nie przerywać tańca. W końcu jestem facetem.
W najbardziej nieoczekiwanym momencie drzwi otworzyła Kasia. Wypchnęła zaproszoną dziewczynę na klatkę schodową, a na mnie wylała potok przekleństw. Zanim wyszła, zakomunikowała, że ślub jest definitywnie odwołany.
Alkohol już całkiem ze mnie wyparował. Gdy dotarło do mnie ostateczne:
– To koniec naszego związku – poczułem nieoczekiwany spokój. Jakby nagle spadł ze mnie ogromny bagaż, który do tej pory mnie przytłaczał.
Ulżyło mi
W końcu mogłem szczerze przemyśleć wszystkie te wątpliwości, które kołatały się w mojej głowie, choć starałem się je zagłuszać. „Po co miałbym żenić się z osobą, do której nic nie czuję? Z jakiego powodu powinienem spełniać cudze marzenia? Czy nikt nie pomyślał o tym, co jest ważne dla mnie?”.
Cała ta sytuacja wzięła się stąd, że nasi rodzice bardzo się polubili i się przyjaźnią. Ale przecież to ja mam tym żyć, nie oni. Często zastanawiam się nad alternatywnym scenariuszem, w którym moi rodzice nie wywieraliby na nas takiej presji.
Może dziś Kasia spodziewałaby się dziecka i planowalibyśmy wesele? Albo żylibyśmy razem bez obrączek na palcach… Jednak rzeczywistość potoczyła się inaczej – oboje dość wcześnie odkryliśmy, że nie pasujemy do siebie, dzięki czemu mogliśmy ruszyć w różne strony bez niepotrzebnego ranienia się nawzajem.
Obecnie układam sobie życie z nową partnerką. Tworzę wspaniałą relację z dziewczyną, do której czuję ogromną miłość – sama perspektywa wzięcia z nią ślubu wprawia mnie w stan radosnego oczekiwania i podekscytowania. Co prawda między moimi rodzicami a rodzicami mojej wybranki nie ma najlepszej zażyłości, ale zupełnie się tym nie przejmuję.
Kamil, 31 lat
Czytaj także:
„Od 20 lat tęsknię za pierwszą miłością. Żałuję, że moje dzieci nie mają oczu tamtego chłopaka”
„Znalazłam na przystanku laptopa i biłam się z myślami. Boleśnie przekonałam się, że w Polsce uczciwość nie popłaca”
„Macocha czyniła cuda, bym ją pokochała. Choćby dała mi gwiazdkę z nieba, ja i tak czekałam, aż mama się wyszaleje i wróci”