„Przyszli teściowie narzucili mojej córce intercyzę przed ślubem. Mają nas za pazernych biedaków, czyhających na kasę”

Smutna matka z córką fot. Getty Images, fizkes
„Kiedy rodzice Maćka wyszli, rozpłakałam się z poczucia niemocy. Szkoda, że Lucyna bierze z nim ślub, ale przecież nie mam tu nic do gadania. U nas kasa nie jest na pierwszym miejscu, w przeciwieństwie do rodziny, w którą wchodzi moja córka”.
/ 26.04.2024 20:30
Smutna matka z córką fot. Getty Images, fizkes

Od dawna nerwowo doprowadzałam mieszkanko do porządku, żeby przynajmniej lśniło czystością, skoro nie stać nas na luksus. Biegałam z pokoju do pokoju, nie pozwalając równie zestresowanej Lucynie sobie pomóc, bo uważałam, że sama poradzę sobie najlepiej. Poza tym to sprzątanie działało na mnie jak terapia, chciałam się zmachać i wyciszyć.

Obie byłyśmy zdenerwowane zapowiedzianą wizytą przyszłych teściów córki. Inaczej niż Tadek i Bożenka. Mój mąż miał to gdzieś, a młodsza córa była pochłonięta tylko różowymi kucykami z bajki. Ale mnie i Lucynie zależało, żeby dobrze wypaść, więc robiłam porządki w naszym przytulnym, ale niewielkim mieszkanku. Zobaczyłam podniszczone, staromodne meble i wytarty dywanik.

– To fakt, że wełniany, a nie jakieś tanie świństwo ze sklepów – burknęłam pod nosem.

– A gdyby tak go zrolować i gdzieś ukryć? – Lucyna najwyraźniej to usłyszała.

– Przydałoby się tu wycyklinować podłogę – zmieniłam temat.

Przewróciła oczami, wyraźnie niezadowolona.

Jak oni nas odbiorą? Przecież u nich wszystko lśni. Żyją w niezłych luksusach.

– A jednak twój Maciek, który dorastał w takich warunkach, świetnie się u nas odnajduje i lubi u nas przebywać – nie mogłam już dłużej milczeć.

– Z Maćkiem to zupełnie inna sytuacja – Lucyna rzuciła mi przenikliwe spojrzenie.

Najwyraźniej sądziła, że jej chłopak w ogóle nie jest podobny do swoich rodziców. Ech, ale z niej naiwna marzycielka. Mam nadzieję, że nigdy się o tym boleśnie nie przekona.

– Nad czym debatujecie? – Tadek przeskoczył przez odkurzacz jednym susem.

– O wyszukanych apartamentach zamieszkiwanych przez dystyngowanych ludzi – zachichotałam.

– A co my mamy z nimi wspólnego? – Tadek był zdumiony.

Niezbyt wiele. I to właśnie stanowi sedno sprawy. Lucynka boi się, że gdy przyszli teściowie ujrzą nasze skromne mieszkanko, zniechęcą się do niej na dobre.

– Chcą nas wartościować przez pryzmat wyglądu naszego mieszkania? – mąż odłożył różowego kucyka na półkę.

– Pozory często mylą, ale czasami mają znaczenie. Różnie to bywa – wymamrotałam sentencjonalnie.

– No i jak, planujecie ślub? – doszła do wniosku Bożenka, znana z tego, że potrafi wyciągnąć właściwe wnioski z konwersacji.

– Odsuńcie ode mnie to dziecko, bo je uduszę – odparła nerwowo siostra. – Weź tego swojego kucyka i zmykaj stąd.

– Gdzie mam iść? – dopytywała Bożenka, która lubi mieć pełną jasność sytuacji.

– Do swojego, a raczej naszego pokoju. Czy to w ogóle normalne, że w moim wieku wciąż muszę dzielić pokój z taką gówniarą?!

– Jeszcze wczoraj mówiłaś, że mnie uwielbiasz. – Nic nie jest w stanie zdenerwować Bożenki, to cecha odziedziczona po tacie.

Zostawcie mnie już wszyscy w spokoju! – nie wytrzymałam. – Muszę skończyć porządki.

– Wyluzuj trochę, od tygodnia jesteś cała w nerwach. Wszystko będzie okej, taki fajny facet jak Maciek na pewno nie może mieć strasznych rodziców. Na bank się dogadamy.

Przyglądaliśmy się sobie nawzajem

Mój entuzjazm nie był tak duży, jednak mąż trochę podniósł mnie na duchu. W Tadku najbardziej odpowiadał mi jego wewnętrzny spokój i przeświadczenie, że lepiej być, niż mieć. Nasze zarobki nie powalały na kolana, ale zawsze udawało nam się wygospodarować fundusze na zakup nowych książek, czy wyjście do teatru. Taki tryb życia bardzo mi odpowiadał, choć teraz przyszło mi do głowy, że mimo wszystko powinniśmy zacząć odkładać trochę grosza na remont mieszkania.

– Kasa! W kółko tylko kasa! – stwierdziłam z niesmakiem, któremu towarzyszyła lekka nostalgia, co w końcu mnie rozśmieszyło.

Dobrze ją mieć, ale umiałam sobie radzić prawie bez grosza przy duszy. Otaczała mnie cudowna rodzina, cieszyłam się zdrowiem, pracą.  Miałam też kilku oddanych przyjaciół. Los był dla mnie łaskawy.

Podczas przygotowań do wizyty gości, zajęłam się polerowaniem srebrnych sztućców odziedziczonych po babci. Oprócz tego, postanowiłam także wyjąć z szafy odświętny serwis, który od wielu lat nie był używany. Przeżyłam chwile paniki, gdy nie mogłam sobie przypomnieć, w jakim miejscu go przechowuję. Nie mamy miejsca w mieszkaniu, więc owinęłam delikatne naczynia w papier i umieściłam je... no tak, w pawlaczu.

Córka towarzyszyła mi podczas wyciągania każdej z filiżanek, podziwiając misterne wzory kwiatowe i słuchając opowieści o historii serwisu, który przetrwał wojenną zawieruchę. Przy okazji podzieliłam się z nią moimi przemyśleniami na temat konieczności wyciągania tej rodzinnej pamiątki, co później miało obrócić się przeciwko mnie.

Punktualnie o wyznaczonej godzinie odezwał się dzwonek do drzwi. Nasza czwórka już czekała, tworząc swoisty komitet powitalny tuż przy wejściu. Szybko okazało się jednak, że przedpokój jest zbyt mały, by pomieścić przybyłych gości. W progu stanęła para – kobieta ubrana z klasą, sprawiająca wrażenie, że jest w podobnym wieku, co Lucyna, oraz jej mąż o dość przeciętnej aparycji. Oboje wyglądali na lekko zagubionych, jakby nie byli pewni, co zrobić w zaistniałej sytuacji. Nawet bez dłuższych oględzin widać było, że się nie zmieszczą.

– Proszę, wejdźcie do środka! – zawołałam energicznie, robiąc parę kroków do tyłu, by zrobić im trochę miejsca.

Przystąpiliśmy do przedstawienia się, a następnie posadziłam naszych gości przy stole. W końcu odniosłam wrażenie, że mam wszystko pod kontrolą. Przez kilka pierwszych chwil dyskretnie przyglądaliśmy się sobie nawzajem. Rodzice narzeczonego córki sprawiali całkiem miłe wrażenie, miałam nadzieję, że my też.

Bardzo lubimy Lucynkę – zaczęła rozmowę moja przyszła teściowa.

– My również polubiliśmy Maćka – od razu zapewniłam. – Bardzo się cieszymy, że możemy państwa bliżej poznać.

– A przecież wcześniej złościłaś się, że trzeba będzie wyciągnąć serwis, mówiłaś wtedy, że... – wtrąciła się Bożenka.

Tadeusz w ostatnim momencie zareagował, bo gdyby nasza pociecha wyjawiła moją nieprzychylną opinię o odwiedzinach rodziców Lucyny u nas, ten wieczór mógłby się szybko skończyć. Toczyliśmy niezobowiązujące pogawędki o wszystkim i niczym, starając się lepiej poznać, ale atmosfera wciąż była dosyć oziębła. Zastanawiałam się, jak Lucyna poradzi sobie w rodzinie Maćka, bo my i oni to zupełnie różne światy. Wiedziałam, jakie plany mają młodzi. Chcieli zamieszkać na piętrze w domu rodziców Maćka, mając osobne wejście. To świetne rozwiązanie, ale częste kontakty z teściami były nie do uniknięcia. Tak się zagłębiłam w rozmyślaniach, że na chwilę przestałam słuchać rozmowy.

– Nie muszą się państwo martwić o szczegóły intercyzy, sam zajmę się jej przygotowaniem i w razie rozwodu zadbam o odpowiednie alimenty dla dzieci z tego małżeństwa – nagle dotarły do mnie te słowa.

Intercyza, rozwód? Co sugerował tata Maćka?

– Nic nam nie wiadomo o intercyzie – odparł opanowanym tonem Tadeusz, choć jego głos lekko zadrżał. – Lucynko? Maćku? Możecie to jakoś wytłumaczyć?

– To nie był mój pomysł i nie popieram go. Rodzice są tego świadomi – wtrącił Maciej.

– Dotychczas nie wyrażałeś się aż tak zdecydowanie – zaskoczona była mama.

– Bo nie sądziłem, że bierzecie ten pomysł na poważnie.

– A co w nim takiego niezwykłego? Intercyza nikogo nie uraża, a jedynie ustala kwestie finansowe. Dzięki temu małżonkowie mogą skupić się wyłącznie na uczuciu, ha, ha – roześmiał się tata, lecz jego wzrok pozostał uważny.

– Zazwyczaj podpisuje się ją przy dysproporcji majątkowej między małżonkami, jako wyraz dobrej woli strony mniej zamożnej – uzupełniła mama. – Rzecz w tym, by okazać bezinteresowność.

– Chętnie zrzeknę się roszczeń do majątku Maćka i podpiszę stosowną umowę – zadeklarowała Lucyna, wstając od stołu.

– Połowę domu zapiszemy na syna, a w przyszłości cały trafi w jego ręce. Emeryturę planujemy spędzić w naszym nowym domu nad jeziorami, który właśnie powstaje – ojciec Maćka zwierzył mi się poufnym tonem.

Nikt nie posądza cię o pazerność – Maciek również zerwał się z miejsca i stanął u boku Lucyny. – Prosiłem was, żebyście odpuścili sobie ten pomysł z intercyzą – zwrócił się do rodziców drżącym głosem, zaciskając dłonie w pięści.

– Usiądźcie, nie ma potrzeby tak się denerwować. Intercyza to rozsądna decyzja, synu. Zaufaj mi, widziałem na sali sądowej, jak skomplikowany jest podział majątku przy rozwodzie i jak niesprawiedliwie bywa przeprowadzany.

Zwinęłam mocno palce w pięść. I to do takiej rodziny miała wejść moja córeczka!

– Jeszcze ślubu nie było, a pan już spekuluje o rozwodzie? – Tadeuszowi drgała szczęka, co wskazywało na to, że wyprowadzono go z równowagi.

– Staram się brać pod uwagę rozmaite scenariusze. Dla człowieka myślącego logicznie to nic uwłaczającego, w życiu bywa różnie. Z racji wykonywanego przeze mnie zawodu prawnika mam na ten temat pewne pojęcie.

– U nas ceni się inne wartości. Wątpię, by dla Lucyny kasa miała aż takie znaczenie.

– Nie omieszkałem tego zauważyć – tata Maćka po raz pierwszy ośmielił się obrzucić szybkim, wymownym spojrzeniem całe mieszkanie.

Ukryłam swoje dłonie pod blatem i zacisnęłam je mocno, zupełnie jak Maciek. Żeby jeszcze musiała udowadniać swoją uczciwość, sygnując intercyzę jako ta biedniejsza z rodziców pary młodej! Owszem, przedmałżeńskie ustalenia same w sobie nie są niczym złym, o ile nie uderzają w niczyją dumę.

– No to mamy to z głowy – podsumował tata Maćka.

– Nie wydaje mi się – odparował syn.

– Jeszcze do tego wrócimy – skwitował niewzruszony adwokat.

Kiedy rodzice Maćka wyszli, pierwszy raz w życiu rozpłakałam się z poczucia niemocy. Szkoda, że Lucyna bierze z nim ślub, ale przecież nie mam tu nic do gadania. U nas kasa nie jest na pierwszym miejscu, w przeciwieństwie do rodziny, w którą wchodzi moja córka. Zastanawiam się, czy da sobie radę w tych warunkach.

Koniec końców Maciek odrzucił pomysł intercyzy, co jego tata określił jako szlachetne, ale niezbyt mądre posunięcie, które w przyszłości może go sporo kosztować. Świeżo upieczeni małżonkowie postanowili wynająć mieszkanie, rezygnując z wygód w rodzinnej posiadłości. Ponoć pan adwokat nalegał, by Maciek wrócił na łono rodziny, ale nic nie wskórał. Mocno trzymam kciuki, żeby tak zostało.

Katarzyna, 46 lat

Czytaj także:
„Straciłam ciążę tuż przed ślubem. Nie powiedziałam narzeczonemu, bo bałam się, że mnie zostawi”
„Spędziłam jedną upojną noc z obcym facetem i to był błąd. Moje małżeństwo zawisło na włosku”
„Gdy mąż był w delegacji, lądowałam w łóżku z jego szefem. To był układ opłacalny dla wszystkich”

Redakcja poleca

REKLAMA