„Straciłam ciążę tuż przed ślubem. Nie powiedziałam narzeczonemu, bo bałam się, że mnie zostawi”

smutna kobieta fot. Getty Images, Westend61
„– Okłamałaś mnie – powiedział. A potem odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę drzwi. – Krzysiek! – zawołałam. Mój mąż przystanął, a potem odwrócił się do mnie. W jego oczach widziałam wszystko – ból, niedowierzanie, rozczarowanie i niechęć do mnie”.
/ 22.04.2024 08:30
smutna kobieta fot. Getty Images, Westend61

Spotykałam się z Krzyśkiem od niemal sześciu lat i z każdym kolejnym miesiącem coraz bardziej marzyłam o stabilizacji. Jednak mój partner nie wspominał o ślubie, a gdy ja zaczynałam ten temat, to szybko go urywał. I być może jeszcze długo nic by z tego nie było, gdyby nie moja ciąża. Dopiero wiadomość o tym, że zostaniemy rodzicami skłoniła go do oświadczyn. Niestety, wydarzyło się nieszczęście, a cały mój plan na dalsze życie stanął pod dużym znakiem zapytania.

Dużo nas łączyło

Krzyśka spotkałam na wieczorku literackim zorganizowanym przez naszą osiedlową bibliotekę. Okazało się, że oboje uwielbiamy powieści kryminalne, a o zbrodniach i zagadkach detektywistycznych moglibyśmy rozmawiać całymi dniami. Dodatkowo przepadaliśmy za wycieczkami rowerowymi i wędrówkami po górskich szlakach. Nic więc dziwnego, że szybko znaleźliśmy wspólny język i już kilka tygodni po tym spotkaniu zostaliśmy parą.

– Wprowadzisz się do mnie? – zapytał mnie Krzysiek po kolejnej naszej randce, którą spędziliśmy na ścianie wspinaczkowej.

– Jesteś pewien, że tego chcesz? – zapytałam ze zdziwieniem.

Krzysiek był indywidualistą i introwertykiem, który do szczęścia nie potrzebował innych ludzi. Dlatego tak bardzo zdziwiła mnie ta propozycja.

– Oczywiście – usłyszałam. I poczułam ogromne szczęście.

Nie chciał pójść o krok dalej

Zgodziłam się od razu i już kilka dni później rozpakowywałam swoje rzeczy w kawalerce Krzyśka. I chociaż to nasze wspólne życie miało swoje zalety i wady, to ostateczny wynik wychodził bardzo na plus. Kochałam Krzyśka i doskonale czułam się w jego towarzystwie. Wprawdzie musiałam zaakceptować jego częste humory, samotne wyjazdy i ciche dni, ale to nie miało wpływu na to, że czułam się przy nim bezpieczna i kochana. Chciałam spędzić z nim resztę swojego życia.

Tylko co z tego, skoro Krzysiek myślał inaczej. Owszem, cały czas zapewniał mnie, że mnie kocha i że nie wyobraża sobie życia beze mnie, ale nie chciał pójść o krok dalej. Kiedy zaczynałam wspominać o ślubie i założeniu rodziny, to widziałam w jego oczach panikę.

– Przecież mamy jeszcze czas – powtarzał za każdym razem, gdy zaczynałam mówić o zalegalizowaniu naszego długoletniego związku. I niemal od razu dodawał, że jeszcze całe życie przed nami.

Ale ja czułam zupełnie inaczej. Szybko zbliżałam się do magicznej trzydziestki i coraz częściej słyszałam tykanie swojego zegara biologicznego. Poza tym chciałam wreszcie założyć rodzinę, a nie wiecznie żyć na kocią łapę.

– A kiedy przyjdzie ten czas? – pytałam spokojnie, chociaż w głębi duszy daleko było mi do spokoju.

– Oj Baśka, daj spokój – odpowiadał Krzysiek, dając mi do zrozumienia, że z jego strony rozmowa jest zakończona.

A ja po takiej wymianie zdań coraz bardziej czułam, że życie przecieka mi przez palce.

Los sam zadecydował 

Po kilku kolejnych sprzeczkach o naszą przyszłość zaczęłam rozważać rozstanie z Krzyśkiem. Kochałam go, ale nie chciałam żyć w takim zawieszeniu.

– Naprawdę nie ma innego sposobu? – zapytała mnie przyjaciółka, której żaliłam się po kolejnej wymianie zdań z moim partnerem.

Magda była szczęśliwą mężatką i razem z mężem oczekiwali na swojego pierwszego potomka. Jakże chciałam być na jej miejscu.

– Sama już nie wiem – westchnęłam.

A potem obiecałam sobie, że muszę to wszystko przemyśleć. Niedługo po tej rozmowie okazało się, że kolejny raz to los zadecydował za mnie. Po kilku dniach złego samopoczucia, rozstroju żołądkowego i mdłości postanowiłam w końcu udać się do lekarza.

Jest pani w ciąży – usłyszałam po badaniach. Spojrzałam ze zdziwieniem na lekarkę, która uśmiechała się od ucha i ucha.

– To pewne? – zapytałam. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, o czym przed chwilą się dowiedziałam.

– Na sto procent – usłyszałam.

Wychodząc z gabinetu, cały czas nie wiedziałam, co o tym myśleć. Nie stosowałam tabletek, ale zabezpieczaliśmy się z Krzyśkiem w inny sposób. Jednak – jak widać – niezbyt skutecznie. A potem przypomniałam sobie wieczór sprzed kilku tygodni, kiedy zupełnie się zapomnieliśmy i żadne z nas nie pomyślało o antykoncepcji. "To pewnie wtedy to się stało" – pomyślałam. Jednak od razu pojawiło się pytanie – i co ja mam teraz zrobić? Nigdy nawet nie pomyślałabym, żeby złapać Krzyśka na dziecko. Uważałam to za nieuczciwe. Jednak mimo wszystko przyszła mi do głowy myśl, że być może jest to jakieś rozwiązanie moich problemów.

Powiedziałam mu o ciąży

Przez kilka dni biłam się z myślami, jak mam powiedzieć Krzyśkowi, że zostanie tatą. Bałam się jego reakcji. "A jak pomyśli, że zrobiłam to specjalnie?" – w kółko zadawałam sobie to jedno pytanie. Jednak nie miałam wyjścia. Przecież nie mogłam ukrywać tego w nieskończoność

Zostaniemy rodzicami – zakomunikowałam Krzyśkowi podczas kolacji. 

Krzysiek odłożył widelec i spojrzał na mnie. Nie potrafiłam nic odczytać z jego miny.

– Przecież nie zrobiłam tego specjalnie – dodałam, a w moim głosie pojawiła się nuta pretensji.

Obawiałam się, że Krzysiek oskarży mnie o to, że najzwyczajniej w świecie złapałam go na dziecko.

Wcale tak nie myślę – powiedział. A potem się uśmiechnął. – Pamiętasz tamten wieczór, kiedy rzuciliśmy się na siebie? – zapytał.

A ja od razu odetchnęłam z ulgą, bo wiedziałam, że Krzysiek zaakceptował fakt, że zostanie ojcem.

Krzysiek zaproponował ślub

– Przecież nie może być tak, że nasze dziecko nie będzie miało pełnej rodziny – powiedział, gdy zapytałam go, czy jest pewien tej decyzji.

A potem zaczął robić listę dokumentów, które będą nam potrzebne do zapisania się do Urzędu Stanu Cywilnego. Nie mogłam uwierzyć w to, jak wszystko poszło bezproblemowo. Jeszcze kilka tygodni temu Krzysiek nawet nie chciał słyszeć o zalegalizowaniu naszego związku, a teraz siedział przy stole i planował ślub.

– Kocham cię – powiedziałam cicho.

Krzysiek spojrzał na mnie z uśmiechem. A ja poczułam, że właśnie wszystko zaczęło się układać.

Załamałam się

Na kilka tygodni przed ślubem mój świat się zawalił. W pracy poczułam ostry ból brzucha, a chwilę potem odkryłam, że mam lekki krwotok. Natychmiast pojechałam do szpitala, gdzie niestety nic nie można było już zrobić.

– Przykro mi – usłyszałam od lekarza, który poinformował mnie o stracie ciąży. Nie byłam w stanie wydusić ani słowa. W jednej chwili straciłam nie tylko dziecko, ale też szansę na wymarzone życie z Krzyśkiem. "Teraz nie ma już żadnego powodu, abyśmy brali ślub" – pomyślałam. I od razu zalałam się łzami.

Lekarz poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z sali. A ja zostałam sama ze swoimi myślami. Nie wiedziałam, co mam robić i jak powiedzieć o tym Krzyśkowi. I wtedy wpadłam na jeden z najgorszych pomysłów. Postanowiłam zataić przed nim prawdę.

– Dzisiaj zostanę na noc u przyjaciółki. dawno się nie widziałyśmy i mamy mnóstwo do przegadania – powiedziałam Krzyśkowi, gdy do niego zadzwoniłam. Nie powiedziałam mu o szpitalu i stracie dziecka. Bałam się, że mnie zostawi. "Jakoś to będzie" – tłumaczyłam swoją decyzję. I chociaż wiedziałam, że źle robię, to jednak nie byłam w stanie powiedzieć mu prawdy.

Było mi ciężko

Ślub odbył się bez żadnych przeszkód. Stojąc przed swoim przyszłym mężem i wypowiadając słowa przysięgi małżeńskiej miałam mieszane uczucia. Z jednej strony byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, z drugiej – czułam do siebie obrzydzenie. Krzysiek patrzył na mnie z miłością, a ja nie mogłam pozbyć się wrażenia, że właśnie zniszczyłam wszystko to, co nas łączyło.

– Stało się coś? – zapytał mnie mój mąż podczas przyjęcia weselnego.

– Wyglądasz na smutną – dodał.

– Wszystko jest w porządku – odpowiedziałam szybko. – Jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem – dodałam i wtuliłam się w ramiona Krzyśka. Chociaż przez chwilę chciałam nie myśleć o tym, że w końcu będę musiała powiedzieć mu prawdę.

Powiedziałam mu prawdę

Długo zbierałam się do tego, aby w końcu wyznać swój sekret.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam Krzyśkowi, gdy kilka dni później wrócił z wieczornego treningu. Właśnie trenował przed wyjazdem w góry, które były dla niego drugim domem.

– Źle się czujesz? – zapytał i od razu podszedł do mnie. A ja nie mogłam już dłużej kłamać. Wszystko mu powiedziałam – o szpitalu, o stracie ciąży, o ukrywaniu prawdy. Przez kilka kolejnych minut płynęły ze mnie słowa, których tak bardzo się bałam.

Krzysiek patrzył na mnie i nic nie mówił. Jednak jego oczy nie potrafiły ukryć uczuć.

– Powiedz coś – wyszeptałam.

Podeszłam do męża i próbowałam go objąć, ale on odsunął się ode mnie.

– A co mam powiedzieć? – zapytał. – Okłamałaś mnie – powiedział.

A potem odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę drzwi.

– Krzysiek! – zawołałam. Mój mąż przystanął, a potem odwrócił się do mnie. W jego oczach widziałam wszystko – ból, niedowierzanie, rozczarowanie i niechęć do mnie.

– Nigdy nie sądziłem, że zrobisz coś takiego – powiedział cicho.

A potem dodał, że wyjeżdża w góry, gdzie zastanowi się, co zrobić dalej. Spakował swoje rzeczy i opuścił mieszkanie.

Po kilku dniach zadzwonił i powiedział, że chce rozwodu.

Nie jestem w stanie ci zaufać – usłyszałam.

I wcale mnie to nie zdziwiło. Popełniłam największy błąd w życiu, za który teraz będę musiała zapłacić. Chciałam mieć prawdziwą rodzinę, ale przez swoją głupotę muszę pożegnać się z tym marzeniem. 

Czytaj także: „Marzę o egzotycznych wakacjach, a stać mnie co najwyżej na weekend w Radomiu. Moja wypłata to ponury żart”
„Koleżanka wparowała na babskie spotkanie z dzieciakiem. Zamiast od plotek, uszy puchły mi od płaczu i wrzasków”
„Wnuczka podlizuje się, bo liczy na moje mieszkanie w spadku. Nic nie dam tej dwulicowej smarkuli”

 

Redakcja poleca

REKLAMA