Gdy poznałam Adama, to byłam przekonana, że jest to miłość mojego życia. Planowałam ślub, gromadkę dzieci, przytulny dom i piękny ogród. Ale wtedy do gry wkroczyła przyszła teściowa, która uznała, że nie nadaję się na jej synową. A gdy sama nie chciałam zrezygnować ze swoich marzeń i planów, to postanowiła mi w tym pomóc.
Chciałam wyglądać bajkowo
Przyglądałam się krytycznie w wielkim lustrze na ścianie salonu ślubnego.
– Adam, ta suknia mi się nie podoba – jeszcze raz spojrzałam na swoje odbicie. W tym modelu wyglądałam tak, jakbym ważyła z 20 kilo więcej.
– Kochanie, nie mów tak. Wyglądasz przepięknie – pocieszał mnie narzeczony. Ale on mówił tak przy każdej sukience, które tego dnia trafiały do przymierzalni.
– Nie, ta sukienka odpada – powiedziałam stanowczo i schowałam się za kotarę.
Kątem oka ujrzałam, jak Adam przewraca oczami. Trochę go rozumiałam, w końcu nawet święty nie wytrzymałby całego dnia przymiarek. Ale dla mnie to było bardzo ważne. Za dwa miesiące miałam stanąć na ślubnym kobiercu z mężczyzną, którego kochałam całym sercem. Nic więc dziwnego, że tego dnia chciałam wyglądać i czuć się pięknie.
– A może ta? – zapytała pracownica salonu, podając mi kolejny model.
Spojrzałam na sukienkę i od razu poczułam, że to właśnie ta. Szybko ją założyłam i stanęłam przed narzeczonym. A on zamilkł.
– I co? – zapytałam niepewnie.
– Wyglądasz przepięknie – usłyszałam. – Będziesz najpiękniejszą panną młodą na całej kuli ziemskiej – powiedział Adam i mocno mnie przytulił.
Jeszcze raz zerknęłam w lustro. Tak, to była zdecydowanie moja sukienka. I chociaż kilka dni wcześniej przyjaciółka ostrzegała mnie, że nie powinnam wybierać sukni ślubnej z narzeczonym, to ja nie wierzyłam w żadne zabobony. Byłam pewna, że nikt i nic nie rozdzieli mnie z Adamem i nie stanie na drodze naszemu szczęściu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest ktoś, kto za wszelką ceną będzie chciał zniszczyć nasz związek.
Adam pochodził z bogatej rodziny
Tego dnia mieliśmy jeszcze wybrać menu na nasze wesele. Jednak wybór sukni bardzo się przedłużył i oboje z Adamem nie mieliśmy już siły na zajmowanie się jadłospisem. Tym bardziej, że wieczorem byliśmy umówieni na kolację u przyszłych teściów.
– Musimy jeszcze po drodze kupić jakieś dobre wino – powiedział Adam, gdy opuszczaliśmy mieszkanie. – Mama to koneserka win i na pewno ucieszy się z takiego podarku – dodał.
No tak, Adam pochodził z bardzo bogatej rodziny, która nie miała w zwyczaju pić tanich trunków ze sklepu za rogiem.
– Na pewno coś wybierzesz – powiedziałam z uśmiechem. – Znasz się na tym doskonale – dodałam i spojrzałam na swojego narzeczonego.
Wysoki, przystojny i elegancki. Wystarczyło na niego spojrzeć, aby domyślić się, że pochodzi z bogatej i wytwornej rodziny. A ja? Skromna nauczycielka języka polskiego, która ledwo wiązała koniec z końcem. Adama poznałam na urodzinach koleżanki, która okazała się być jego kuzynką. I chociaż na pierwszy rzut oka nic nas ze sobą nie łączyło, to jednak zakochaliśmy się w sobie i postanowiliśmy razem iść przez życie. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, że spotkało mnie takie szczęście.
Jego mama mnie nie lubiła
Zbyt długi wybór wina spowodował, że u teściów zjawiliśmy się kilka minut po wyznaczonym terminie. I chociaż nie była to moja wina, to przyszła teściowa właśnie na mnie spojrzała z wyrzutem.
– Przedłużyły ci się zajęcia w tej twojej szkole? – zapytała, a ja w jej głosie usłyszałam pogardę.
Matka Adama nigdy za mną nie przepadała i niemal na każdym kroku dawała mi odczuć, że jestem gorsza od jej syna. W końcu byłam tylko biedną nauczycielką, która za wszelką cenę próbuje usidlić bogatego chłopca z dobrego domu.
– To nie wina Kamilki, tylko moja. To ja zbyt długo wybierałem wino na dzisiejszy wieczór – odezwał się Adam, jak zwykle próbując mnie bronić przed swoją rodzicielką. W tym przypadku zawsze mogłam na niego liczyć.
– A to zmienia postać rzeczy – powiedziała przyszła teściowa z uśmiechem skierowanym wyłącznie do jej syna. – Zapraszam do stołu – dodała.
Nie chciała naszego ślubu
Podczas kolacji atmosfera była napięta. Matka mojego narzeczonego niemal jawnie mnie ignorowała. I chociaż Adam robił co mógł, abym czuła się dobrze, to ja i tak nie mogłam pozbyć się wrażenia, że nie jestem tu mile widziana. Zresztą od samego początku matka Adama nie ukrywała, że nie podoba jej się narzeczona syna. I nawet dwa miesiące przed ślubem próbowała zmienić decyzję Adama.
– A czy nie uważacie, że ten ślub to trochę za wcześnie? – zapytała przy deserze.
– Mamo, już o tym rozmawialiśmy – powiedział Adam, a w jego głosie pojawił się ostrzegawczy ton.
– Oj, wiem, że rozmawialiśmy – zaszczebiotała moja przyszła teściowa. – Ale przecież jesteście jeszcze tacy młodzi, macie przed sobą całe życie. Może warto trochę pożyć, zanim wpadniecie w obowiązki domowe i rodzicielskie – dodała z wymownym uśmieszkiem.
Ale przecież nie o to jej chodziło. Jej jedynym celem było to, aby nas rozdzielić.
– Mamo, dosyć tego – powiedział stanowczo mój narzeczony. – Bierzemy ślub za dwa miesiące i nic tego nie zmieni – dodał.
– Oczywiście kochanie – powiedziała matka Adama, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Ja tylko chcę, abyś był szczęśliwy.
– Jestem bardzo szczęśliwy – powiedział Adam i chwycił mnie za rękę.
Byłam mu za to bardzo wdzięczna.
Jeszcze się łudziłam
W kolejnych dniach pochłonęły mnie przygotowania do ślubu, które sprawiły, że przestałam myśleć o zachowaniu swojej przyszłej teściowej. Owszem, było mi przykro, ale z drugiej strony wciąż wierzyłam, że w końcu ją do siebie przekonam. Dlatego bardzo się ucieszyłam, gdy któregoś dnia zapukała do drzwi naszego mieszkania.
– Zapraszam do środka – powiedziałam z uśmiechem.
Byłam pewna, że matka Adama poszła wreszcie po rozum do głowy i postanowiła wyciągnąć rękę na zgodę. Zresztą nie miała innego wyjścia. Za kilka tygodni miałam wyjść za mąż za jej syna, a ona nic nie mogła zrobić, aby pokrzyżować plany. Szybko okazało się, że jej nie doceniłam.
– Musimy porozmawiać dziewczynko – powiedziała z wyższością i spojrzała na mnie z wyraźną pogardą w oczach. Wytrzymałam jej spojrzenie, chociaż kosztowało mnie to sporo nerwów.
– O czym chce pani ze mną porozmawiać? – zapytałam. Mój początkowy optymizm szybko się ulotnił, a ja zrozumiałam, że ta rozmowa nie będzie należała do miłych.
– O tobie i moim synu – usłyszałam.
– Tak? – zapytałam.
Wiedziałam, że nie chcę usłyszeć tego, co matka Adama za chwilę mi powie.
Nie miała skrupułów
– Nigdy nie byłam zwolenniczką waszego związku – zaczęła. – Adam jest wykształcony, mądry i przedsiębiorczy. A ty? Zwykła nauczycielka, która niczego sobą nie reprezentuje. Złapałaś bogatego chłopaka i myślisz, że ustawiłaś się w życiu – dodała.
A we mnie aż się zagotowało. Pieniądze Adama nie miały dla mnie żadnego znaczenia. Co więcej, na początku nawet nie wiedziałam, że jest spadkobiercą takiej fortuny. Dla mnie był miłym, sympatycznym, zaradnym i kochanym chłopakiem, z którym chciałam spędzić resztę swojego życia.
– Przecież to nieprawda – próbowałam oponować.
Ale wystarczył rzut oka na matkę Adama, aby wiedzieć, że moje tłumaczenia i tak na nic się nie zdadzą.
– Oczywiście, że prawda – powiedziała przyszła teściowa. – Ale czego można się spodziewać po kimś takim jak ty – dodała z przekąsem.
Tego było już za wiele.
– Proszę wyjść. Nie pozwolę się dłużej obrażać – powiedziałam z największym spokojem na jaki było mnie stać, ale matka Adama tylko się roześmiała.
– Zaraz sobie pójdę – powiedziała. – Ale zanim to zrobię, to przedstawię ci pewną propozycję.
– Nie interesują mnie pani propozycje – powiedziałam.
– Ta cię zainteresuje – powiedziała i teatralnie zawiesiła głos. – Zapłacę ci milion złotych.
Spojrzałam na nią jak na wariatkę.
– Słucham? – wykrztusiłam.
– Dokładnie to, co usłyszałaś. Oferuję ci milion złotych. Wystarczy, że zrobisz jedną rzecz – powiedziała. I wtedy mnie olśniło.
– Mam zostawić Adama? – zapytałam zszokowana.
– Bingo – usłyszałam. – Będziesz taką uciekającą panną młodą – powiedziała i zaczęła chichotać. Ten śmiech mocno mnie przeraził.
– Pani chyba żartuje? – zapytałam.
– Nie żartuję – usłyszałam odpowiedź. – Przemyśl to sobie.
Nie rozdzieliła nas
A potem obróciła się na pięcie i opuściła nasze mieszkanie. A ja przez kilka kolejnych minut stałam jak odrętwiała i nie mogłam się ruszyć. „Milion złotych. To ogromna kasa” – pomyślałam. Jednak szybko się otrząsnęłam i stwierdziłam, że nie chcę rezygnować z Adama. Nawet za milion złotych.
Jeszcze tego samego dnia porozmawiałam z narzeczonym. Bałam się, że mi nie uwierzy. Jednak Adam mocno mnie przytulił i powiedział, że wcale go to nie dziwi.
– Mogłem się tego po niej spodziewać. Ale tym razem przesadziła – powiedział i obiecał mi, że to załatwi.
I tak też zrobił. Nasz ślub odbył się zgodnie z planem, a teściowa ani razu nie dała poznać po sobie, że jest niezadowolona z wyboru Adama. Ale ja ją znam. I doskonale wiem, że na razie to tylko wygrana jedna bitwa, a nie cała wojna.
Czytaj także: „Sąsiad był stary i niedołężny. Pomyślałam, że raz mu pomogę, ale chciałam być dobrym Samarytaninem na etat”
„Jako matka trójki dzieci nie mam szans na miłość. Faceci uciekają, bo nie chcą kobiety z takim bagażem”
„Dziadek wziął w tajemnicy ślub z kobietą młodszą o 20 lat. Jestem pewna, że ona chce go oskubać z kasy”