„Przyszła synowa nie ma pojęcia o dbaniu o dom. Butów ma setki, a kwiatki więdną. Musiałam coś z tym zrobić”

Kobieta poirytowana synową fot. Adobe Stock, T.Den_Team
– Masz rację, mamo, robiłaś, mój błąd i moje lenistwo – przyznał wreszcie. – Ale teraz, gdy mieszkam z Zuzą, już nie powinnaś. Teraz ona jest gospodynią. – To może niech się trochę przyłoży, zamiast kolekcjonować arcydzieła sztuki obuwniczej!
/ 22.06.2021 12:09
Kobieta poirytowana synową fot. Adobe Stock, T.Den_Team

Przepraszam, ale czy ja nie mam prawa w mieszkaniu własnego syna przesunąć doniczki z kwiatkiem? O co to całe halo?!

Naprawdę się zdziwiłam, gdy mój syn stwierdził, że on i jego partnerka nie wytrzymają zimy w mieście, bo brakuje im słońca i ciepła. Całą premię za projekt, nad którym Kuba pracował przez pół roku, wydali na wspólny urlop w Hiszpanii!

– A niechże jadą, młodzi są. Kiedy się mają bawić? – żachnął się Wojtek. – Nie zazdrość im, Agata.

– Wcale nie zazdroszczę! – trochę się nadęłam, no bo żeby własny mąż człowieka podejrzewał o takie niecne zamysły?! – Po prostu dopiero zaczynają wspólne życie, powinni raczej oszczędzać… Gdy niedawno wspomniałam o ślubie, powiedzieli, że ich nie stać!

– Może psychicznie ich nie stać – odparował mąż. – Co cię obchodzi, kobieto, kiedy się pobiorą i czy w ogóle?

– Głupie gadanie! – machnęłam ręką, i zakończyłam tę rozmowę. Przecież wiadomo, że lepiej zalegalizować związek, niż siedzieć na kocią łapę. A dla kobiety do tego bezpieczniej. Niby mądra ta Zuzia, doktorat robi, a takich prostych rzeczy nie pojmuje! No ale jak jej rodzice nie potrafią o ślub zawalczyć, to co ja się będę zamartwiać? Jakby się kiedyś rozstali, mój Kuba na tym nie straci – mieszkanie jest jego.

Dziwni ci młodzi

Przypomniało mi się, że obiecałam tam wstąpić i podlać kwiatki w czasie ich nieobecności. Poszłam sama, bo mojego Wojtka gdzieś zimą wyciągnąć, to rzecz niemożliwa. Zacumowany jest w chałupie na stałe albo przy telewizji, albo tych swoich idiotycznych znaczkach. Przekręciłam klucz, wchodzę i… Aż mnie zatkało, ile się zmieniło, odkąd Zuzia się wprowadziła! Z jednej strony, na lepsze, bo przynajmniej znać kobiecą rękę i jakoś jest przytulniej, widać też, że czas trampek stojących na stole minął.

Z drugiej, nie wiem, jak w ogóle Kuba się tu porusza – wszędzie jakieś zdjęcia porozstawiane, lampki fikuśne, lustereczka, w szafie jego rzeczy zepchnięte pod ścianą na kilku wieszaczkach. Ależ ta dziewczyna ma ubrań, a butów jak w sklepie, sprzedawać by mogła! Kwiatki, owszem, podlałam, ale takie liche były, że serce bolało na tym poprzestać…

Trzykrotka zżółkła, bo też, kto widział tak daleko od okna ją stawiać! Przecież to żywe, słonka potrzebuje jak każdy, a do Hiszpanii na wczasy nie pojedzie. Poobrywałam suche listki, z juki zmyłam watką tarczniki, odstawiłam towarzystwo do wanny i sprawiłam im prysznic, żeby odżyło. A potem opróżniłam parapety z książek, płyt i innych rzeczy, które równie dobrze mogły leżeć gdzie indziej, i poustawiałam zieleniznę, jak należy. Patrzeć nie mogłam po prostu, jak się rośliny marnują, tym bardziej że to wszystko ze szczepek ode mnie, z czasów, gdy jeszcze Kuba sam się tu urządził.

Zawsze, jak mu coś w oko wpadło, to prosił, żeby dla niego rozsadzić. Potem, gdy przychodziłam posprzątać, mogłam podregulować opiekę, jak się trafiły zaniedbania. Przesadzić, ziemi dosypać. Bardzo się zatem zdziwiłam, gdy syn wpadłszy do nas po powrocie z tej całej Majorki czy Teneryfy, zwrócił mi uwagę, że postąpiłam niewłaściwie, rządząc się u nich jak u siebie.

No już bez przesady! A jakby pożar wybuchł, to też powinnam skończyć na podlaniu kwiatków i wyjść?! – Mamo, ale nie było pożaru – wyjaśnił spokojnie jak małemu dziecku.

– Rany boskie, Kuba, zawsze ci robiłam przy kwiatkach, co ty, sklerozę już masz? Stropił się, bo cóż, prawda w oczy kole.

– Masz rację, mamo, robiłaś, mój błąd i moje lenistwo – przyznał wreszcie. – Ale teraz, gdy mieszkam z Zuzą, już nie powinnaś. Teraz ona jest gospodynią. Ale mi gospodyni! To może niech się trochę przyłoży, zamiast kolekcjonować arcydzieła sztuki obuwniczej! Nie powiedziałam tego na głos, rzecz jasna, mruknęłam tylko, że jak nie, to nie. Przykro mi się zrobiło, że syn występuje przeciwko, że mnie poucza… Kiedyś było inaczej, a teraz taka Zuzka poszczuła go jak psa i proszę, przyszedł i ujada.

– Może z tymi doniczkami swoje racje masz – dodał znienacka. – Ale już gary w zmywarce mogłaś zostawić, po diabła to wszystko wyciągałaś i ustawiałaś w szafkach? Jeszcze po swojemu. Na śmierć zapomniałam, że to zrobiłam. Odruchowo pewnie!

 Próbowałam mu to wytłumaczyć, ale stał jak prokurator i w którymś momencie wszelka chęć do obrony mi minęła. A co ja się będę smarkaczowi tłumaczyć, jak on już przyleciał z gotowym wyrokiem w kieszeni?! Potem, gdy poszedł do siebie, żałowałam, że nie oddałam mu kluczy do mieszkania. Nic straconego, wyślę pocztą albo poproszę Wojtka, żeby odniósł. Kuba z Zuzką mają tylu znajomych, z pewnością każdy z nich w razie potrzeby wpadnie podlać kwiatki, i nawet palcem nie kiwnie, nawet jakby się paliło!

– Nie ma się co obrażać – dołożył mi mąż, od którego można było chyba oczekiwać odrobiny wsparcia.

– Jasne, teraz ty mi dowal – podparłam się pod boki. – Kop leżącego, proszę bardzo, nie żałuj sobie!

– Oj, Agata, nie graj tutaj divy – skrzywił się. – Chyba lepiej, że chłopak powiedział wprost, co mu leży na wątrobie, niż jakby się boczyli oboje, a nikt by nie wiedział o co. Grzeczny był przecież. Grzeczny?! Grzeczny?! Czy można być grzecznym obsztorcowując własną matkę?

– Ty już całkiem zapomniałaś, jak cię wkurzała teściowa, która w czasie wizyt zrywała się od stołu, żeby nam zetrzeć kurze z etażerki? – dodał Wojtek.

– Weź, człowieku, nie kompromituj się – jęknęłam. – Te sytuacje są nieporównywalne! Twoja matka to robiła przy mnie!

– Nie chcę cię martwić, ale aż takiej dużej różnicy nie ma – mąż nie miał dla mnie odrobiny litości. Miałam go dość, poszłam po te nieszczęsne klucze i powiedziałam, że teraz on się zajmuje pomaganiem, ja umywam ręce. Naprawdę jestem rozżalona i zła, całe życie dawałam się wykorzystywać, a teraz każdy, kto może, włazi mi na głowę. Mąż, syn, tylko czekać, a i ta cała Zuzia przyjdzie się na mnie wydrzeć… Niech się wszyscy wypchają i radzą sobie sami w tym kółku wzajemnej adoracji!

Czytaj także:
Oświadczyłam się mojemu chłopakowi. Wszystko przez ciotkę, która miała 3 mężów
Mama zmarła, gdy miałam 4 latka. Tata kłamał, że nie mam innej rodziny
Syn mojego faceta specjalnie prowokuje awantury, żeby nas skłócić

Redakcja poleca

REKLAMA