Tajemniczy mężczyzna pojawił się w kawiarni, którą prowadziłam razem z przyjaciółką. Na początku przejęłam się, że to ktoś ze skarbówki. Zaproponował, abyśmy udali się w ustronne miejsce, a mnie przeszedł dreszcz emocji. Poprosiłam koleżankę, aby mnie zastąpiła. O co może chodzić?
– Niech pan wybaczy, ale nie mam zbyt wiele czasu. Obowiązki mnie wzywają – uprzedziłam nerwowo.
Analizowałam jego słowa
Nie miałam żadnych podejrzeń, dopóki nie poruszył tematu... mojego męża. Gdy przedstawił się, dotarło do mnie, że nosi to samo nazwisko, co wspólniczka Roberta.
– Tak się składa, że pani mąż ma romans z moją żoną – wyjaśnił, bawiąc się zapalniczką.
Obserwowałam ruchy jego palców w zamrożeniu. Jego słowa wywołały u mnie szok. Ale zaraz, chwileczkę. Czy są na to jakieś dowody? Może to jakiś eksperyment?
– Pani Alicjo, rozumiem, że to może być trudne do przyjęcia, ale gdyby jednak chciała pani ze mną porozmawiać i ustalić, co dalej, zostawiam kontakt do siebie – podsumował, kładąc na stole wizytówkę.
Wróciłam do kawiarni roztrzęsiona, a Patrycja objęła mnie z troską. Przyznała, że mężczyzna miał w sobie coś intrygującego... Nie miałam odwagi powiedzieć jej prawdy.
Zamiast tego ukryłam się w łazience na zapleczu, ale nie byłam w stanie uronić łzy. Poprawiłam makijaż i udawałam w pracy, że wszystko jest w porządku. Gdy Pati sobie poszła, zostałam sama z myślami.
Ta zmiana dłużyła się w nieskończoność. Uśmiechałam się do klientów, podawałam kawę i sprzątałam, ale cały czas analizowałam słowa tego mężczyzny. Czy mąż naprawdę zdradził mnie tuż po ślubie?
Przeszukałam jego biurko
Po powrocie do domu wzięłam się za przeszukiwanie jego rzeczy. Otworzyłam szuflady w biurku, przeglądałam notesy i rozrzucone zdjęcia, aby znaleźć jakiś dowód na niewierność. Czułam się okrutnie.
Nie po to przysięgaliśmy sobie przed ołtarzem, aby teraz łamać swoje zaufanie. W jednej z kopert zobaczyłam fotki z wyjazdu służbowego, a wśród nich znajomą kobietę. Obejmowała mojego męża...
Dalej nie chciałam oglądać. Sprawiało mi to zbyt wiele przykrości. Wolałam wyjaśnić to z nim osobiście.
Gdy usłyszałam, że Robert wchodzi do domu, schowałam wszystko do szafek i zamknęłam na klucz.
– Cześć, kochanie – zawołał melodyjnie mąż, wręczając mi bukiet róż. Czytałam o tym, że zdradę można rozpoznać po nagłych prezentach bez okazji...
Później rzucił między słowami, że musi wyskoczyć na miasto, załatwić coś ważnego.
– To sprawy służbowe ze starym kumplem, dzisiaj na siebie wpadliśmy. Nie wiem, kiedy wrócę.
Przed wyjściem spędził w łazience dobre pół godziny, założył koszulę i spryskał się perfumami. Z całych sił próbowałam nie wybuchnąć płaczem.
No tak, wpadli na siebie przypadkiem. Te usprawiedliwienia musiały się kiedyś skończyć. Jak mogłam być tak głupia i tego nie zauważyć?
– Nie musisz robić dla mnie kolacji. Buziaczki, rybko – pożegnał się czule, a mnie aż wzdrygnęło.
Ruszyliśmy do hotelu
Pod jego nieobecność zadzwonił mój telefon. Kojarzyłam ten numer z beżowej wizytówki.
– Pani Alicjo, proszę wybaczyć za porę, czy możemy porozmawiać? – rozpoznałam ten męski głos.
Zaproponował, że podjedzie po mnie za kilka minut. Byłam już tak bezradna, że było mi wszystko jedno. Zaczęła we mnie kiełkować chęć zemsty. Miałam nadzieję, że zaplanujemy ją wspólnie. Znał nasz adres, a kiedy wyszłam przed dom, czekał już na mnie przed samochodem. Nie zdążyłam się nawet przywitać.
– Pojedziemy za nimi do hotelu – oznajmił, unikając kontaktu wzrokowego. – Zamierzam przyłapać ją na gorącym uczynku, a później zażądać rozwodu. Wchodzi pani w to?
Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Czułam się jak w filmie. Jeszcze o poranku nie zdawałam sobie z tego sprawy, a teraz czeka mnie pościg z nieznajomym. Czy on mówi prawdę?
Nie pozostawało mi nic więcej, jak tylko przekonać się o tym na żywo. Bez zastanowienia wsiadłam do auta. Jechaliśmy w ciszy pod wskazany adres pensjonatu. Nieźle to sobie wymyślili...
Okazało się, że lokalizacja znajduje się kawałek za miastem, więc już było wiadomo, że mąż mnie okłamał. Hotel otaczały wysokie drzewa, a na parkingu dostrzegłam samochód Roberta.
– Stanę trochę dalej, bo żona przyjedzie na miejsce nieco później – poinformował w pełni zorientowany.
W tej roli byłam bardziej skompromitowana niż mój mąż. Przez chwilę chciałam uciec z miejsca zdarzenia, ale ciekawość wzięła górę. Nie wiedziałam jednak, czy będę miała odwagę zrobić to samo, co planował mąż asystentki Roberta. Przez uchylone okno dotarł do nas dźwięk silnika samochodu.
Pocałowałam go w usta
– Poczekamy tutaj, aż wejdzie na górę – zaproponował.
– Posłuchaj, chyba wystarczy mi wrażeń na dzisiaj. Przyznaję ci rację, ale nie chce robić z siebie idiotki na ich oczach – odparłam zawstydzona.
– Rozumiem – odpowiedział, wysiadając z auta.
Zaczęłam mu się przyglądać i potwierdziłam w myślach spostrzeżenie Patrycji – był bardzo przystojny. W płaszczu i kaszkiecie prezentował się niczym prawdziwy detektyw.
Byłam w tamtym momencie taka samotna, a gdy w pokoju hotelowym zgasło światło, wyobraziłam sobie, jak mąż rozbiera właśnie swoją znajomą z pracy. Nie mogłam sobie z tym poradzić.
Gdy już miałam odjeżdżać, pod wpływem impulsu nachyliłam się i... pocałowałam go w usta. Nie mam pojęcia, co mi strzeliło do głowy! Za dużo emocji, a może nie miałam już nic do stracenia?
Gdy odwzajemnił ten gest, poczułam powiew dzikiej satysfakcji. Czułam, że on też od dawna był spragniony intymności.
– Alicjo, co my wyprawiamy? – zapytał zmieszany.
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, ale poczułam nieodpartą chęć znaleźć się z nim w tym samym hotelu. Bardziej niż o niewiernym mężu, myślałam teraz o nim, zrywającym ze mnie ubrania.
To była dziwna noc
Postanowił jednak odwieźć mnie do domu. Uznał, że jutro będziemy tego oboje żałować. Pożegnaliśmy się i ze smutkiem patrzyłam, jak oddala się jego samochód. To była dziwna noc. Czułam zarówno zazdrość, jak i poczucie winy. Zaskoczyło mnie, jak wiele przyjemności sprawił mi ten pocałunek.
Zastanawiałam się, czy on również myśli o mnie z taką intensywnością. O poranku pragnęłam chwycić za telefon i zadzwonić do niego. Po południu byliśmy już umówieni. Przed wyjściem rzuciłam do męża:
– Kochanie, spotkałam dzisiaj starą znajomą ze studiów. Spędzimy razem babski wieczór, więc nie czekaj na mnie...
Widziałam jego zaskoczoną minę. Byłam z siebie taka dumna! W końcu sam jest sobie winny.
Zobaczyłam mojego „detektywa” w kawiarni i poczułam wczorajsze motyle w brzuchu. Nie byłam w stanie dokończyć deseru. Wstaliśmy od stolika i momentalnie znaleźliśmy się w niewielkim hoteliku, gdzie kochaliśmy się do samego rana. I to wcale nie był akt desperacji, tylko naturalnego pożądania.
Następnego dnia wyszłam z propozycją rozwodu. To zbliżenie dodało mi pewności siebie. Nawet nie zapytał o przyczynę, co było mi wyjątkowo na rękę.
Minęły już dwa miesiące, a my dalej spotykamy się i podsycamy nasz ogień. Z jednej strony poczułam ból, ale ta dziwna sytuacja sprawiła, że nagle odżyłam i znowu poczułam się młoda.
Zastanawiam się, czy z czasem ta ekscytacja może zamienić się w miłość. I czy można zbudować coś trwałego na zgliszczach dwóch rozbitych małżeństw?
Alicja, 34 lata
Czytaj także:
„Gdy dostałam papiery rozwodowe, przepłakałam tydzień. W końcu otarłam łzy i pokazałam byłemu, kto tu rządzi”
„Chciałam dorobić do marnej pensji, bo ledwo wiążę koniec z końcem. W dzisiejszych czasach jednak nikomu nie można ufać”
„Mój chłopak oszczędzał jak stary dusigrosz. Nie liczyłam na setki róż, ale to, co zrobił na randce, to było przegięcie”