„Mój chłopak oszczędzał jak stary dusigrosz. Nie liczyłam na setki róż, ale to, co zrobił na randce, to było przegięcie”

dziewczyna fot. iStock by Getty Images, fizkes
„Później przykuła moją uwagę tabliczka przy kasach, informująca o wtorkowych zniżkach – bilety w połowie ceny. To dało mi do myślenia… Czy Patryk nieprzypadkowo wybrał akurat ten dzień na kinową randkę?”.
/ 16.11.2024 13:15
dziewczyna fot. iStock by Getty Images, fizkes

Dokładnie pamiętam nasze pierwsze spotkanie, bo było dla mnie wyjątkowe. Zamiast typowej randki w kinie, Patryk zaproponował wspólną kolację w restauracji. Początkowo myśleliśmy o seansie filmowym, ale uznał – i słusznie – że szkoda na to wieczoru. Zaproponował, żebyśmy wybrali się do kina innego dnia. Pomysł przypadł mi do gustu, bo zależało mi na tym, żeby spędzić czas na rozmowie i dowiedzieć się o nim czegoś więcej.

Nie wierzyłam własnym oczom

Lokal przypominał bardziej szkolną stołówkę zamiast eleganckiej knajpy i było w nim tłoczno. Postanowiliśmy więc usiąść na zewnątrz, gdzie znaleźliśmy kilka wolnych miejsc przy zwykłych plastikowych stolikach bez żadnego przykrycia. Z całej karty dań wybrałam kurczaka z ziemniakami, bo tylko to wydawało mi się bezpiecznym wyborem.

Mimo że miałam ochotę na to samo ciasto, które zajadali sąsiedzi, musiałam zadowolić się samą kawą. Wszystko przez to, że Patryk oznajmił, iż jest już pełny i nie da rady zjeść niczego więcej.

Szczerze mówiąc, zdziwiła mnie wielkość dań – były naprawdę małe. Nie chciałam jednak wyjść na osobę, która myśli tylko o jedzeniu, więc powstrzymałam się od dodatkowego zamówienia. W końcu dopiero co się poznaliśmy…

Po zjedzeniu podeszła do nas kelnerka z rachunkiem. Patryk akurat opowiadał mi o swojej pasji do wspinaczki, ale przerwał w pół zdania, gdy dostał paragon do ręki. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w niego, analizując każdą pozycję.

– Przepraszam, ale czy mogłaby mi pani wytłumaczyć tę pozycję na rachunku? – wskazał palcem na listę. – Naprawdę pobieracie opłatę za wodę?

– Wszystkie ceny są zgodne z naszym menu – odrzekła kelnerka.

Przyglądałam się tej wymianie zdań z niedowierzaniem. Spytał jeszcze kelnerkę o cytrynę, którą widział w karcie dań. Po tej krępującej sytuacji w końcu uregulował należność i opuściliśmy lokal. Zwróciłam uwagę, że nie dał kelnerce ani grosza napiwku.

To było podejrzane

– Słuchaj – powiedział do mnie z przejęciem, gdy oddaliliśmy się już od restauracji – nie chodzi mi o pieniądze, tylko o pewne reguły. Woda powinna być za darmo. Jak można tak naciągać klientów?!

W sumie rzadko chodziłam do knajp, ale nigdy nie dziwiło mnie to, że trzeba płacić za wodę. Ten wieczór średnio mi się udał. Po wszystkim Patryk odeskortował mnie pod dom i zaplanowaliśmy kolejne wspólne wyjście do kina.

Byłam bardzo podekscytowana tym spotkaniem i szybko wyrzuciłam z głowy tę niezręczną sytuację z restauracji. Ten facet naprawdę wpadł mi w oko. Prezentował się świetnie, był inteligentny i miał dobry gust w kwestii ubrań.

Z Patrykiem umówiłam się we wtorek na wspólne wyjście. Gdy przyszłam na miejsce, czekał już z kupionymi biletami do kina w ręku. Seans był rewelacyjny i doskonale spędziłam czas. Jednak później przykuła moją uwagę tabliczka przy kasach, informująca o wtorkowych zniżkach – bilety w połowie ceny. To dało mi do myślenia… Czy Patryk nieprzypadkowo wybrał akurat ten dzień na kinową randkę?

Potem poszliśmy do kebaba, bo akurat był pod ręką. Pomyślałam, że wypada mi pokryć rachunek, skoro wcześniej to on sfinansował nasze wejściówki do kina. Patryk nie protestował ani trochę.

Musiałam się poradzić

– Jak to widzisz? – Spytałam przyjaciółkę następnego dnia, kiedy gadałyśmy na boku.

– Słuchaj, musisz to uciąć – powiedziała stanowczo Kaśka. – I lepiej zrób to od razu.

– No wiesz, może to właściwie dobrze, że tak pilnuje pieniędzy… – próbowałam bronić.

– To nie jest oszczędzanie, tylko zwykłe sknerstwo – wtrąciła Kasia. – Wiem, co mówię, bo mój ojciec taki jest i od razu poznaję takie zachowania. Zastanów się, czy chcesz spędzić resztę życia słuchając uwag o tym, że kupiłaś droższy jogurt za dwa pięćdziesiąt zamiast tego za dwa trzydzieści? Moja matka przez to przechodziła. Z jej pensji szły pieniądze na podstawowe rzeczy, podczas gdy ojciec odkładał swoje na bliżej nieokreślone cele.

– No ale przecież on też z tego wszystkiego korzystał?

– Tak. To mama opłacała wszystkie rachunki, kupowała jedzenie i dbała o nas. Bywało, że brakowało jej na te wszystkie wydatki. W takich sytuacjach ojciec wytykał jej, że jest rozrzutna. A potem pożyczał jej kasę, którą musiała zwracać z następnej wypłaty.

– Jestem pewna, że Patryk nawet by nie pomyślał o tym, żebym musiała mu coś zwracać! – Powiedziałam zirytowana.

– Daj spokój! Poznałaś go przed chwilą, a już stajesz w jego obronie – zdenerwowała się Kaśka. – Tak się właśnie wszystko rozpoczyna!

– Chyba trochę za bardzo dramatyzujesz. Czyżby to była zazdrość? – Spytałam, wiedząc dobrze, że Kaśka czuje coś do Patryka, choć to ze mną się on umawia.

Miałam dobre przeczucia

Mój związek z Patrykiem rozwijał się wspaniale przez następny miesiąc. On wciąż dokładnie pilnował wydatków. Nie chadzaliśmy do knajp – wolał gotować w mieszkaniu. Zamiast weekendowych seansów kinowych wybierał zawsze wtorkowe. Próbowałam się przekonać, że oszczędny facet to nic złego. Nawet myślałam, że to dobry znak na później.

Wyjątkowo ciepły i słoneczny kwiecień w tym roku zachęcił nas do spontanicznego weekendowego wyjazdu w góry. Wspólnie ustaliliśmy zasady finansowe – każde z nas miało zapłacić za własny nocleg. Było to naturalne rozwiązanie.

Podczas naszego pobytu w Karpaczu nocleg mieliśmy już załatwiony. Choć pensjonat oferował wyżywienie za dodatkową opłatą, Patryk zaproponował, żebyśmy zaopatrywali się w żywność na miejscowym rynku. Kiedy tylko dotarliśmy na miejsce, ruszyliśmy na zakupy do okolicznych handlarzy.

– Że też się nie wstydzą takich cen! – narzekał Patryk. – Wykorzystują to, że prowadzą biznes w turystycznej okolicy i windują ceny jak chcą. Tylko czyhają na przyjezdnych, żeby wycisnąć z nich każdy grosz.

Sępił na wszystkim

Kiedy podeszliśmy do kolejnego straganu, atmosfera robiła się coraz bardziej napięta przez te rozmowy o „zdzieraniu z ludzi”. Postanowiłam przejąć inicjatywę w robieniu zakupów. Nie było sensu się spierać ze sprzedającymi, zwłaszcza że produkty miały całkiem rozsądne ceny.

Przez cały weekend nie wspominałam o pieniądzach, żeby nie zepsuć romantycznego nastroju. Sama płaciłam za drobne zakupy i jedzenie w knajpkach. Co prawda suma wyszła całkiem spora, ale nie chciałam robić z tego problemu. Sprawa wypłynęła dopiero przy wymeldowaniu, gdy przyszło do uregulowania rachunku za pokój. Wtedy Patryk poprosił, żebym go poratowała, bo czekał na kasę, która jeszcze nie wpłynęła na jego konto.

– W poniedziałek oddam ci wszystko co do grosza – obiecał. – Wezmę na siebie całość kosztów wycieczki. W końcu ty już tyle wydałaś na zakupy. Strasznie głupio mi, że muszę cię prosić o taką przysługę…

Na szczęście moje saldo na koncie pozwoliło nam bez stresu wrócić do domu. Kiedy po kilku dniach sprawdziłam konto, zobaczyłam przelew, ale tylko za hotel, który wcześniej opłaciłam. Gdy spytałam go o resztę pieniędzy, patrzył na mnie z wielkim zaskoczeniem.

To był koniec

To był moment, który ostatecznie przeważył szalę. Od razu zakończyłam związek z Patrykiem i poszłam przeprosić przyjaciółkę. Kaśka cały czas mówiła mi, że dobrze zrobiłam, podejmując taką decyzję. Ponieważ nie byliśmy razem zbyt długo, dość szybko doszłam do siebie po rozstaniu.

Kilka miesięcy później siedziałam w knajpie ze znajomymi, gdy dobiegł mnie głos faceta z sąsiedniego stolika – narzekał na kobiety żyjące na koszt swoich mężów.

– Wkurza mnie, jak niektóre babki siedzą w domu bez zajęcia tylko dlatego, że urodziły dziecko, a potem jeszcze oczekują królewskiego traktowania. Zero chęci do działania, tylko czekają aż facet przyniesie wypłatę! – rzucił z irytacją.

Zobaczyłam Patryka. Tuż przy nim siedziała szczupła, jasnowłosa dziewczyna, która próbowała zachować pogodny wyraz twarzy, choć jej oczy zdradzały wyraźne zakłopotanie. Pomyślałam, że może to jego żona. Przemknęło mi przez głowę, że kiedyś sama mogłam z nim być…

Dziś już wiem na pewno – jeśli ktoś za długo wpatruje się w paragony i przelicza każdą złotówkę, to powinien zapalić się nam czerwony alarm. Lepiej trzymać się z daleka od takich skąpców!

Patrycja, 24 lata

Czytaj także:
„Wspierałam przyjaciółkę w szukaniu faceta. Nie sądziłam, że wskoczy do łóżka mojemu synowi i złapie go na dziecko”
„Marzyłam, by dzień ślubu na zawsze zapisał się w mojej pamięci. Teraz robię wszystko, byle zapomnieć o tej katastrofie”
„Córka skończyła zagraniczne studia. Myślałam, że będzie kimś, a wylądowała w warzywniaku i podaje ludziom brukselkę”

Redakcja poleca

REKLAMA