Krążyłem po ulicach już chyba ze dwie godziny, za nic nie mogąc znaleźć ulicy Fiołkowej 17. Owszem, była Różana, Konwaliowa i nawet Nagietkowa, ale Fiołkowej ani widu, ani słychu. Zadzwoniłem do klientki chyba po raz setny, ale nie odbierała. A już miałem nadzieję, że uda mi się wcześniej załatwić zlecenie; zostawię tę pralkę i będę mógł wrócić do domu. Nic z tego.
Pokręciłem się trochę po osiedlu, ale jak na złość nikogo nie było na zewnątrz. Dorośli pewnie w pracy, dzieciaki przed komputerami… Nie ma nikogo, trudno, nie będę przecież chodził po domach i pytał
o ulicę! Zadzwoniłem do szefa.
– Masz GPS, to sprawdź, nie zawracaj mi d… głowy – poprawił się szybko.
– Kiedy GPS nie ma jeszcze tego osiedla – wyjaśniłem. – Gdyby szef nie oszczędzał i kupił nowe programy, jak prosiłem…
– Dobra, już, dobra – przerwał. – Mam teraz ważną naradę, ale jak skończę, to sprawdzę ci w internecie, gdzie jest ta ulica – i trzasnął słuchawką.
Dobrze się składa, że to ten sam kierunek
Jaką to ważną naradę mógł mieć szef, skoro jest nas w firmie troje, a Wandzia, księgowa, była właśnie na urlopie? Prędzej był na obiedzie i nie chciał się odrywać od podwójnej porcji golonki. Już miałem sobie przystanąć na poboczu i wyjąć kanapki ze schowka, kiedy zobaczyłem, że do przystanku zmierza powolutku, dźwigając jakieś torby, staruszka. Pomyślałem sobie, że takie panie wiedzą o wszystkim, co dzieje się w okolicy, więc pewnie wie też, gdzie jest ulica Fiołkowa. Schowałem bułkę do woreczka i podjechałem na przystanek.
– Dzień dobry! – krzyknąłem. – Nie wie pani czasami, gdzie jest ulica Fiołkowa?
Staruszka obejrzała moje auto.
– A to teraz zamiast autobusów takie kursują? – zapytała z niedowierzaniem.
– Nie, ja tylko wożę lodówki – wyjaśniłem głośno i powoli, na wypadek, gdyby miała problemy ze słuchem. – I nie wiem, jak trafić na ulicę Fiołkową.
– O, ja właśnie tam jadę, na Fiołkową! – ucieszyła się babuleńka.
– To może wsiądzie pani ze mną i pokaże mi drogę? – zaproponowałem.
Skinęła głową na zgodę. Pomogłem jej wgramolić się do auta, torby włożyłem do bagażnika i ruszyliśmy.
– Pojedzie pan teraz w lewo, a potem na rondzie w stronę centrum – objaśniała.
– Ale… to Fiołkowa nie jest na tym osiedlu? – zapytałem niepewnie, zwalniając.
– A skąd! To jest osiedle Kwiatowe, a Fiołkowa jest na osiedlu Kolorowym – wyjaśniła kobieta. – Tak to nielogicznie wymyślili i już niejeden się pomylił!
Pokiwałem ze zrozumieniem głową. Nic dziwnego, że nie mogłem trafić. Zgodnie ze wskazówkami starszej pani skręciłem w stronę centrum. Odczekaliśmy swoje, bo nastała akurat godzina popołudniowego szczytu. Staruszka pokierowała mnie w stronę wyjazdu z miasta. Rzeczywiście było to osiedle Kolorowe.
– O, tutaj pan mnie wysadzi – pokazała mi zatoczkę autobusową. – Moja córka mieszka tu, w tym domu. A Fiołkowa będzie zaraz za zakrętem, na prawo.
Wysadziłem staruszkę, chciałem nawet zanieść jej torby do domu, ale ona stwierdziła, że już sobie poradzi, i ruszyła powoli w stronę domu córki. Pojechałem więc raźno na ulicę Fiołkową. Zgodnie ze wskazówkami, skręciłem w prawo. Ulica Słoneczna. Pomyślałem sobie, że może staruszce pomyliły się kierunki, więc zawróciłem i pojechałem tym razem w lewo. Ulica Pomarańczowa.
Zrobiłem więc małą rundkę po okolicy, ale nigdzie nie widziałem ulicy Fiołkowej. W tym momencie rozbrzmiała melodyjka mojego telefonu. Dzwonił szef.
– Słuchaj, sprawdziłem w internecie. Fiołkowa jest z tyłu Różanej, domy stykają się ogródkami. Musisz przejechać do końca ulicy i potem skręcić w…
– Ale jak to koło Różanej?! – przerwałem mu. – Nie na osiedlu Kolorowym?
– A skąd ci to przyszło do głowy? – autentycznie się zdziwił. – To chyba jasne, że Fiołkowa musi być na osiedlu Kwiatowym – zarechotał jak z dobrego żartu.
– Ale ja jestem na drugim końcu miasta! Będę jechał z powrotem z godzinę! – jęknąłem zły i przerażony zarazem.
– A kto ci kazał jechać na drugi koniec miasta? – zapytał szef. – Zresztą, mnie to nie obchodzi, pralka ma być dostarczona dzisiaj. I nie licz na kasę za nadgodziny!
Na widok staruszek zmykam, aż się kurzy
Chcąc nie chcąc, zawróciłem i ruszyłem w drogę powrotną. Zastanawiało mnie tylko jedno – jak to możliwe, że moja przewodniczka aż tak się pomyliła? Może źle mnie zrozumiała, a może w pobliżu była ulica o podobnej nazwie? Akurat z domu jej córki wychodził jakiś mężczyzna. Nacisnąłem hamulec i opuściłem szybę.
– Dzień dobry – zawołałem. – Przed chwilą podwoziłem tutaj starszą panią…
– Chyba się pan pomylił, tutaj nikogo takiego nie ma – wzruszył ramionami.
– Ale jak to? – zdziwiłem się. – Mówiła, że tu mieszka jej córka.
– Mówię panu, że tu nikogo takiego nie ma – facet stracił cierpliwość.
– A jest tutaj może gdzieś ulica Fiołkowa, Fioletowa albo coś podobnego? – zapytałem, ale pokręcił przecząco głową.
Stało się dla mnie jasne, że stałem się ofiarą sprytnej oszustki. Wmówiła mi, że jedziemy w tym samym kierunku, i przejechała za darmo i wygodnie całe miasto. Jak jaki głupi dałem się nabrać! Teraz zawsze wożę ze sobą mapę miasta. A kiedy widzę staruszkę czekającą na przystanku, przyciskam tylko pedał gazu!
Czytaj także:
„Zakochałem się w Karolinie od pierwszego wejrzenia. Gdy czar prysł, wylazła z niej wredna i ordynarna baba z bazaru”
„Nikt nie potrafi tak uprzykrzyć życia, jak sąsiadka. Wścibska baba urządziła mi piekło”
„Mój eks na odchodne rzucił, że takiej starej i brzydkiej baby jak ja, nikt nie zechce. Miał rację, byłam samotna. Do czasu…”