„Nikt nie potrafi tak uprzykrzyć życia, jak sąsiadka. Wścibska baba urządziła mi piekło”

kobieta, która chce się wyprowadzić z powodu wrednej sąsiadki fot. Adobe Stock, Kaspars Grinvalds
Zięć sąsiadki pomylił mieszkania. Gdy zobaczyła, jak wychodzi ode mnie, urządziła mu nieziemską awanturę. Ze mnie zrobiła złodziejkę mężów - żaden z sąsiadów nawet nie odpowiada na moje powitania... Stara plotkara!
/ 31.08.2021 11:57
kobieta, która chce się wyprowadzić z powodu wrednej sąsiadki fot. Adobe Stock, Kaspars Grinvalds

Wychowałam się w typowym dla osiedli z lat siedemdziesiątych bloku, w którym ciągnące się w nieskończoność ciemne, wąskie korytarze prowadziły do dziesiątek identycznych klitek, zajmowanych przez anonimowych mieszkańców. Z całego serca nienawidziłam tego miejsca z jego cuchnącymi moczem windami, mikroskopijnymi, ale za to mocno śmierdzącymi zsypami na śmieci i ścianami ozdobionymi wulgaryzmami.

Kiedy więc nadszedł czas na kupno pierwszego mieszkania, wybór był oczywisty: niski blok bez windy. Zdecydowałam się na dwa malutkie pokoiki na trzecim piętrze czteropiętrowego domu. Kilka dni po przeprowadzce, z blachą domowego ciasta wybrałam się z zapoznawczą wizytą do sąsiadów. Na moim piętrze mieszkało młode małżeństwo z dzieckiem i emerytowana nauczycielka matematyki, pode mną para w średnim wieku, a nade mną zażywna pani o pogodnym usposobieniu („Janeczka” – jak kazała do siebie mówić), z córką i zięciem. Tego ostatniego lokatora nie udało mi się poznać, bo, jak się dowiedziałam, pracował na kolei i częściej bywał w trasie niż w domu. Za to moje serce z miejsca zdobył Fafuś, uroczy york, którego gospodyni przez całą rozmowę nie wypuściła z rąk.

Pogodna staruszka, czy złośliwa plotkara?

Janeczka okazała się nadzwyczaj chętna do zawarcia przyjaźni. Ilekroć ją spotykałam, podpytywała, jak mi się mieszka, czy już się rozpakowałam, jakie mam plany remontowe. Cieszyło mnie to życzliwe, jak sądziłam, zainteresowanie i z grzeczności rewanżowałam się, wysłuchując jej narzekania – a to na zięcia, babiarza i pijaka, a to na córkę, której nie spieszno do macierzyństwa, a przecież ma już swoje lata, a to na sąsiadów z parteru, którzy ciągle wiercą albo stukają…

To od niej dowiedziałam się, że ci z drugiego piętra żyją na kocią łapę, a emerytowana nauczycielka dorabia sobie na czarno udzielaniem korepetycji. Dopiero potem dotarło do mnie, że Janeczka wcale nie jest dobroduszną starszą panią lecz wścibską plotkarą i intrygantką, od której lepiej trzymać się z daleka.

Minęło kilka tygodni. Większość sąsiadów już rozpoznawałam, z niektórymi nawiązałam luźne kontakty, z innymi byłam na „dzień dobry”. Wszyscy wydawali mi się niezmiernie sympatyczni.

Byłam zadowolona, że zdecydowałam się na kupno mieszkania w tym miejscu

W dniu rozpoczęcia Mistrzostw Europy umówiłam się ze znajomymi w pubie, żeby obejrzeć pierwszy mecz. Wypiłam dwa piwa, a że wracałam spacerkiem, do domu dotarłam późno i w dodatku ostatni odcinek pokonałam biegiem. Mój pęcherz domagał się natychmiastowego opróżnienia. Wpadłam do mieszkania niemal w ostatniej chwili. Potem wzięłam szybki prysznic i padłam na łóżko. Zmęczona błyskawicznie zasnęłam.

Rano otworzyłam oczy, przeciągnęłam się i... usłyszałam chrapanie dobiegające z dużego pokoju! Zerwałam się na równe nogi i popędziłam sprawdzić, czy mam omamy, czy też w moim salonie śpi włamywacz. Ta druga możliwość wydała mi się tak strasznie absurdalna, że nie czułam strachu, a jedynie zaciekawienie. Na widok chudego pryszczatego młodzieńca, skulonego na mojej kanapie, odruchowo krzyknęłam. Włamywacz otworzył oczy i przez chwilę patrzył na mnie nieprzytomnie, jakby się zastanawiał czy to sen, czy jawa. W końcu chyba dotarło do niego, że istnieję naprawdę, bo na jego twarzy odmalowało się zdumienie.

– Co ja tu robię? – spytał, rozglądając się po pokoju zdezorientowany.
– No właśnie, co pan tu robi? Proszę mi powiedzieć!– warknęłam nieprzyjaźnie.
– Chyba… chyba pomyliłem mieszkania – jęknął, chowając głowę w dłoniach.

Trudno mi było uwierzyć, że ten przerażony pryszczaty młodzieniec to „pijak i babiarz” spod piętnastki. Nijak nie pasował mi do obrazu nakreślonego przez sąsiadkę. Ale to musiał być on. Wrócił w nocy i zmęczony wziął trzecie piętro za czwarte. Drzwi wyglądają tak samo. A że ja z pośpiechu nie zatrzasnęłam zamka, to wszedł jak do siebie.

— Nie chciałem budzić żony, dlatego położyłem się na gościnnej kanapie. U nas stoi w tym samym miejscu – próbował się usprawiedliwić. – Bardzo panią przepraszam – wykrztusił, chwytając drżącą ręką leżące na podłodze spodnie.

Trochę mi się chciało śmiać

Głupia sytuacja, ale zdarza się... Kiedy otworzyłam przed nim drzwi wyjściowe, dopinał jeszcze koszulę. Gdyby był bardziej przytomny, zrobiłby to szybciej, a tak… Stanął twarzą w twarz ze swoją teściową, która właśnie wybierała się z Fafusiem na poranny spacer. Widok zięcia wymykającego się o świcie z mieszkania sąsiadki w rozchełstanej koszuli, obudził w Janeczce mordercze instynkty. Miotając obelgami, których wolałabym nie przytaczać, zaciągnęła biedaka na górę, a tam rozpętała się potężna awantura. Słyszało ją chyba całe osiedle.

Miałam nadzieję, że chłopakowi uda się wytłumaczyć z tego nieporozumienia, ale chyba tak się nie stało, bo wkrótce Janeczka zaczęła się dobijać do moich drzwi. Nie mając ochoty na spotkanie z rozjuszoną sąsiadką, po prostu nie otworzyłam. Może to był błąd? Może gdybym wtedy wszystko wyjaśniła, ta historia nie miałaby takich konsekwencji? Teraz jest już za późno.

Nie wiem, co takiego Janeczka rozpowiedziała sąsiadom, ale wszyscy nagle zaczęli traktować mnie jak powietrze. Nie odpowiadają na moje ukłony, odwracają głowę, gdy podchodzę, nie otwierają, kiedy do nich pukam. A pomyśleć, że jeszcze niedawno wydawali się tacy sympatyczni. Ostatnio ktoś wyrzucił mi śmieci na wycieraczkę, a wczoraj w drzwiach znalazłam ulotkę agencji towarzyskiej. Zaczynam się zastanawiać, czy nie sprzedać tego mieszkania i nie wynieść się gdzieś, gdzie ludzie nie zwracają uwagi na swoich sąsiadów. Do jakiegoś bloku z długimi, ciemnymi korytarzami. Tam przynajmniej miałabym święty spokój.

Czytaj także:
Teściowa sfałszowała badania DNA, by rozbić nasze małżeństwo
Gdy zaszłam w ciążę ze Zbyszkiem, najpierw kłamałam że to nie jego dziecko
Zbliżały się moje 30-te urodziny, a mój facet nawet nie myślał o ślubie

Redakcja poleca

REKLAMA