Zawsze byłam przekonana, że w mojej rodzinie wszystko jest jasne. Mama jest moją biologiczną mamą, a tata prawdziwym tatą. Niedawno jednak tę pewność straciłam. Czuję, że z moimi narodzinami wiąże się jakaś tajemnica. Tylko kto ją skrywa? Jedynie mama czy oboje rodzice?
Wszystko zaczęło się zeszłej zimy. Pojechałam z ojcem na narty do Szczyrku. Przez trzy dni szaleliśmy na stoku niedaleko pensjonatu. Ale czwartego wybraliśmy się na czarną trasę. Normalnie pokonalibyśmy ją bez kłopotów, ale wtedy warunki były wyjątkowo trudne Pod cienką warstwą śniegu zalegał lód. Tata stracił panowanie nad nartami i mocno uderzył w siatki okalające stok. Wyglądało to potwornie! Dobrze chociaż, że to wszystko wydarzyło się już prawie na samym dole i pomoc przybyła prawie natychmiast.
Pielęgniarka spytała, czy oddam krew
Tatę zabrano do szpitala. Gdy tam dotarłam, operowano już jego złamaną w trzech miejscach nogę. Na szczęście jego życiu ani zdrowiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.
– Czy odda pani krew dla taty? – zapytała mnie pielęgniarka jeszcze w izbie przyjęć.
– Brakuje dla niego krwi? – przestraszyłam się nie na żarty.
– Nie, ale u nas jest taki zwyczaj, że rodzina i znajomi chorych wymagających transfuzji oddają honorowo krew – zawiesiła głos.
– Gdzie mogę to zrobić? – spytałam.
– Tu zaraz obok. Jak pani wróci, to może pani tata będzie już po operacji – odpowiedziała.
W stacji krwiodawstwa spędziłam chyba ze czterdzieści minut. Oddałam krew i przy okazji dowiedziałam się, jaką mam grupę: AB minus. Nie wiedziałam o tym i nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam, bo nie było mi to do niczego potrzebne.
– To najrzadsza grupa krwi w Polsce – usłyszałam od pielęgniarki.
– Naprawdę? Ojciec ciągle mi powtarza, że jestem wyjątkowa. Nie sądziłam jednak, że pod tym względem również – uśmiechnęłam się.
Może gdyby nie było mowy o tej mojej wyjątkowości, to zapomniałabym o wszystkim. A tak...
Gdy wróciłam na oddział, ojciec rzeczywiście był już po operacji. Nogę szczęśliwie udało się poskładać. Lekarz odesłał mnie jednak do pensjonatu. Stwierdził, że tata będzie teraz spał przez kilkanaście godzin i nie ma sensu, żebym siedziała przy łóżku. Zadzwoniłam więc do mamy, by jej powiedzieć, że wszystko poszło dobrze, przyłożyłam głowę do poduszki i natychmiast usnęłam.
Ta tajemnica dręczy mnie od miesięcy
Następnego dnia tata rzeczywiście był już w całkiem niezłej formie. Nawet żartował z tego wypadku. Pogawędziliśmy sobie miło przez godzinkę. Gdy zbierałam się już do wyjścia, odruchowo rzuciłam okiem na kartę choroby wiszącą przy jego łóżku. Obok imienia i nazwiska widniała grupa krwi: 0 plus. To przypomniało mi moją grupę krwi i... nagle przeszył mnie dreszcz niepokoju.
Zawsze byłam świetna z biologii. Chociaż skończyłam szkołę kilka lat temu, pamiętałam prawa Mendla i teorię dziedziczenia grup krwi. Wynika z nich jasno, że osoba z grupą krwi 0 nie może być rodzicem dziecka z grupą krwi AB. Poczułam, że robi mi się słabo...
– Co tak nagle zbladłaś, córeczko? Źle się czujesz? – wyrwał mnie z zamyślenia zaniepokojony głos ojca.
– Nie, wszystko w porządku, muszę już lecieć, zobaczymy się jutro – wykrztusiłam, siląc się na uśmiech.
Ze szpitala wyszłam na miękkich nogach. Jakoś dotarłam do pensjonatu. Na miejscu od razu zajrzałam do internetu. Łudziłam się jeszcze, że może coś pokręciłam. Ale nie. Okazało się, że dobrze zapamiętałam lekcje z podstaw genetyki. „Mój ojciec nie jest moim biologicznym ojcem” – dotarła do mnie straszliwa myśl.
Całą noc nie zmrużyłam oka. Zastanawiałam się nad tym, co odkryłam. Ale im dłużej o tym myślałam, tym więcej pytań i wątpliwości się pojawiało. No dobrze, mężczyzna, którego do tej pory uważałam za ojca, na pewno nim nie jest. A więc kto nim jest? Czy mama zdradziła ojca z jakimś facetem, a ciąża ze mną była wpadką? A jeśli została zgwałcona? Czy tata o tym wie? A może mama nie mogła mieć dzieci i rodzice zdecydowali się na adopcję? Albo to tata jest bezpłodny i mama za jego przyzwoleniem zrobiła skok w bok, żeby zajść w ciążę? In vitro było wtedy w powijakach…
Od tych wszystkich możliwych scenariuszy mieszało mi się w głowie… Nad ranem uznałam, że najlepiej będzie, jak o tym zapomnę i będę żyć jak dawniej.
Niestety, nie udaje mi się to. Minęło już kilka miesięcy, a ta tajemnica wciąż tkwi we mnie jak cierń. Nawet rodzice zauważyli, że dziwnie się zachowuję. Dopytują się, dlaczego jestem taka markotna, chwilami nawet rozdrażniona, ich zdaniem bez powodu. Chciałabym porozmawiać z nimi o swoich wątpliwościach, ale nie potrafię. Boję się, że usłyszę od nich coś strasznego, że prawda złamie mi serce… Już chyba wolę żyć w niepewności. Tylko czy zdołam?
Czytaj także:
„Podstarzałe singielki nawkładały mamie głupot do głowy. Teraz uważa, że podrywanie studentów to >>korzystanie z życia<<”
„Byłem pewien, że żona mnie zdradza, bo jestem bezpłodny. Zbierałem szczękę z podłogi, gdy odkryłem, że stoi za tym... mój ojciec”
„Nowa pracownica działała na mnie jak płachta na byka. Gówniara się panoszyła, bo trzymała szefa w garści”