Był piątek trzynastego, a ja promieniałam szczęściem. Kończył się pierwszy tydzień mojej pierwszej w życiu pracy i wszystko do tej pory szło jak z płatka. Z biura pędziłam na przystanek, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu i pochwalić się mamie moimi sukcesami.
Szłam niemal podskakując, byłam tylko strasznie głodna. Mijałam właśnie stojak reklamujący „Pierogi jak u mamy”. Zaburczało mi w brzuchu. „Okej, wejdę” – pomyślałam. Pod parasolami nie było gdzie szpilki wetknąć, lecz w środku stały wolne stoliki. Ledwie zdążyłam przekroczyć próg przytulnej knajpki, kiedy mój wzrok padł na mężczyznę siedzącego w rogu sali.
– Tato, skąd się tu…! – już miałam przywitać go radosnym okrzykiem, ale w ułamku sekundy zamilkłam.
Moja radość prysnęła jak bańka mydlana.
Jak on mógł zrobić to mamie?
Nie mogłam się mylić. To na pewno był mój ojciec. Siedział na wprost jakiejś młodej kobiety. Mówił coś przyciszonym głosem, uśmiechał się do niej. W swoich rękach trzymał dłonie tej kobiety i… całował je. „Matko Boska! Kim jest ten babsztyl?” – zastanawiałam się, ale właściwie to było bez znaczenia. Kimkolwiek była ta babka, tata był w niej zakochany. Patrzył na nią tak… jak nigdy nie patrzył na mamę. Nikogo poza nią nie widział. Nawet nie zauważył, że stoję tam i gapię się na niego.
Byłam w szoku. Czułam, że mój świat właśnie się wali z hukiem. Z odrętwienia, w jakim musiałam tkwić przez kilka chwil, wyrwał mnie czyjś głos:
– Dzień dobry, stolik dla pani? – to kelnerka zapraszała mnie do środka.
– Nie, nie, dziękuję – odparłam cicho, żeby nie zwrócić na siebie uwagi. – Ja tylko… Chętnie wpadnę innym razem – wyszłam na ulicę.
Do przystanku biegłam. W głowie kłębiły mi się tysiące myśli. „Jak on może!? Przecież podobno jest w delegacji… No tak, nie ma go już od trzech dni. Pewnie nocuje u tej lafiryndy, a teraz jedzą obiadek jak u mamy… O Boże, a mama wie? Nie, no skąd miałaby wiedzieć!”.
Po drodze zastanawiałam się, co zrobię, jak przyjdę do domu. Czy powiem tak po prostu: Mamo, czy wiesz, że tata spotyka się z inną kobietą? Nie, nie będę świnią. Przecież ona tak mocno ojca kocha. Łzy napłynęły mi do oczu, bo przecież ja też go kocham, a on…
Może to tylko przelotny romans...
Kiedy przekroczyłam próg mieszkania, mama wyjmowała właśnie ciasto z piekarnika. Sernik. Taki, jaki lubi tata… Ucieszyła się, że już jestem, bo właśnie odgrzała mi gołąbki, a ja na pewno jestem głodna. Gdy jadłam, z trudem przełykając kolejne kęsy, wypytała, co się działo w pracy. Ucieszyła się, że już udało mi się zabłysnąć przed szefem. I że mi się tak dobrze układa.
– No, ale jakaś niewyraźna jesteś. Pewnie zmęczona… – bardziej stwierdziła, niż spytała. – To teraz odpocznij. Weź prysznic, poczytaj – poradziła mi. – Jutro będę chciała cię wykorzystać przy porządkach.
– Przy porządkach? – spytałam cicho.
– Wiesz, że lubię, jak na przyjazd taty jest pięknie wysprzątane… – uśmiechnęła się, a ja poczułam ukłucie koło serca.
Nie zdradziłam się przed ojcem, że widziałam go z kobietą. Postanowiłam przeczekać. Może to przelotny romans? Może tylko wydawało mi się, że tata jest w tamtej zakochany. Przecież przywiózł mamie piękny prezent z delegacji. Może jednak był w Berlinie, może wrócił wcześniej, może… Sama się oszukiwałam, jakbym to ja była tą zdradzoną żoną, która coś podejrzewa, ba – wie na pewno, ale ma nadzieję, że wszystko się ułoży.
Przez parę tygodni przyglądałam się ojcu. Jednak nie zauważyłam kompletnie nic niezwykłego w jego zachowaniu… Przychodził z pracy do domu zadowolony, uśmiechnięty, całował mamę na dzień dobry…
Pewnego wieczoru, kiedy tata znowu – jak zapowiedział – wyjechał w delegację, umówiłam się z kumpelką do kina. Trochę się spóźniłyśmy na seans. Zajęłyśmy siedzenia na skraju ostatniego rzędu. Od razu zauważyłam jakąś parę kilka miejsc dalej – bardzo byli zajęci nie tyle filmem, co sobą. On całował jej włosy, twarz, ręce…
Tym razem mój tata nie mógł mnie nie widzieć. Kiedy film się skończył, razem ze swoją towarzyszką przecisnął się przede mną. Wymieniliśmy spojrzenia. W oczach taty zobaczyłam strach – i błaganie…
Nigdy więcej nie widziałam go z inną kobietą. I myślę, że już nie ma innej. Mimo wszystko nurtuje mnie pytanie: czy gdybyśmy nie spotkali się wtedy w kinie, mój tata nadal by kłamał?
Czytaj także:
„To ja zajmuję się chorym zięciem, bo moja córka mówi, że nie chce tracić młodości. Wychowałam nieczułą egoistkę”
„Po śmierci męża przeniosłam się do córki. Nie chciałam być sama na starość, ale teraz… padam na twarz ze zmęczenia"
„Bałem się, że z moim defektem już zawsze będę wiódł życie samotnika. Dziś moje serce jest pełne miłości od żony i córek”