Nigdy nie sądziłam, że będę świadkiem takiej sytuacji. Moi rodzice byli zgodnym małżeństwem. Myślałam, że ojciec zrobi wszystko, by wspierać moją matkę w chorobie, ale on wybrał sobie inne zajęcie.
Z rodzicami widywałam się rzadko
Na studia wyjechałam do innego miasta. Większego. W związku z tym, chociaż zawsze miałam świetny kontakt z rodzicami, zwłaszcza z mamą, nie widywałam się z nimi zbyt często. Przyjeżdżałam właściwie tylko na święta, zajęta nauką, znajomymi, organizowaniem sobie nowego, dorosłego życia.
Na pierwszym roku mogłam jeszcze wpadać trochę częściej, bo zajęć było mniej i nie miałam innych zobowiązań. Na kolejnym roku doszły fakultety, zaczęłam też pierwszy w swoim życiu staż. W dodatku związałam się z uczelnianą grupą teatralną, co zobowiązywało mnie do regularnego pozostawania na próbach spektakli.
Oczywiście, dzwoniłam do rodziców regularnie, co dwa dni, a czasem nawet codziennie. To jednak nie było to samo. W końcu przez ostatnie dziewiętnaście lat byłyśmy z mamą niemal nierozłączne. Tata co prawda nie zawsze mnie rozumiał, ale i na niego nie miałam co narzekać. Wydawało mi się jednak, że są taką zgraną parą, a teraz wreszcie otrzymają odrobinę spokoju. Skoro jedyna córka wyfrunęła z gniazda, mogli wreszcie żyć pełną piersią i zająć się sobą.
Choroba mamy mną wstrząsnęła
Któregoś dnia zadzwoniła do mnie mama. Trochę się zdziwiłam, bo pod koniec tygodnia miałam się do nich wybierać już na święta wielkanocne. A tu mama chciała, żebym przyjechała dwa dni wcześniej. Tłumaczyłam jej, że mam jeszcze zajęcia, ale nalegała, żebym się zwolniła. Miała taki jakiś smutny głos, że nie chciałam się dłużej spierać. Na szczęście wykładowcy nie mieli żadnych obiekcji, bo nigdy dotąd nie opuściłam żadnych ważnych zajęć. Wsiadłam więc w pociąg i pojechałam do domu.
Kiedy dotarłam na miejsce, szybko się zorientowałam, że coś jest nie tak. Mama nie przywitała mnie w przedpokoju, jak robiła to za każdym razem, a taty nigdzie nie było widać.
– Tutaj jestem, Berenika! – usłyszałam dochodzący z sypialni głos mamy. – Przyjdź zaraz, jak się rozbierzesz!
Nie trzeba mnie było zachęcać. Prędko zrzuciłam ciuchy i poszłam do niej.
Leżała w łóżku i wcale nie wyglądała dobrze. Była blada, trochę jakby schudła na twarzy. Widać po niej było także ogromne zmęczenie.
– Mamo? – zdumiałam się. – Co się stało?
Długo nic nie mówiła, a w końcu przyznała, że jest chora. Zdiagnozowano u niej raka. Choć lekarze dawali jej szansę na całkowite wyleczenie, źle reagowała na chemię.
– A gdzie tata? – wykrztusiłam. Nie rozumiałam, czemu go nie ma. Z drugiej strony, mógł przecież wyjść po coś ważnego. Może czegoś potrzebowała.
– A. – mama machnęła ręką. – Pewnie znowu poszedł do zoologicznego. – popatrzyła na mnie z cieniem swojego dawnego, wesołego uśmiechu. – Mówię ci, po prostu ostatnio oszalał na punkcie psiego żywienia. Zapisał się na jakieś grupy w Internecie, czyta te wszystkie mądre strony i ciągle testuje na naszym Largo nowe smaki. Ostatnio zaczął coś nawet przebąkiwać o tresurze…
Roześmiałam się mimowolnie. Jakoś nie potrafiłam sobie wyobrazić taty skaczącego nad psem, którego zwykle nawet nie chciał wyprowadzać. Odkąd pamiętam, zawsze robiłyśmy to my z mamą. Mimo wszystko cieszyłam się, że chociaż w ten sposób ją odciąża. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby w swoim stanie biegała z psem po dworze.
Chciałam im jakoś pomóc
Postanowiłam zostać w domu trochę dłużej, niż z początku planowałam. W pierwszym tygodniu po świętach nie miałam żadnych istotnych zajęć – prawie same wykłady, bo ćwiczenia akurat nam wypadły, więc mogłam je spokojnie opuścić. Notatki dało się w końcu wziąć od którejś z koleżanek.
Chciałam, żeby rodzice poczuli we mnie wsparcie.
Bardzo przejęłam się chorobą mamy. Nagle uświadomiłam sobie, że mogę ją stracić, jeśli tylko coś pójdzie nie tak albo po prostu okaże się, że lekarze wydali błędną diagnozę. Nie byłam na to gotowa. Nie miałam pojęcia, jak sobie bez niej poradzę.
Miałam tylko dziwne wrażenie, że tata stara się mnie unikać, a nawet nie do końca pasuje mu, że zostałam w domu, zamiast wyjechać. Właściwie zachowywał się tak, jakby liczył się dla niego tylko Largo, a ja i mama zeszłyśmy na drugi plan. Niby zaglądał do niej od czasu do czasu, pytał, jak się czuje, ale nie widziałam, żeby spędzał z nią czas.
Kiedy obudziłam się kolejnego dnia, jego już nie było. Podejrzewałam, że znowu poszedł do sklepu zoologicznego. Stwierdziłam, że w takim razie pójdę tam za nim, wyciągnę go na spacer i zapytam, co się dzieje. Chciałam wiedzieć, czy po prostu sobie nie radzi. Czy ta nagła fascynacja Largiem to skutek stresu? Byłam pewna, że zwyczajnie musi jakoś odreagować.
Zastałam ojca w ramionach ekspedientki
Na osiedlu mieliśmy do tej pory dwa zoologiczne, ale mama wspomniała, że po moim wyjeździe otworzyli trzeci. I to właśnie do niego chadzał tata, chociaż dzielił go od naszego domu spory kawałek. Nie wnikałam, dlaczego nie zagląda do tego, który zajmuje lokal tuż przy wejściu do naszej klatki schodowej. W końcu tam mogli mieć lepszy asortyment albo sprzedawać karmę, którą upodobał sobie Largo.
Weszłam do sklepu i zdziwiłam się, że nikogo nie widzę przy ladzie. Z wnętrza pomieszczenia dochodziły natomiast jakieś dziwne odgłosy – stłumiony chichot, szelest materiału. Niewiele myśląc, ostrożnie ruszyłam wzdłuż półek. Kiedy byłam mniej więcej w połowie, zatrzymałam się gwałtownie, oniemiała.
Patrzyłam i nie wierzyłam własnym oczom. Mój ojciec obściskiwał się ze sprzedawczynią! Młoda ekspedientka miała rozpiętą bluzkę, włosy w totalnym nieładzie i kompletnie nieprzytomne spojrzenie. Jeszcze chwila i byliby skłonni w szale uniesienia zrzucić z półki to wielkie akwarium.
Odchrząknęłam i oboje jak na komendę popatrzyli w moją stronę.
– Berenika? – zdumiał się ojciec.
– Więc tak wygląda ta twoja fascynacja zdrowym żywieniem Largo, tato! – krzyknęłam.
Odsunął się od wyraźnie speszonej kobiety, która momentalnie zaczęła poprawiać wygniecioną bluzkę i zrobił żałosną minę.
– To nie tak…
– Jasne – burknęłam i wypadłam ze sklepu. Nie miałam ochoty dłużej oglądać ani jego, ani jej.
On chyba nie wiedział, co mówi
Chociaż liczyłam, że tego nie zrobi, ojciec wybiegł za mną na ulicę.
– Porozmawiajmy! – rzucił.
– Nie mamy o czym – stwierdziłam szorstko, nawet nie zwalniając.
Złapał mnie za ramię i zatrzymał w miejscu.
– O co ci właściwie chodzi, co? – odezwał się wyraźnie wzburzony.
Zamrugałam.
– Ty się jeszcze pytasz?! – wrzasnęłam. – A mama? Pomyślałeś, jak ona by się poczuła? – skrzywiłam się. – W ogóle jak mogłeś?!
Ludzie zaczęli się na nas oglądać, ale o to nie dbałam. W przeciwieństwie do ojca, który zaczął nerwowo przestępować z nogi na nogę, a kiedy się odezwał, ściszył głos:
– Mama jest chora. Nie wiadomo nawet czy przeżyje.
Zachłysnęłam się powietrzem.
– Nie wierzę, że to powiedziałeś – stwierdziłam zdławionym głosem. – A ona cię tak kocha…
Postawiłam mu ultimatum
Po naszej kłótni pod zoologicznym nie rozmawiałam z ojcem przez dwa dni. On zresztą też mnie unikał. Chociaż w ogóle nie miałam ochoty zamieniać z nim ani słowa, uznałam, że muszę się przemóc dla dobra mamy. Oczywiście najbardziej bał się tego, że powiem mamie prawdę.
Nie sądziłam, żeby przysłużył jej się taki stres, jednak on nie musiał o tym wiedzieć. Wolałam, żeby trochę się pomartwił. A jeśli rzeczywiście zżerały go wyrzuty sumienia, to był dobry znak. Dlatego obiecałam mu, że nic nie powiem, pod warunkiem że on zerwie wszelkie kontakty z tą ekspedientką.
Całe szczęście, zgodził się bez szemrania. Jak łatwo się domyślić, ani trochę mu nie ufam. Umówiłam się z koleżanką, która mieszka na naszym osiedlu i będzie miała na niego oko, gdy ja wrócę na uczelnię. Mamie na szczęście odrobinę się polepszyło, ale gdyby cokolwiek się działo, jestem zdecydowana wrócić na stałe. A nauka? Cóż, w tym momencie nie jest najważniejsza. Pozostaje mi tylko żyć nadzieją, że ojciec znajdzie swój zagubiony rozum i dotrzyma obietnicy, którą złożył.
Czytaj także:
„Ojciec zdradzał mamę z młodymi studentkami i dorobił się dzieciaka. Egoista chce teraz zrzucić ten krzyż na moje barki”
„Odkryłam, że ojciec zdradza mamę, ale największym szokiem była w tym rola ciotki. Najbliżsi nas okłamali”
„Ojciec zgrywał dobrego tatusia, a później leciał do kochanki. Przez lata mydlił mi oczy, lecz kłamstwo ma krótkie nogi”