„Dzięki kamerce nakryłam męża z jakąś kobietą. Kochankę pogoniłam, ale jemu wybaczyłam, bo byłam w 6 tygodniu ciąży”

Kobieta, która nakryła męża na zdradzie fot. Adobe Stock, fizkes
Na pewno odechciało jej się cudzych mężów. A Robertowi mimo wszystko dałam jeszcze jedną szansę. Nie mam zamiaru wychowywać samotnie dziecka, które – jak się wkrótce okazało – od 6 tygodni rosło pod moim sercem. O swoje trzeba walczyć!
/ 15.11.2021 10:30
Kobieta, która nakryła męża na zdradzie fot. Adobe Stock, fizkes

Słyszałaś, że obrabowali kolejny sklep w naszej dzielnicy? – rzucił nerwowo przy kolacji Robert.

– Tylko czekać, jak obrobią nasz!

Szczerze mówiąc, nie miałam ochoty rozmawiać o sklepie. Bardziej interesowała mnie historia naszego czteroletniego małżeństwa. Tak mało czasu mieliśmy ostatnio dla siebie. Czułam, że się oddalamy, stajemy się sobie coraz bardziej obcy… Nie wiedziałam jednak, jak zacząć ten temat – tak dla mnie emocjonalnie trudny, więc podjęłam wątek zaczęty przez męża:

– To już druga taka akcja w tym miesiącu – westchnęłam.

W sumie nie był to błahy temat. Jesteśmy właścicielami niewielkiego biznesu – warsztatu i małego sklepiku z częściami do samochodów, więc też mieliśmy się o co bać.

– Może powinniśmy pomyśleć o jakichś zabezpieczeniach? – zastanawiałam się na głos.

Mąż nie miał ani sił, ani czasu dla mnie

Ten warsztat to nasz rodzinny interes, mąż przejął go od swojego ojca. Szkoda by było, gdyby ktoś obcy tak po prostu zniszczył nam dorobek życia.

– Mam lepszy pomysł – odezwał się Robert. – Stefan, wiesz, ten mój z kolega z podstawówki, prowadzi firmę ochroniarską. Widziałem się z nim niedawno i powiedział, że za niewielką sumę może zapewnić nam taką usługę jak osobisty monitoring. Wiesz, w firmie montujesz kamery, a w domu na komputerze masz podgląd przez całą dobę, co się dzieje w ochranianym miejscu. Jutro do niego zadzwonię – zdecydował.

– Stać nas na ochroniarzy? – powątpiewałam trochę.

– Stefan powiedział, że potraktuje nas jak specjalnych klientów. A my nareszcie będziemy mieli spokój – podsumował mąż. – Co nam szkodzi spróbować? – wzruszył ramionami.

Pokiwałam głową, godząc się na jego pomysł. Jednak nie zapomniałam, o czym chciałam z nim porozmawiać najbardziej.

– Może wyszlibyśmy gdzieś dzisiaj? Jola zapraszała nas na oglądanie nowego mieszkania – zmieniłam szybko temat.

– Dzisiaj? – Robert zastanowił się przez chwilę. – Musisz ją przeprosić. Powiedz, że damy jej znać za kilka dni, kiedy wpadniemy. Na pewno ją odwiedzimy – uśmiechnął się, całując mnie przelotnie w czoło.

– Tylko tyle? – mruknęłam z niezadowoleniem.

Ostatnio Robert był tak zapracowany, że nie miał nawet czasu ani siły na małżeńskie obowiązki. W biegu rzucony uśmiech, delikatny pocałunek w policzek albo w czoło, w nocy zaś zasypiał wtulony w moje ciało, i tyle.

– Wiem, wiem, Teresko, trochę cię zaniedbuję – przyznał. – Ale poczekaj, kochanie, jeszcze tylko kilka tygodni i będę miał więcej czasu dla ciebie…

– Może zatrudnilibyśmy kogoś do pomocy w sklepie? – weszłam mu w słowo.

– Przecież wiesz, że liczymy każdy grosz. Chcemy dokończyć budowę naszego domu, tak? I wyprowadzić się z pięterka rodziców, tak? – patrzył na mnie jak na duże, niesforne dziecko, przez co poczułam się głupio.

– Tak, masz rację – przyznałam więc tylko.

„Może to ja powinnam wreszcie iść do pracy? Wtedy Robert nie musiałby tyle pracować – przeleciało mi przez głowę. – A przynajmniej nie miałby już wymówki, żeby tyle czasu spędzać poza domem…”.

Że też akurat teraz musiał wyjechać…

Zaczęłam więc rozglądać się za jakimś zajęciem dla siebie. Czytałam ogłoszenia, podpytywałam znajomych, wertowałam Internet. Niestety, w takiej mieścinie jak nasza niełatwo było o pracę. Robertowi nic na razie nie mówiłam o swoim pomyśle. Nie chciałam zapeszać. Kilka dni później mój mąż pojechał po zamówione części samochodowe. Miało nie być go cały dzień. Jak na złość nie wziął swojej komórki.

– Słuchaj, Teresa, mój telefon został w szufladzie biurka. Odbieraj, jakby ktoś dzwonił. Może jakiś klient będzie mnie szukał… – zaordynował z komórki kolegi, z którym wyjechał.

Około południa zadzwonił pracownik firmy ochroniarskiej Stefana z informacją, że ma zainstalować monitoring w naszym warsztacie.

– Ale mój mąż wraca dopiero wieczorem! – zirytowałam się.

– Zapewniam panią, że mąż nie jest tu do niczego potrzebny. Podłączę, co trzeba, i po robocie. Pani bezpieczna, a mój szef zadowolony, że zlecenie wykonane – przekonywał mężczyzna. – Pani mnie tylko wpuści…

Postanowiłam zrobić Robertowi niespodziankę i nie zwlekając, pojechałam do warsztatu.

– Jeśli pani zaloguje się na tej stronie, wpisze hasło, to zobaczy pani właśnie teren obsługiwany przez nasze dwie kamerki – instruował mnie pod koniec roboty facet od monitoringu. – Jedna na zewnątrz, druga w środku. Ale gdyby coś się działo, to i tak alarm zawiadomi nasz patrol – wyjaśniał.

Do domu wróciłam bardzo zadowolona; od razu zabrałam się do sprzątania i szykowania romantycznej kolacji dla męża. Pomyślałam, że po takiej podróży na pewno wróci głodny. „Przez żołądek do serca mężczyzny” – myślałam, nakrywając do stołu.

Robert zadzwonił parę minut po dziewiętnastej.

– Cześć, kochanie. Wszystko w porządku? – zapytał.

– Tak, w jak najlepszym, ale… – nie zdążyłam mu powiedzieć o monitoringu, bo przerwał mi w pół zdania.

– Niestety, wyskoczyła mi jeszcze jedna mała robótka. Będę późno, nie czekaj na mnie, idź spać! – dokończył.

Ciekawe, czy kamery działają jak należy

Zerkając z żalem na kolację, świece i wino, zrezygnowana odłożyłam słuchawkę. A potem wzięłam prysznic i położyłam się na chwilę, by odpocząć. Mimo sugestii Roberta, wcale nie miałam zamiaru iść spać. Liczyłam na to, że nie wróci zbyt późno i uda nam się jeszcze spędzić kilka miłych chwil. Nagle przypomniałam sobie o monitoringu.

„Sprawdzę, jak to działa” – pomyślałam z satysfakcją.

Włączyłam szybko komputer i zalogowałam się na odpowiedniej stronie.

– Rzeczywiście! Jest! – ucieszyłam się, widząc na ekranie teren przed naszym warsztatem i dwa zaparkowane auta. Rozpoznałam toyotę Roberta.

„To clio to pewnie klienta” – pomyślałam, przełączając się na kamerę wewnętrzną.

– Jezus Maria! A co to jest?! – wyrwało mi się.

Na monitorze komputera zobaczyłam swojego męża. Rozebrany do pasa obcałowywał jakąś zupełnie gołą kobietę! Oboje leżeli na materacu, dostrzegłam jasną plamę poduszki, prześcieradło. Nieźle się przygotowali… W oczach poczułam piekące łzy, ale moje ręce zacisnęły się w pięści. Jak on mógł mi to zrobić?! Baliśmy się złodziei, a tymczasem trzeba było bać się czegoś (kogoś!) innego…

„A więc to jest ta twoja pilna robota!” – syknęłam, ubierając się szybko; postanowiłam nakryć drania na gorącym uczynku.

Wparowałam do biura z impetem, Robert i jego panna ledwo zdążyli okryć swoje nagie pupska. Nigdy nie widziałam swojego ślubnego w takim stresie!

– Skąd wiedziałaś? – wyjąkał, wciągając spodnie.

– Stąd, ty głupku! – wrzasnęłam i pokazałam mu kamerę.

Pannę pogoniłam, nie przebierając w słowach. Na pewno odechciało jej się cudzych mężów. A Robertowi mimo wszystko dałam jeszcze jedną szansę. Nie mam zamiaru wychowywać samotnie dziecka, które – jak się wkrótce okazało – od 6 tygodni rosło pod moim sercem. O swoje trzeba walczyć!

Czytaj także
„Pokochałam Andrzeja i jego dzieci, ale zamiast żoną i matką, byłam służącą. Potrzebowali mnie do sprzątania i gotowania”
„Wnuczek rozpaczał, bo przyjechał do nas na weekend bez tabletu. No to... urządziłem mu Gwiezdne Wojny”
„To moja wina, że córka bije swoje dziecko. Kiedyś robiłam jej to samo, bo tak wyżywałam się za moją traumę z dzieciństwa”

Redakcja poleca

REKLAMA