„Przyłapałam męża, jak zabawiał się z kochanką w naszym wspólnym łóżku. Świnia srogo zapłaci mi za to upokorzenie”

zła kobieta rozmawia przez telefon fot. Adobe Stock, Evrymmnt
„W tym momencie nic się dla mnie bardziej nie liczyło, niż zemsta na moim mężu. Ruszyłam w stronę jego gabinetu, który dzielił ze swoim wspólnikiem. Grzesiek, gdy tylko mnie zobaczył, zerwał się na równe nogi i zaczął usprawiedliwiać swojego przyjaciela. Brzydziła mnie ta jego męska solidarność, jednak wiedziałam, że muszę działać szybko”.
/ 19.05.2023 22:00
zła kobieta rozmawia przez telefon fot. Adobe Stock, Evrymmnt

Przyłapałam męża na zdradzie. Nigdy nie przypuszczałam, że mogę znaleźć się w takiej sytuacji. Zawsze wydawało mi się, że takie problemy nas nie dotyczą. Zabolało mnie to tak bardzo, że w ramach zemsty postanowiłam zdradzić go z jego najlepszym przyjacielem. Chciałam, żeby cierpiał tak samo jak ja.

Czułam, że coś jest nie tak

Z Jankiem jesteśmy małżeństwem od 10 lat. Między nami nigdy nie było idealnie – zdarzały nam się częste sprzeczki, które czasem przeradzały się nawet w karczemne awantury i przepychanki. Jednak szybko się godziliśmy i przechodziliśmy nad tymi niesnaskami do porządku dziennego. Nasi bliscy zgodnie powtarzali, że taki już urok naszego związku.

Wszystko zmieniło się kilka miesięcy temu, czyli paradoksalnie wtedy, kiedy przestaliśmy się kłócić. Miałam wrażenie, że Janek wręcz zaczął traktować mnie jak powietrze. Czasami nawet próbowałam zwrócić na siebie jego uwagę, prowokując nieco żywszą wymianę zdań, ale to wszystko na nic. Jego obojętność rozwijała się z każdym dniem.

Mąż zaczął wracać coraz później do domu, a przez to praktycznie nie rozmawialiśmy. Wychodził do pracy, kiedy jeszcze spałam, a po powrocie powtarzał tylko, że jest zmęczony i musi odpocząć. Finalnie przestaliśmy nawet ze sobą sypiać. Próbowałam go uwodzić, ale Janek w łóżku stał się zimny jak lód. Nigdy w życiu nie czułam się tak samotna. Dzieliliśmy jedno łóżko, a ja miałam wrażenie, że między nami znajduje się przepaść.

Cały czas zastanawiałam się o co chodzi. Na początku myślałam, że przesadziłam podczas jednej z naszych ostatnich sprzeczek, ale to było mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że od początku trwania naszego związku mieliśmy do nich skłonność. Potem przyszło mi do głowy, że może Janek ma jakieś problemy w pracy i dlatego przesiaduje tam codziennie po kilkanaście godzin. Jednak to też mi się nie zgadzało, bo w przypadku takich kłopotów zawsze lubił mi się wygadać. A może poważnie zachorował? Ta niewiedza doprowadzała mnie do szału – po kilku miesiącach takiego kryzysu wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić, bo jest tylko gorzej.

Postanowiłam go sprawdzić

Im więcej czasu mijało, tym bardziej nieprawdopodobne teorie przychodziły mi do głowy. Kiedy próbowałam go podpytać o co chodzi, zbywał mnie, mówiąc, że jestem przewrażliwiona. Nigdy nie byliśmy wobec siebie nadopiekuńczy, jednak tym razem chciałam wierzyć w to, że Janek ma problemy w firmie. Wmawiałam sobie, że nie mówi mi o nich z troski, bo mnie kocha i nie chce mnie martwić. W tym całym kryzysie, pomimo tęsknoty za jego bliskością i bólu powodowanego jego odrzuceniem, patrzyłam na niego wybaczająco. Dzisiaj wiem jakie to było naiwne.

Po kilku miesiącach zbywania mnie i domysłów, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i dowiedzieć się o co chodzi. Podzwoniłam po znajomych, ale nikt nie chciał mi nic powiedzieć. Wszyscy powtarzali tylko, że takie kryzysy po tylu latach małżeństwa są normalne i powinnam to cierpliwie przeczekać. Nawet najlepszy przyjaciel męża, Grzegorz, z którym wspólnie prowadził firmę, twierdził, że nic nie wie. Ufnie myślałam, że on również nie mówi mi prawdy z przyjaźni i troski. Przycisnęłam go i niemal zamarłam, kiedy usłyszałam w słuchawce:

– Magda, to są jego sprawy. Nie chcę się w to wtrącać – powiedział stanowczo i rozłączył się.

Wtedy dotarło do mnie, że Janek wcale nie martwi się sprawami w firmie, bo przecież w takim przypadku to byłby również problem jego wspólnika. A Grzesiek wyraźnie powiedział, że "to są jego sprawy". Nie chciałam dopuścić do siebie tego, co podpowiadała mi intuicja. Wiem, że to okropne, ale wolałam wierzyć w to, że Janek jest śmiertelnie chory, niż w to, że ma kochankę. Musiałam to sprawdzić.

Zaczęłam go śledzić

Mijały kolejne dni, a moje domysły doprowadzały mnie niemal do obłędu. Czułam, że dłużej już tego nie zniosę. Wzięłam kilka dni urlopu w pracy i zaczęłam jeździć za Jankiem. Wiem, że to brzmi jak mania, ale co w tej sytuacji nie jest szaleństwem? Od samego początku to była jedna wielka paranoja. Czułam się już zmęczona tym wszystkim i zdesperowana. Chciałam tylko poznać prawdę.

Rano wyruszyłam za mężem, nie wierząc do końca, że moje śledztwo cokolwiek wyjaśni. Obawiałam się, że tylko nasiedzę się cały dzień w samochodzie i dalej nic nie będę wiedzieć. Janek zaparkował pod firmą i wszedł do środka. Czekałam cierpliwie, przez cały czas obserwując drzwi wejściowe. Różni ludzie wchodzili i wychodzili – prawdę mówiąc w tej sytuacji każdy wydawał mi się podejrzany.

Po paru godzinach dotarło do mnie, że to co robię jest głupie i uwłaczające. Już chciałam odjechać, kiedy na parkingu pojawił się Janek. Cały roześmiany rozmawiał przez telefon, zmierzając w stronę swojego samochodu. Nie widziałam go takiego od miesięcy. W jednej chwili poczułam przytłaczający ból, strach, a jednocześnie niesamowitą wściekłość. Ja od kilku miesięcy odchodzę od zmysłów, bo Janek odgrywa przede mną w domu jakiś teatr, a kiedy nie widzę, to tak po prostu sobie beztrosko idzie i się śmieje? Miałam wrażenie, że przed oczami nie mam własnego męża, a zupełnie obcego mężczyznę.

Przeżyłam szok

Ten dzień zapamiętam na zawsze, bo pozbawił mnie wszelkich złudzeń i wiary w ideały. Janek wsiadł do samochodu i odjechał, a ja pojechałam za nim. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zatrzymał się pod naszym domem. Pomyślałam, że pewnie zapomniał jakichś papierów i zaraz wróci do firmy, a ja jeżdżę za nim w kółko, zupełnie bez sensu. Nie minęło nawet 5 minut, a pod naszym drzwiami stanęła sąsiadka zza płotu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że w dłoni dzierżyła butelkę szampana. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Czy on naprawdę może być aż tak bezczelny, że kiedy ja jestem w pracy, sprowadza kochankę do naszego domu? Ogarnęła mnie bezkresna rozpacz – dotarło do mnie, że dzielę życie z człowiekiem, którego tak naprawdę nie znam.

Janek otworzył drzwi, uśmiechnął się szeroko i wciągnął ją do środka. Byłam w takim szoku, że nie miałam pojęcia co zrobić. W pierwszym odruchu chciałam odjechać jak najdalej od naszego domu, zniknąć i już nigdy tam nie wrócić. Resztkami silnej woli wykrzesałam z siebie odrobinę racjonalizmu.

Jeśli stąd odjadę, nigdy nie będę mieć pewności – wykrzyczałam przez łzy do samej siebie i wysiadłam z auta.

Stanęłam na ganku i przez kilka chwil wahałam się co zrobić, jednocześnie starając się nieco uspokoić. Bałam się prawdy, a z drugiej strony te domysły wykańczały mnie psychicznie. Pociągnęłam za klamkę i najciszej jak potrafiłam, cała rozdygotana, weszłam do domu. Naszego domu, który budowaliśmy latami. Domu, który był spełnieniem naszych wspólnych marzeń. Domu, który stanowił dla mnie najbezpieczniejsze miejsce we wszechświecie, a on tam teraz zabawiał się z inną? Czy te wszystkie lata nic dla niego nie znaczą?

Zebrałam się w sobie i dyskretnie przeszłam do salonu. Na parterze nikogo nie było. Nie mogłam znieść myśli, że mogą to robić w naszej sypialni, jednak musiałam się z tym zmierzyć. Już na schodach docierały do mnie odgłosy ich schadzki. Drzwi od sypialni były lekko uchylone. Na podłodze dostrzegłam porozrzucane ubrania.

Postanowiłam nie wchodzić już dalej, przecież wszystko było oczywiste. Patrzenie jak Janek obściskuje inną kobietę w naszym małżeńskim łóżku byłoby dla mnie zbyt bolesne i poniżające. Nie chciałam katować się tym obrazem do końca życia. A co najważniejsze, nie miałam zamiaru sprawiać im tej satysfakcji i pokazywać jak bardzo mnie to boli.

Niech cierpi tak jak ja

Byłam w tak głębokim szoku, że nie pamiętam nawet jak opuściłam nasz dom i wróciłam do samochodu. Wszystko, co do tej pory było dla mnie ważne, w jednej chwili przestało istnieć. Czułam przeszywający ból i złość. W myślach obiecałam mężowi, że zapłaci mi za to upokorzenie. Będzie cierpiał jeszcze bardziej niż ja. Nigdy wcześniej nie znałam siebie takiej – zdeterminowanej i żądnej zemsty.

Nie zastanawiając się dłużej, odpaliłam auto i wróciłam do firmy. Właściwie nie miałam żadnego planu – działałam spontanicznie i bez głębszego zastanowienia. W tym momencie nic się dla mnie bardziej nie liczyło, niż zemsta na moim mężu. Ruszyłam w stronę jego gabinetu, który dzielił ze swoim wspólnikiem. Grzesiek, gdy tylko mnie zobaczył, zerwał się na równe nogi i zaczął usprawiedliwiać swojego przyjaciela.

Janek pojechał do hurtowni, w ciągu godziny powinien wrócić – powiedział bez krzty zawahania w głosie.

Brzydziła mnie ta jego męska solidarność, jednak wiedziałam, że muszę działać szybko. Grzesiek od zawsze był kobieciarzem i co weekend sypiał z inną, dlatego wiedziałam, że moja propozycja nie będzie dla niego szczególnym zaskoczeniem.

– Przed chwilą rozmawiałam z nim przez telefon i powiedział mi, że jednak nie wróci już dzisiaj do firmy – skłamałam. Nie sądziłam, że potrafię być tak wiarygodną aktorką.

– Wykorzystajmy jego nieobecność i zabawmy się. Wiem, że ci się podobam – powiedziałam zalotnie i zaczęłam się rozbierać.

Od tej pory Grześkiem rządził już tylko czysty testosteron. Ten typ tak ma. Rozpiął koszulę, zbliżył się do mnie i rzucając mnie na biurko, poddał się swoim żądzom. Nie sądziłam, że to będzie aż takie proste. Nie czerpałam z tego najmniejszej przyjemności, jednak udawałam, że jest mi dobrze. Miałam świadomość, że muszę przedłużać nasz stosunek aż do powrotu Janka. Na szczęście nie trwało to zbyt długo.

Janek wparował do gabinetu i stanął jak wryty. Patrzył na nas, a my na niego. Ze stoickim spokojem wyrwałam się z objęć mojego kochanka, poprawiłam sukienkę i stanęłam przed mężem, patrząc mu prosto w oczy.

– Jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze – skłamałam z uśmiechem i wyszłam z dumą.

Zależało mi na tym, żeby zdeptać jego poczucie męskości. Wiedziałam, że taka zemsta będzie dla niego dotkliwa – w końcu w jednej chwili rozsypało mu się nasze małżeństwo, bezpieczny dom, przyjaźń i dobrze prosperująca spółka. W dodatku nie miał pojęcia, że jestem świadoma jego zdrady. Niczego jednak nie żałuję. Niech zastanawia się jak długo trwa nasz romans. Niech myśli o tym dlaczego go zdradziłam. Niech cierpi tak samo jak ja.

Czytaj także:
„Myślałem, że mamy szansę na wspólną przyszłość, ale ona wykorzystała mnie, by odegrać się na swoim chłopaku”
„Nakryłam męża w łóżku z nianią naszych córek. Zostawił mnie z dziećmi, bo nie byłam dla niego prawdziwą kobietą”
„Syn narzeka, że go kontroluję. Mam do tego prawo, bo całe życie od ust sobie odejmowałam, by jemu nic nie zabrakło”
„Związałem się z alkoholiczką. Co tydzień obiecywała mi, że przestanie pić. Ja wciąż wierzę, że się zmieni”

Redakcja poleca

REKLAMA