„Przyjaciółka wywróciła swoje życie do góry nogami dla faceta. Gdy zaszła w ciążę, porzucił ją jak zepsutą zabawkę”

kobieta pociesza przyjaciółkę fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro
„Pobyt w Polsce nie służył Angeli. Dosłownie gasła w oczach. Schudła, posmutniała, coraz rzadziej się śmiała. Z początku tak otwarta na ludzi i wszystko wokół – zamykała się w sobie. Któregoś dnia zapytałam ją wprost, o co chodzi”.
/ 09.11.2022 22:00
kobieta pociesza przyjaciółkę fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro

Arek, kolega mojego chłopaka, przywiózł sobie z wakacji w Peru… dziewczynę! Angela miała ciemne, długie włosy, oliwkową cerę i lekko skośne oczy. Była piękna. Kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy, miała na sobie czerwoną sukienkę – wyglądała w niej jak egzotyczny kwiat. Patrzyła w Arka jak w obraz, trzymając go za rękę. Skąd on ją wytrzasnął? Jak oczarował?

Co tu kryć, Arek był nieciekawym z urody, grubawym blondynem w okularach. Co gorsza, był zarozumiałym i apodyktycznym gościem. Pomyślałam wtedy, że miłość naprawdę musi być ślepa. No ale żeby rzucić wszystko dla nowo poznanego chłopaka i przenieść się na inny kontynent? To już było istne szaleństwo!

Była całkiem sama w obcym kraju

Angela prawie nie mówiła po angielsku, dlatego Arek poprosił mnie o przysługę.

– Ela, zajmij się nią czasem, co? Przecież mówisz jako tako po hiszpańsku, co nie?

– Studiuję iberystykę... – mruknęłam.

– No widzisz, w końcu ci się te studia na coś przydadzą – podsumował Arek.

Cały on. Na znajomości języka hiszpańskiego zarabiałam od lat, ale on za prawdziwą pracę uznawał tylko programowanie, czyli to, czym sam się zajmował.

– Ja się hiszpańskiego w pół roku nauczyłem – rzucił z wyższością.

Nie skomentowałam tej przechwałki, choć mówił fatalnie po hiszpańsku. Po prostu nie miałam ochoty na sprzeczkę z pacanem. Arek był pacanem bez dwóch zdań.

– Zabierz ją gdzieś, gdy ja jestem w robocie – ciągnął dalej, niezrażony moją miną. – Rozerwijcie się. Idźcie sobie zrobić paznokcie, poplotkujcie, czy co tam dziewczyny robią. Żeby się nie nudziła.

Już miałam odmówić, bo nie zamierzałam robić za darmową niańkę dla dziewczyny tego bubka, ale pomyślałam o Angeli – zupełnie samej w obcym kraju. I zmieniłam zdanie.

Tak zaczęła się moja przyjaźń z Angelą. Chodziłyśmy razem na fitness, na zakupy i spacery. Była serdeczna i spontaniczna, na wszystko reagowała żywiołowo. Kiedy coś ją zachwyciło, głośno się śmiała i klaskała w dłonie. Zawsze tuliła mnie na powitanie, jakbym była jej siostrą. Niestety pobyt w Polsce nie służył Angeli. Dosłownie gasła w oczach. Schudła, posmutniała, coraz rzadziej się śmiała. Z początku tak otwarta na ludzi i wszystko wokół – zamykała się w sobie. Któregoś dnia zapytałam ją wprost, o co chodzi.

– Wciąż nie mogę się przyzwyczaić – przyznała. – Do tego, że tu jest tak zimno. Do polskiego jedzenia, od którego boli mnie brzuch. I że ludzie są niemili...

Wiedziałam, o czym mówiła. Nieraz słyszałam rzucane pod jej adresem teksty. Nie rozumiała słów, ale nie była głupia i potrafiła odczytać znacznie z tonu oraz wyrazu twarzy. Niektórym nie podobało się, że przyjechała z innego kraju. Dlaczego? Bóg raczy wiedzieć.

Życie kobiety ma kręcić się wokół mężczyzny

– A jak ci się układa z Arkiem?

– Dobrze – bąknęła, odwracając wzrok. Nie potrafiła kłamać.

– Mnie możesz powiedzieć prawdę.

– Często jest na mnie zły. Nie wiem o co. Ostatnio krzyczał, bo zapytałam go, czy moglibyśmy sprawić sobie psa. Powiedział, że nienawidzi psów. Skąd mogłam o tym wiedzieć? – w jej oczach zalśniły łzy.

Nie mogłam patrzeć, jak Angela z dnia na dzień marnieje. Chciałam jej pomóc i w końcu wymyśliłam, że załatwię jej pracę. To powinno dodać jej pewności siebie.

– Angela, chciałabyś uczyć ze mną hiszpańskiego? Wspólne lekcje, zysk dzielimy na pół. Co ty na to?

– Naprawdę?! To byłoby cudownie!

Arkowi nie spodobał się mój pomysł.

– Zarabiam wystarczająco dużo. Moja dziewczyna nie musi harować za marne grosze. Daję jej na wszystko. W zamian niech zajmie się domem, a nie wymyśla głupoty. Ma co robić. Gotowanie, sprzątanie, nauka polskiego i angielskiego. Bo wstyd z nią gdzieś wyjść, nic nie rozumie.

– Nie chodzi o kasę, ale o to, żeby miała jakieś zajęcie. Żeby miała coś swojego, żeby jej życie nie kręciło się tylko wokół ciebie. Nie rozumiesz tego? – prychnęłam.

– Życie kobiety powinno się kręcić wokół jej mężczyzny. Nie zapominaj, że Angela tak właśnie została wychowana.

Mocno zacisnęłam usta, żeby nie powiedzieć Arkowi czegoś mocno obraźliwego. W końcu był kumplem mojego chłopaka i wielką miłością dziewczyny, którą uważałam za przyjaciółkę. Gdyby się na mnie wściekł, mógłby Angeli kazać zerwać ze mną kontakt. To by było w jego stylu.

Któregoś dnia poszliśmy we czwórkę na obiad do włoskiej restauracji. Angela tylko przesuwała jedzenie widelcem po talerzu.

– Hej, mała, nie po to płacę, żebyś grymasiła – upomniał ją po hiszpańsku Arek.

Gdyby Paweł powiedział do mnie coś takiego, żarcie wylądowałoby na jego głowie. Ale ja to ja, a Angela to Angela. Posłusznie wsunęła makaron do ust i przeżuwała go z miną, jakby jadła papier.

– Dąsa się, bo nie może obejrzeć jakiegoś głupiego meczu – wyjaśnił Arek. I oczywiście powiedział to po polsku, ignorując fakt, że Angela nic nie zrozumie.

– Dziś mecz? – zainteresował się Paweł.

– E tam, taki mecz. Peru gra, nawet nie pamiętam z kim, chyba z Meksykiem. Ja tylko na Ligę Mistrzów patrzę.

– W Ameryce Południowej piłka jest na wysokim poziomie – zaoponował Paweł.

– Nawet na wyższym niż w Europie – rzuciłam ze złością.

Źle ją traktował, ale ona była ślepa

Nigdy w życiu nie obchodził mnie futbol, ale dobrze wiedziałam, że w Peru piłka nożna to sport narodowy i że jest tam prawie tak ważna jak religia. A biedna Angela nie mogła obejrzeć, jak grają jej rodacy, bo jej chłopak miał inne plany!

– Najlepsi w piłce są Niemcy, każdy to wie – mądrzył się tymczasem Arek. – Wystarczy poczytać statystyki…

– Wiecie co? – przerwałam mu w pół słowa. – Zapłaćmy i chodźmy do nas. Poszukamy tego meczu na kanałach sportowych albo w internecie. Może chociaż na drugą połowę zdążymy. Zbierajcie się!

– Szkoda czasu na ten mecz, lepiej chodźmy pograć w bilard – sprzeciwił się Arek.

Byłam tak zła, że miałam ochotę powiedzieć mu, żeby poszedł w diabły. Sytuację uratował niezawodny Paweł.

Ja jednak wolę mecz. Na bilard możemy iść kiedy indziej.

Mówiąc to, popatrzył mi głęboko w oczy, i zrozumiałam, że zrobił to dla mnie. Zdążyliśmy na drugą połowę meczu. Peru wygrało z Meksykiem. Angela klaskała i śmiała się z radości. Była prawie taka jak kiedyś: rozpromieniona i śliczna. Jednak miałam smutną świadomość, że to tylko chwilowy przebłysk słońca zza chmur, że moja przyjaciółka niebawem znów zgaśnie – czy raczej zostanie zgaszona.

Po incydencie z meczem kilka razy próbowałam porozmawiać z Angelą o jej związku z Arkiem.

On cię źle traktuje. Tak nie może być.

– On mnie kocha. A ja kocham jego! – upierała się.

– To nie jest dobra miłość.

– Przestań, nie chcę tego słuchać!

Wyglądała jak zdeptany kwiat

I tak było za każdym razem: ja krytykowałam Arka, ona go broniła. Wiedziałam, że mam rację, ale prawda raniła Angelę. Wolała się okłamywać, więc w końcu odpuściłam ten temat.

Aż przyszedł tamten dzień, dzień katastrofy. Angela wpadła do mojego mieszkania bez uprzedzenia, zalewając się łzami i drżąc na całym ciele. Byłam przerażona.

– Chryste, co się stało? Uderzył cię?

– On… każe mi…  usunąć nasze dziecko! – szlochała.

– Spokojnie, opowiedz mi wszystko. Jesteś w ciąży, Angela?

– Tak. Ale Arek nie chce dziecka. Powiedział, że mam iść na aborcję.

– A ty chcesz dziecka, tak?

– Tak! Kocham dzieci. Nie mogę zabić swojego! To grzech!

– Spokojnie, kochanie. Przede wszystkim to twoja decyzja.

– Ale on jest taki zły. Tak bardzo na mnie krzyczał. Powiedział, że jak nie usunę, to między nami koniec. Nie wiem, co robić!

Znowu zaniosła się płaczem.

– Zostaniesz u nas. Zaopiekuję się tobą. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

Przez tydzień Angela mieszkała u nas. Arek ani razu się z nią nie skontaktował. Nie odbierał telefonów, ani od niej, ani od Pawła. Odciął się od całej sytuacji, jakby wcale go nie dotyczyła. Angela była zrozpaczona. Postanowiła wrócić do domu, do Peru. I tak kończył się jej okres czasowego pobytu w Polsce, a ona nie zamierzała starać się o stały pobyt.

– Chcę być ze swoją rodziną. Nie chcę już być tutaj – powiedziała mi.

Odprowadziłam ją na lotnisko. Nigdy nie zapomnę, jak wtedy wyglądała: piękny, egzotyczny kwiat – zniszczony, zdeptany, połamany. W jej oczach było tyle cierpienia, że aż mi się serce krajało.

Obiecała, że nie stracimy kontaktu, ale nie dotrzymała słowa. Nie tylko przestała się odzywać, ale też zablokowała mnie w internecie. Nie mam do niej żalu. Widocznie musiała wymazać z życia wszystko, co przypominało jej o bólu i krzywdzie, jakich doświadczyła w Polsce. Mam nadzieję, że jej się to udało i że jest szczęśliwa.

Czytaj także:
„Mąż mnie obraża i kontroluje, a ja… nie umiem odejść. Płaczę w poduszkę, a potem znowu wstaję i robię mu śniadanie”
„Nowa pracownica robiła błędy, jak dziecko z podstawówki. Długo mi zajęło nim odkryłam, że to nieoszlifowany diament”
„Gdy siostra dowiedziała się, że nie jest córką naszego ojca, zaczęła traktować go jak obcego. Mściła się, gdy mnie faworyzował”

Redakcja poleca

REKLAMA