Dlaczego mi to zrobiła? – jęknąłem niemęsko. – No dlaczego?
– Oj dlaczego, dlaczego – wkurzyła się Ulka i nalała sobie wina. – Czy to ważne? Może z ciekawości? Może tamten facet ją podniecał? A może po prostu miała ciebie dość, tylko nie umiała ci tego powiedzieć?
– Przecież mi powiedziała! – niemal zawyłem. – Przyznała się do zdrady bez… zahamowań! A ja ją kocham…
– Bo jesteś głupi, Pawełku – stwierdziła autorytatywnie kumpelka. – Zresztą i tak byś jej tej zdrady nie wybaczył.
– Ale ja chce z nią być. Zresztą ona też. Powiedziała, że żałuję i…
– To po cholerę zawracasz mi głowę?! – zdenerwowała się Ula.
– Bo widzisz… Tak sobie pomyślałem, że jesteśmy przyjaciółmi i moglibyśmy… Ty nikogo nie masz, więc…
– Co?! – Ulka aż się poderwała z miejsca. – Chcesz mnie użyć do tego, żeby z nią wyrównać rachunki?!
– Ula, to nie tak – brnąłem jeszcze.
Wet za wet – najlepiej odpłacić jej tym samym
Wyrzuciła mnie. I słusznie. Sprawa była jasna, a ona ją dobrze określiła. Seks z nią miał być właśnie formą „wyrównania rachunków” z Martyną. Wymyśliłem sobie, że taka odpłata za zdradę postawi mnie psychicznie na nogi. Nie będę czuł się już tak przegrany i oszukany.
A ponieważ to „wyrównanie rachunków” miało być sprawą jednorazową, musiałem to zrobić z kimś zaufanym. Jedyną taką osobą była Ula. Przyjaźniliśmy się od lat. Najpierw niektórzy nawet brali nas za parę. Rozbawieni tym zaczęliśmy udawać, że to prawda. A potem poznałem Martynę, dla której straciłem głowę, i wyjaśniliśmy z Ulą naszym znajomym tę grę. Ula też szybko kogoś poznała, miała nawet wyjść za mąż, ale tuż przed ślubem rozstała się z narzeczonym. Od tej pory była w kilku luźnych związkach. I zaczęła się określać jako zdeklarowana singielka, która zamierza prowadzić żywot swobodny, wolny od zobowiązań.
Między innymi dlatego wydawała się idealna do mojego planu.
Dlatego osłupiałem, że tak się wściekła. Zrozumiałbym, gdyby odmówiła. Ale skąd ta furia? U niej, zwolenniczki wolnych związków! Jeszcze bardziej nie mogłem zrozumieć, czemu krzyknęła za mną, że nie chce mnie więcej znać.
Od tego niefortunnego spotkania nie potrafiłem myśleć o czym innym. Nawet Martyna spytała, czy wszystko ze mną okej, a ja skłamałem, że tak. W końcu olśniło mnie: Ula się na mnie obraziła, bo uznała, że potraktowałem ją instrumentalnie. Jako narzędzie zemsty. Czułem, że muszę ją za to przeprosić. Przyjaźniliśmy się od lat i nie mogłem tego zaprzepaścić przez własną głupotę.
Tego samego wieczoru z bukietem róż zapukałem do jej drzwi. Ula otworzyła i chwilę patrzyła to na kwiaty, to na mnie.
Wreszcie, bez słowa, pozwoliła mi wejść, wzięła do ręki róże i je powąchała.
– Myślisz, że w ten sposób przekonasz mnie do seksu? – spytała w końcu.
– Nie o to chodzi, Ula. Ja zrozumiałem, że źle zrobiłem…
Nie zdążyłem dokończyć, bo Ula porzuciła róże i dosłownie… wpiła się w moje usta! Oszołomiony odpowiedziałem na jej pocałunek. Nie protestowałem też, kiedy zaczęła rozpinać guziki mojej koszuli. Sam niemal zdarłem z niej bluzkę i spódnicę po drodze do sypialni.
To była szalona noc. Kiedy tylko trochę odpocząłem i udało mi się jako tako wyrównać oddech, próbowałem spokojnie porozmawiać z Ulą. Chciałem jej wytłumaczyć, że zrozumiałem swój błąd. Wtedy ona zamknęła mi usta pocałunkiem i zabawa zaczęła się od nowa. I tak w kółko. Aż wreszcie, nad ranem, usnęliśmy oboje wyczerpani.
Upojna noc, a poranek… Hola, co tu jest grane?!
Kiedy się obudziłem, usłyszałem, że Ula robi w kuchni śniadanie. Wstałem, bo po tak męczącej nocy byłem straszliwie głodny. Ale gdy tylko wszedłem do kuchni, usłyszałem od razu:
– Wynoś się.
– Słucham?! – opadła mi szczęka.
– Powiedziałam, wynoś się!
– Ula, przestań, ja naprawdę zrozumiałem, że źle zrobiłem…
– Tak? Jakoś wczoraj się nie broniłeś, kiedy cię rozbierałam – odparowała.
– To był jakiś test? Tak?
– Nie.
– To dlaczego…
– Nie chcę z tobą gadać. Wynoś się z mojego życia. Na zawsze!
Miesiąc usiłowałem zrozumieć, o co tu chodzi. Tym razem doszedłem do wniosku, który mnie przeraził. Bo te jej zachowania mogło tłumaczyć tylko jedno.
Jednak zabrakło mi odwagi, żeby znów do niej pójść i zapytać, czy mam rację. Bałem się tak bardzo, że wolałem zaryzykować, że nigdy jej już nie zobaczę…
Mimo to ją zobaczyłem. W październiku, pod moimi drzwiami. Stała tam z bukiecikiem jakichś żółtych kwiatków. Gdy podszedłem, wręczyła mi je ze słowami:
– Musimy porozmawiać.
– Mów – powiedziałem, kiedy usiedliśmy w pokoju.
– Widzisz… ja… – zaczęła.
– Ty mnie kochasz? – wypaliłem.
– Wreszcie zrozumiałeś – Ula uśmiechnęła się gorzko.
– Ale dlaczego…
– A co miałam zrobić? – przerwała mi. – Najpierw w żartach udawaliśmy parę. Ja miałam nadzieję, że te żarty to początek. A wtedy ty zakochałeś się w tej Martynie. A potem ona cię zdradziła…
– Po trzech latach małżeństwa – prychnąłem.
– Nie, Pawełku – pokręciła głową.
– Po trzech miesiącach. I po następnych trzech. A potem to jeszcze częściej. I nie patrz na mnie takim baranim wzrokiem.
– To czemu mi nie powiedziałaś?!
– Bo ją kochałeś – oparła z rezygnacją. – Co byś sobie pomyślał, gdybym najpierw powiedziała, że Martyna cię zdradza, a potem, że cię kocham? Uwierzyłbyś w jej zdradę czy raczej w to, że ja coś tu motam?
– Trzeba było mnie ostrzec chociaż jako… kumpelka – mruknąłem.
– Ja nie jestem twoją kumpelką! – aż podskoczyła ze złoś-
ci. – Zapamiętaj sobie, nie ma przyjaźni między mężczyzną a kobietą. Zawsze jedno jest w drugim zwyczajnie zakochane. I jeśli godzi się na przyjaźń, to tylko po to, żeby być jak najbliżej ukochanej osoby. Tylko temu drugiemu wydaje się, że to jest przyjaźń. A to pierwsze jakoś wytrzymuje, aż coś się stanie.
– Jak wtedy, kiedy ci zaproponowałem…?
Takiego durnia jak ja ze świecą szukać
Ula milczała. No tak, ostatni palant ze mnie! Chciałem ją przytulić, ale mnie odepchnęła. Kiedy wstała, chwyciłem ją za rękę:
– Poczekaj… Ja też muszę ci coś powiedzieć. Pamiętasz to nasze udawanie, te żarty, że jesteśmy razem?
– Tak – odparła.
– Jeżeli ludzie w ten sposób się bawią, to tak naprawdę chcą być ze sobą, tylko boją się spróbować. A potem uciekają do kogoś innego, bo wciąż się boją, że ta druga osoba traktuje ten związek jako zabawę i może ofiarować tylko przyjaźń. Zwłaszcza jak gromko zapewnia, że wybiera wolną miłość i z nikim nie zwiąże się na dłużej…
Patrzyła na mnie zdumiona.
– To znaczy, że ty mnie… też?
Nazajutrz powiedziałem Martynie, że wiem o jej wszystkich zdradach i że to koniec między nami. Chyba odetchnęła
z ulgą. Chciałem nawet zapytać, dlaczego – jeśli nie chciała dłużej być moją żoną – nie powiedziała mi tego wprost. Jednak ugryzłem się w język. Bo teraz to całkiem nieważne.
Czytaj także:
„Moje życie zmieniło się w koszmar. Narzeczony mnie zostawił, przyjaciele się odwrócili… Nikt nie chce potwora w peruce”
„Gdy straciłam ciążę, moje małżeństwo zaczęło się rozpadać. On zostawił mnie z tym samą i nawet nie próbował pomóc”
„Nie ma odpowiedniego momentu, by powiedzieć komuś, że jest zdradzany. Niestety to ja miałam ten przykry obowiązek”