„Nie ma odpowiedniego momentu, by powiedzieć komuś, że jest zdradzany. Niestety to ja miałam ten przykry obowiązek”

kobieta która musiała powiedzieć o zdradzie przyjaciółce fot. Adobe Stock
Kiedyś powiedziałam przyjaciółce jedno zdanie, które musiało jej starczyć za całą historię. Na szczęście wzięła je sobie do serca.
/ 14.04.2021 13:42
kobieta która musiała powiedzieć o zdradzie przyjaciółce fot. Adobe Stock

Jak powiedzieć najlepszej przyjaciółce, że jej facet ją okłamuje? Jak to zrobić najdelikatniej i do tego tak, by nie ucierpiała na tym przyjaźń? By przyjaciółka nie przeniosła na mnie złych emocji, które poczuje, gdy usłyszy, co mam jej do powiedzenia? Ten problem zaprzątał moje myśli od paru tygodni. Sprawiał, że nie mogłam spać ani cieszyć się wspólnymi chwilami spędzanymi z Agatą tak jak dotąd. Tajemnica zawisła między nami i z dnia na dzień nabierałam pewności, że ona też czuje, iż coś jest nie tak. Tylko ona myśli pewnie, że to „nie tak” dotyczy relacji między nami, a nie między nią i Grzegorzem.

Że też coś mnie podkusiło, by wybrać się na ten przegląd filmów. No, ale skąd mogłam wiedzieć, że parę rzędów przed sobą zobaczę Grzegorza z Justyną – najpiękniejszą dziewczyną na roku. Tak, studiowałam z Justyną i Grzegorzem i to ja poznałam mojego kumpla Grzegorza z moją przyjaciółką Agatą. Oboje byli wtedy sami – Agata po nieudanym związku, a Grzegorz, mimo dwudziestki na karku, nigdy nie miał dziewczyny. Miał za to mnóstwo kompleksów – ot, niewysoki „świński blondyn”.
Agata w rok zrobiła z niego faceta jak się patrzy. Modnie ubrała, zmieniła oprawki okularów, otoczyła miłością i dodała mu pewności siebie. A teraz on tak się jej odpłaca…  

Po kinie wpadłam na kawę do Agaty i wysłuchałam, jak z ożywieniem opowiada o Grzegorzu. Że owszem, mieli kryzys, ale już sobie z nim poradzili. Że Grzegorz tak się stara. Że znów kupuje jej bez okazji jej ulubione fiołki alpejskie i że ostatnio napomknął coś o wspólnym wyjeździe. Cała promieniała, gdy o tym mówiła. Więc pożegnałam się szybko, wymawiając się jakąś nagłą sprawą do załatwienia.
Może Grzegorz tylko pociesza Justynę? Szukałam dla niego i siebie wymówki. W końcu rzucił ją facet. Musiała to bardzo przeżyć. I na popołudniowych kawkach z Agatą nadal milczałam jak zaklęta. Aż do pewnego grudniowego czwartku.

Para siedząca kilka rzędów przede mną nie przyszła do kina na film. Zajęta była tylko sobą. W półmroku wysilałam swój wzrok krótkowidza. Czy rozpoznaję w ciemnościach orli nos Grzegorza? Czy na tle ekranu miga mi koński ogon Justyny? Gdy zapalili światło, dziewczyna wstała z krzesła. Miała koński ogon, ale to nie była Justyna.

Muszę z tym skończyć! – wyszłam z sali z mocnym postanowieniem. Niech to się rozegra beze mnie! I wtedy ich zobaczyłam. Stali obok szatni. Grzegorz gładził Justynę po policzku. Niby nic takiego, ale był w tym taki ładunek emocji, że odwróciłam wzrok. Zwalczyłam pokusę, by zrezygnować z kawy z Agatą.
– Myślałam, że to Grzegorz! – powitała mnie w drzwiach. – Miał wpaść wczoraj, ale wypadło mu coś nagłego.
– Agata! – poczułam, że to jest ten moment. – Nie można dać się robić w balona!

Spojrzała na mnie dziwnie. Nie spytała, co mam na myśli. Rozmowa się nam nie kleiła, wyszłam szybciej niż zwykle. Dlaczego o nic nie zapytała? – zastanawiałam się.
Przegląd filmów się skończył. Na następną kawę do Agaty też się wybrałam dopiero po paru dniach. Otworzyła mi drzwi jakaś taka blada i zgaszona.
– Zerwałam z Grzegorzem.

Niedawno Agata zaprosiła mnie na swoje 45. urodziny. Wspólna kawa jest teraz rzadkim świętem, bo od kilkunastu lat mieszkamy w innych miastach. Gdy już nacieszyłyśmy się sobą, gdy opowiedziała mi o sukcesach swoich dzieci i wspólnych planach z mężem Mariuszem, nagle zamilkła, a oczy jej zwilgotniały. Otworzyła szufladę i wyjęła z niej pożółkły stary kalendarz. Na kartce z grudniem zapisane były jakieś słowa. Z trudem odszyfrowałam wyblakły napis: Nie można… dać się… robić w balona…

– Zapisałam te słowa tamtego dnia, gdy powiedziałaś mi o Grzegorzu – odezwała się Agata. – To nie była dla mnie żadna nowina, wiedziałam o nim i Justynie od początku. Ale gdy to wtedy powiedziałaś, postanowiłam zapamiętać te słowa do końca życia i zrobić z nich swoje życiowe motto. Ostatnio Mariusz znalazł gdzieś ten kalendarz i spytał, o co chodzi w tym zapisku. Jak to o co?! – odpowiedziałam. Po prostu: Nie można dać się robić w balona!

Więcej prawdziwych historii:
„Niezbyt podoba mi się mój zięć. Jest brzydki, niski, biedny… Moja Aneczka zasługuje na kogoś lepszego”
„Kochałam go, dopóki mieszkał daleko. Gdy wrócił z zagranicy, zaczęłam mieć go dość”
„Zamiast chodzić do sklepu chodzę na… śmietnik. Nawet nie wiecie, ile jedzenia można tam znaleźć. I ile zaoszczędzić”

Redakcja poleca

REKLAMA