Z Miłką poznałyśmy się pięć lat temu. To był mój pierwszy w życiu (i jak na razie ostatni) pobyt w sanatorium. Miłka, którą zakwaterowano w pokoju obok, wyjaśniła mi wszelkie zawiłości organizacyjne, a potem w jadalni zarządziła, abyśmy siedziały przy jednym stole.
– Trzy tygodnie to długo. Trzeba się jakoś urządzić. I dobrać sobie znośne towarzystwo, żeby nie zwariować w tym tłumie staruszków – wypaliła bezceremonialnie, mrugając okiem.
Od tamtej chwili nasza znajomość zdążyła się zamienić w przyjaźń, choć może nie spędzamy ze sobą aż tak dużo czasu, jak byśmy chciały. Ja pracuję, mam męża, jestem na co dzień bardzo zajęta. Miłka – o 10 lat starsza ode mnie – jest swobodnym ptakiem.
Młodo owdowiała, potem na kilka lat związała się z kolegą z pracy, lecz ten związek nie przetrwał, więc jest sama. Ale nie samotna – co często podkreśla. Miłka ma czterdziestoletniego syna, z którym mieszka. Tomek to rozwodnik, ma ośmioletnią córeczkę. Jest bardzo atrakcyjnym mężczyzną, dlatego dziwiłam się, że mieszka z mamą.
– Przecież musi mieć jakieś życie osobiste – zastanawiałam się, rozmawiając z mężem.
– Na pewno sobie radzi. Sama mówiłaś, że Miłka ma duży dom, więc jak sobie chłopak jakąś kobitkę przyprowadzi, to nie muszą siedzieć razem z mamusią w salonie i grzecznie trzymać się za ręce. Jest chyba dość miejsca, żeby nie wchodzili sobie nawzajem w paradę – przytomnie zauważył Wojtek.
Jakiś czas temu Miłka zwierzyła mi się, że syn sprowadził do domu narzeczoną.
– Mają się pobrać, ale Tomek jeszcze nie poznał rodziców tej małej.
– Małej? – zdziwiłam się.
Nie można być w 2 miejscach równocześnie…
– Oj, tak tylko mówię. Wcale nie jest mała, wzrostem prawie równa z Tomkiem, tyle że to młode dziewczę. Jeszcze studiuje i powiem ci, Beciu, że się trochę obawiam, jak to będzie. Na razie dziewczyna jest chętna do pomocy w kuchni, dba o porządek w domu, o Tomka się troszczy… Tylko widzisz, ja się boję o jej stosunek do Karolinki. Moja wnusia to wrażliwe dziecko. No nic. Tomek ma ją zabrać na weekend, zobaczymy, jak to będzie…
Trochę się zdziwiłam, że czterdziestoletni facet bierze sobie taką młódkę, no ale czasy się zmieniły i teraz to się wcale nierzadko zdarza. Zastanawiałam się tylko, co taka dziewczyna myśli o przyszłości u boku faceta starszego o prawie 20 lat. W końcu uznałam, że to nie mój problem, i machnęłam ręką. Kilka dni później w rozmowie telefonicznej Miłka była już w lepszym nastroju. Podobno i córka Tomka, i narzeczona przeżyły dwa dni pod jednym dachem bez żadnych konfliktów.
– Wszystko się ułoży – uspokoiłam przyjaciółkę. – Gorzej byłoby, gdyby Karolcia była nastolatką. W okresie buntu trudno byłoby ją przekonać do nowej partnerki ojca – powiedziałam z przekonaniem, bo podobna sytuacja przytrafiła się kiedyś w mojej dalszej rodzinie.
– A może wpadniesz do mnie w piątek z mężem, Beciu? Zrobię kolacyjkę, poznacie moją przyszłą synową – zaproponowała przyjaciółka.
Poszłam jednak sama, bo Wojtek się podtruł w delegacji. I dobrze się stało… Gdy przekroczyłam próg domu Miłki, uderzył mnie silny zapach piernika. Zapachniało mi moim rodzinnym domem, gdzie przed świętami zawsze z mamą i siostrą piekłyśmy pierniki.
– Kasia uwija się w kuchni z pieczeniem. Ja do tego nie mam talentu, ale najwyraźniej moja przyszła synowa zna się na tym – Miłka nie kryła zadowolenia. – Chodź, kochana, poznasz ukochaną kobietę mojego Tomka.
Chętnie przyjęłam zaproszenie
Ruszyłam za Miłką do kuchni, lecz zanim tam weszłam, usłyszałam perlisty śmiech i kilka słów wypowiedzianych dziewczęcym głosem. W progu kuchni stanęłam jak wryta.
– Kasia?! – krzyknęłam zdziwiona.
Na szczęście w tym momencie siostrzenica zdążyła już wsunąć do piekarnika brytfannę ze świeżą porcją ciasteczek. Odwróciła się gwałtownie i patrząc na mnie z niedowierzaniem, tak jak ja krzyknęła:
– Ciocia?!
Miłka i jej syn jednocześnie przysiedli na taboretach. Wszyscy byliśmy zaskoczeni, chociaż ja chyba najbardziej. Nie spodziewałam się, że w domu przyjaciółki, kilka przecznic od swojego bloku, spotkam siostrzenicę, która powinna być teraz w całkiem innym miejscu, w innym mieście, na innej uczelni, w akademiku…
Od słowa do słowa, okazało się, że od początku studiów, czyli od dwóch lat, Kasia oszukiwała moją siostrę i jej męża. Wcale nie wyjechała do Warszawy, lecz została w Gdańsku. Nie mieszkała w akademiku, tylko w kawalerce wynajmowanej razem z chłopakiem, a od niedawna w jego rodzinnym domu z nim i jego matką. Okazało się, że ten chłopak nie jest kolegą Kasi ze studiów, jak poinformowała rodzinę, a jej wykładowcą. Nie poznali się na uczelni, lecz podczas jakichś regat. I tak dalej… Od kilku chwil siedziałyśmy w kuchni same.
– Kasiu, musisz rodzicom powiedzieć prawdę. Nie będę cię kryła. Oni wierzą w te wszystkie brednie, które im opowiadałaś. Jak matka się dowie… Nawet nie chcę myśleć!
– Mama to mama, gorzej z ojcem, ciociu. Boję się, co zrobi, kiedy się dowie, ile lat ma Tomek – Kasia była naprawdę zmartwiona.
Siostrzenica obiecała, że już dłużej nie będzie oszukiwać rodziców. Przyrzekła, że w święta o wszystkim im opowie i przedstawi Tomka. No nic, wygląda na to, że rodzinne Boże Narodzenie zapowiada się burzliwie. Postaram się pomóc Kasi, bo widzę, jak bardzo tych dwoje się kocha. Chociaż w głębi serca, tak jak moja przyjaciółka, nie jestem pewna, czy podjęli dobrą decyzję. Czas pokaże.
Czytaj także:
„Moja pasierbica to wredna, rozwydrzona małpa, ale robię wszystko, żeby mnie polubiła, bo... się jej boję”
„Nasz sąsiad uważał się za elitę, ale był zwykłym wiejskim bucem. Bogaty pan prezes, a żartował jak pijany wuj na weselu”
„Własna matka ukradła mi faceta! Tyle czasu go uwodziłam, a ona to perfidnie zignorowała i złamała mi serce”