„Własna matka ukradła mi faceta! Tyle czasu go uwodziłam, a ona to perfidnie zignorowała i złamała mi serce”

Moja matka to sztywniara fot. Adobe Stock, Brian
„– Mamo – dorwałam ją wreszcie w wolnej chwili. – Mówiłam ci, że jestem zakochana. Nie interesuje cię to w ogóle? Nie dopytujesz o nic... Matki moich koleżanek zawsze chcą wiedzieć, o kim myślą ich córki. – Jesteś już duża, kochanie – przytuliła mnie. – Ufam ci. A miłość to piękne uczucie i nie potrzebuje osób trzecich”.
/ 03.12.2022 16:30
Moja matka to sztywniara fot. Adobe Stock, Brian

Lekcja się zaczęła, a Oli ciągle nie było. Ależ ją pedagożka magluje! I to za głupiego papierosa w toalecie! Śmieszne, doprawdy. Mamy już skończone osiemnaście lat, a musimy się ukrywać z fajkami, jakby to była kokaina! Polonistka zła, ciągle zerkała na puste miejsce obok mnie – trzeba było nie kablować na uczennicę, skoro chciało się ją pytać! Ola na szczęście wróciła już po rzezi niewiniątek, jak nauczycielka czytała wiersz.

– Przepraszam za spóźnienie ale...

– Wiem przecież – przerwała jej polonistka. – Siadaj i nie przeszkadzaj.

Jak mi wpisała spóźnienie, to ją chyba zabiję – szepnęła naburmuszona kumpelka i zwaliła się na swoje miejsce.

Jeśli była zła, to tylko na tę polonistkę

Zwykle wyglądała raczej na zadowoloną z życia. Dziwne, czyżby doprowadziła pedagożkę do zawału? No, ja bym nie płakała, to przecież taka nudziara... Jak już zacznie mendzić, końca nie widać. Z byle głupstwa robi przestępstwo!

„Ale ciacho!” – przeczytałam na karteczce, którą podsunęła mi pod nos Ola.

Spojrzałam na nią zdziwiona. Ciacho? Niby gdzie? Bo na pewno nie w tej klasie. Chodzą z nami same niemoty. Spytałam o to koleżankę najciszej jak się dało, ale wtedy oczywiście polonistka się uczepiła, że przeszkadzamy, więc dopiero na przerwie dowiedziałam się, o co chodzi. Mamy nowego pedagoga! Faceta, i to podobno słodziaka jakich mało.

– Mówię ci, Gocha – podniecała się Olka – nie z tej planety! Długie włosy, a jakie dłonie... Paluszki jak u pianisty, po prostu stworzone do pieszczot.

– Fuj – skrzywiłam się. – Przecież to musi być stary dziad, pewnie ma ze trzydziechę!

Kumpelka spojrzała na mnie drwiąco: a co, może nasi pryszczaci koledzy są lepsi? Nie dość, że nie wyglądają, to jeszcze w głowach mają pusto, aż im tam przeciągi hulają... Czy już wspominała, że ostatnio Jacek z trzeciej A zaprosił ją do siebie do domu? Cały wieczór grali na konsoli!

– Miałam zakwasy, jakby po mnie pułk wojska przebiegł – wzdrygnęła się. – A ten palant mnie nawet nie pocałował!

No dobra, zobaczymy, co to za przystojniaczek, chociaż szczerze wątpię, żeby mi się spodobał.

Za stary, po prostu za stary

Lecz, jak podsumowała Olka – popatrzeć zawsze można, kupować nie trzeba. Wkrótce zresztą nadarzyła się okazja, bo miałam scysję z matematyczką. Uczepiła się tym razem makijażu – że niby mam nie przychodzić na jej lekcje jak na imprezę. Słowo daję, szalona jest kobieta kompletnie: taka afera o rzęsy lekko pociągnięte tuszem! Próbowałam jej wytłumaczyć, że przesadza, a wtedy ona stwierdziła, że pyskuję, i już było pozamiatane. W każdym razie cel został osiągnięty – wylądowałam u pedagoga. Po półgodzinie wyszłam stamtąd jak odurzona, pewna tylko jednego: skończyły się czasy, gdy byłam małą i grzeczną dziewczynką. No, to był facet! Nie to, co te łajzy ze szkoły…

Wysoki, umięśniony, ale nie żaden pakero z siłowni żrący odżywki z internetu, raczej wyglądał jak jakiś alpinista albo inny podróżnik. Był taki... giętki. Do tego dłuższe ciemne włosy, smagła cera i błękitne oczy. Po prostu ciacho jakich mało!

– Niezły towar, co? – upewniła się co do moich wrażeń Olka. – Już jest mój!

Ech, miałaś rację – przytaknęłam. – Chłopaki nie wytrzymują konkurencji.

Teraz przez całe przerwy czaiłyśmy się pod gabinetem na parterze. A nuż pedagog, który – jak się okazało – ma romantyczne imię: Jaromir, wyjdzie na korytarz? Nie tak prędko się zorientowałam, że tylko ja wsiąkłam. Chyba dopiero wtedy, gdy kumpelka pogodziła się ze swoim sąsiadem, studentem. Znowu się zaczęły plany, że po maturze dołączy do niego na uniwerku, może nawet uda im się wynająć razem stancję, i takie tam mrzonki. Trochę się czułam porzucona w tej mojej miłości do pedagoga, ale tylko przez chwilkę. Ostatecznie im mniejsza konkurencja, tym lepiej. Musiałam jednak opracować plan, bo przecież dorosły facet nie poleci na mnie po prostu dlatego, że istnieję... To nie koleś z klasy, który pokocha do szaleństwa każdą, jeśli tylko istnieje cień nadziei, że ona da się obmacać!

Cóż, taki pedagog jest po to, żeby pomagać

Zatem niech ratuje biedną, zagubioną uczennicę! W dodatku półsierotę! Kiedy następnym razem znalazłam się na dywaniku, byłam przygotowana. Żadna tam awanturnica, tylko smutna, skomplikowana dziewczyna. Nie, żebym się otworzyła – na to musiał sobie zapracować, ale przyznałam mu, że nie czuję się akceptowana, nie mam z kim pogadać, wobec czego wszystkie myśli przelewam na papier. Boże, jakie ten facet ma cudowne oczy...Takie duże i pełne zrozumienia. Topiłam się w nich jak wosk. Jeszcze trochę i naprawdę byłabym skłonna napisać poemat!

Zaczęłam o nim śnić, a kiedy nie spałam, i tak chodziłam jak odurzona. Kiedy następnym razem wyrzucono mnie z lekcji do pedagoga, Olka uszczypnęła mnie:

– Odbija ci? Za rok matura, matematyca ci nie zapomni tych występów!

„Chrzanię maturę, przecież wtedy musiałabym opuścić szkołę!” – pomyślałam.

Tym razem pogadaliśmy sobie z Jaromirem od serca, było naprawdę miło. Zmroziło mnie dopiero, gdy poprosił o telefon do mamy. Po co, pytam się?!

– Obawiam się, że nie pomogę ci sam – wyjaśnił. – Rozmowa z rodzicem to w tej sytuacji wręcz mój obowiązek.

Rany, chyba przeholowałam… Mama mnie przecież zabije! I tak cały czas chodzi ciągle smutna i przygnębiona. Niby stara się trzymać fason, ale przecież mam oczy. To już trzy lata, jak ojciec zginął, a ona wciąż niczym zombi. Może Jaromir zapomni i nie zadzwoni? Niestety, chyba faktycznie się przejął moim losem, bo wczesnym wieczorem mama zajrzała do mnie przed snem.

– Co ty, córa, wyprawiasz? – przysiadła na łóżku. – Masz jakieś kłopoty?

Zaczęłam kręcić, że nic wielkiego, ale jak tu ją oszukać, skoro mnie zna jak własną kieszeń?! Drążyła, aż uznałam, że prawda będzie najlepsza, więc przyznałam się, że nic wielkiego, tylko... Zakochałam się i trochę rozkojarzona jestem, a w szkole, wiadomo, zero zrozumienia. Może to i dobrze, jeśli pedagogowi powtórzy? Może zazdrosny będzie albo chociaż zaczniemy gadać o innych uczuciach niż zagubienie, osamotnienie, strach i beznadzieja? Mógłby choć raz zapytać, co z moim życiem uczuciowym. Nie uczyli ich na studiach, że to podstawa w życiu nastolatków? Myślałam, że mnie do siebie wezwie po rozmowie z mamą, ale cisza...

Cóż, w sumie pojechaliśmy na wycieczkę klasową, więc i tak nie było kiedy. No i miałam kłopot z Olką, bo miała jakieś dziwne randkowe przygody.

Idź do pedagoga, może coś poradzi na twoje problemy – zdenerwowała mnie w końcu ciągłym marudzeniem.

Jak można nie wiedzieć, czy się z kimś jest czy nie?

Co za głupota!

– Nie ma go – burknęła. – Nie, żebym się wybierała, ale kartka wisi na drzwiach. „Nieobecny do końca roku szkolnego”.

Przecież ja potrzebuję pomocy! Teraz to już kompletnie nie mam z kim pogadać! Olka zakręcona, pedagog zniknął, a mama jakaś dziwna się zrobiła... Późno wraca z pracy, potem znów wychodzi.

– Mamo – dorwałam ją wreszcie w wolnej chwili. – Mówiłam ci, że jestem zakochana. Nie interesuje cię to w ogóle?

– Jesteś już duża, kochanie – przytuliła mnie. – Ufam ci. A miłość to piękne uczucie i nie potrzebuje osób trzecich.

Super. Czy ona w ogóle mnie słucha?! Taka się jakaś nieobecna zrobiła. Sama nie wiem, czy to nie ja powinnam raczej martwić się o nią. Może chora albo ma kłopoty w pracy? Nawet moje oceny już jej nie obchodzą, choć koniec roku tuż, tuż... A tu dziś wracam wieczorem z kina, przechodzę obok „Kameralnej”, a tam mama przy stoliku z moim Jaromirem... Rany, to aż tak się o mnie martwią, że spotykają się poza szkołą? Ale co to, czemu on ją głaszcze po policzku, czemu wsuwa kosmyk włosów pod spinkę?! To mnie miał pokochać, nie ją. Przecież jest stara! 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Zostawiłam syna z babcią, żeby zarobić w Stanach na jego przyszłość. Gdy wróciłam, zastałam zepsutego, rozpuszczonego egoistę”
„Mściłam się na byłym mężu dojąc go z kasy. Jego dzieci z drugą żoną nosiły ciuchy po kuzynach, a moje miały najnowsze smartfony”

Redakcja poleca

REKLAMA