„Przyjaciółka uwiodła mojego chłopaka i zaciągnęła go przed ołtarz. Ta zołza nieświadomie uratowała mnie przed piekłem”

Smutna kobieta na łóżku fot. iStock by Getty Images, Prostock-Studio
„– Przecież to kompletny kretyn. Owszem, ma kasę, ale zachowuje się jak prostak. Pewnie szuka żony z dyplomem, żeby podbudować swoje ego – mawiała. Ale ja byłam pewna, że to bzdury. Adam szczerze mnie kochał i bardzo mu zależało na ślubie”.
/ 21.11.2024 20:30
Smutna kobieta na łóżku fot. iStock by Getty Images, Prostock-Studio

Ankę poznałam już w pierwszych dniach przedszkola. Doskonale pamiętam jej pierwsze pojawienie się w naszej grupie. To była pulchniutka mała blondynka, która wszędzie chodziła ze swoją wyjątkową lalką. Żadne inne dziecko nie miało podobnej zabawki, a ona strzegła jej jak oka w głowie i nikomu nie dawała nawet dotknąć. Jednego dnia, gdy zraniłam się w paluszek i rozpłakałam na całe gardło, Anka podeszła i nieśmiało spytała:

– Może chcesz się pobawić moją lalką?

Kochałam ją jak siostrę

Tak właśnie narodziła się nasza wielka przyjaźń. Nie dało się nas rozdzielić – byłyśmy jak dwa magnesy. Całą podstawówkę spędziłyśmy razem, choć później w ogólniaku siedziałyśmy osobno. Nasze stopnie wyglądały bardzo podobnie, z tą różnicą, że ja musiałam się solidnie przykładać do nauki, podczas gdy Ani wiedza wchodziła do głowy sama. Każdy powtarzał, że ma wyjątkowego farta. Przed testami na uczelnię wkuwałam na całego. Kiedy wspominałam Ani o zbliżających się egzaminach, zawsze przewracała oczami i nazywała mnie sztywniarą.

– Przecież na pewno dostaniemy się obie – powtarzała.

I tak właśnie wyszło. Mieszkałyśmy razem w jednym pokoju studenckiego akademika. Ludzie często żartowali, że wyglądamy jak siostry. Faktycznie coś w tym było, choć nasze podejścia do codzienności mocno się różniły. Podczas gdy ja traktowałam sprawy poważnie, ona żyła beztrosko.

Trzeba umieć cieszyć się każdą chwilą – mawiała często, a problemy zawsze jakoś ją omijały.

Kiedy wracałyśmy zadowolone po zaliczeniu sesji do akademika, spotkałyśmy w parku wróżkę romską. Była bardzo nachalna i nie chciała odpuścić. W końcu dałyśmy się namówić na wróżenie.

– Po co nam wróżby? – zaśmiała się Anna. – Przecież nasza przyszłość stoi przed nami otworem. Mamy tyle planów i marzeń!

Wróżka przyjrzała się nam uważnie, po czym powiedziała:

Prawdziwe szczęście spotka tylko jedną z was.

Ta przepowiednia wzbudziła nasze zainteresowanie. Próbowałyśmy dowiedzieć się czegoś więcej, ale Cyganka rozpłynęła się w powietrzu.

Nie polubiła mojego faceta

Moje kontakty z Anią stały się bardziej zdystansowane od momentu, gdy w moim życiu pojawił się Adam. Było jasne, że nie przepada za nim.

Przecież to kompletny kretyn – mawiała. – Owszem, kasa mu się zgadza, ale zachowuje się jak prostak. Na bank szuka żony z dyplomem, żeby podbudować swoje ego.

Byłam pewna, że to bzdury. Adam szczerze mnie kochał i bardzo mu zależało na szybkim ślubie.

Wszystko było zaplanowane – tego zimowego wieczoru miałam poznać jego mamę i tatę podczas wspólnego posiłku. Niestety los miał inne plany. Dostałam przerażający telefon o wypadku mojej mamy. Rozpaczliwie starałam się skontaktować z Adamem, ale bezskutecznie – jego telefon był non stop zajęty. Po wielu próbach przez kilkanaście minut poddałam się. No trudno, pomyślałam i pobiegłam kupić bilet. Tak oto, zamiast delektować się rodzinnym obiadem u rodziców mojego chłopaka, siedziałam w nocnym pociągu zmierzającym do Jeleniej Góry.

Gdy weszłam do szpitala i ujrzałam mamę, poczułam jak mocno wali mi serce. Wyglądała strasznie – zagipsowana noga, zabandażowane głowa i ręce sprawiały, że aż trudno było na nią patrzeć.

– Co ci się stało?! – krzyknęłam przestraszona.

– Daj spokój, nie chcę o tym gadać – odpowiedziała z grymasem. – Ten pan ma już dość problemów...

Musiałam się nią zająć

I dopiero wtedy zauważyłam jego – młodego mężczyznę stojącego obok. Widać było, że jest bardzo zdenerwowany, bo cały się trząsł.

Kompletnie nie mogłem wyhamować, wyszła pani tak znienacka – tłumaczył się, ledwo składając słowa.

– Bardzo żałuję – mama przyznawała się do błędu. – To wszystko przeze mnie, potwierdziłam to już funkcjonariuszom.

Jestem Piotr – odezwał się, wyciągając niepewnie rękę, jakby wątpił w mój uścisk. – Naprawdę mi głupio – jąkał się.

– To ja przepraszam pana najmocniej – mama próbowała go uspokoić, zupełnie jakby to on był poszkodowany zamiast niej. – Przecież pan nic nie zawinił, to ja bezmyślnie wtargnęłam na jezdnię. Czy auto mocno ucierpiało? – próbowała nawiązać rozmowę.

Wstępne wyniki badań wskazywały, że pobyt mamy w szpitalu potrwa około dwóch miesięcy. Nawet po powrocie do mieszkania będzie wymagała stałej pomocy. Ponieważ taty nie było już z nami od lat, a jestem jedynaczką, cała odpowiedzialność za opiekę nad mamą spoczęła na mnie. Nie miałam wyboru – postanowiłam wziąć urlop dziekański i zająć się moją rodzicielką.

Adam na początku często się ze mną kontaktował przez telefon. Minęły dwa tygodnie i jego telefony stawały się coraz bardziej sporadyczne, a podczas rozmów wyczuwałam brak entuzjazmu z jego strony. W końcu kompletnie urwał kontakt.

Jednak się nim zainteresowała

Kontakty między mną a Anką też znacznie się rozluźniły. Obie żyłyśmy własnym życiem i brakowało nam tematów do rozmów. Gdy dzwoniłyśmy do siebie, gadałyśmy o byle czym. Wielokrotnie zbierałam się, żeby zapytać ją o Adama, ale ostatecznie tchórzyłam. Może podświadomie nie chciałam znać prawdy o jego obecnym życiu. Zresztą Anka za nim nie przepadała, więc raczej nie utrzymywali ze sobą kontaktu.

Pewnego dnia otrzymałam telefon od Anki, która zapowiedziała swoją wizytę. Przyjechała kilka dni później. Od początku spotkania czuło się dziwną atmosferę. Było widać, że Anka ma coś ważnego do powiedzenia, lecz brakowało jej odwagi. W pewnym momencie nie wytrzymałam.

– Słuchaj Ania, widzę, że masz jakiś problem. Powiedz mi wprost, o co chodzi.

– Sama nie wiem, od czego zacząć – odparła, spuszczając wzrok. Przeczucie mówiło mi, że usłyszę coś niedobrego.

Wychodzę za mąż – wypaliła nagle, zasłaniając się rękami.

– Ależ to wspaniale! – wykrzyknęłam z radością. – Kiedy ślub?

– Wychodzę za Adama – wtrąciła szybko.

Za Adama? Za… mojego Adama? Najwidoczniej coś się zmieniło w jej podejściu do niego, skoro zdecydowała się na związek.

– Wybacz, ale nie dostaniesz zaproszenia na ślub i wesele. Chociaż pewnie, tak czy siak, byś nie przyjechała – rzuciła, stojąc w progu.

Po czym pospiesznie opuściła mieszkanie. Coś mi mówiło, że to było nasze ostatnie spotkanie.

Moje życie całkiem się zmieniło

Z transportem mamy do domu pomógł mi Piotr. Czuł się odpowiedzialny również za to, co się stało z moim związkiem po tym nieszczęsnym wypadku. Podczas jego wizyt w szpitalu nawiązała się między nami prawdziwa przyjaźń – mogłam mu się zwierzać i wypłakiwać, gdy było mi ciężko.

W międzyczasie moja przyjaciółka Anka skończyła naukę i znalazła świetną posadę. Ja tymczasem skupiłam się na opiece nad mamą, a moje studia i magisterka zostały zawieszone na bliżej nieokreślony czas. Dni wlekły się niemiłosiernie. Kiedy nadeszło lato, Piotr regularnie wyciągał mnie z domu na wycieczki nad wodę.

– No już, ruszaj śmiało – zachęcała mama, widząc moje wahanie, czy wypada mi ją opuścić. – Przecież tyle się już dla mnie narobiłaś. A ten Piotruś jest naprawdę w porządku, dużo fajniejszy od tego twojego poprzedniego z Warszawy...

– Przestań, mamo – wciąż bolało mnie wspomnienie o tym, jak Adam mnie zostawił bez słowa.

Mijały dni i powoli zapominałam o przeszłości. Coraz bardziej zbliżałam się do Piotra. To, co zaczęło się jako zwykła przyjaźń, przerodziło się w głębokie, szczere uczucie.

Sporo czasu minęło od tamtych wydarzeń. Obecnie szczycę się dyplomem magistra i czuję się chyba najbardziej spełnioną osobą na świecie. Piotr jest moim mężem już cztery lata. Na podjeździe stoją nasze dwa nowe auta, a w garażu trzymamy starego fiata, z którym nie potrafimy się rozstać. Mój mąż często żartuje, że nie możemy go sprzedać, bo po wypadku z moją mamą jest już nie do uratowania. Oczywiście to przesada – została tylko niewielka wgniotka na górze, ale mama uwielbia, gdy Piotr tak się przekomarza. To chyba wyjątkowa teściowa – nie dość, że darzy zięcia ogromną miłością, to jeszcze twierdzi ze śmiechem, że zawdzięczam jej to małżeństwo. W końcu rzuciła się pod jego auto, żeby mnie z nim wyswatać!

– Jesteś wyjątkowa, mamo – mówi wtedy Piotr. – Ale błagam, więcej takich akcji nie rób!

Wczoraj wpadła do mnie Anka. Odkąd rozstała się z Adamem, widujemy się znacznie częściej niż kiedyś. Los wyraźnie jej nie rozpieszcza. Firma, w której była zatrudniona, zamknęła polski oddział i pozwalniała ludzi. Teraz Ania pracuje w niewielkiej firmie. Służbowe podróże zagraniczne to już przeszłość. Zamiast firmowego volvo jeździ teraz cinquecento.

Po tym jak zaproponowano jej posadę w Jeleniej Górze, jej partner powiedział wprost – nie opuści Warszawy dla jakiejś małej miejscowości. Właśnie wtedy Anka postanowiła zakończyć ich związek.

Nie mam już do niej żalu, a nawet czuję pewną wdzięczność. Dzięki całej tej sytuacji uniknęłam związku z facetem, który przy pierwszym kryzysie po prostu by mnie zostawił. Teraz wiem, że los się do mnie uśmiechnął!

Angelika, 30 lat

Czytaj także:
„Zaprzyjaźniłam się z teściową. Mydliła mi oczy słodkimi słówkami, a za plecami szykowała na mnie zasadzkę”
„Mam piękną córkę, na widok której ślini się każdy facet. Odbija mi kolejnych mężczyzn, bo ma znacznie lepsze nogi”
„Po rozwodzie kisnę w domu. Koleżanki traktują mnie jak złodziejkę mężów, a ja wcale nie mam ochoty na żadne romanse”

Redakcja poleca

REKLAMA