„Przyjaciółka ściągnęła mnie do firmy i obiecywała złote góry. Chciała znaleźć sobie pionka do pomiatania”

kobieta, która chce wygraźć koleżankę ze stanowiska fot. iStock by Getty Images, Vincent Hazat
„Informowała mnie o tym, co się dzieje w firmie. Powiedziała, że moje zwolnienie oddała do kadr. Czy mogłam przeczuwać coś złego?”.
/ 04.08.2023 06:45
kobieta, która chce wygraźć koleżankę ze stanowiska fot. iStock by Getty Images, Vincent Hazat

Chcę opowiedzieć historię, która wydarzyła się dobre 20 lat temu, w czasach kiedy świat nie był tak zautomatyzowany jak teraz, a wiele rzeczy załatwiało się >>na gębę<<.

Byłam zadowolona ze swojej pracy, bo chociaż miała minusy, to plusy zdecydowanie przeważały. Nie bałam się wielkiej korporacji, czułam się w niej jak ryba w wodzie, zdobywając coraz wyższe stanowiska. Przez kilkanaście lat dorobiłam się stabilnej pozycji zawodowej i sądziłam, że to mi wystarczy. I wtedy właśnie moja dobra koleżanka, Asia, zaproponowała mi pracę w swojej firmie.

Nie myślałam o zmianach, więc jej propozycja w pierwszym momencie wydała mi się nieciekawa. Tym bardziej, że firma, w której ona pracowała, była niewielka, rodzinna. Wiedziałam, oczywiście, że prężnie się rozwija, ale w porównaniu z moją była jak płotka przy rekinie. Asia przekonywała jednak:

– W korporacji już wyżej nie zajdziesz. A tutaj masz nawet szansę na fotel wiceprezesa. Z twoim doświadczeniem? Zrewolucjonizujesz tę firmę! – rozwijała przede mną kuszące perspektywy.

Wprawdzie nigdy nie byłam łasa na stanowiska i tytuły, ale… fotel wiceprezesa trochę jednak kusił...

Dobrze mi się z nią pracowało

Nie od razu powiedziałam „tak”. Aśka  była jednak uparta i dzień po dniu wbijała mi do głowy, że powinnam się zdecydować. Dzwoniła, namawiała… I w końcu uległam. Czułam wprawdzie lekki niepokój w sercu, ale i wielki przypływ adrenaliny. Po rozmowie z właścicielem firmy byłam pewna, że scenariusz, który rozwinęła przede mną Joanna jest możliwy do zrealizowania. Pan Jakub nie ukrywał, że liczy na mnie.

– Z nieba mi pani spada w momencie, gdy czekają nas takie zmiany! Firma podpisała duży kontrakt i będzie się rozrastać. Potrzebni nam są nowi ludzie obeznani z innym modelem pracy – rozmawiał jak równy z równym. To mi się podobało!

Pierwsze tygodnie nie przyniosły mi rozczarowania. Wprawdzie miałam dużo pracy, ale była ona taka kreatywna! Dostałam samodzielne stanowisko i wolną rękę do działania. A moją podwładną była Joanna, z którą współpracowało mi się wspaniale! Czułam, że razem możemy wiele zdziałać.

W końcu jednak nadgodziny spędzane w pracy, zmęczenie i nerwy zemściły się na mnie i niespodziewanie zachorowałam. Gorączka zwaliła mnie z nóg, a gdy w końcu powlokłam się do lekarza, ten stwierdził zapalenie płuc. Zadzwoniłam do Joanny, że zachorowałam, leżę jak betka i wyślę do niej męża ze zwolnieniem lekarskim.

Czekało na mnie... wypowiedzenie

– Kuruj się, kochana, i o nic się nie martw. Ofertę współpracy mamy dopiętą na ostatni guzik. Dopilnuję, aby szef dostał ją na czas – powiedziała przyjaciółka.

Poczułam się uspokojona. Tym bardziej, że Joanna na bieżąco informowała mnie o tym, co się dzieje w firmie. Powiedziała także, że moje zwolnienie oddała do kadr. Czy w tej sytuacji mogłam przeczuwać coś złego? Nie bałam się nawet przedłużyć zwolnienia, gdy pierwszy antybiotyk zawiódł i musiałam wziąć kolejny. Ostatecznie nie było mnie w pracy prawie trzy tygodnie.

Wracałam do pracy z przekonaniem, że zastanę tam poukładane wszystkie sprawy, nad którymi czuwała Joanna. A tymczasem czekało na mnie… wypowiedzenie. I to dyscyplinarne! W pierwszej chwili nie miałam pojęcia, co się dzieje i byłam pewna, że to pomyłka! Chciałam wszystko wytłumaczyć, powiedziałam o chorobie. A na to usłyszałam, że trzeba było firmę poinformować o niej w ciągu siedmiu dni, a nie teraz!

Tak, takie wtedy były czasy, takie prawo. Zaufałam przyjaciółce i srodze się zawiodłam. Nic nie mogłam zrobić. Okazało się bowiem, że Joanna nie oddała mojego zwolnienia do kadr. Tylko bowiem czekała na szansę, jaką dała jej moja choroba. Mogła się wykazać przed szefem, że trzyma rękę na pulsie, podczas gdy ja… porzuciłam pracę!  W ten sposób zajęła moje stanowisko! A ja zostałam bez pracy, i bez przyjaciółki.

Czytaj także:
„Nie mogłem uwierzyć, że własna żona chciała wygryźć mnie z pracy. Jej miejsce jest przy garach, a nie w moim gabinecie!”
„Koleżanka z pracy kopała pode mną dołki i sama w nie wpadła. Obrzucała mnie mięsem w sieci, żeby wykurzyć mnie z pracy”
„Z dnia na dzień zostałam bez pracy. Byłam pewna, że to przypadek. Okazało się, że ktoś kopał pode mną dołki”

Redakcja poleca

REKLAMA