„Przyjaciółka próbowała odbić mi męża. Kiedy ich przyłapałam, podstępna lampucera zwiała, gdzie pieprz rośnie”

Pewna siebie kobieta fot. iStock by GettyImages, fizkes
„Wyszłam przed zajazd i zastygłam. Na ławeczce przede mną siedział mój Piotr w towarzystwie Dagmary. Otuleni wspólnym kocem, zapatrzyli się w gwiaździste niebo. Ona oparła swoją głowę na jego ramieniu. Wyglądali jak zakochana para, która spędza romantyczny wieczór. Wpadłam w furię”.
/ 09.01.2024 14:30
Pewna siebie kobieta fot. iStock by GettyImages, fizkes

Ostatnią prawdziwą przyjaciółkę miałam na studiach. Mogłyśmy o wszystkim porozmawiać i byłyśmy dla siebie jak siostry. Ufałyśmy sobie i mogłyśmy zawsze na siebie liczyć. Niestety, po zakończeniu trzeciego roku, Aga pojechała na wakacje do swojego wujka w Nowym Jorku i już nie wróciła. Jej serce skradł przystojny Amerykanin, a ona zdecydowała się za niego wyjść za mąż.

Na początku miałyśmy świetny kontakt

Jednakże po roku nasze relacje osłabły, a po kilku latach prawie całkowicie znikły. I to jest zrozumiałe. Mieszkałyśmy od siebie w ogromnej odległości, bo były to tysiące kilometrów, a każda z nas prowadziła swoje własne życie... Również ja wkrótce wyszłam za mąż i urodziłam dwoje dzieci. Wszystko, co związane z pracą i rodziną, pochłaniało mnie całkowicie. Jednak żałowałam utraty tamtej przyjaźni...

Mimo, że moje życie wydawało mi się satysfakcjonujące, odczuwałam pewną pustkę z powodu braku osoby, której mógłbym się zwierzyć z trosk, sekretów, z którą mogłabym podzielić się plotkami czy wspólnie się roześmiać...

Niestety po wyjeździe Agi nie udało mi się znaleźć osoby, z którą mogłabym się tak blisko związać. Co prawda miałam kumpele w pracy, z którymi czasem umawiałam się na babskie wieczory, ale nie były to głębokie przyjaźnie. Tak naprawdę pijąc razem kilka szklanek wina, narzekałyśmy na naszych przełożonych i wracałyśmy do swoich codziennych obowiązków.

Nie znałyśmy siebie nawzajem

Dwa lata temu Dagmara stała się częścią naszego zespołu. Elegancka, niezmiernie urocza trzydziestoletnia kobieta. Długie, ciemne włosy, olbrzymie błękitne oczy i nogi, które zdawały się sięgać do nieba. Ponadto była singlem. Z własnego wyboru. Koledzy byli zachwyceni i chętnie przyglądali się nowej koleżance, a my... w naszych sercach rodziła się zazdrość. Jej życie wydawało nam się tak barwne. Pełne imprez, zabawy, spotkań z coraz to nowymi mężczyznami. Tymczasem my, jako kobiety i matki, byłyśmy skazane na monotonną codzienność...

Nie jestem pewna, co skłoniło Dagmarę do wyboru mnie jako przyjaciółki. W sumie nie wyróżniałam się niczym specjalnym. Być może dlatego, że okazywałam większą tolerancję niż reszta dziewczyn, nie wyrażając zgorszenia, kiedy opowiadała o swoich kolejnych romansach? A może uznała, że potrzebuję kogoś bliskiego? Bez względu na powód, zawsze zwracała się do mnie z każdym swoim problemem, prosiła o poradę, a po zakończeniu pracy zapraszała na kawę i do sklepów.

Dziewczyny z pracy często na żarty mówiły, że Dagmara już chyba nie jest w stanie żyć bez mojego towarzystwa. Wspólnie z nimi się śmiałam, mimo iż sądziłam, że przesadzają. Tak naprawdę po prostu miło nam się razem spędzało czas. Około pół roku później Dagmara onieśmielona zapytała, czy mogłaby mnie odwiedzić u mnie w domu.

– Chciałam zobaczyć, jak wygląda taki zwyczajny, rodzinny dzień – powiedziała.

Ta jej prośba wzruszyła mnie, więc zaproponowałam jej niedzielny obiad.

– To zdecydowanie mniej ekscytujące niż twoje życie. Brak jakichkolwiek atrakcji. Jednak mój mąż jest doskonałym kucharzem. Możliwe, że jest nawet lepszy niż ci szefowie kuchni w restauracjach, które odwiedzasz ze swoimi partnerami – rzuciłam.

Odwiedziła nas i była oczarowana

Kulinarnymi umiejętnościami Piotra, naszymi dzieciakami, wspólnym spędzaniem czasu przy telewizorze. Spędziła u nas całe popołudnie. Od tego momentu była już naszym regularnym gościem. Pomagała mi, nosiła zakupy, wieszała pranie, zmywała. Często mówiła, że odnalazła w nas prawdziwą rodzinę. Trochę to rozumiałam, ponieważ Dagmara nie miała faktycznie nikogo bliskiego. Jej rodzice stracili życie w wypadku samochodowym, a jej ciotki i kuzyni mieszkali na drugim końcu Polski. Spotykała się z nimi jedynie na święta.

– Czasami, gdy patrzę na ciebie, zazdroszczę ci tej rodzinnej rutyny. Twojego męża, który jest ciepły i dba o was... Jesteście zakochani, żyjecie pełnią szczęścia. A ja co? Na pozór posiadam wszystko, ale w rzeczywistości nie mam nic – tak mi się pewnego dnia zwierzyła, z oczyma pełnymi łez.

– Spokojnie, również spotkasz swoją drugą połówkę – próbowałam ją pocieszyć.

W jej wypowiedziach wówczas nie dostrzegałam nic złego. Pomyślałam po prostu, że pragnie stabilnej relacji. Nawet przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, że Piotr mógłby być obiektem jej uczuć.

Sygnał ostrzegawczy pojawił się pojawił się tydzień później.

Niestety musiałam zostać dłużej w biurze

Poprosiłam Dagmarę, żeby odebrała Zosię z przedszkola, a Maćka ze szkoły i spędziła z nimi czas aż do momentu, kiedy Piotr wróci z pracy.

– Nie ma problemu, możesz na mnie liczyć. Spokojnie zajmij się pracą i o nic się nie martw – odpowiedziała.

W pracy zeszło mi trochę dłużej niż sądziłam i wróciłam do domu dopiero tuż przed godziną siódmą. Ku mojemu zaskoczeniu, Dagmara nadal tam była. Wspólnie z moim mężem, Zuzią i Maćkiem budowała zamek z klocków. Byli tak zajęci zabawą, że nie zauważyli, że już wróciłam. Zatrzymałam się w przedpokoju, obserwując ich przez moment. Wyglądali jak typowa, szczęśliwa rodzina, którą można zobaczyć w reklamach. To sprawiło, że poczułam się zaniepokojona.

– Hej! Widzę, że świetnie się bawicie! – przekroczyłam próg pokoju.

Dagmara uniosła głowę.

– O, już jesteś? – w jej tonie głosu słychać było, że jest zawiedziona.

Jednakże po krótkiej chwili wstała z podłogi, wzięła mnie za rękę i poszła ze mną do kuchni.

– Naczynia są już umyte i schowane do szafek. A w piekarniku czeka na ciebie smakowita zapiekanka. Zrobiłam ją, bo Piotr powiedział, że bardzo lubi takie jedzenie – uśmiechnęła się.

Nabrałam sobie solidną porcję i wróciłyśmy do salonu.

– Wiesz, obserwując jak spędzasz czas z moimi maluchami, przyszło mi do głowy, że byłabyś doskonałą mamą. Musisz jak najszybciej poszukać odpowiedniego mężczyzny, który będzie się nadawał na ojca – powiedziałam na pół żartem i zaczęłam jeść.

Dagmara machnęła ręką.

– Ach, gdzie tam, takiego faceta nie jest łatwo znaleźć. Zostało już tylko paru egoistów! Wszyscy troskliwi i odpowiedzialni są już nie do wzięcia! – rzuciła spojrzenie w stronę Piotra.

Piotr niespodziewanie oblał się rumieńcem

Kiedy to zauważyłam, zaczęłam się zastanawiać, czy ich relacje są jedynie przyjacielskie... i czy Dagmara nie ma przypadkiem takiego planu, że chce zająć moje miejsce w tej rodzinie. Oczywiście nie podzieliłam się tymi refleksjami z nikim. Nie chciałam wyglądać jak zazdrosna, zwariowana żonka.

Ale przez następne tygodnie uważnie obserwowałam Dagmarę i Piotra, zwłaszcza że moja przyjaciółka jeszcze kilka razy zasugerowała, że może wesprzeć moją rodzinę podczas mojej nieobecności. Z radością ugotuje, zaopiekuje się dziećmi...

Nie zauważyłam żadnych niepokojących sygnałów. Faktycznie, byli dla siebie uprzejmi i grzeczni, ale nic poza tym. Zero czułych spojrzeń czy dwuznacznych gestów. Do momentu, kiedy pojechaliśmy w góry. Pomysł na wspólną wyprawę narciarską należał do Dagmary.

– Na czeskiej stronie Tatr spadło dużo śniegu! Musimy z tego skorzystać, zanim zacznie topnieć! Wybierzmy się tam, choćby na parę dni! Znalazłam świetny pensjonat – przekonywała nas.

I w sumie zachwycił nas ten pomysł. Obydwoje z zamiłowaniem jeździmy na nartach, jednak od momentu, kiedy na świat przyszły nasze pociechy, urlopy spędzaliśmy wyłącznie latem, nad morzem. Teraz dostaliśmy szansę, aby przypomnieć sobie, jak fantastycznie jest zjeżdżać po ośnieżonym zboczu.

– Trzeba pogadać z dziadkami, czy zechcą zająć się Maćkiem i Zuzią. Jeśli tak, to jedziemy – oznajmiłam Dagmarze.

Dziadkowie się zgodzili. Bezpośrednio po Sylwestrze zgromadziliśmy nasz sprzęt i wyruszyliśmy w kierunku gór. Do miejsca docelowego dotarliśmy późnym wieczorem. Gospodarz naszego pensjonatu powiedział, że idealnie trafiliśmy,  ponieważ przez ostatnie dwa dni padał śnieg, co zapewniło doskonałe warunki do jazdy na nartach. I rzeczywiście, warunki były idealne. Bawiliśmy się na stoku cały dzień, jak małe, szczęśliwe dzieci. Moje nogi były tak obolałe, że nie mogłam nawet zejść na kolację. Dlatego też szybko położyłam się do łóżka. Piotr przyniósł mi kanapki.

– Odpoczywaj, a ja mam ochotę przed snem pobyć jeszcze chwilę na świeżym powietrzu – powiedział, kładąc talerzyk na stoliku przy łóżku.

Założył kurtkę puchową, nałożył czapkę i zniknął za drzwiami. Zjadłam ze smakiem kanapki, napiłam się herbaty. Piotra nadal nie było, więc postanowiłam wstać, iść na spacer i go poszukać. Nie, nie planowałam podsłuchiwać męża czy przyjaciółki. Po prostu uświadomiłam sobie, że jeżeli teraz nie zacznę ćwiczyć, to na koniec pobytu o jeździe na nartach mogę zapomnieć.

Stanęłam przed budynkiem pensjonatu i mnie zmroziło. Na ławeczce zauważyłam mojego Piotra, który siedział obok Dagmary. Byli owinięci w jeden koc, obserwowali gwiaździste niebo. Ona oparła swoją głowę na jego barku. Wyglądali jak para zakochanych z romantycznych książek. Wyobrażałam sobie w myślach, jak on podnosi ją na ręce i przenosi do sypialni... Wtedy poczułam, że wrze we mnie gniew.

– Ooo, jak widzę, świetnie się razem bawicie! Tym razem jednak bez dzieci! – wykrzyknęłam.

Nie trzeba zgadywać, co było potem

Dagmara natychmiast odsunęła się od Piotra, jakby jego dotyk parzył, po czym szybko poszła do swojego pokoju. Mimo że pukałam z uporem maniaka, nie otworzyła mi drzwi. Rankiem kolejnego dnia dowiedziałam się od właściciela pensjonatu, że wcześnie rano wyjechała. Pomyślałam, że załatwię z nią wszystko, gdy wróci do pracy.

Piotr poczuł się urażony. Nie potrafił pojąć, dlaczego byłam zdenerwowana. W końcu nic złego się nie wydarzyło. Po prostu siedzieli i rozmawiali. Dagmara otwarcie mówiła mu o swoich kłopotach. Ja natomiast wyobraziłam sobie coś, czego nie potrafię zdefiniować. Nie podjęłam próby wyjaśnienia mu tego, zdając sobie sprawę, że i tak nie zrozumie. Wiedziałam swoje. Poinformowałam go jedynie, że jej stopa więcej nie postanie u nas w domu.

– Nie obchodzi mnie to i... wcale nie zależy mi na tym. Przecież to twoja koleżanka – odparł niby obojętnie.

Czułam jednak, że się zmartwił. Przez cały pozostały czas pobytu był jakiś nieswój. Ja z kolei bawiłam się doskonale. Nawet nie odczuwałam bólu nóg! Po powrocie do biura natychmiast chciałam porozmawiać z Dagmarą. Czekała mnie jednak niespodzianka. Okazało się, że od dnia naszej wspólnej wycieczki nie pojawiła się w biurze. Inne pracownice poinformowały mnie, że jest na zwolnieniu lekarskim.

Pozostawała na nim przez dwa miesiące, a następnie wypowiedzenie umowy wysłała pocztą. Obłudna baba...

Jeśli była niewinna, nie postępowałaby w ten sposób. Usiłowałaby tłumaczyć, zaprzeczyć... A ona po prostu zniknęła. Jeśli chodzi o mojego męża, wolę przypuszczać, że był mi wierny. Nawet w sytuacji, gdybym pewnej nocy nie zdołała wstać z łóżka. I w ogóle, że jest odporny na uwodzicielskie sygnały od innych kobiet. Na wszelki wypadek do naszego domu zapraszam jedynie szczęśliwe żony. Lepiej być ostrożnym...

Czytaj także:
„Zrujnowałem małżeństwo dla 20-letniej piękności. Ona zniknęła, ale po latach zapukał do mnie syn, owoc romansu z Agusią”
„Babcia przywiozła z sanatorium kochanka i coś jeszcze. Starowinka nie ma wstydu za grosz”
„W dniu rocznicy ślubu mąż przyznał, że mnie zdradza. Założyłam obcisłą kieckę, a on zaczął błagać mnie o wybaczenie”

Redakcja poleca

REKLAMA