„Przyjaciółka nie szanowała męża, więc postanowiłam o niego zadbać. Usiadłam mu na kolanku i pokazałam, czym jest czułość”

Zakochana para fot. iStock by GettyImages, Willie B. Thomas
„Bartek zawsze mi się podobał. Niestety, poznałam go kiedy był już chłopakiem mojej przyjaciółki ze studiów – Patrycji. Musiałam więc obejść się smakiem. Do czasu”.
/ 08.02.2024 22:00
Zakochana para fot. iStock by GettyImages, Willie B. Thomas

Gdy po raz pierwszy zobaczyłam Bartka, aż zaparło mi dech w piersiach. Był wysoki, miał ciemnobrązowe włosy, szare, wręcz stalowe, oczy i niesamowity uśmiech.

– O wow – szepnęłam sama do siebie z zachwytem.

Już w tamtym momencie wiedziałam, że zaraz do niego podejdę, przedstawię się i zrobię wszystko, co tylko będę mogła, żeby się mną zachwycił. Niestety, wtedy los pokrzyżował moje plany...

– Kochanie, chcesz coś do picia? – zapytała Patrycja, po czym podeszła do mojego ideału i bezwstydnie pocałowała go w same usta.

Serce pękło mi na pół, a na przyjaciółkę spojrzałam jak na największego wroga.

– O, Julia! Cześć, poznajcie się. To jest Bartek – przedstawiła nas sobie Patrycja, gdy tylko mnie dostrzegła.

– Ja... Cześć... Miło mi... – wyjąkałam nieporadnie, oblewając się rumieńcem.

– Cześć, Patrycja dużo mi o tobie opowiadała – rozpromienił się Bartek. – To ty jesteś tą Julią, która jest we wszystkim świetna?

– No co poradzić, taka się urodziłam – zaśmiałam się, odrzucając włosy do tyłu.

– Zostawię was na chwilę, przepraszam – wtrąciła Patrycja i podbiegła do drzwi, aby przywitać się z nowymi gośćmi.

– Jak się poznaliście? Czym się zajmujesz? – zaczęłam wypytywać, aby jak najszybciej dowiedzieć się wszystkiego o Bartku.

– Jestem doktorantem na wydziale chemii, ale dorabiam też w firmie farmaceutycznej. Poznaliśmy się na targach farmaceutycznych... – odpowiedział ze zniewalającym uśmiechem.

„O rany, czyli nie dość, że piękny jak model, to jeszcze geniusz!”, myślałam zachwycona.

– Robi wrażenie... – odpowiedziałam.

– Na tobie? No co ty. Czy to nie ty byłaś miss wydziału przez trzy lata, a jednocześnie zdobywczynią stypendium rektora i największą prymuską, gdy studiowałaś z Patką? – zapytał mnie z uśmiechem.

Marzyłam o ich rozstaniu

„Czyli Patrycja naprawdę mu o mnie opowiadała... Cudownie, że już o tym wie i nie muszę nachalnie się chwalić”, pomyślałam zadowolona, po czym odpowiedziałam skromnie:

– Oj tam, jakby oceny i takie przydomki miały jakieś znaczenie... – machnęłam ręką.

– I do tego skromna. Jesteś dokładnie taka, jak sobie ciebie wyobrażałem! – odpowiedział Bartek.

Przesiedzieliśmy ze sobą większość imprezy. Już po kilku godzinach czułam się, jakbyśmy znali się z Bartkiem od lat – mieliśmy ten sam gust muzyczny, czytaliśmy podobne książki, chcieliśmy zwiedzić te same miejsca. Tym bardziej bolało mnie, że to Patrycja spotkała go pierwsza, a nie ja.

„Może jeszcze się rozstaną...”, myślałam z nadzieją. Czułam się, nieco winna, bo nie życzyłam koleżance źle, ale moja fascynacja Bartkiem była znacznie większa niż poczucie lojalności wobec Patrycji. Niestety, ich związek wydawał się być trwały, szczęśliwy i prosperujący na przyszłość. Gdy po niespełna roku Patrycja i Bartek się zaręczyli, przepłakałam trzy dni.

Czułam się koszmarnie

Wiedziałam, że to idiotyczne i wysoce niemoralne. „To przecież facet, a wkrótce mąż mojej dobrej koleżanki, a ja jestem o niego tak zazdrosna, że marzę o ich rozstaniu”, myślałam. Czułam się tak źle, że na kilka miesięcy wpadłam w poważny dół. Straciłam chęć do zabawy, spędzania czasu z przyjaciółmi, do imprez, do realizowania swoich pasji... Myślałam tylko o tym, czy jeszcze kiedykolwiek uda mi się spotkać kogoś, z kim poczuję takie porozumienie dusz jak z Bartkiem.

W dniu ślubu przyjaciółki trzymałam się na uboczu ze sztucznym, przyklejonym uśmiechem. Po kilku godzinach przeprosiłam i skłamałam, że bardzo źle się czuję i muszę iść do domu.

– No coś ty! Może chcesz się położyć na chwilę w naszym pokoju? – zaproponowała troskliwie Patrycja.

– Nie, nie, co ty, nie będę wam go zajmować... – zająknęłam się.

– Żaden problem, przestań! Bierz klucz i idź się położyć! Jeśli ci nie przejdzie, to najwyżej zamówimy ci taksówkę, ale spróbuj chwilę odpocząć, bo bardzo nie chcę, żebyś już wychodziła...

Jej szczera troska o moje samopoczucie sprawiła, że poczułam się jeszcze gorzej... Ale nie miałam wyboru. Wzięłam od niej klucz i obiecałam, że odpocznę chwilę w ich małżeńskim apartamencie. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi, wpadłam w spazmatyczny płacz na widok miejsca, w którym Patrycja miała spędzić swoją noc poślubną z Bartkiem. Z wesela wyszłam godzinę później, bo nie byłam w stanie dłużej znieść oglądania ich szczęścia.

Tak bardzo jej zazdrościłam

Jednak jakiś rok po ślubie wydarzyło się coś niespodziewanego: coś pomiędzy przyjaciółką a jej mężem zaczęło się psuć. Coraz mniej chętnie o nim mówiła, coraz częściej pojawiała się na spotkaniach bez niego. Próbowałam ją wybadać, dowiedzieć się, co się dzieje, ale nic, z tego co mówiła, nie miało dla mnie sensu.

– Aj, takie tam... Bartek po prostu jest koszmarnym egoistą, który nie chce się rozwijać. Wkurza mnie to – rzucała na przykład.

Wydawało mi się to absolutnie abstrakcyjne. On? Taki mózgowiec? I do tego taki troskliwy facet? „Chyba jej się w głowie poprzewracało od tego dobrobytu i po prostu już wymyśla”, myślałam ze złością.

Gdy pojawili się razem na jednej z imprez, odnosiła się do niego z wyraźnym brakiem szacunku, lekceważąco. On jednak nie odpowiadał jej w ten sam sposób. Zachowywał klasę i uprzejmość, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że Patrycja traktuje Bartka strasznie bez powodu i jest winna wszystkich ich małżeńskich problemów – zwłaszcza że jakiś czas później natknęłam się w kuchni na samotnego, przygnębionego Bartka, który popijał drinka, wodząc wzrokiem za żoną.

– Hej, wszystko okej? – zapytałam.

– Ech... Mam po prostu gorszy czas. Nie przejmuj się mną, przejdzie mi – Bartek próbował się uśmiechnąć, ale średnio mu to wychodziło.

– No coś ty, nie zostawię cię samego w takim nastroju – objęłam go delikatnie. – Nie musimy rozmawiać o tym, co jest nie tak. Jest pełno innych tematów.

– To prawda, z tobą zawsze miałem ich pełno... – powiedział na wpół do mnie, a na wpół do samego siebie.

Poczułam, jak robi mi się gorąco

– Chcesz tu siedzieć czy pójdziemy w jakieś cichsze miejsce, żeby spokojnie pogadać? – zaproponowałam, nieco zbyt śmiało.

Nigdy dotąd nie pozwalałam sobie na takie ruchy. Nie chciałam kusić losu, bo wiedziałam, że niewiele mi trzeba, aby stracić kontrolę i zrobić coś głupiego w obecności Bartka.

– Jasne – zgodził się.

Poszliśmy do pralni, która znajdowała się w piwnicy domu znajomych.

– To był kiedyś dom rodziców Anki... Chodziłam z nią do klasy w liceum, Patrycję poznałyśmy później. Gdy byłyśmy smarkate, przychodziłyśmy tu do pralni i popijałyśmy jakieś słodkie, tanie wino – zaśmiałam się.

– Ty? Taka porządna dziewczyna? – zapytał ironicznie Bartek, a na jego twarzy wykwitł niezwykły uśmiech.

– Oj tam, wcale nie byłam taka porządna... – mruknęłam i puściłam do niego oko.

– Mam nadzieję – odparł Bartek i spojrzał przed siebie z zagadkowym spojrzeniem.

„O co mu chodzi? Przecież nie może ze mną flirtować! A może...?”, moja wyobraźnia zwariowała. Gdy podczas naszej rozmowy padło jeszcze kilka podobnych aluzji, byłam już pewna: Bartek mnie podrywał!

Moje marzenia się spełniły

Nie wiem, jak doszło do tego, co stało się później. Może to alkohol, a może po prostu obydwoje odkryliśmy, że chemia, która nas połączyła od pierwszego wejrzenia, jest znacznie silniejsza... Niezależnie od przyczyny, już kwadrans później oplatałam tors Bartka swoimi nogami, siedząc na pralce, gdzie wymienialiśmy namiętne pocałunki. „O rany, to się nie dzieje naprawdę! To jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe”, myślałam.

Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że to, co robię, jest złe: jawnie zdradzałam przyjaciółkę – ale tak bardzo i tak długo o tym marzyłam, że nie byłam w stanie się powstrzymać i przerwać pieszczot. „Trochę sama jest sobie winna. Nic by się nie stało, gdyby go doceniała tak, jak powinna”, przeszło mi przez myśl, choć poczułam się paskudnie, złapawszy się na takim stwierdzeniu.

Po jakichś dziesięciu minutach, gdy nasze ruchy i pieszczoty stawały się coraz bardziej śmiałe, usłyszeliśmy w pobliżu głosy i natychmiast się od siebie oderwaliśmy. Zdążyliśmy pospiesznie doprowadzić się do porządku po chwili zapomnienia, gdy do pomieszczenia weszła Patrycja.

– O, wy tutaj? Szukałam cię, Julka – powiedziała pogodnie.

„Uff, chyba się nie zorientowała”, pomyślałam. Tylko co będzie dalej?

Czytaj także:
„Na emeryturze wynajęłam sobie przystojniaka do towarzystwa. Mam zamiar wyszaleć się za wszystkie czasy”
„Byłam przedszkolanką. Załamałam się, kiedy zobaczyłam, że dzieci są puszczone samopas i jedzą ze wspólnej miski”
„Nie chcę być kurą domową. Nie widzę siebie w roli gospodyni. Gardzę życiem mojej mamy i sióstr, nie będę tyrać jak one”

Redakcja poleca

REKLAMA