„Przyjaciółka miała dać mojemu bratu pracę, a nie dziecko. Rany boskie, przecież on sam ledwo wyrósł z pieluch”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock,carballo
„Zbierałam szczękę z podłogi, bo odkryłam, że doskonale znam tego namiętnego gagatka. Od urodzenia! To do cholery był mój 18-letni brat. Byłam przerażona wizją załamanych rodziców, plotkującego miasta i dzieciaczka naznaczonego skandalem jeszcze przed urodzeniem”.
/ 01.03.2022 12:21
Załamana kobieta fot. Adobe Stock,carballo

Mój młodszy o 10 lat brat zawsze plątał mi się pod nogami. Najpierw pomagałam mamie się nim zajmować, ale potem tak się przyzwyczaił, że trudno było go wyrzucić z mojego pokoju. Przyznaję, był uroczym szkrabem.

Kiedy chodziłam do liceum, on był dopiero przedszkolakiem i potrafił zmiękczyć serca nastolatek. Moje koleżanki go uwielbiały. Że taki słodziak, z puckami i blond loczkami. Igor szczególnie upodobał sobie Izę, która była moją przyjaciółką od pierwszej klasy podstawówki.

Był w nią wpatrzony jak w obrazek i byłabym może zazdrosna, gdyby nie to, że ją też kochałam jak siostrę. Nigdy nie okazywała małemu zniecierpliwienia, nawet kiedy podrósł, przestał być takim słodkim bobaskiem, stał się krnąbrnym smarkaczem i przeszkadzał nam w nauce do matury.

Gdy wyjechałyśmy na studia, Igor został sam z rodzicami. Iza, śmiejąc się, powtarzała, że taki był ich plan – dzięki młodszemu dziecku nie odczują syndromu pustego gniazda, gdy starsze wyfrunie w świat. Nawet jeśli, to nie wzięli pod uwagę, że Igor będzie za nami tęsknił. Tak zawsze mówił, że tęskni za mną i Izą, bo właściwie byłyśmy nierozłączne.

Po studiach wróciłyśmy do rodzinnej miejscowości. Zaczęłam nauczanie w podstawówce, do której niegdyś chodziłam, a Iza otworzyła firmę zajmującą się projektowaniem ogrodów i sprzedawaniem roślin w szkółce. Szło jej całkiem nieźle, ponieważ coraz więcej ludzi miało domy, a wokół tych domów ogrody, o które dbali, którymi chcieli się chwalić, Izka zaś miała wybitną rękę do roślin i świetne pomysły.

Klientów jej zatem nie brakowało i potrzebowała taniej siły roboczej. Pomagałam jej w weekendy, a potem najęła mojego brata, który chciał dorobić do kieszonkowego. Igor był już nastolatkiem, silnym chłopakiem; radził sobie z wożeniem taczek ziemi, kopaniem dołków pod sadzone rośliny i noszeniem doniczek z kwiatami.

Rodzice cieszyli się, że ktoś, kogo znają i cenią, ma na niego oko, że młody pracuje, zamiast z nudów robić głupoty, że się uczy odpowiedzialności i poznaje wartość pieniądza. Ja też cieszyłam się, bo mogłam w weekendy spędzać czas i z przyjaciółką, i z bratem, za którym też się stęskniłam w ciągu tych lat ograniczonego kontaktu.

Tego dnia Izie nie bardzo szło świętowanie…

Czas mijał szybko, tygodnie przechodziły w miesiące, i nim się obejrzałyśmy, obie świętowałyśmy – ja wypuszczenie w świat mojej pierwszej klasy, nad którą trzy lata temu objęłam wychowawstwo, a Iza trzecią rocznicę założenia firmy, która nie upadała, a nawet się rozwijała, co w tym kraju było wielkim sukcesem. Świętowałyśmy wraz z naszymi rodzicami, ponieważ wszyscy byliśmy trochę jak jedna wielka rodzina.

Zdziwiło mnie, że Iza nie wypiła nawet kieliszka wina, choć uwielbiała różowe musujące. Miałyśmy po dwadzieścia siedem lat, niemożliwe, żeby wstydziła się napić alkoholu przy rodzicach.

– Hej, co jest? Świętowanie nie bardzo ci idzie – skomentowałam po cichu.

– Niespecjalnie się czuję – odszepnęła.

Wtedy spojrzałam na brata.

– Ty, zobacz, Igor też jakiś niewyraźny. Może już maturą się martwi? W końcu tylko rok mu został…

– Może.

– Trzeba go potem zapytać.

– Mhm… – mruknęła i zrobiła się blada jak obrus na stole.

– Iza, co się dzieje? – zaniepokoiłam się na serio, a chwilę później dzwoniłam po karetkę, bo Iza zemdlała.

Świętowanie zakończyło się wizytą w szpitalu. Parę godzin później już wiedzieliśmy, co się stało. Badania krwi nie pozostawiały wątpliwości.

– Co to za tajemnice? Wiedziałaś, że jesteś w ciąży. Dlatego nie piłaś, tak? – beształam Izę, która prosiła, żeby jeszcze nie mówić jej rodzicom.

– Z kim, do diabła…?

– Daj mi chwilę, najpierw muszę to sobie sama poukładać w głowie – Iza wciąż była blada i jakaś spłoszona.

– Nie wiedziałam, że kogoś masz, nie wiedziałam, że jesteś w ciąży… I to niby ja jestem twoją najlepszą przyjaciółką… – ironizowałam.

– Gośka, błagam…

– Dobrze, powiesz, jak będziesz gotowa. Pamiętaj, na mnie zawsze możesz liczyć. Igora też wykorzystaj, nie krępuj się. Weź go na parę godzin więcej, żebyś się nie przemęczała. Za darmo popracuje, w ramach pomocy…

Nie odpowiedziała, tylko zapatrzyła się w okno

Kilka dni później, w czwartek, postanowiłam wykorzystać wolny czas i pomóc przyjaciółce. Może naciągnę ją na jakieś zwierzenia? W czwartki miałam tylko trzy lekcje i zazwyczaj nadrabiałam papierkową robotę, ale dziś wzięłam ją do domu; siądę do konspektów wieczorem, a popołudnie spędzę na świeżym powietrzu w szkółce.

Weszłam od strony ogrodu, założywszy, że o tej porze Iza pewnie podlewa rośliny. Weszłam cicho i stanęłam jak wryta. Iza nie była sama. Pochylał się nad nią jakiś facet i całował tak, że nawet mnie, z odległości kilku metrów, zrobiło się gorąco. Czekałam taktownie, aż przestaną, a przyjaciółka przedstawi mnie prawdopodobnemu ojcu swojego dziecka. Czekanie się przedłużało, więc chrząknęłam.

– Przepraszam, że przeszkadzam…

Urwałam zszokowana, bo odkryłam, że doskonale znam tego namiętnego gagatka. Od urodzenia.

– Igor? Ale… jak to? Jak wy tak…? A co z…? – znowu mnie na moment zatkało, ale zaraz doznałam olśnienia. – Rany boskie, Iza, to z nim! To on jest ojcem! Chryste, powaliło was?!

Oboje mieli na tyle poczucia przyzwoitości, żeby się zarumienić.

– Iza, co się opętało? On ma 18lat… A ty – wymierzyłam w brata palcem. – Miałeś tu pracować, rośliny sadzić, a nie… – zrobiłam nerwowy gest w powietrzu – samemu się rozmnażać.

– Siostra, ja… Wiemy, że to kiepski moment na ciążę, ale my naprawdę się kochamy i chcemy tego dziecka.

– Kiepski? Delikatnie powiedziane! – złapałam się za głowę. – Ty sam jesteś jeszcze dzieciakiem.

– Obrazisz się na mnie? – spytała nieśmiało Iza.

– Głupia jesteś? Tu nie chodzi o obrażanie się. Martwię się. Zaszłaś w ciążę z gówniarzem. Gdzieś ty miała głowę? Nim mogły rządzić hormony, ale tobą? Jesteś 10 lat starsza i nie nauczyłaś się zabezpieczać?! Pomyśleliście, jak to przyjmą rodzice? Oby zawału któreś nie dostało. A to całe gadanie…! W takiej dziurze nie będziecie mieli życia.

Rodzina łącznie ze mną oszalała na punkcie Ady

Byłam przerażona wizją załamanych rodziców, plotkującego miasta i dzieciaczka naznaczonego skandalem jeszcze przed urodzeniem. Igor wzruszył ramionami.

– Będę razem z Izą pracował w jej firmie, będziemy ją rozwijać i zajmować się dzieckiem. A plotki mam gdzieś – burknął. – Już nie udawaj takiej świętoszki. Gdybym był od niej dziesięć lat starszy, nikogo by to nie raziło.

– Ale nie jesteś! Matko święta…

Kręciło mi się w głowie, może dlatego chodziłam w tę i we w tę jak błędna.

– Wiem, że cię rozczarowałam – westchnęła Iza. – Broniłam się przed tym, ale… poległam. Przykro mi, że cię zawiodłam, ale…

– Nie przepraszaj jej za to, że się kochamy! – prychnął Igor.

– Zmieniała ci pieluchy! – powiedziałam oskarżycielsko.

– A ja będę zmieniał jej na starość – zakpił. – Przestań, Gośka. Stało się. Próbowaliśmy się nie spotykać, nie dzwonić do siebie, ale nie umiemy…

Byłam przerażona. Sytuacją i jej ewentualnymi konsekwencjami. Firma Izy może nie przetrwać takiego skandalu. A ich związek takich komplikacji. Igor to smarkacz. Za chwilę zmieni zdanie, odkocha się albo już jako młodociany tatuś zatęskni za beztroskim życiem nastolatka, do którego miał zresztą święte prawo. Iza zostanie samotną matką, ja będę między młotem a kowadłem, a rodzice naprawdę dostaną zawału albo udaru od tego wszystkiego. A potem…

Potem pomyślałam, że panikuję na zapas. Miłość nie wybiera, a dziecko to szczęście, byle zdrowe było, byle Iza bezpiecznie przeszła przez ciążę. Przeżyłyśmy razem 20 lat, przeżyjmy i kolejne dwudziestki.

Moja bratanica Ada ma dziś 5 lat i jestem w niej absolutnie zakochana, a ona uwielbia swoją ciocię. Igor kończy zaocznie architekturę krajobrazu, a najwięcej uczy się od swojej żony, z którą niedawno obchodzili trzecią rocznicę ślubu.

Rodzice, po pierwszym szoku, napili się razem wina (to matki) i wódki (to ojcowie) i jakoś, wraz z alkoholem, przetrawili tę wiadomość. A kiedy już zostali dziadkami, oszaleli na punkcie wnuczki. Cała reszta nie miała już znaczenia.

Łącznie z plotkami, bo na plotkarzy i święcie oburzonych zawsze można liczyć. Kiedy brzuch Izy stał się widoczny, a ona przestała ukrywać, że Igor to nie tylko jej pracownik, w naszym miasteczku zawrzało. Tyle że powód wrzenia wkrótce się zmienił, gdy wykryto aferę korupcyjną z burmistrzem w roli głównej. Przyszli rodzice z taką różnicą wieku przestali być tematem numer jeden, choć pewnie nieraz ich historia będzie wracać jak bumerang.

Najważniejsze, że nadal są razem, a ich miłość z dnia na dzień się umacnia. Właściwie to im zazdroszczę, bo ja nie spotkałam nikogo, kogo pokochałabym tak mocno jak Iza mojego młodszego brata. Hm, może pora rozszerzyć ramy wiekowe? Na tych nieco młodszych lub starszych…

Czytaj także:
„Upojne noce z żoną szefa otworzyły mi drzwi do kariery. Nie sądziłem, że to również one zniszczą mi życie”
„Matka mnie wydziedziczyła, bo miałam dziecko z żonatym. Mój brat zataił, że na łożu śmierci spisała nowy testament”
„Wody odeszły mi przy pierwszym tańcu. Rodząc, myślałam o tym, że zniszczyłam własne wesele i nigdy nie rzucę welonem”

Redakcja poleca

REKLAMA