„Upojne noce z żoną szefa otworzyły mi drzwi do kariery. Nie sądziłem, że to również one zniszczą mi życie”

Mężczyzna, który sypia z żoną szefa fot. Adobe Stock, Paolese
„Oznajmiłem Ninie, że na przyjęcie do jej męża przyjdę z narzeczoną, a na jej twarzy wyrysował się smutek. Nie chciała się mną dzielić. Była zaborcza, chciała zjeść i mieć ciastko na tyle mocno, że zniszczyła mi życie i karierę. A miało być tak pięknie”.
/ 28.02.2022 12:01
Mężczyzna, który sypia z żoną szefa fot. Adobe Stock, Paolese

– Kariera stoi przed panem otworem. Chętnie bym zobaczył pana w swoim zespole. Proszę wpaść do mnie do domu w sobotę koło ósmej. Będzie kilka osób z pewnością znajdziemy chwilę, by porozmawiać o przyszłości. Oczywiście proszę przyjść z narzeczoną – powiedział profesor.

Miałem nadzieje, że nareszcie wszystko się zmieni. Nareszcie pokażę, na co mnie stać. Długo i ciężko na to pracowałem. Najważniejszym celem, jaki miałem w życiu, było wyrwanie się z zapyziałej dziury, w której spędziłem dzieciństwo.

To miasteczko zapomniane przez Boga i ludzi sprawiało, że czułem się gorszy od innych.
Za radą dziadka, którego bardzo kochałem, uczyłem się dobrze, nawet bardzo dobrze. Dziadek był prostym człowiekiem, ale o wielkiej życiowej mądrości.

– Wszystko ci mogą odebrać, ale nigdy nie zabiorą ci wiedzy – mawiał.

Opłaciło się uczyć

Profesor Julian był międzynarodowej sławy chemikiem. Kiedy dostałem szansę na dołączenie do jego zespołu, trudno mi było uwierzyć w swoje szczęście. Musiałem się nim z kimś podzielić. Wysłałem SMS do Niny: „Spotkajmy się tam, gdzie zawsze”! Mieliśmy w parku swoją ulubioną ławeczkę. Była niewidoczna z zewnątrz. Doskonałe miejsce dla zakochanych.

Nina była moją miłością jeszcze na studiach. Nie miało dla nas znaczenia, że jest starsza o kilka lat. Kiedy została żoną profesora, ograniczyliśmy nasze spotkania, ale z nich nie zrezygnowaliśmy.

Przyszła niemal natychmiast. Przytuliłem się do niej mocno. Nie widzieliśmy się od kilku miesięcy. Kończyłem doktorat, nie miałem na nic czasu. Ją zaś pochłaniały obowiązki „pani profesorowej”. Profesorek lubił chwalić się piękną i młodą żoną, dlatego prowadził bogate życie towarzyskie.

– Twój mąż chce, bym pracował w jego zespole – powiedziałem, gdy już się przywitaliśmy. – Wkrótce zaczynam!

– To wspaniale! Twoje marzenia się spełniają – ucieszyła się. – Uczcimy to innym razem, teraz muszę zmykać. Wyrwałam się dosłownie na pół godziny.

– Profesor zaprosił mnie na sobotę, podobno wydajesz przyjęcie. Będę z Renatą
– uprzedziłem. –To moja narzeczona.

– Masz narzeczoną?! – zdziwiła się Nina. – Nic o tym nie wiedziałam!

– Już dawno ci mówiłem. Pewnie nie zwróciłaś uwagi – tym razem ja byłem zdziwiony reakcją Niny.

– Masz rację! – pocałowała mnie w policzek. – To widzimy się w sobotę. Muszę biec – rzuciła i wstała z ławki.

Wyczułem w jej głosie jakby zawód, zdziwienie, rozczarowanie. Nie umiałem tego określić. Może po prostu była zmęczona? Przyjęcie u profesora okazało się moim kolejnym sukcesem. Gospodarz ogłosił wszem o wobec, że dołączyłem do jego zespołu. Pogratulował mnie i Renacie.

Wieczór był wspaniały. Nina wyglądała pięknie i rewelacyjnie pełniła rolę gospodyni. Gościom nie brakowało niczego. Nie mogli się nachwalić potraw przygotowanych przez panią domu. Profesor chodził szczęśliwy i dumny, jak paw.

Robię karierę, bo sypiam z żoną szefa

Po tym przyjęciu stałem się z Renatą stałym gościem w domu słynnego chemika. Imponowało mi to. Z Niną spotykałem się rzadko. Sądziłem, że rozumie trudną sytuację. Przecież jej mąż był teraz moim szefem. Nie chciałem wzbudzać podejrzeń, że robię karierę przez łóżko. Zresztą miałem narzeczoną, z którą planowałem ślub. 

Praca w zespole to prawdziwa harówa, pewnie porównywalna z budową egipskich piramid. Jednak nikt z nas nie liczył czasu i wysiłku. Po miesiącu profesor powierzył mi przeprowadzenie samodzielnych doświadczeń. Odebrałem to jako wyraz nadzwyczajnego zaufania.

Pół roku później przedstawiłem wyniki. Były bardzo obiecujące. Julian pochwalił mnie, ale zauważyłem w jego zachowaniu dziwny chłód. Zaniepokoiło mnie to. Nie miałem pojęcia, o co chodzi. Sądziłem, że sprawa wyjaśni się na tradycyjnym przyjęciu w domu profesora, ale tym razem nie zostałem zaproszony. To był wyraźny znak, że popadłem w niełaskę. Czyżby moja kariera wisiała na włosku?

W poniedziałek profesor wezwał mnie do swego gabinetu.

– Panie Mariuszu, jest pan bardzo zdolnym naukowcem – zaczął. – Pańskie badania wypadły doskonale. Jednakże wielu rzeczy musi się pan jeszcze nauczyć. Tyle że już nie w moim zespole! Naukę niech pan zacznie od poznania dobrych obyczajów. Proszę pamiętać, że żony zwierzchników to rzecz święta! – zakończył. – Opinię otrzyma pan w sekretariacie – dodał jeszcze.

Dowiedział się o mnie i o Ninie? – zastanawiałem się. Od kogo. Przecież nikt o tym, nie wiedział? Zatrudnił detektywa!? To nie w jego stylu. Wykręciłem numer Niny. Nie odebrała. Chwilę później przysłała wiadomość: „Nie lubię się dzielić tym, co moje. Biorę wszystko albo nic. Pozdrów narzeczoną”. 

Czytaj także:
„Po latach tułaczki z małym dzieckiem, w końcu odnalazłam szczęście. Okazało się, że czekało na mnie od 30 lat”
„Moja kobieta po latach spotkała dawną miłość. Kisłem z zazdrości, bo on był klawym muzykiem, a ja zwykłym szarakiem”
„Ten SMS sprawił, że mało nie dostałam zawału. Były chłopak napisał, że zrobił test na HIV. Żyłam w strachu”

Redakcja poleca

REKLAMA