„Przyjaciółka haruje na dwie zmiany, a jej mąż tylko leży jak panisko na kanapie. Trzeba było dać leniowi nauczkę”

uśmiechnięta kobieta fot. Adobe Stock, Miljan Živković
„– Oznajmił, że nie będzie się zajadał resztkami. Pracuje ciężko, więc zasługuje na solidny obiad. I zapytał, dlaczego nie ugotowałam czegoś smacznego. – Nie wytrzymałaś? – zgadłam. – Żebyś wiedziała! Złapałam tę miskę i wylałam z niej zupę prosto do zlewu”.
/ 10.01.2024 07:15
uśmiechnięta kobieta fot. Adobe Stock, Miljan Živković

Kiedy zerknęłam na zegar w kuchni, wskazywał 22.55. Właśnie wtedy zadzwoniła do przyjaciółka, informując, że za chwilę zjawi się u mnie. Wiedziałam, że nie zdecydowałaby się na tak późną wizytę bez ważnego powodu, zwłaszcza w dni robocze. 

Była wściekła

Włączyłam więc czajnik, żeby przygotować herbatę. Ponieważ obie mieszkałyśmy na tym samym osiedlu, wiedziałam, że dotrze do mnie w ciągu pięciu minut...

Gdy Edyta przyszła, była wściekła jak nigdy dotąd. Nigdy wcześniej nie widziałam jej w takim stanie.

– Mój Boże, co ci jest?!

– Uznałam, że to już koniec. Jeżeli Roman nie zmieni swojego postępowania, to rozwiodę się z nim. Nie jestem już w stanie dłużej tak żyć – stwierdziła tonem, który nie pozostawiał miejsca na wątpliwości.

Miał drugą twarz

Zdziwiłam się. W naszym kobiecym gronie, Roman zawsze był postrzegany jako wzorowy mąż. Pracowity, opanowany, sympatyczny. Bezpośrednio po zakończeniu pracy udawał się do domu, oddawała też Edycie całe zarobki. W tajemnicy zazdrościłyśmy jej tak szczęśliwej relacji, ponieważ w naszych związkach różne rzeczy się zdarzały. I nagle taki zwrot akcji...

– Problemy z wiernością? – spytałam, podając jej filiżankę zaparzonej mocnej herbaty.

– Nie, nie o to chodzi – Edyta odmachnęła ręką. – Roman jest lojalny jak psiak.

– Więc co się dzieje?

– Dzisiaj chodzi o zupę pomidorową, a generalnie o całość – odpowiedziała.

Odmówił pomocy

Musiałam wyglądać na zdezorientowaną, bo uśmiechnęła się.

– W porządku, zacznę od samego początku. Dziś rano dzwoniłam do Romka. Poprosiłam go, aby zajął się zakupami, przyprowadził Agnieszkę z przedszkola i odebrał wyniki badań z przychodni. Chciałam mieć więcej czasu, żeby postać na targu. Klientek naprawdę było sporo, jak to zwykle nie bywa.

– Wiadomo, wiosna...

– No właśnie, kobiety kupują teraz wyjątkowo dużo nowej bielizny. Miałam więc szansę na solidny zarobek, a w naszej sytuacji każda złotówka ma znaczenie. A Romek? Odmówił! Stwierdził, że nie ma dziś takiej opcji. Muszą zrealizować jakieś pilne zlecenie i prawdopodobnie będzie musiał być w pracy do późna.

– Czy to coś nowego? – zareagowałam, wzruszając ramionami. 

– Jeszcze nie skończyłam. Wściekła złożyłam moje towary, odebrałam  Agę i ruszyłam z nią na zakupy do supermarketu. Przy okazji zrobiłam przystanek w przychodni i w hurtowni, aby zaopatrzyć się w towar. Agusia nie dawała mi spokoju, więc wszystko musiałam załatwić w ekspresowym tempie. Ostatecznie, około godziny dwudziestej, na ostatnich siłach wróciłam z maluchem do domu. I co widzę? Romana! Wygodnie rozłożonego w fotelu, zapatrzonego w telewizor. "Dobrze, że jesteś, bo jestem strasznie głodny" – powiedział na powitanie. Następnie dodał, że nie miał zamówień, dzięki czemu mógł wrócić do domu wcześniej.

Zagotowało się w niej

– I co? – zapytałam, pełna ciekawości.

– To mnie zaskoczyło – odpowiedziała. – Cały dzień haruję, a on po prostu siedzi i ogląda jakiś film? Nie pomyślał, żeby do mnie zadzwonić i powiedzieć, że coś się zmieniło? Albo nie jest w stanie przygotować sobie jakiegokolwiek posiłku? Jednak nie chciałam zaczynać kłótni. Wyjęłam z lodówki pomidorówkę z poprzedniego dnia, podgrzałam ją i postawiłam przed nim. A on? Oznajmił, że nie będzie się zajadał resztkami. Pracuje ciężko, więc zasługuje na solidny obiad. I zapytał, dlaczego nie ugotowałam czegoś smacznego.

– Nie wytrzymałaś? – zgadłam.

– Żebyś wiedziała! Złapałam tę miskę i wylałam z niej zupę prosto do zlewu. Potem już bez ogródek wszystko mu powiedziałam. O tym, że to ja zajmuję się całym domem, a on mi w ogóle nie pomaga. Ja jestem odpowiedzialna za gotowanie, sprzątanie, pranie, prasowanie, opiekę nad Agnieszką. Do tego codziennie muszę iść do pracy. A on? On tylko zasiedział się na kanapie i ciągle narzeka, jak bardzo jest zmęczony. I powiedziałam mu, że mam serdecznie dosyć tej sytuacji. Oznajmiłam, że albo od jutra wszystko się zmieni, albo sytuacja między nami naprawdę mocno się pogorszy...

Nic nie zrozumiał

– Coś do niego dotarło? – spytałam.

– Oczywiście, że nie. Oświadczył, że nie rozumie, o co mi chodzi. I że go krzywdzę. W końcu tak się stara, zostaje w biurze po godzinach, by zarobić jak najwięcej... Nie błąka się bez celu. I że inne żony byłyby wdzięczne za takie poświęcenie. Potem obraził się i wrócił do oglądania telewizji. Miałam ochotę czymś w niego rzucić.

– Rozumiem, mogę ci jakoś pomóc?

– Może mi coś podpowiesz – powiedziała. – Oczywiście, nie planuję rozwodu, kocham Romka, ale tak dalej być nie może. Pragnę, aby zrozumiał, ile mam na głowie. Ale nie wiem, jak to zrobić skutecznie

Musiał dostać nauczkę

Przez kilka lat sama starałam się namówić mojego byłego męża na sprzątanie. Jedyne co słyszałam to, że za chwilę. Ale ta nigdy nie nadchodziła. Zamiast czekać, sama sięgałam po mopa. We wszystkim go zastępowałam. Miałam podejrzenia, że Edyta postępowała podobnie. I tak jak ja, czuła się tym okropnie wyczerpana. Nagle przyszło mi do głowy.

Zastrajkuj jeszcze dziś! – zasugerowałam. – Poinformuj Romka, że musisz wyjechać, na przykład na szkolenie dla małych firm i zniknij na trzy dni. Odwiedź swoją matkę w Kaliszu, przecież zawsze mówiłaś, że spotykacie się za mało. Ona na pewno cię nie zdradzi...

– Hmmm, nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – odpowiedziała niezdecydowanie Edyta. – W końcu przez te trzy dni, on zniszczy cały dom. A co z Agnieszką? Muszę codziennie pilnować małej podczas kąpieli, uczesać ją, ubrać, podać jej ulubione płatki...

– O matko, w końcu Romek nie pozwoli jej głodować ani nie zaniedba jej. Jest jej ojcem, tak? – usiłowałam przekonać przyjaciółkę. – Przede wszystkim doświadczy na własnej skórze, jak to jest łączyć pracę z obowiązkami domowymi i opieką nad dzieckiem. Być może wtedy coś do niego dotrze?

– Dzięki, rozważę to – odpowiedziała Edyta, choć bez przekonania. – Dam ci znać, jak to się potoczyło.

Byłam ciekawa efektów

Nie nalegałam, nie przekonywałam, zdając sobie sprawę, że to ona musi teraz podjąć decyzję. W kolejnych dniach z niepokojem oczekiwałam na informacje od Edyty. Ciekawiło mnie, czy postanowiła utrzeć nosa mężowi . Skontaktowała się ze mną dopiero po upływie tygodnia, wieczorem.

– Właśnie wracam ze szkolenia, za chwilę będę u ciebie – usłyszałam w słuchawce.

Nuta w jej głosie sugerowała, że jest wyjątkowo zadowolona.

– Zaczynaj już, nie mogę się doczekać – zażądałam, tuż po tym jak tylko weszła.

– Wyjechałam, zgodnie z twoją radą – rozpoczęła. – Zatrzymałam się u mojej cioci we Wrocławiu... Przyjechałam tu godzinę temu. Muszę ci powiedzieć, że dom przypomina pobojowisko! Wszędzie leżą ubrania, zabawki Agnieszki. Zlew pełen jest brudnych naczyń, a na podłodze w łazience leżą mokre ręczniki – opisywała. – Blat kuchennego stołu będę musiała pewnie szorować przez godzinę. A podłoga? Aż się klei. Na domiar złego Agnieszka narzekała, że nie zjadła dziś rano płatków, bo tata zapomniał kupić mleka.

– Tak spokojnie o tym mówisz? – zadałam pytanie, całkowicie zaskoczona.

– Kiedy przekroczyłam próg domu i ujrzałam ten nieporządek, moim pierwszym odruchem było narobić szumu. Jednak wtedy spojrzałam na Romana – powiedziała koleżanka z triumfalnym uśmiechem. – Wydawał się być tak przygnębiony, że aż poczułam do niego litość. Zaczął bełkotać coś o tym, że sam już nie ma pojęcia, co ma robić. I nie jest w stanie zrozumieć, jak ja sobie z tym wszystkim poradziłam.

– Więc...?

– Więc oznajmiłam mu, że zaoferuję swoją pomoc w sprzątaniu, ale tylko, jeśli od jutra obowiązki będziemy dzielić na pół. Bez sprzeciwu przyjął te warunki!

– Myślisz, że dotrzyma słowa? Mężczyźni zwykle mają skłonność do zapominania o złożonych obietnicach.

– Mam taką nadzieję. A jeśli mnie zawiedzie, znowu wyjadę. Tym razem na całe dwa tygodnie.

Czytaj także: „W każdej rodzinie trafia się zgniłe jabłko. U nas to była bratowa, która przez swoją chciwość zniszczyła wszystko”
„Babcia przywiozła z sanatorium kochanka i coś jeszcze. Starowinka nie ma wstydu za grosz” „Gdy córka zachorowała, mąż spakował manatki i zwiał. Zachował się jak tchórz, bo nie chciał życia z problemami”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA