„Przyjaciółka była jak magnes na kanalie. Mogli ją zdradzać i oszukiwać, a ona i tak latała za nimi z wywieszonym jęzorem”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, auremar
„Nie chodziło o to, że nie dostała pieniędzy. Julka uwielbiała dzieci i nie umiałaby pozbyć się własnego. Co więcej, wciąż łudziła się, że Maciek kiedyś wróci do kraju i do niej. Nie podzielałam jej optymizmu, ale nie komentowałam tego. Było mi bardzo żal mojej przyjaciółki”.
/ 01.09.2022 15:15
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, auremar

Z Julką kumplujemy się od podstawówki. Pierwsze dyskoteki, pierwsze miłosne podboje – wszystko przeżywałyśmy razem. Kiedy byłyśmy już na studiach, zauważyłam, że moja przyjaciółka ma wyjątkowego pecha do facetów. Każdy jej związek trwał najwyżej kilka miesięcy, na dodatek Julka przyciągała same kanalie!

Jej pierwszy chłopak okazał się oszustem

Uprosił Julkę, żeby pożyczyła od rodziców pieniądze, których rzekomo potrzebował na rozkręcenie biznesu. Po czym…zniknął. Kolejny wybranek miał żonę i małe dziecko – co wyszło na jaw po kilku miesiącach. Trzeci zdradził Julkę z jej koleżanką z roku. Za każdym razem musiałam przyjaciółkę pocieszać i wspólnie narzekać, że „wszyscy faceci to dranie”, chociaż sama tak nie uważałam. Mnie trafiały się lepsze partie!

Po tym trzecim nieudanym związku Julki miałam nadzieję, że przemyśli wszystko i następnym razem dokona lepszego wyboru. O, ja naiwna…

– Zakochałam się! – usłyszałam przy naszym kolejnym spotkaniu.

Jej wybranek był kelnerem. Poznali się w jakimś pubie. Studiował zaocznie i wynajmował mieszkanie z kolegą. Już tydzień później miałam okazję poznać Maćka (tak miał na imię), ale nie zachwyciłam się nim tak jak moja przyjaciółka. Spodziewałam się jakiegoś przystojniaka, a Maciek był niski, chudy i jakiś taki podejrzany. Po prostu źle mu z oczu patrzyło.

Kazał się jej schować przed kumplem!

Myślałam, że zakochana Julka nie będzie miała dla mnie czasu. Było dokładnie na odwrót. Widywałyśmy się częściej niż zwykle.

– Maciek dużo pracuje, dlatego rzadko się spotykamy – tłumaczyła mi w jakiś piątkowy wieczór.

– To jak często się widujecie?

– Ostatnio dwa tygodnie temu – odpowiedziała speszona. – Ale to na pewno chwilowe. Bierze nadgodziny.

To było dziwne, ale milczałam. Tymczasem Julka co rusz opowiadała coś nowego o swoim oblubieńcu. Byłam coraz bardziej zaniepokojona.

– Wiesz, nocowałam ostatnio u Maćka… – snuła kolejną opowieść. – Jego kolega wyjechał na kilka dni i miało go nie być, ale rano niespodziewanie przyjechał. Leżeliśmy jeszcze w łóżku i…

– No mów, bo jestem ciekawa! – zachęcałam Julkę.

– Maciek kazał mi schować się pod kołdrę, kiedy kolega miał wejść do jego pokoju. Nie chciał, żeby mnie zobaczył! – wypaliła.

– Może nie opowiada kumplom o swoich dziewczynach – kłamałam, bo taka łóżkowa „zabawa w chowanego” wydawała mi się bardzo upokarzająca.

– To nie wszystko – kontynuowała Jula. – Jakiś czas później jechaliśmy jego samochodem. Maćkowi przypomniało się nagle, że musi oddać pieniądze wujkowi. Podjechaliśmy pod dom tego wujka, on zszedł na dół i…

– Kołdry w samochodzie chyba nie mieliście! – nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zażartować.

– Szkoda, że nie mieliśmy, bo Maciek kazał mi się skulić na podłodze! On się mnie wstydzi. Dlaczego?! Coś jest ze mną nie tak?! – zakończyła i widziałam, że oblewa się rumieńcem.

– Po co ty się z nim spotykasz?! – nie wytrzymałam wreszcie.

W praktyce wyglądało to tak: on dzwonił, kiedy miał czas i ochotę na seks, a ona pędziła na każde skinienie. Później umierała z tęsknoty, czekając na kolejny telefon. Wiedziała, że jest wykorzystywana, lecz nie umiała tego zakończyć!

Moje złośliwości na nic się zdały

Któregoś dnia dowiedziałam się, że oczekiwanie na kolejny szybki numerek przeciągnęło się do dwóch miesięcy! W tym czasie mojej przyjaciółce – wprawdzie w nie najlepszej formie psychicznej – udało się obronić pracę magisterską. Zaczęła poszukiwanie pracy… Po kolejnych kilku miesiącach milczenia, Maciek jakby nigdy nic odezwał się do Julki i zaproponował randkę, o czym ona, radosna jak szczygiełek, poinformowała mnie przez telefon.

– Po co ci to?! – wykrzyczałam wściekła, że Julka jest taka naiwna.

– Może się ułoży… – łudziła się.

– Tak, na pewno! Szykuj kołdrę, żebyś miała pod czym się chować! – skomentowałam, kończąc rozmowę.

Pognała jak na skrzydłach na spotkanie. Oczywiście był seks, na który – po tak długiej przerwie – sama miała ochotę…

– Grażynka, ja jestem w ciąży – powiedziała mi po kilku miesiącach drżącym głosem.

Nie muszę dodawać, że Maciek po tej pamiętnej randce więcej do niej nie zadzwonił.

– I co ty teraz zrobisz?! – byłam załamana.

– Powiem mu. Przecież musi mi pomóc! – Julka się rozpłakała.

Maciek był wściekły. Oschłym tonem poinformował ją, że przerywa studia i wyjeżdża do Anglii! Ponoć miał tam rodzinę, która załatwiła mu pracę, a wyjazd planował od dawna.

– Do Polski już pewnie nie wrócę, więc sorry, musisz z tym coś zrobić – oznajmił Julce na pożegnanie.

„Coś” oznaczało nielegalną aborcję. Maciek miał wysłać na nią pieniądze z Anglii. Ale, co było do przewidzenia, ledwo wyjechał, słuch po nim zaginął.

Dziękuję, że jesteś dla niej wsparciem

To były najgorsze dni w życiu Julki. Całymi dniami płakała, a ja bezskutecznie próbowałam ją pocieszyć.

– Urodzę! – oznajmiła w końcu.

Wcale nie chodziło o to, że nie dostała pieniędzy na zabieg. Julka uwielbiała dzieci i nie umiałaby pozbyć się własnego. Co więcej, wciąż łudziła się, że Maciek kiedyś wróci do kraju i do niej. Nie podzielałam jej optymizmu, ale nie komentowałam tego. Było mi bardzo żal mojej przyjaciółki.

„Jestem wujkiem Maćka. Znalazłem Pani adres mailowy w jego laptopie. Z przykrością informuję, że Maciek zginął w wypadku samochodowym…” – tak zaczynał się mail, który przyszedł na skrzynkę mailową Julki.

– Chyba w to nie wierzysz?! Chce się ciebie pozbyć raz na zawsze! – wykrzyczałam, kiedy pokazała mi tę wiadomość.

– W pierwszej chwili nie wierzyłam, ale poszłam do tego jego współlokatora, wiesz… Nie znał mnie, ale od razu powiedział, że on nie żyje!

Byłam pewna, że to kłamstwo, jednak Julka potraktowała całą sprawę poważnie i po prostu się załamała. W drugim miesiącu ciąży poroniła. Musiał minąć rok, żeby Julka jakoś się pozbierała. Pracowała dorywczo i większość czasu spędzała w domu. Często ją odwiedzałam i próbowałam przemówić do rozsądku.

– Nie możesz ślepo ufać każdemu facetowi! Nie pozwalaj, żeby cię wykorzystywali! – wciąż jej powtarzałam.

– Po tym, co mnie spotkało, nikomu już nie zaufam – odpowiadała smutno.

A jednak zamierzała…

Mimo wszystko, z każdym kolejnym dniem Julka częściej się uśmiechała i – jak sądziłam – rozsądniej podchodziła do życia. Nie na długo.

Nie uwierzysz, co się stało! – pewnego dnia zaczęła już od progu.

Była wyraźnie poruszona i płakała.

– Mów! – byłam bardzo ciekawa.

– Napisał… Maciek. On żyje! Przyleciał do Polski!

Aż przysiadłam z wrażenia.

– Co za świnia, chyba nie zamierzasz się z nim spotkać? – zapytałam.

Po tylu miesiącach siedzenia w domu, perspektywa spotkania z dawnym kochankiem była dla niej zbyt kusząca. Maciek wcale nie tłumaczył się ze swojej sfingowanej śmierci. Nawet nie zapytał o aborcję, za którą – zajęty umieraniem – „zapomniał” zapłacić. Równie dobrze Julka mogła przecież urodzić jego dziecko, ale to też go nie interesowało. Szczerze przyznał, że z Anglii przyleciał z narzeczoną, Polką. Planowali zostać tu jakiś czas.

Nowej dziewczyny już się nie wstydził przed kolegami, bo wynajęli razem mieszkanie. Tyle że ona trafiła do szpitala na badania, a jemu się nudziło i zaprosił do domu Julkę.

– Tak dobrze nam się rozmawia… Chciałabym mieć takiego męża! – mówiła rozmarzonym głosem.

– Chciałabyś męża, który, kiedy wylądujesz w szpitalu, sprowadzi do domu kochankę?! – nie wytrzymałam, ale Julka znów nie dawała sobie niczego przetłumaczyć.

Wiedziałam, że idiotka uwierzy

Była tak poruszona spotkaniem ze „zmartwychwstałym” amantem, że nic do niej nie docierało. „Ona zmądrzeje, i to szybko! Już ja się o to postaram” – myślałam. Długo zastanawiałam się, co zrobić z tym draniem, tym cholernym Maciusiem. Chciałam, żeby raz na zawsze dał Julce spokój. Postanowiłam, że pokonam go jego własną bronią.

„Witam, jestem przyjaciółką Julki. Wiem, że byliście kiedyś parą i cieszę się, że wciąż przyjaźnisz się z nią, i to mimo jej choroby! Dla nas wszystkich było szokiem, kiedy dowiedzieliśmy się, że ma AIDS. Niepotrzebnie jechała na te wakacje do Afryki… Dziękuję za to, że jesteś dla niej wsparciem” – taką wiadomość mu wysłałam.

Brzmiało mało wiarygodnie, ale czułam, że ten idiota uwierzy. Niestety, nie miałam okazji zobaczyć  miny Maćka pędzącego przebadać się na HIV. W każdym razie do Julki więcej się nie odezwał. Ja natomiast zabrałam przyjaciółkę na babski wypad nad morze, a potem zapisałam ją do najlepszego w mieście psychologa. Niech on coś poradzi na jej życiowe wybory!

Czytaj także:
„Po śmierci żony świat przysłoniły mi czarne chmury. Żyłem na autopilocie, gdy na drodze stanął mi najpiękniejszy anioł”
„Syn jest doświadczonym kardiochirurgiem, ale ostatnia operacja mu się nie udała. Operował... obecnego faceta byłej żony”
„Syn w domu nawet szklanki po sobie nie umyje, ale u babci zasuwa jak robot. Podlizuje się, bo chce wyciągnąć od niej pieniądze?”

Redakcja poleca

REKLAMA