Rozstaliśmy się. Ale nasi znajomi się postawili. Spotkali się za naszymi plecami i ustalili, że nie zamierzają się dzielić na przyjaciół moich i Michała. Postanowili, że zmuszą nas do tego, żebyśmy wyjaśnili sobie, co mamy do wyjaśnienia, i jak cywilizowani ludzie byli dalej w stanie wytrzymać kilka godzin pod jednym dachem.
Byłam oburzona, tak samo Michał. Ale zanim się połapaliśmy, ich plan zaczął działać…
Gdy poznałam Michała na ognisku u znajomych, od razu zapałałam do niego niechęcią. Chełpił się swoimi sportowymi wyczynami, opowiadał o najnowszym aucie, o adrenalinie, o napalonych laskach, od których się nie może opędzić.
„Arogancki dupek” – pomyślałam
Godzinę później podeszłam do stołu z drinkami. Nalałam sobie wina i już miałam wracać do ogniska, gdy koło mnie wyrósł ten nadęty koleś.
– Widziałem, jak na mnie patrzyłaś. I nawet wiem, co o mnie pomyślałaś. Ale chyba nie słyszałaś początku tej opowieści. To może zaczniemy od nowa. Mam na imię Michał – powiedział.
Wkurzył mnie tym tekstem jeszcze bardziej. Prychnęłam tylko i odwróciłam się na pięcie. W poniedziałek rano w recepcji w pracy czekał na mnie wielki bukiet kwiatów. „Od chamskiego dupka na zgodę”. Wściekła ruszyłam do biurka Kaśki, gospodyni sobotniego ogniska.
– Kto ci pozwolił dawać mu adres mojego miejsca pracy? Nie życzę sobie tego. Teraz to odkręć. Powiedz swojemu kumplowi, żeby się ode mnie odczepił.
– Dziewczyno, wyluzuj. Nic mu nie musiałam mówić. Zapytał o ciebie, powiedziałam, że pracujemy razem. No nie moja wina, że taki bystry i skojarzył fakty. I dla twojej informacji, to jest świetny chłopak.
– Świetny chłopak? Przecież siedziałaś tam, słyszałaś, co on o sobie wygadywał. Moim zdaniem mówił całkiem poważnie.
Kaśka zaczęła się śmiać. Gdy w końcu się opanowała, powiedziała:
Co on sobie o mnie pomyślał…
– Podeszłaś do nas w połowie opowieści. Dlatego nie wiesz, że on odstawiał swojego szefa z pracy, którego nie znosi. Michał nawet nie ma prawa jazdy. Jeździ do pracy rowerem. A najbardziej ekstremalny sport, jaki uprawia, to biegówki.
Zrobiło mi się głupio. Gdybym go posłuchała, kiedy chciał się wytłumaczyć. A tak wyszłam na jędzę.
– O rany. Ale ze mnie idiotka… Chyba musisz mi dać jego telefon. Powinnam przeprosić.
– No nie wiem, czy Michał sobie tego życzy. Muszę go najpierw zapytać. Ale po tym, jak go potraktowałaś, to raczej wątpię, czy się zgodzi – powiedziała, ale po chwili się uśmiechnęła. – Żartowałam. Jasne, że ci dam. Michał wczoraj do mnie zadzwonił i nie chciał gadać o niczym innym, tylko o tobie. Chyba zrobiłaś na nim wrażenie.
Wzięłam od Kaśki numer i napisałam esemesa: „Wygłupiłam się. Przepraszam. Kaśka mi wszystko wyjaśniła. To teraz ja proponuję, żebyśmy zaczęli od nowa. Spotkamy się. Klaudia Sztywniara”.
Odpowiedź przyszła natychmiast: „Alleluja! Dziś wieczorem?”.
Po minucie byliśmy już umówieni. Po tygodniu pocałowaliśmy się po raz pierwszy. Po drugim poszliśmy do łóżka. I zostaliśmy oficjalnie parą. Po wakacjach Michał się do mnie wprowadził.
Naprawdę okazało się, że wiele nas łączy
Podobają nam się te same filmy i seriale, wakacje lubimy spędzać na wędrówce po górach. Oboje kochamy zwierzęta i nie jemy mięsa. A z Kaśką poznałyśmy się w pracy cztery lata temu. Zaczęłyśmy tego samego dnia i od razu do siebie przylgnęłyśmy.
Michał był kolegą Andrzeja z pracy. Okazało się, że na tym ognisku nie znalazł się przypadkowo. Kaśka i Andrzej postanowili zabawić się w swatów. Przez kilka lat wydawało się, że doskonale im poszło. Zresztą wszyscy stanowiliśmy zgraną paczkę.
Dwa lata temu rozwiodła się z mężem kuzynka Kaśki.
– Jezu, wiesz, jakie to okropne? Ich znajomi podzielili się na dwa obozy. Zośka mówi, że niektórzy nawet nie odbierają od niej telefonów. Mam nadzieję, że w naszej grupie się to nigdy nie przytrafi – opowiadała Kaśka.
Poszłyśmy tego dnia po pracy na wino. I temat wrócił. Po kolejnym kieliszku, już mocno wstawione, zaczęłyśmy się zakładać, która para w naszej paczce rozstanie się jako pierwsza. Co zabawne, obie obstawiłyśmy tę samą parę: Adriana i Leszka.
Było coraz bliżej do wybuchu awantury
Nie jestem przesądna, ale dziś żałuję tamtej zabawy. Po raz pierwszy pokłóciłam się z Michałem na serio o jakiś drobiazg. Nawet nie pamiętam, od czego się zaczęło. Skończyło się za to poważnie. Na wytykaniu sobie, kto więcej zarabia, kto lepiej dba o dom i kto jest oziębły.
Złapałam wtedy torebkę i pojechałam na noc do Kaśki. Dwa dni później, po wyjątkowo gorącej nocy, ja i Michał żartowaliśmy, że warto się pokłócić, żeby tak się pogodzić. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że ta błaha kłótnia była pierwszą rysą, która w końcu doprowadzi do rozpadu naszego związku.
Z czasem coraz częściej mieliśmy ciche dni, warczeliśmy na siebie, krzyczeliśmy. Wystarczył drobiazg i następował wybuch. Raz zapomniałam zabrać prezent dla jego kolegi, do którego jechaliśmy na imprezę.
– Wróćmy, to tylko kilka minut – zaproponowałam.
Michał zaczął krzyczeć, że od początku nie chciałam z nim jechać, że gardzę jego znajomymi i że naprawdę nie muszę się dla niego poświęcać. I gdy zatrzymałam się na światłach, wysiadł z samochodu.
Pojechałam do domu po prezent. Gdy dotarłam na imprezę – Michała tam nie było. Pojawił się dwie godziny później, pijany. Nie odzywał się do mnie. Do domu wróciłam sama. Gdy zjawił się koło południa, nie wyjaśnił, gdzie spał, ani mnie nie przeprosił.
Innym razem okazało się, że jego zdaniem nie byłam wystarczająco miła dla jego mamy i za często patrzyłam na komórkę, gdy byliśmy u niej na obiedzie.
Wystarczył mu byle pretekst
Zaczęłam wyczuwać, że Michał ma dość naszego wspólnego życia, że się męczy. Szczerze mówiąc, gdy się tak zachowywał, to ja też się męczyłam. Nie mieliśmy ślubu, dzieci ani wspólnego majątku, więc nie musieliśmy tego ciągnąć. Gdy w końcu wspomniałam, że może powinniśmy się rozstać, przynajmniej na jakiś czas, Michał znowu wybuchnął.
– Czekałem na to! Wiedziałem, że tylko szukasz pretekstu, żeby się mnie pozbyć z domu. No powiedz, kto to. Jest wyższy? Ma fajną brykę? Jest lepszy w łóżku?
Nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz. Michał złapał mnie za przedramiona i zaczął mną potrząsać. Bałam się, że zrobi mi krzywdę. W końcu się opamiętał, złapał kurtkę i wybiegł. Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Wiedziałam, że to koniec.
Zadzwoniłam do Kaśki.
– Z Michałem koniec. Dziś przesadził. Nie uwierzysz, ale zaczęłam się go bać. Jak wróci, to każę mu się spakować. Ale musisz do mnie przyjechać, proszę. Nie chcę być z nim sama.
– Michał ma kłopoty w pracy. Został pominięty przy awansie. Od tamtej pory jest nerwowy, agresywny. Wiesz, on się pogubił… Pewnie powinien iść na terapię. Tak mi przykro…
Michał wrócił rano. Nic nie mówił. Nie doczekałam się ani „przepraszam”, ani „do widzenia”. Gdy zamknęły się za nimi drzwi, pokazałam mu środkowy palec. Niech spada. Niedługo później Kaśka powiedziała mi, że Michał zaczął chodzić do psychologa.
– Nie obchodzi mnie to – warknęłam. A na spokojnie już dodałam: – Kaśka, wiem, że chcesz dobrze. Ale naszego związku już nie da się uratować. Zamknęliśmy ten etap.
Plan naszych przyjaciół zaczął działać…
Przez kolejne tygodnie spotykałam się z przyjaciółmi tylko wtedy, gdy zapewnili mnie, że nie będzie Michała. Aż w końcu nasi przyjaciele doszli do wniosku, że tak dalej być nie może. Ich plan był bardzo prosty. Kaśka zapowiedziała mnie, a Andrzej Michałowi, że zmuszą nas do dogadania się. W innym wypadku nie będą się spotykać ani ze mną, ani z nim.
Po wyjściu Kaśki złapałam za komórkę. Ale telefon Michała był zajęty. Okazało się, że w tym samym czasie próbował dzwonić do mnie. W końcu udało nam się połączyć.
– Cześć. Słyszałaś, co oni uknuli? Co oni sobie myślą?
– No właśnie. Też coś, będą nam dyktować warunki…
Wystarczył wspólny wróg i po raz pierwszy od rozstania ze sobą rozmawialiśmy. Po wymianie wyrazów oburzenia na przyjaciół przeszliśmy płynnie do innych spraw.
– Przyszedł rachunek za gaz.
– Napisz mi ile, to ci przeleję.
– Nie no, podzielimy się na pół.
– Przecież zawsze to ja płaciłem za gaz. Zapłacę. Co u ciebie?
Rozmawialiśmy jeszcze przez kwadrans. Plan naszych przyjaciół zaczął działać…
Czytaj także:
„Mój były mąż wydawał całą kasę na nowe dziewczyny, a ja pracowałam za dwoje, żeby utrzymać nasze dziecko”
„Mąż nie pozwalał mi ułożyć sobie życia nawet po jego śmierci. Nawiedzał mnie i nasze dziecko, doprowadzał do obłędu”
„Mój mąż zabalował na pępkowym, nie odebrał mnie i syna ze szpitala. Spał cały dzień, bo był tak pijany. Byłam wściekła”