Trudno mi opowiadać tę historię, bo dotyczy ona przeszłości mojej żony, która kiedyś prowadziła dosyć swobodny tryb życia. Ale chcę się nią podzielić, by pokazać, że ludzie się zmieniają. A miłość, szacunek i ciepło domowego ogniska pomagają przywiązać się do jednej osoby, nawet jeśli wcześniej było to dla kogoś trudne.
Moja żona udowodniła przywiązanie do mnie
A przy okazji ośmieszyła człowieka, który przekonywał mnie, że ona nigdy się nie zmieni. Kalinę poznałem, kiedy byłem w technikum. Przyszła do naszej szkoły, bo jej rodzina przeniosła się z innego miasta. Od razu mi się spodobała, ale spodobała się też całej męskiej części klasy. Była naprawdę piękna. Zresztą, ciągle taka jest. Wysoka, z czarnymi, długimi włosami, bardzo zgrabna. Ma ciemne, seksowne oczy, zadarty nos i prześliczny uśmiech. Ten uśmiech przyciągał mnie jak magnes.
Pierwszego chłopaka znalazła sobie już po trzech dniach od przyjścia do szkoły. To był taki szkolny zabijaka, którego bali się wszyscy oprócz kilku osób, w tym mnie, bo podnosiłem ciężary. Pamiętam, że szybko zaczęła się kręcić wokół tego łobuza.
Byłem wtedy młody, niedoświadczony i trochę naiwny, więc kiedy zobaczyłem, jak Kalina go kokietuje, nie mogłem się nadziwić. Przecież to mięśniak bez krztyny rozumu... Do dziś ze złością wspominam, jak któregoś razu na szkolnym korytarzu podpatrzyłem, co robili. Pozwalała, by dotykał ją w najintymniejszych miejscach…
Z łobuza przerzuciła się przystojniaka
Wkrótce jednak przystojniak został pobity przez łobuza, a Kalina uznała to chyba za dowód miłości, bo wróciła do tego ostatniego. Następny był najlepszy piłkarz w szkole, na nieszczęście mój dobry kolega. Kiedy zabijaka się o tym dowiedział, oczywiście od razu rzucił się na niego z pięściami.
– Obiję ci gębę! – wrzasnął i uderzył go tak mocno, że Jacek zalał się krwią.
Byłem wtedy w pobliżu i zdążyłem odciągnąć łobuza od przyjaciela. Bał się mnie, więc odpuścił. Widzieli to nauczyciele, więc wszyscy zostaliśmy wezwani do dyrektora. Zabijaka wyleciał ze szkoły. Po tym wszystkim mój kumpel odpuścił sobie Kalinę. Chociaż nie, właściwie to ona odpuściła sobie jego.
Nie chciała być z kimś, kto tak łatwo dał się pobić
Potem przez dwa lata nauki patrzyłem, jak prowadza się z kolejnymi chłopakami. A to jakiś starszy facet przyjechał po nią autem, a to wymuskany młodzieniaszek z dobrej rodziny fundował jej wino, a to dwóch czy trzech rosłych drabów brało ją na dyskotekę, żeby tam ją obmacywać.
Ja byłem zajęty sportem, więc nie za bardzo rywalizowałem z tymi wszystkimi kolesiami. Pamiętałem, co spotkało mojego kumpla. Zresztą, chociaż bardzo mi się podobała, nie odpowiadało mi jej zachowanie. Za to ją moja obojętność chyba kręciła.
Często mnie zaczepiała, a ja sam nie wiedziałem, czy żartuje, czy mówi na serio.
– Oj, Tomuś, Tomuś, gdybyś tylko był bardziej rozrywkowy, to ja bym już dawno przestała szukać sobie męża – śmiała się, a ja udawałem, że te słowa nie robią na mnie żadnego wrażenia.
– Tobie już tylko ja zostałem, już wszystkich innych sprawdziłaś – odcinałem się.
Najgorzej jednak reagował na nią Jacek. Ten piłkarz, którego musiałem ratować przed zabijaką.
Mówił o Kalinie okropne rzeczy
Raziło mnie to. Wyzywał ją przy mnie od najgorszych, mimo że wiele razy spokojnie prosiłem go, żeby przestał.
– A ty co? Też zakochany w tej lafiryndzie? – denerwował się wtedy.
Zakochany to ja jeszcze nie byłem, ale niewiele mi brakowało. A wszystko zaczęło się, gdy kiedyś jesienią wracałem wieczorem z treningu i zobaczyłem, że Kalina leży przy chodniku. Podbiegłem do niej.
– Co ci się stało? Wszystko w porządku?
– Tomaszku, mój ty śliczny… Mój ty rycerzyku – pogładziła mnie po policzku, a ja zrozumiałem, że jest po prostu pijana.
Wziąłem ją na ręce, zaniosłem do domu i tak to się zaczęło. Chyba zdawała sobie sprawę, że naprawdę lepszego ode mnie nie znajdzie i zaczęliśmy się spotykać. Opowiedziała mi wszystko o swojej rodzinie, którą potem zresztą poznałem. Wtedy zrozumiałem, skąd się bierze jej zachowanie.
Ona po prostu nie miała domu. Jej rodzice tylko na siebie warczeli; ojciec pił, a matka go zdradzała. Dopiero przy mnie, przy mojej rodzinie, Kalina zobaczyła, jak może wyglądać życie. Niestety, bliskość z nią spowodowała, że straciłem przyjaciela.
Bo kiedy Jacek dowiedział się, że ja i Kalina jesteśmy razem, zaczął się jeszcze gorzej zachowywać wobec mojej przyszłej żony. Nasza przyjaźń definitywnie skończyła się na jednej ze wspólnych imprez…
Kiedy zaczął ją obrażać, nie wytrzymałem
Jacek przyszedł na nią ze swoją nową dziewczyną, Asią. Wiedziałem, że jej nie kocha – sam mi o tym powiedział. Mówił jednak, że z nią zostanie, bo jest dobra i porządna, więc będzie idealną żoną.
I chyba na tej imprezie za dużo wypił i dostał jakiegoś amoku, gdyż zaczął na głos wygadywać, że ja nie zaznam szczęścia z Kaliną. Bo ona prędzej czy później mnie zdradzi. Chyba nie muszę mówić, jak bardzo mnie to zdenerwowało.
Ostrzegałem go, żeby się uspokoił, jednak mnie nie słuchał. I kiedy zaczął ją wyzywać od dziwek, nie wytrzymałem. Parę razy dostał po gębie. Od tamtego czasu przez wiele lat się nie widzieliśmy.
Miałem z Kaliną dwójkę dzieci
Byliśmy szczęśliwi, nic nie zakłócało nam spokoju. Aż pewnego dnia na siłowni spotkałem Jacka. Minęło tyle czasu, że zapomnieliśmy o niesnaskach i rozmawiało nam się jak za starych, dobrych czasów. Okazało się, że on też ma żonę, zresztą właśnie tamtą Asię i dzieci.
Zaprosił nas do siebie. Mieszkali w dużym domu z ogrodem. Widać było, że mają pieniądze. Nic dziwnego. Zawodowo Jackowi powiodło mu się znacznie lepiej niż mnie, bo ja pracowałem jako zwykły ochroniarz, a on założył firmę handlującą sprzętem sportowym.
Muszę przyznać, że Jacek podjął nas jak królewską parę. Było wspaniałe jedzenie, dobre trunki, a dzieciaki bawiły się długi czas w ogródku. Bałem się trochę, że powrócą duchy przeszłości i w końcu ktoś zacznie mówić o sprawach, które nas poróżniły, ale jakoś nikt nie miał na to ochoty.
Szczególnie żona Jacka, która wyraźnie z całej naszej czwórki bawiła się najgorzej.
– Asiu, a co ty tak cicho siedzisz? – spytałem, ale ona się tylko speszyła.
– A nic, trochę mnie głowa pobolewa… – uśmiechnęła się z wyraźnym trudem.
– Jak zwykle – mruknął Jacek i wszyscy się roześmiali, udając, że to dobry żart.
W trakcie spotkania zgadaliśmy się też co do jeszcze jednego. Kalina od paru miesięcy była bezrobotna i szukała czegoś dla siebie, a Jacek z kolei szukał sekretarki. Zaproponował jej, by przyszła do biura.
Nie wiedzieliśmy, co o tym myśleć, więc w końcu Kalina powiedziała, że przedyskutujemy sprawę w domu i damy mu znać. No i przedyskutowaliśmy.
Najpierw byłem niechętny, w końcu uległem
Trochę dziwnie czułem się z tym, że moja żona będzie pracować dla mojego kolegi, który kiedyś się w niej kochał. Ale nie należę do facetów histerycznie zazdrosnych, więc się zgodziłem.
Kalina popracowała u Jacka miesiąc. Widziałem, że z dnia na dzień coraz mniej chętnie chodzi do pracy, i nawet podpytywałem ją, co się dzieje, ale ona tłumaczyła, że jest po prostu zmęczona. Dopiero po tym miesiącu wyszło szydło z worka.
– O, a ty co tutaj robisz? – zapytałem ją po wejściu do domu, bo akurat miałem nocną zmianę i wróciłem późnym porankiem. – Czemu nie w pracy? Co się stało?
– A, daj spokój… – machnęła ręką. – Szkoda gadać. Tylko się wkurzysz.
Po tych słowach od razu podskoczyło mi ciśnienie, a kiedy usłyszałem opowieść żony, miałem ochotę od razu wybiec z domu i ukatrupić Jacka.
Okazało się, że mój dawny kumpel zatrudnił Kalinę tylko po to, żeby ją… uwieść! Najwyraźniej duchy przeszłości wcale go nie opuściły, bo od pierwszego dnia próbował ją podrywać i zaczął się do niej dobierać. Na początku starała się odpowiadać na jego zaczepki dyplomatycznie albo je ignorować, ale w końcu nie wytrzymała.
Uderzyła go w twarz, zrobiła awanturę na całe biuro i wybiegła z budynku tak, jak stała. Już się zbierałem do wyjścia, żeby złożyć Jackowi wizytę, ale Kalina mnie uspokoiła.
– Daj spokój, nie warto. To nieszczęśliwy człowiek. Nie kocha tej swojej biednej żony. Odpuśćmy mu – powiedziała.
Jacka widziałem jeszcze tylko raz
Przyszedł na siłownię. Chyba zapomniał, że właśnie tam się spotkaliśmy. Wszedł przebrany na salę, zobaczył mnie, zatrzymał się, postał chwilę i wyszedł.
Pomyślałem wtedy, że naprawdę trzeba mu współczuć. Nie każdy ma to szczęście, że znajduje miłość. A nasza historia dowodzi, że ludzie się zmieniają i w życiu należy kierować się także uczuciem, a nie tylko rozsądkiem.
Czytaj także:
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"