Prowadziliśmy z mężem naszą knajpkę już od pięciu lat i powoli zaczynaliśmy wychodzić na prostą. Początkowo było ciężko, nawet bardzo. Zaczynaliśmy od zera, wzięliśmy kredyty , więc wszystkie zarobione pieniądze szły albo do banku, albo na doinwestowanie lokalu. Dla nas nie zostawało prawie nic.
Dopiero od niedawna zaczęło być lepiej. W tym roku po raz pierwszy pojechaliśmy na krótkie wakacje tylko we dwoje i było nam z tym cudownie. Zaczęłam nawet myśleć, że skoro wszystko idzie tak dobrze, to może moglibyśmy powiększyć rodzinę. Szykowałam właśnie kolację i układałam sobie w głowie od dawna już planowaną rozmowę z mężem o dziecku. Wtem dzwonek do drzwi wyrwał mnie z rozmyślań.
W progu stała Agata, moja młodsza siostra. Nie musiała nic mówić, od razu wiedziałam, że coś jest nie tak, miała takie smutne spojrzenie... Po chwili siedziała już w kuchni i powoli popijała herbatę, podczas gdy ja kroiłam warzywa na sałatkę.
– No powiedz w końcu, co się stało – odłożyłam nóż i usiadłam obok. Nie mogłam dłużej znieść jej milczenia.
– Rozstałam się z Maćkiem – powiedziała w końcu cicho.
Westchnęłam. Agata i Maciek byli parą od szkoły podstawowej, odkąd pamiętam, spędzali razem każdą wolną chwilę, i tak już miało pozostać. A tu raptem taka historia, nie wiedziałam, co o tym myśleć.
– Ale Aga, co się stało? – spytałam. Zrobiła płaczliwą minkę.
– I zwolnili mnie z pracy... – dodała.
– O rany – jęknęłam. – Co teraz będzie?
Wzruszyła ramionami.
– Może mogłabym trochę u was pomieszkać? – zapytała cichutko.
Chciałam jej pomóc, miałam tylko ją
No tak, łatwo powiedzieć, pomieszkać. Ja bym się przecież zgodziła od razu, ale co powie Karol? Zawsze miałam wrażenie, że nie lubi mojej siostry. Zanim jednak zdołałam zebrać myśli i ułożyć sobie odpowiedź, w drzwiach stanął mój mąż.
– Ooo, cześć Agata – zawołał, niby normalnie, ale po wyrazie jego twarzy widziałam, że nie jest zachwycony. Karol bardzo się starał, żeby nie było po nim widać niezadowolenia. Otworzył nawet wino do kolacji i wypytywał Agę o wszystko.
Ona nie była zbyt rozmowna, grzebała widelcem w talerzu i odpowiadała półsłówkami. Dopiero gdy spytał, co słychać u Maćka rozpłakała się i odparła, że chce już iść spać. Pościeliłam jej w małym pokoju, a sama wróciłam do Karola.
– Co z nią? – spytał.
– Sama nie wiem... – mruknęłam.
A potem opowiedziałam mężowi, czego dowiedziałam się od Agi, czyli niewiele, że rozstała się z Maćkiem, że zwolnili ją z pracy oraz że chciałaby u nas zostać.
– To chyba nie jest najlepszy pomysł... – Karol skrzywił się niechętnie.
– Jak to zły pomysł? – krzyknęłam i zaraz zakryłam sobie usta dłonią, bo Agata pewnie jeszcze nie spała, a nie chciałam, żeby słyszała naszą rozmowę. – No dobra, może i nie najlepszy – dodałam już spokojniej – ale co ja mam zrobić, przecież to jest moja siostra. Mam ją wyrzucić? Karol, ona potrzebuje mojego wsparcia.
– Dobra, już dobra – odparł mój mąż. – Już nic nie mówię. Niech sobie zostanie.
I tak moja młodsza siostra Agata zamieszkała razem z nami. Miało być na krótko, najwyżej na kilka tygodni, aby mogła odpocząć, nabrać dystansu, zanim zacznie nowe życie. Całe dnie spędzała w ogrodzie z książką lub laptopem. Na temat Maćka nie chciała rozmawiać.
– To skończona sprawa – ucinała wszystkie moje pytania. W końcu przestałam pytać.
W pewnym momencie Agacie chyba zaczęło się już nudzić takie bezczynne siedzenie w ogrodzie, bo zaczęła przygotowywać nam kolacje. Po powrocie z pracy zastawaliśmy pięknie nakryty stół i smaczne dania, co wieczór inne. Do tego świece, wino... I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że ciągle byliśmy we troje i pomału zaczynało mnie to męczyć. Dziwiłam się, że Karol nic nie mówi, nie narzeka na stałą obecność Agaty, wyglądało na to, że się do niej przyzwyczaił.
Po jakichś trzech tygodniach takiego życia Agata przyszła do kuchni, gdy piekłam ciasto. Karola nie było. Moja siostra siedziała przy stole w milczeniu i piła kawę małymi łykami wzdychając cichutko od czasu do czasu. Znałam ją na tyle dobrze, żeby domyśleć się, że chciałaby mi coś powiedzieć, ale nie bardzo wiedziała, jak zacząć.
– Stało się coś? – spytałam.
– Muszę coś ze sobą zrobić – odparła.
– Nie rozumiem.
– Co tu jest do rozumienia – powiedziała. – Mam problem ze znalezieniem pracy, a nie mogę już dłużej gapić się w ścianę.
Przerwała, a mnie raptem zaświtał w głowie pomysł... Wtedy wydawało mi się, że wspaniały.
– Wiesz co, Agata – usiadłam obok siostry. – A może zaczęłabyś pracować dla nas. Zajęłabyś się reklamą, dopracowałabyś stronę internetową, a ja miałabym więcej czasu i... – urwałam wpół słowa. Nie chciałam mówić wszystkiego, ale wciąż planowałam powiększenie rodziny.
– To jest świetny pomysł Justa, ale obawiam się, że twój mąż się na to nie zgodzi – Agata zrobiła smutną minę.
– Zostaw to mnie, już ja go przekonam – puściłam do niej oczko.
Początkowo nie bardzo wiedziałam jak się do tego zabrać, bałam się, że Agata ma rację i Karol będzie przeciwny zatrudnieniu jej w naszej firmie. Dlatego zaczęłam kuć żelazo póki gorące i już tego samego wieczora próbowałam przekonać męża. Karol słuchał w milczeniu, od czasu do czasu kiwając głową.
– Karolku – przytuliłam się do niego – zgódź się, to jest moja siostra i chciałabym jej pomóc. Zresztą wydaje mi się, że naprawdę mogłaby nam się przydać.
– Dobrze – odezwał się spokojnie.
– Naprawdę, zgadzasz się? – nie mogłam uwierzyć.
– Tak. To nasza wspólna firma i jeśli chcesz mieć siostrę wśród pracowników, to ją zatrudnij. Nie mam nic przeciwko temu, chociaż żeby wszystko jasne, uważam, że to nie jest najlepszy pomysł, bo...
– Dziękuję, dziękuję, dziękuję – rzuciłam mu się na szyję nie dając dokończyć.
Od następnego tygodnia Agata zaczęła pracę jako menadżerka naszej restauracji. Wiedziałam, że się do tego nadaje. Elegancka, zdecydowana i kompetentna, szybko znalazła nowych, tańszych dostawców, zmieniła wygląd naszej strony internetowej, zamówiła w drukarni świetne, zaprojektowane przez siebie broszurki reklamowe z ofertą cateringu, do którego wcześniej przekonała Karola. Dziwne, tyle razy próbowałam z nim na ten temat rozmawiać i zawsze twierdził, że to nie jest dobry pomysł i nie damy sobie z tym rady, a Agata bez trudu udowodniła mu, że catering na pewno będzie się opłacał.
Moja siostrzyczka oddawała się pracy całym sercem, pracownicy patrzyli w nią jak w tęczę, mimo że wcale im nie pobłażała. Bardzo ją kochałam, ale zaczynałam być lekko zazdrosna, miałam nieodparte wrażenie, że schodzę na drugi plan.
– Karolku – próbowałam któregoś dnia porozmawiać z mężem. – Nie wydaje ci się, że ostatnio mamy jakoś mniej czasu dla siebie.
– Bo mamy trzecią osobę w domu, nie mieszkamy już sami – roześmiał się.
– No niby tak, ale myślałam, że jak Agata odciąży nas trochę w pracy, to będziemy mniej zapracowani i... no wiesz, i...– zaczęłam się jąkać.
– I co? – niecierpliwił się mąż.
– No, może pomyślelibyśmy o dziecku – wypaliłam.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
– Myślałem, że zaczekamy jeszcze trochę. Ustaliliśmy przecież...
– Ale – przerwałam mu – nie sądzisz, że teraz jest akurat dobra okazja?
– Sam nie wiem...
W tym momencie trzasnęły drzwi i usłyszeliśmy stukot obcasów Agaty.
– Cześć gołąbki – rozległ się jej głos. Mój mąż poderwał się gwałtownie z kanapy. Miałam wrażenie, że jest nawet zadowolony z jej przyjścia i z tego, że przerwała nam rozmowę. Agata opadła na fotel.
– Ale jestem zmęczona – jęknęła, ściągając pantofle. – Siostrzyczko moja kochana, napiłabym się kawy, zrób mi, proszę – uśmiechnęła się do mnie tym swoim rozbrajającym uśmiechem.
Zaczęłam mieć podejrzenia. I słusznie
Wyszłam do kuchni, zostawiając ich samych w pokoju, i wtedy po raz pierwszy poczułam ukłucie strachu, niepewności, sama nie wiem czego. Niby nic się takiego nie wydarzyło, a jednak coś mi zazgrzytało, chyba po prostu znów poczułam się odsunięta na drugi plan. Próbowałam jeszcze kilka razy wrócić do niedokończonej rozmowy z Karolem, ale on najwyraźniej tego nie chciał, bo wykręcał się jak mógł. Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
Do tego zauważyłam, że Karol, który dotychczas nie darzył Agaty sympatią, teraz z przyjemnością spędzał z nią czas. Rozmawiali ze sobą zupełnie inaczej niż dawniej, często po kolacji rozkładali na stole firmowe papiery i siedzieli nad nimi długo w nocy. Ja niby byłam przy tym obecna, ale jakoś tak z boku. Czułam, że Agata powoli przejmuje stery w moim własnym domu. Nie miałam pojęcia, co robić.
Tak naprawdę czułam, że chcę, aby się wyprowadziła. Miała przecież pracę, zarabiała nieźle, mogłaby wynająć sobie kawalerkę. Ona jednak nie wspominała o tym ani słowem, a ja nie wiedziałam, jak to powiedzieć. Była moją jedyną siostrą, od czasu wypadku naszych rodziców miałam tylko ją, nie chciałam, aby się na mnie obraziła. Jak więc jej zasugerować, że posądzam ją o flirt z moim mężem?
Spróbowałam porozmawiać o tym z Karolem, ale był oburzony.
– Chyba oszalałaś?! – krzyknął. – Masz jakieś paranoje, powinnaś iść do lekarza i zacząć brać prochy, skoro wymyślasz takie bzdury. Że niby co? Zdradzam cię z Agatą?! – zaśmiał się.
– Karol, ja ciebie o nic nie posądzam – próbowałam być spokojna. – Po prostu czuję, że dzieje się między nami coś złego, oddalamy się od siebie, nie widzisz tego?
– I twierdzisz, że to jest wina Agaty?
– To nie tak, może nie Agaty, tylko jej stałej obecności między nami.
– Wiesz co, ty nie zwalaj winy na Agatę, ani na mnie, tylko zastanów się nad sobą – warknął i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Siedziałam przy stole bez ruchu, nie wiem jak długo. Potem zaparzyłam sobie kawę i zapaliłam papierosa. Wiedziałam, że coś jest nie tak i czułam przez skórę, że ma to związek z moją siostrą. Karol zachowywał się zupełnie jak nie on, Agata niby normalnie, ale chwilami też było w niej coś obcego. „A może rzeczywiście to tylko moja chora wyobraźnia?” – pytałam sama siebie bezgłośnie. „Może wszystko to sobie wymyśliłam? Przecież to chyba niemożliwe, żeby oni mieli ze sobą romans. Takie rzeczy zdarzają się tylko w brazylijskich telenowelach”.
Ale jakbym sobie tego nie tłumaczyła, nie potrafiłam pozbyć się złych myśli. Karol do spółki z Agatą zaangażowali się mocno w rozwój oferty cateringowej, wracali późno i często razem. Niby nie powinno to nikogo dziwić, przecież razem pracowali, ale ja także pracowałam w naszej firmie, do tego byłam żoną Karola, a jednak nam jakoś nie było nigdy po drodze.
Zaczęłam mieć wahania nastrojów, stany depresyjne, byłam wiecznie niezadowolona. Karol, zamiast mi pomóc, jeszcze mnie dobijał, bezustannie krytykując. Kłóciliśmy się coraz częściej. A Agata tkwiła między nami i zachowywała się, jakby nic się nie działo. Ani słowem nie wspominała, że zamierza się od nas wyprowadzić.
Właściwie to powinnam była ją po prostu wyrzucić za drzwi, ale nie potrafiłam. Nic nie wskazywało na to, że sytuacja może się zmienić, i to wpędzało mnie w coraz głębszą frustrację, aż do pewnego dnia, kiedy moja przyjaciółka Grażyna miała wypadek samochodowy. Dzięki Bogu wyszła z tego cało, ale była w takim szoku, że potrzebowała mojej pomocy. Odebrałam ją z pogotowia i odwiozłam do domu.
Wszystko byłoby w porządku, gdybym w drzwiach sklepu znajdującego się na parterze bloku Grażyny nie ujrzała swojego męża i siostry. To też może nie byłoby jeszcze niczym niezwykłym, gdyby nie był to sklep z odzieżą ciążową. Co moja siostra kupowała w takim sklepie i to jeszcze w towarzystwie Karola? Dłużej nie mogłam wytrzymać i kiedy tylko Agata pojawiła się wieczorem w domu, zapytałam prosto z mostu:
– Jesteś w ciąży?
Agata zdrętwiała. Teraz byłam pewna swoich domysłów.
– Dlaczego tak myślisz?
– Ojej, nie możesz mi po prostu odpowiedzieć? A może to jakaś tajemnica?
– Nie, to nie jest tajemnica.
– Więc?
– Tak, jestem w ciąży – miała coś dziwnego w głosie.
– A dlaczego na zakupy do sklepu z odzieżą ciążową zabierasz mojego męża? – zadałam następne pytanie.
Agata milczała, za to w drzwiach kuchni stanął Karol i to on mi odpowiedział.
– To przypadek kochanie, spotkaliśmy się tam przypadkiem – usiłował zbagatelizować sytuację. Ale ja byłam coraz bardziej wściekła. Miałam dość.
– Jasne – rzuciłam przez zęby. – A ty niby czego przypadkiem szukałeś wśród ciążowych sukienek?
– Oj, dałabyś już spokój – mruknął Karol. – Skończ to przesłuchanie. Głodny jestem...
Odwróciłam się w kierunku Agaty, która od dłuższej chwili nie odezwała się ani słowem.
– Może chciałabyś, powinnaś – poprawiłam się – mi coś powiedzieć?
– Mówiłem, żebyś dała spokój – w głosie Karola zadźwięczały złe nutki i w tej samej chwili Agata wybuchła.
– Mam dość! – krzyczała. – Powiedz jej, obiecałeś, że jej powiesz, obiecałeś!
– Agata, uspokój się! – wycedził Karol przez zęby.
– Nie uspokoję się. Nie mogę tak dłużej. Obiecałeś, że się rozwiedziesz i ożenisz ze mną! – krzyczała Agata.
Głosy obydwojga oddalały się ode mnie, zaczynałam je słyszeć jak przez szybę. Nie wiem, co było potem. Zemdlałam. Kiedy się ocknęłam, leżałam na kanapie, a zdenerwowana Agata pochylała się nade mną. Przez chwilę myślałam, że to wszystko, co się przed chwilą wydarzyło, było tylko snem, ale szybko zrozumiałam, że to brutalna prawda, przed którą nie da się uciec.
Poleżałam jeszcze kilkanaście minut bez słowa, sama nie wiem, jak długo to trwało. W końcu wstałam, poszłam do sypialni i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Wrzucałam do walizki, co miałam pod ręką, bez ładu i składu. Kiedy wyszłam do przedpokoju Agata zagrodziła mi drogę.
– Porozmawiaj ze mną – poprosiła cicho, ale odsunęłam ją na bok i wyszłam. Zamykając za sobą drzwi, usłyszałam jeszcze jej głos: – Karol, zrób coś, zatrzymaj ją.
Pojechałam do Grażyny, bo nie wiedziałam, gdzie się podziać. Kiedy stanęłam w drzwiach jej mieszkania, powiedziałam tylko: – Karol ma romans z Agatą. O nic więcej mnie na razie nie pytaj, proszę.
Tydzień spędziłam u niej na kanapie. Moja przyjaciółka, jako że była na zwolnieniu lekarskim po wypadku, cały czas dotrzymywała mi towarzystwa. Nie rozmawiałyśmy ani o Karolu, ani o Agacie.
Po tygodniu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nikt mnie nie szuka, czyżby w ogóle ich nie obchodziło, co się ze mną dzieje. Okazało się jednak, że Karol dzwonił do Grażyny i pytał, czy wszystko ze mną w porządku.
– Grażynko, powiedz mi, co ja teraz powinnam zrobić? – spytałam moją przyjaciółkę bezradnie.
– A co byś chciała?
– Nie wiem, chyba chciałabym wyjechać, zapomnieć... – odpowiedziałam. Grażyna pokiwała głową.
– Zapomnieć się nie da, a wyjechać? – zastanowiła się chwilę. – Wyjechać możesz, ale nie wiem, czy to dobry pomysł.
Kolejny tydzień na kanapie Grażyny zaczął wpędzać mnie w coraz większą depresję. Czułam, że dłużej tak nie mogę, że muszę coś ze sobą zrobić. Pojechałam do domu spakować resztę swoich rzeczy. Specjalnie wybrałam się przed południem, żeby nikogo nie zastać.
Od następnego ranka zaczęłam przez Internet szukać pracy w Londynie. Chciałam wyjechać gdzieś daleko, aby już nigdy nie spotkać Karola i Agaty. A już zupełnie nie wyobrażałam sobie, że mój mąż założyłby sprawę rozwodową, a ja musiałabym iść do sądu, odpowiadać na jakieś pytania, przechodzić przez to wszystko. Przez kilka dni prawie nie odchodziłam od komputera, i w końcu znalazłam pracę i pokój do wynajęcia. Mogłam jechać.
Spakowałam walizki, kupiłam wino i wieczorem powiedziałam Grażynie.
– Bardzo ci dziękuję, nie masz pojęcia jak mi pomogłaś, ale wyjeżdżam.
– Kiedy, dokąd? – pytała zdumiona.
– Jutro. Do Londynu.
– Nie rób tego, to nie jest dobry pomysł – próbowała mnie powstrzymać.
– Muszę, nie mogę tu zostać.
– Skoro musisz... – westchnęła.
Od miesiąca mieszkam w Londynie. Jakoś daję sobie radę, chociaż czasem bardzo tęsknię za dawnym życiem. Wiem, że uciekłam, ale nie miałam pojęcia, co zrobić. Do dziś zresztą tego nie wiem. Wszystko mi się zawaliło, straciłam dwoje najbliższych ludzi i nie rozumiem, jak oni mogli tak postąpić. Staram się nie myśleć, nie czuć, nie pamiętać, może w ten sposób uda mi się żyć dalej. zacząć od nowa!
Czytaj także:
Swoje niespełnione ambicje moja mama przeniosła nie tylko na dzieci, ale też na wnuki
Na własne oczy widziałam, jak Kaśka obściskuje się z kochankiem. A przecież wzięła ślub pół roku temu
Sąsiadka zaraziła mnie grypą. Byłem wściekły, ale kolejną chorobę spędziliśmy już razem